View Single Post
stare 18.03.2013, 21:38   #131
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I Love You I'll Kill You

ODCINEK 11

- Otwórz usta – powiedział, zanurzając truskawkę w płynnej czekoladzie.
- Och chciałabym już zdjąć tę przepaskę z oczu – westchnęła, lecz rozchyliła wargi.
- Nie marudź, skoro ja zgodziłem się na taką zabawę, to ty również musisz… - Włożył niezanurzoną część owocu do ust, po czym wcisnął go do buzi Kitany. Kiedy poczuła jego gorące i miękkie wargi, przegryzła truskawkę w połowie i zaczęła całować go z namiętnością. Zdjęła z oczu przepaskę i objęła bruneta ramionami, nie mogąc się od niego odkleić.
- Kocham cię tak mocno… - wyszeptał jej do ucha po chwili. – Nigdy nie przestanę… - spojrzał w oczy księżniczki i uśmiechnął się lekko.



- Obiecujesz…? – spytała, wsuwając mu dłoń we włosy.
- Na swoje życie.
- Aż tak bardzo…? – Jej palce bawiły się kruczoczarnymi kosmykami na jego głowie.
- Nie ma nic cenniejszego od życia... Bo jeśli zginę to nie będę mógł cię kochać – odpowiedział.
- Och Hanzo… Nie mówmy o śmierci. Mamy siebie i to jest najważniejsze… Reszta teraz nie ma znaczenia. – Wtuliła się w jego ramiona i westchnęła cicho. – Ja też kocham cię nad życie – dodała po chwili.
- Wiem skarbie… - Pogłaskał ją po głowie i objął mocno.
- Dziękuję Bogom za takiego mężczyznę jak ty. Nie wiem czy poradziłabym sobie sama z tym, co spotkało mego ojca…
- Ważne, że król będzie żył, pamiętaj, że życie jest tym co mamy najcenniejsze. Nie bogactwa, bo one nie odkupią naszej duszy. Bogowie cenią dobrych ludzi, a twój ojciec jest dobrym człowiekiem, dlatego dostał drugą szansę.
- Wiem… Ale bez ciebie nie dałabym sobie rady. Dzięki tobie odzyskałam spokój i nie martwię się już tak jak jeszcze niedawno… Jesteś moim aniołem stróżem.
- Kochanie, ja nic nie zrobiłem, ty sama w sobie jesteś silna. Masz tyle siły, że z niejednym sobie poradzisz – spojrzał na nią z czułością.
Siedzieli wtuleni w siebie, rozkoszując się kolejnym słonecznym dniem.



Nagle jednak przybiegł do nich jeden ze strażników, niosąc w dłoni ciemną kopertę.
- Proszę wybaczyć, że przeszkadzam, ale dostałem to od wojownika w żółto czarnym stroju, czekającego przed wejściem. – Mężczyzna skłonił się i wyciągnął rękę z listem w stronę Hasashiego. – Powiedział, że jest z Shiray Ryu i prosi o jak najszybsze dostarczenie tego do pańskich rąk.
Kitana spojrzała na Hanzo, który szybko złamał pieczęć i wyciągnął ze środka wiadomość. Jego oczy nerwowo przesuwały się po kolejnych zdaniach, a wyraz twarzy z sekundy na sekundę zmienił wygląd na przerażony.
- Co się stało? – zapytała zaniepokojona.
- Mój klan… Muszę jak najszybciej wracać, ktoś atakuje naszą osadę – poderwał się i chwycił za maskę.
- Na Bogów… - Dziewczyna przysłoniła usta dłonią. – Uważaj na siebie, proszę… - chwyciła go za rękę i spojrzała mu w oczy.
- Obiecuję – powiedział całując ją czule.
Uśmiechnęła się do niego, chcąc dodać mu otuchy. Odwzajemnił uśmiech, po czym przysłonił twarz maską i w pośpiechu udał się do wyjścia. To był ostatni raz kiedy widziała go takiego. Za każdym razem, kiedy przypominała sobie tę chwilę, próbowała zrozumieć co poszło nie tak. Pożegnała się z nim wtedy, a on nigdy więcej się nie zjawił… Aż do teraz, a teraz nie był już tym samym mężczyzną co kiedyś. Rozumiała, że mógł popaść w rozpacz, po stracie klanu i rodziny, ale nie rozumiała dlaczego zniknął tak bez słowa i czemu tak bardzo się zmienił… Co nim kierowało?



