View Single Post
stare 15.03.2013, 18:45   #59
Muffshelbyna
 
Avatar Muffshelbyna
 
Zarejestrowany: 02.03.2013
Skąd: Bayview <3
Płeć: Kobieta
Postów: 634
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Rodzinki muffinki :D

Hej, dziękuję za komentarze, zapraszam na odcinek 9

Chanda bardzo bała się przed przesłuchaniem. Nie wiedziała, czy sobie poradzi, jak owe ,,jury’’ na nią zareaguje, czy spodoba im się jej osobowość. Stremowana, weszła do budynku. Spytała się jakiejś pani gdzie jest pokój 208 i potem, według jej wskazówek udała się do pomieszczenia. Zapukała, usłyszała: ,,proszę!’’ i weszła do środka. A w środku znajdowały się 3 osoby siedzące za stołem i przyglądające się z ciekawością Chandzie. Jakiż był jej szok, gdy zobaczyła, że jedną z tych osób był... Raymond, facet, którego spotkała w klubie!





On też najwyraźniej nie spodziewał się, że zobaczy tu Chandę. Przez chwilę oboje wyglądali jak sparaliżowani. Jednak facetka siedząca na środku na szczęście przerwała tę niezręczną chwilę i powiedziała:
- Witaj, przedstaw się nam, opowiedz trochę o sobie, swoich zainteresowaniach itp.
- Dzień dobry, mam na imię Chanda, na nazwisko Cheng, uwielbiam śpiewać i to jest moja największa pasja, poza tym interesuję się trochę modą i sprawami urody.
- Skąd pochodzisz? – spytał facet w ciemnych okularach.
- Z Riverwiew – odparła Chanda. Wszyscy siedzący za stołem skrzywili się.
- Riverwiew, podobno urocze miejsce, ale, bądź co bądź, to jest wieś... W naszej wytwórni raczej tego nie tolerujemy, nie lubimy. No, ale wyglądasz nieźle, więc damy ci szansę – zdecydowała kobieta – potrafisz zaśpiewać jakąś własną piosenkę?
- Eeee, to znaczy, nikt mi nie mówił, że mam przyjść z własnym repertuarem, ale mogę zaśpiewać coś swojego, dobrze.
- Wobec tego zaczynaj – rzekł Raymond. Chanda zaczęła śpiewać.



Zdecydowała, że zaśpiewa piosenkę, którą napisała niedawno, ,,Deszczowy dzień’’. W tamtym momencie prawie w ogóle nie czuła tremy, śpiewała tylko, swobodnie operując swym głosem. Robiła wrażenie. Miała ciekawą barwę głosu, wszyscy gapili się na nią z otwartymi ustami.
- Boże, ty masz talent i to wielki, marnowałaś się, nie przychodząc tyle czasu do nas, tutaj. – stwierdził facet w okularach.
- Dokładnie, twój występ był świetny, ostatnio nikt mnie tak pozytywnie nie zaskoczył, gdzieś ty się chowała z tym głosem? – wtórowała kobieta.
- Tak, trzeba ci przyznać, jesteś świetną piosenkarką – przyznał dość niechętnie Raymond.
- Wiesz, zaśpiewaj jeszcze to – kobieta podała Chandzie tekst jakiejś piosenki. – znasz tą nutkę?
- To chyba śpiewa ta znana piosenkarka ze Starlight Shores? Spróbuję.



- Brawo, bardzo dobrze ci poszło. Na razie możemy ci zaproponować występy w różnych klubach i dostarczanie tzw. śpiewanych telegramów. Później zasłużysz na coś lepszego, no ale rozumiesz, musimy cię jeszcze sprawdzić. Chodź, podpiszesz parę papierów. Jaki chcesz mieć pseudonim artystyczny? – mówiła kobieta, wyjmując jakieś kartki.
- Nie wiem, jaki pseudonim. Nigdy nie miałam głowy do wymyślania nazw. – wyznała Chanda.
- Może po prostu Chanda? – wtrącił Raymond – to dość oryginalne imię.
- Może być – wzruszyła ramionami. Jeszcze jakiś czas zajęło jej podpisywanie paru ważnych umów. W końcu, szczęśliwa, mogła wrócić do domu.



