Witajcie ponownie, dziękuję bardzo za wszystkie komentarze.
Kolejny odcinek rodziny Kent ( nr 56 )
John Foley przyszedł w czwartek do pracy wcześnie rano, odkąd wyjechała Nikki nie mógł siedzieć w domu, wolał pracować. Tutaj nie miał czasu na myślenie, na tęsknotę, musiał załatwiać wiele nie cierpiących zwłoki spraw. Najpierw przeczytał poranną gazetę, którą kupił po drodze do pracy. Zauważył informację o śmierci Fabiana Kenta. „No tak, teraz się zacznie” pomyślał. Usiadł przy komputerze i przejrzał raporty. Odczytał najnowsze maile. Odpowiedział na niektóre z nich.
Jeden z nich przykuł jego szczególną uwagę, był to raport z laboratorium, potwierdzenie badań DNA. Wynikało z niego, że próbki spod paznokci Kenta zawierają DNA Rocco Genco.
- Wiedziałem! - wykrzyknął na głos komisarz. Wstał i zaczął chodzić po gabinecie. Zaczął się zastanawiać.
„Teraz się nie wywinie, już nie ma wątpliwości, muszę jak najszybciej przekazać to prokuraturze, postawią mu nowe zarzuty. Odpowie za to morderstwo, sprawdzę jeszcze raz wszystkie przesłuchania świadków. Dokładnie sprawdzę czy nic nie przeoczyliśmy, żeby później nie było problemów. Dla bezpieczeństwa przewieziemy go do bardziej strzeżonego miejsca. Jego brat jest bardzo podejrzany, nie wiadomo co on może kombinować, był zbyt pewny siebie. Nie podoba mi się. Dobrze, że kazałem go obserwować. Jeszcze trzeba zadzwonić do Mii Kent, potwierdzić, że to Rocco jest mordercą.” Jak pomyślał, tak zrobił. Zadzwonił najpierw do prokuratora, tamten też się ucieszył, lubił jak sprawy szły dobrym torem i są dowody winy na oskarżonego, wiele to ułatwiało. Później John zadzwonił do Mii i potwierdził jej zgodność badań DNA, Mia podziękowała tylko smutno, powiedziała, że niedługo wyjeżdża z miasta na wieś, ale będzie dostępna pod komórką, jakby coś od niej potrzebował. Porozmawiali chwilę o informacji w prasie i o pogrzebie. Foley powiedział, że na pewno będzie na pogrzebie. Mia podziękowała i się rozłączyli. Komisarz usiadł z powrotem do komputera i zaczął czytać jeszcze raz przesłuchania świadków, szczególnie się skupił na swojej rozmowie z Cassie Hutton. Intrygowała go, przez zależność z rodziną Genco.
***
Barney rano wrócił do domu po rozkosznej nocy spędzonej u Giny. Gina miała wyjątkowo romantyczny nastrój i nie chciała go wypuścić z domu. Był szczęśliwy, bo po tym co mu zaserwował Ortis musiał odreagować. Przyjechał rano tylko po kilka rzeczy do spakowania. Wziął gorący prysznic i usiadł przy fortepianie, zaczął stukać po klawiszach, niestety nie umiał grać jak jego siostra. Znał tylko kilka nutek i tak sobie blumkał.
Musiał się zastanowić, dzisiaj mają wsiąść do samolotu i lecieć na Słoneczne Wybrzeże. Leżące na jednej z wysp w okolicy Hawajów, gdzie ciągle jest gorąco. Nie ma dziwne, że tak się nazywa. Wiedział, że tam spotka Ashę, dziewczynę z którą łączył go przelotny, ale bardzo namiętny romans. „Jak to rozegrać? Czy powiedzieć od razu o wszystkim Ginie? Czy jednak to ukryć, ukryć całkowicie znajomość z tą dziewczyną? Asha niezwykła egzotyczna piękność, o Jezu już nie mogę wytrzymać jak o niej pomyślę. Ma coś takiego w sobie, co mnie zawsze rusza, nie powinienem tak o niej myśleć, przecież kocham Ginę i jej pragnę, ale to samo wraca i wraca.” Przypomniał sobie obraz, jak pierwszy raz ją zobaczył, wychodziła z wdziękiem ze szmaragdowej wody, była niczym nimfa z morskiej piany. Kropelki wody błyszczały w słońcu na jej ciele. Poprawiła skąpy kostium kąpielowy, a potem położyła się w sugestywnej pozie na gorącym piasku. Malutkie ziarenka przyklejały się do jej ciała, przy najmniejszym ruchu. Westchnął. „Jak się powstrzymam kiedy ją zobaczę? Na samo wspomnienie tego widoku, ściska mnie w dole brzucha. Och, jej kocie ruchy, jej zmysłowe duże usta, które potrafią wszystko. Jej ruchliwe dłonie, które parzą przy najmniejszym dotyku. Spokój, uspokój się Barney.” Mówił sam do siebie, nie wytrzymał, wstał i poszedł do łazienki, odkręcił kurek w prysznicu z zimną wodą i wszedł pod nią. Ochłodził rozgrzane ciało. Chwilę stał pod cieknącą lodowatą wodą. Uspokoił się. Wyszedł. „Już mi lepiej, ale debil ze mnie, nie mogę się doprowadzać do takiego stanu, przecież jestem dorosłym mężczyzną, jakaś gówniara nie może na mnie tak działać. Za bardzo fantazjuję.”