- Księżniczko Kitano, królowa wzywa. – Z zamyślenia wybił ją głos służącej.
- Już idę Madi… – westchnęła wstając z kanapy i ruszyła do wyjścia.

**********************

Minęło już dwa dni, odkąd las stanął w płomieniach, a Smoke nie potrafił sobie poradzić z tym co się stało. Nie wiedział kiedy wróci Sub Zero, ale wiedział, że ten wścieknie się na niego kiedy dowie się, że zamiast pilnować Kitany, dał ponieść się chwili. O ile spotkanie księżniczki ze Scorpionem skończyło się szczęśliwie, o tyle wiadomość o zabraniu Ermaca do Neterrealm nie napawała go radością. Winił się za to, że wtedy nie poszedł do tego lasu jak planował. Gdyby była ich trójka, to pewnie poradziliby sobie i nie pozwolili na zabranie chłopaka, a teraz… Teraz tak naprawdę, nic nie dało się zrobić. Do królestwa podziemia mieli wstęp tylko nieumarli, żaden żywy nie mógł tam wejść, gdyż od razu ginął rozszarpywany na strzępy. Jedyna nadzieja była w tym, że Ermacowi uda się uciec. Niestety, biorąc pod uwagę, że chłopak trafił w ręce Quan Chi, jego szanse zmalały praktycznie do zera. Na dodatek nikt nie wiedział co stało się z Nightwolfem, gdyż jego ciała nie znaleziono w lesie.
Cała ta sytuacja potwornie dobijała siwowłosego wojownika. Miał wyrzuty sumienia, że poszedł z tą dziewczyną do łóżka, ale pragnął jej wtedy tak mocno, że nie potrafił się powstrzymać…
- Witaj Smoke. – Siwowłosy wybił się z zamyślenia, kiedy usłyszał swoje imię. Uniósł głowę i ku wielkiemu zaskoczeniu zobaczył swego przyjaciela.
- Sub Zero… - Wstał szybko, stając nim twarzą w twarz. – Kiedy wróciłeś?



- Przed chwilą. – Wojownik zmarszczył brwi, gdyż nie spodobał mu się ton głosu rozmówcy. – Coś się stało? – spojrzał podejrzliwie na Smoke’a.
- Wiele… - Ninja spuścił głowę, wzdychając głęboko. – Ale Kitana jest cała, więc nie musisz się o nią martwić…
- Więc co się dzieje..? I gdzie jest młody? Myślałem, że zastanę was trenujących razem, jak co ranek, a ty siedzisz tu jak zbity pies.
- Dwa dni temu w lesie zjawił się Scorpion… Z tego, co powiedział księżniczce, wynika, że ktoś wraz z nim pomógł mu pojmać Ermaca i zabrać go do Netherrealm…
- Chwila… - Sub spojrzał na swego przyjaciela. – Jak to Scorpion rozmawiał z Kitaną? I jak to zabrali Ermaca do Netherrealm?
- Tego samego dnia, kiedy wróciłeś do klanu, Kitana zwolniła mnie ze służby, powiedziała, że nie chce by jej brat mi ubliżał i kazała odejść. On miał jej zapewnić ochronę.
- Jakiż kochany braciszek… - westchnął wojownik. – Niech zgadnę. Ten kretyn postawił pod jej drzwiami strażników, których Scorpion załatwił w mgnieniu oka, a potem dostał się do jej pokoju?
- Dokładnie tak było…
- Dlaczego posłuchałeś Kitany? Pamiętasz co mi obiecałeś Smoke? Pamiętasz do cholery, czy nie?!