W tym samym czasie Ray błagał Araceli, by nie mówiła nic Chandzie.
- Słuchaj, ja wiem, że ty jesteś zła, wredna i wszystko co najgorsze, że uwielbiasz ranić innych, ale błagam cię, nie rób mi tego. Tu chodzi o przyszłość związku mojego i Chandy.
- Ja właśnie o nią dbam – zachichotała Araceli – gdy Chanda się dowie, ty, jako jej dzielny rycerz, pocieszysz ją i będziesz ją wspierać w tak bardzo trudnym momencie życia. Tak bardzo, bardzo trudnym.
- Ona się ode mnie odwróci. Zawsze, gdy dowiaduje się szokujących rzeczy, odwraca się od wszystkich. Zrywa z przeszłością, stara się zacząć nowe życie. Parę lat temu też tak było. Wtedy, gdy zerwała ze swoim poprzednim chłopakiem. Ja w tamtym czasie byłem tylko jej przyjacielem.





- Life is brutal, nic na to nie poradzisz - Araceli wzruszyła ramionami – ja wiedziałam, że ona jest adoptowana, od samego początku.
- Ale czy nie uważasz, że rodzice powinni ją o tym zawiadomić? Może wtedy lepiej to przeżyje.
- Hahaha, daj spokój, chodzi właśnie o to, by przeżyła to gorzej – zaśmiała się blondynka.
- Jesteś okropna. W ogóle nie masz żadnych ciepłych uczuć co do Chandy. – Ray popatrzył smutno w dal.



- Bo to dla mnie tak jakby obca osoba, kumasz? W dodatku wkurzająca, ach, kto z nią wytrzymuje na dłuższą metę, to ja nie wiem. Chyba tylko ty jesteś na tyle po... no, nie będę kończyła.
- No bo ja ją po prostu kocham, to moja pierwsza poważna miłość. Ty tego chyba nie zrozumiesz. Zresztą, nie mów jej nic chociaż dzisiaj, miała bardzo ważne przesłuchanie dotyczące pracy piosenkarki, nie chcę, by się załamała jeszcze tą informacją. Zwłaszcza, że nie wiemy, jak jej tam poszło.
- Hehe, coś ty nie powiem jej tego dzisiaj.
- Dziękuję ci - odetchnął z ulgą Ray.
- Powiem jej jutro, przed wyjazdem, będzie większy efekt. A dziś się ją czym innym się dobije – zachichotała diabolicznie Araceli. Oburzony Ray nie zdążył zareagować, do domu weszła Chanda.



- Widzę nasza droga piosenkareczka się tu u nas pojawiła, niesłychanie miło, jak bardzo cię zjechali na przesłuchaniu? – spytała słodkim głosikiem dziewiętnastolatka.
- W ogóle mnie nie zjechali! – oświadczyła Chanda wesoło – będę teraz występować w klubach i dostarczać śpiewanych telegramów! Powiedzieli, że mam wielki talent
- Taaa, talent, chyba do fałszowania - stwierdziła ironicznie blondynka – jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- Przynajmniej jakiś mam, w przeciwieństwie do ciebie – odgryzła się rudowłosa, siadając przy stole.



- Oo, no proszę, wyrabiasz się, coraz więcej cienkich ripost słyszę – uśmiechnęła się sztucznie siostra.
- Araceli, proszę cię, skończ, jeśli łaska, teraz nie ma czasu na twoje głupie żarty. Chanda, kochanie, gratuluję ci pracy, wiedziałem, że dobrze ci pójdzie. Masz wielki głos i z pewnością zrobisz karierę. – do dyskusji włączył się Ray.
- Och, dziękuję, Ray, ty zawsze mnie docenisz – powiedziała Chanda. – a ty, Araceli, wyjeżdżasz jutro?
- Tak – odpowiedziała krótko.
- Świetnie – ucieszyła się Chanda. – mniej dni w twoim towarzystwie równa się – mniej nerwów i straconych słów.



Po jakimś czasie wszyscy mieli dosyć tej rozmowy, więc Araceli udała się do swojego pokoju, a Chanda i Ray zajęli się sobą.



A Araceli położyła się na łóżku w mniejszym pokoju i opracowywała swój plan. ,,Już niedługo się zacznie. Wiem, że mi się uda. Ja zawsze zdobywam to, co chcę.’’



Czekam na komentarze
Muffshelbyna jest offline   Odpowiedź z Cytatem