Pomyślał i wytarł się ręcznikiem. Ubrał się lekko i poszedł na balkon. Padał mały deszcz, było lekkie zachmurzenie, ogólnie nie najgorsza pogoda, dosyć ciepło. Oparł się o barierkę.
Znowu zaczął rozmyślać. „W sumie to była dziewczyna Fabiana, to jego kolejna tajemnica, Gina nie może mieć do mnie o to pretensji. Tylko jak zareaguje, jak się dowie, że mnie też łączyły z nią intymne stosunki? Może się poważnie wkurzyć i mieć tego wszystkiego dość, może się bać, że ja będę taki sam jak Fabian. Rzuci mnie od ręki. Zresztą wcale nie miałbym do niej pretensji, to by było zrozumiałe. Jeżeli jednak zachowam to wszystko w tajemnicy, będzie mnie dręczyła świadomość ciągłego oszukiwania Giny, już i tak mam wiele do ukrycia. Kolejnych chyba nie zniosę, no ale jest ewentualność, że Ashanti się wygada, wtedy będzie murowany koniec. Trzeba działać bardzo ostrożnie. Nie mogę stracić Giny. Ona jest dla mnie najważniejsza. Hmm, jak to załatwić?” Myślał intensywnie. Wstał i zaczął się zbierać do wyjścia. Pojechał na lotnisko tam miał się spotkać z Giną.
***
Spotkaliśmy się z Barneyem na lotnisku, szybko zostaliśmy odprawieni i wsiedliśmy do samolotu. Prawie nie rozmawialiśmy, byliśmy pogrążeni w myślach, chyba oboje trochę się niepokoiliśmy co tam zastaniemy. Ciekawa byłam tego domu, po co w ogóle go utrzymywał? Wyjeżdżał tam między promocjami książek? Pamiętam, że były momenty i ojca długo nie było w domu, odpoczywał na Słonecznym Wybrzeżu? A co z domem w Bridgeport? Tam też mieszkał? Testament był z początku roku, a co jeżeli kupił jeszcze w międzyczasie kolejny dom i my o tym nie wiemy i być może nigdy się nie dowiemy? Przez całą drogę dręczyło mnie wiele pytań, postać mojego ojca jawiła mi się coraz bardziej tajemniczo i obco. Co jakiś czas patrzyłam na siedzącego obok Barneya, czy on coś wie? Jeżeli wie, to dlaczego nic nie mówi? Chce coś zakamuflować? Kilka razy złapaliśmy się wzrokiem, uśmiechnęliśmy się do siebie. Jego oczy są piękne, ale nieprzeniknione, nie mogę nic z nich wydobyć. Był bardzo blisko związany z moim tatą, czy to możliwe żeby nic nie wiedział? To niemożliwe. Zapytałam tak:
- Barney, czy ty byłeś w tym domu?
- W jakim? Na Słonecznym Wybrzeżu? Nie.
- A na pewno nie wiedziałeś o nim?
- Powiem ci tak Gina, kiedyś rozmawialiśmy o tym, że zamierza kupić dom, ale na tym się skończyło, przeważnie nie rozmawialiśmy o nieruchomościach, zwykle rozmawialiśmy o jego działalności pisarskiej, promocjach i spotkaniach z wydawcami, o fanach, to była nasza pasja i główne zajęcie. Nie powiedział mi czy sfinalizował kupno tego domu. Teraz już wiem, że tak. Na akcie własności będzie data nabycia. Sprawdź, kiedy to było? - Odpowiedział bez zająknięcia, być może niepotrzebnie go posądzam, sprawdziłam datę w dokumentach, które dzisiaj mam zanieść do urzędu miejskiego, to zgłoszenie do podatku od nieruchomości gruntowej, napisane rok 2010.
- Barney, ten dom ma już około dwóch lat. Dokumenty wskazują, że jest zbudowany od zera. Jest data zakupu pustej działki.
- Czyli, to nie ten dom, o którym rozmawialiśmy. To było zupełnie niedawno i miał być już gotowy, a ten musiał sam zbudować. Ciekawy jestem, czy ten o którym rozmawialiśmy też kupił? Już teraz wszystkiego można się spodziewać.
- O matko, nie strasz mnie.
- Spokojnie, żartowałem.
- Nie, to nie żarty. Zobaczymy na miejscu.