- Ale Sub…
- Po co on dokładnie zjawił się w jej pokoju? – Ninja przerwał wypowiedź rozmówcy.
- Nie wiem, przysięgam, że nie wiem, powiedziała mi tylko to, co przekazał jej o Ermacu… Miałem do niego iść, zanim go zabrali ale… - Głos siwowłosego załamał się w tym momencie.
- Ale? – Sub przyglądał się przyjacielowi z rosnącym gniewem.
- Spotkałem tę dziewczynę o której ci wspomniałem i…
- Dobra, nie kończ. Nie chce tego słuchać. – Wojownik przesunął Smoke’a ręką, po czym ruszył prosto do pałacu. Był tak wściekły, że wolał zostawić go teraz samego, by czasem nie przyłożyć mu w twarz za niedotrzymanie obietnicy. Wszedł przez bramę szybkim krokiem, udając się wprost do pokoju księżniczki, gdy jednak był na piętrze, zatrzymał się w połowie drogi. Obiecał sobie, że choćby nie wiem co, nigdy nie podniesie głosu na tę dziewczynę. Wprawdzie rzadko kiedy podnosił głos na kogokolwiek, ale tym razem ogarnęła go taka złość, że nie wiedział czy będzie mógł się powstrzymać. Miał jeszcze do pogadania z jej bratem, więc postanowił, że najpierw go znajdzie i wytłumaczy sobie z nim pewne kwestie, dotyczące ich ostatniego spotkania. Z jednej strony miał po dziurki w nosie tego gościa, lecz z drugiej cieszył się, że jeszcze jest w pałacu, gdyż za chwilę będzie mógł mu pokazać w jak głębokim poważaniu ma jego zdanie.
- Gdzie znajdę brata księżniczki? – Podszedł do jednego ze strażników, pytając z udawanym spokojem.



- Książe Rain jest najprawdopodobniej w bibliotece na drugim piętrze – odpowiedział mężczyzna. – Dosyć często tam przesiaduje, więc najlepiej szukać go właśnie tam.
- Który to pokój?
- Ostatni, na końcu korytarza.
Sub Zero ruszył na piętro i skierował się wprost do pomieszczenia, o którym powiedział mu strażnik. Kiedy dotarł na miejsce, od razu chwycił za klamkę i wszedł do środka. Na jego szczęście, Rain tam był i przeglądał jakąś księgę.
- W twoim klanie nie nauczyli cię pukać? – zapytał z pogardą w głosie.
- Mój klan, to nie twoja sprawa – odpowiedział wojownik. – Za to twoją sprawą jest zadbanie o bezpieczeństwo Kitany, a nie narażanie jej na niebezpieczeństwa.
- Po pierwsze, to dla ciebie księżniczki Kitany. – Książe rzucił opasły tom na stół. - A po drugie jej bezpieczeństwo nie jest twoją sprawą, więc dalsza rozmowa nie ma najmniejszego sensu. Wyjdź i idź wygłaszać swoje racje gdzie indziej. – Podszedł do Suba i spojrzał mu w oczy z chłodem.



- Tak się składa, że ja i twoja śliczna siostra jesteśmy „na ty”, a jej bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejszą rzeczą pod słońcem, więc jak widzisz mamy o czym rozmawiać… - odparł ninja.
- Moja siostra nie będzie zadawać się z kimś takim jak ty. Nie pozwolę na to by zmarnowała sobie życie po raz drugi, zbyt długo przeżywała zniknięcie tamtego kretyna, to zdecydowanie wystarczy!
- Gówno wiesz! – krzyknął Sub, nie mogąc dłużej się powstrzymać. – Wyjechałeś kiedy cię potrzebowała, a teraz zgrywasz kochanego braciszka, który zjawia się nagle, chcąc narzucić jej swoją wolę!
- Nie wtrącaj się, bo mnie popamiętasz… – warknął Rain, popychając wojownika. – Już ci mówiłem, żebyś odczepił się od mojej siostry i wydawało mi się, że powiedziałem ci to wystarczająco dosadnie… Szkoda tylko, że nie dotarło to do ciebie tak jak powinno!
- Mogła zginąć przez ciebie… Scorpion to niebezpieczny morderca, a nie nowicjusz bawiący się w kata! Myślisz, że kilku strażników go powstrzyma?! Jakoś nie chce mi się wierzyć, że postawiłeś pod jej drzwiami całą hordę! – ryknął, po czym złapał go gwałtownie za szyję i przydusił do ściany.



- Nie potrafiłeś go zabić, a masz do mnie pretensje…? – spytał książe, na którym wyczyn Suba nie zrobił najmniejszego wrażenia.
Wojownik przez chwilę wpatrywał się prosto w oczy rozmówcy, lecz po kilku sekundach puścił go i odsunął się do tyłu.
- Jak dla mnie, jesteś nikim. – Tym razem to on mówił z pogardą. – Nieważne, że zrzekłeś się tronu dla Kitany, jakie to ma znaczenie, skoro i tak próbujesz kontrolować jej życie… - mówiąc to, skierował się do wyjścia. Chwycił za klamkę i spojrzał jeszcze w stronę Raina, który stał nieruchomo w oddali. – A jeśli chcesz przejąć kontrolę nad czyimś życiem, to najlepiej zacznij od swojego, bo z daleka widać, że dawno przestałeś nad nim panować – dodał, po czym wyszedł z gabinetu, trzaskając drzwiami.

*************

Ermac leżał pod ścianą celi, walcząc ze samym sobą. To była jedyna walka na którą miał jeszcze jakieś siły. Noob Saibot od dwóch dni, regularnie dawkował mu niewyobrażalny ból, który towarzyszył przy karmieniu go duszami, a raczej wciskaniu mu ich na siłę. O ile pierwszego dnia jeszcze wytrzymał, choć była to dla niego najdłuższa doba w jego życiu, to drugi dzień stał się istnym koszmarem. Chłopak był tak słaby, że nawet nogi, na których był zmuszony stać, odmawiały mu posłuszeństwa. Wisiał w powietrzu jak bezwładna kukła, zdzierając sobie nadgarstki aż do krwi...



Nie czuł już tego bólu, lub zwyczajnie doznał go tyle, że było mu wszystko jedno. Quan Chi łaskawie kazał go wypuścić, pozwalając mu leżeć na zimnym betonie, gdyż doskonale wiedział, że teraz jest zupełnie bezbronny. Wojownik w czerni zjawiał się u niego co jakiś czas, wciskając w niego kolejne dusze, lecz teraz robił to rzadziej, gdyż czarownik zdawał sobie sprawę, że chłopak będzie musiał walczyć ze swoim sumieniem i nałogiem jednocześnie, dlatego nie chciał ułatwiać mu wyboru. Chciał natomiast wykończyć go psychicznie, by w końcu zagłuszył swoje sumienie i pozwolił przejąć kontrolę nałogowi, który sprawi, że stanie się bezwzględnym mordercą, jakim był kiedyś. Dwa lata spędzone z Nightwolfem sprawiły, że Ermac stał się silny, o wiele silniejszy niż był dawniej. Mimo iż pragnął się teraz pożywić, potrafił zagłuszać głosy namawiające go do tego czynu. Problem w tym, że łatwiej było nad tym panować podczas medytacji, a on nie miał nawet siły, by podnieść się z podłogi. Musiał szybko coś wymyślić, by wydostać się z tego koszmaru i nagle wpadł na szalony pomysł, którego nawet sam mag by się nie spodziewał. Spojrzał w kierunku niewolników, którzy konali pod przeciwną ścianą, zdając sobie sprawę, że są jego ostatnią deską ratunku. Jeśli umrą, ich dusze trafią do rąk Quan Chi, a jeśli on im w tym pomoże, to nabierze sił by móc uciec. Nie chciał tego, wiedział, że sumienie może nie dać mu spokoju, ale wiedział również, że jeśli czegoś nie zrobi, to wróci do swego poprzedniego życia. Ostatkami sił podniósł rękę do góry, po czym rozłożył szeroko dłoń, kierując ją w stronę umierających. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech i zaczął wysysać dusze z ich ciał. Jedna, druga, trzecia… Czuł jak ogarnia go przyjemne ciepło, które dodaje mu sił i wbrew temu, co sobie obiecał, postanowił pożywić się jeszcze raz. Podniósł się powoli i spojrzał w kierunku sąsiedniej celi. Powolnym krokiem ruszył w stronę krat, szurając butami po betonie…



Nagle zapragnął więcej. Czuł, że nałóg przejmuje nad nim kontrolę, lecz w tym momencie był zupełnie głuchy na głosy sumienia. Ilość dusz jaką wcisnął w niego Saibot, była tak wielka, że teraz tylko cud mógłby go powstrzymać. Kiedy dotarł do żelaznych prętów, jedną ręką złapał się by utrzymać równowagę, a drugą przełożył przez kraty. Spojrzał na dwóch więźniów siedzących pod ścianą i wyciągnął w ich kierunku dłoń…
- Co ty robisz?! – krzyknął jeden z nich, odsuwając się jak najdalej.
Oczy Ermaca rozbłysnęły zielonym blaskiem, a na jego twarz wkradł się złowieszczy uśmiech. Wyglądał teraz tak przerażająco, jak to było tylko możliwe.
- Wasze dusze… - powiedział niskim głosem. – Teraz należą do mnie… - Po tych słowach rozszerzył palce i bez żadnego oporu, zaczął żywcem wysysać je z ciał mężczyzn.
Przerażające krzyki, rozległy się w lochach Netherrealm…

*****************
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.