Samolot wylądował bez większych problemów. Wyszliśmy z lotniska, od razu buchnęła na nas fala gorącego powietrza. Boże jak tu gorąco, nie wzięłam zbyt wielu rzeczy na takie upały, będę musiała iść do sklepu. Powiedziałam do Barneya, żeby pojechał sam do tego domu i na mnie zaczekał, a ja szybko złożę dokumenty i skoczę do sklepu. Dałam mu klucze i pojechał taksówką. Ja się udałam najpierw po zakupy.
***
Barney pojechał pod wskazany adres, był tu kiedyś, ale dawno temu, gdy Asha się tu wprowadziła, dom był jeszcze nie wykończony. Czemu znowu skłamał Ginie? Sam nie wiedział. To stało się odruchowo, jakby w samoobronie. Chciał jak najszybciej odsunąć od siebie podejrzenie. A potem już ciężko jest odwrócić kłamstwo i brnie się dalej. W taksówce zastanowił się. „Jakim cudem potrafię jej patrzeć w oczy i kłamać bez zająknięcia, przecież ją kocham, powinno mi zależeć na szczerości. Bardzo mi zależy, ale nie wiem czemu ciągle kłamię, nie potrafię sobie z tym poradzić, może powinienem iść na jakąś terapię? Hmm …., właściwie dobrze się stało, że Gina sama zaproponowała abym pojechał pierwszy do domu, jak będzie Asha rozmówię się z nią.”
Gdy samochód stanął jego oczom ukazał się imponujący widok ogromnej willi.
Obszedł dom dookoła, nikogo nie zauważył. „Czyżby nikogo nie było?” Pomyślał. „Możliwe, że jest na plaży.”
Poszedł jeszcze raz na przód domu, na podjeździe stał BMW Efficient Dynamics Concept, samochód w tej chwili należący do Noah, Barney mało się nie przekręcił z wrażenia. Dotknął drążącą ręką jego gładką, błyszczącą maskę, zajrzał przez ogromne szyby do środka. Zawsze chciał mieć ten samochód, nawet myślał o sprzedaży wszystkich i kupnie tego jednego, tego cuda, tego ideału. Stał i patrzył z zachwytem. „Stary Fabian kupił sobie taką furę. No proszę. Śmigał sobie tutaj i pewnie na niego laski wyrywał, cwaniaczek, nic mi nie powiedział. Ten facet mnie cały czas zadziwia. Dlaczego dał go Noah, a nie mnie? Wiem, że tamte dwa stare samochody to klasyki, ale ja go uwielbiam, wiedział o tym, wiele razy o tym rozmawialiśmy, takie cacko chciałby mieć każdy. Jak Noah do niego wsiądzie, rozbije się na pierwszym drzewie, trzeba umieć nim jeździć. Będę musiał dzieciaka przeszkolić. Teraz pewnie Asha jeździ tą bryką. O właśnie Asha.”
Pobiegł do domu. Zastał otwarte drzwi. Wszedł.
- Halo! Jest tu kto? - krzyknął.
- W kuchni. - Usłyszał znajomy ciepły głos. Już wstrząsnął nim dreszcz emocji.
Wszedł do kuchni i zobaczył Ashę opartą o kontuar, kiwającą się lekko na wyciągniętych nogach. Słychać było muzykę z radia. Zmierzył ją wzrokiem.
- Asha. - Szepnął i gorąco mu się zrobiło. Ciśnienie skoczyło. Twarz oblał rumieniec.
- Barney? Ciebie się tu nie spodziewałam - powiedziała Ashanti i podeszła do niego.
- Asha. - Powiedział tylko i patrzył na nią.
Przybliżyła się bardziej i dotknęła jego policzka.
- Wiedziałam, że się jeszcze spotkamy. Myślałam o tobie.
- Asha, ja … . Boże jesteś jeszcze piękniejsza niż w moich wspomnieniach. Asha ja … - Zaczął, ale nie dokończył, głos mu uwiązł w gardle. Patrzył na nią, nie mógł oderwać oczu od jej twarzy.
Wysunęła biodro i oparła się o niego, wzięła jego rękę i przytrzymała na swoim biodrze, lekko się zakołysała. Barney nie opierał się. Czuł ciepły zapach jej ciała i delikatną kwiatową wodę toaletową. Szumiało mu w głowie.
- Mamy ekscytujące wspomnienia. - Odpowiedziała zmysłowym szeptem, prosto do ucha. Jego ciało przeszedł gorący dreszcz, nie musiał daleko grzebać w pamięci. Cały zadrżał. Serce zaczęło mu coraz mocniej bić. Oddech stawał się szybszy i płytszy. Przełknął ślinę. Wziął głęboki oddech. Nie mógł się uspokoić.
Pochylił się nad nią i przysunął usta. Ona rozchyliła lekko wargi i przymknęła oczy. Czekała na niego. Barney najpierw delikatnie dotknął swoimi ustami jej warg, muskał je leciutko, potem jednak nie wytrzymał, wpił się w nie mocno i niepohamowanie. To było silniejsze od niego.
Koniec tego odcinka. Proszę o komentarze.