View Single Post
stare 26.03.2013, 21:12   #140
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I Love You I'll Kill You

ODCINEK 12


Kiedy Noob Saibot pojawił się w celi, był zaskoczony tym, że Ermac nawet nie spojrzał w jego kierunku. Leżał na zimnym betonie, nie dając żadnych oznak życia. Ninja w czerni, powolnym ruchem zbliżył się w kierunku ciała wojownika i stanął w bezpiecznej odległości. Przez chwilę przyglądał się chłopakowi z podejrzliwością, lecz ostatecznie zdecydował się podejść bliżej.
- Wstawaj śpiąca królewno… - Kopnął lekko Ermaca. – Przyniosłem ci kolejną porcję bólu…
Przez kilkanaście sekund czekał na reakcję, lecz ten ani nie drgnął. Nie zapowiadało się obiecująco. Jeśli Quan Chi dowiedziałby się o tym, iż jeden z jego najlepszych tworów wyzionął ducha z przedawkowania bólu, Saibot miałby poważne kłopoty. Stworzenie machiny do zabierania dusz, w postaci młodego chłopaka, zajęło czarownikowi kilka długich miesięcy, podczas których skrzętnie gromadził życia najpodlejszych istot jakie stąpały po ziemi…



Noob przykucnął przy wojowniku i odwrócił jego ciało na plecy. Ściągnął brwi i zmrużył oczy, wyczekując na jakikolwiek ruch, który jednak nie nadszedł. Złapał Ermaca za dłoń, pociągnął ją do góry i puścił. Ręka bezwładnie opadła na beton… Wstał, porozglądał się dookoła i właśnie wtedy poczuł mocne szarpnięcie w dół. W ciągu dwóch sekund znalazł się na ziemi, a kiedy spróbował się podnieść, zobaczył nad sobą wściekle zielone ślepia chłopaka, który jeszcze chwilę temu wydawał się być martwy.
- Również mam coś dla ciebie… - Ermac uśmiechnął się złowieszczo, po czym wbił rękę w klatkę piersiową Saibota i zaczął wciskać w nią palce z potworną siłą. Ninja w czerni chwycił za jego nadgarstek, chcąc go powstrzymać , ale tym razem, nie miał z nim najmniejszych szans. – Kilka centymetrów dzieli mnie od twego podłego serca, więc jeśli nie chcesz żebym wyrwał ci je z resztą wnętrzności, to lepiej oddaj mi dusze które przyniosłeś…
- Ach… Nałóg daje się we znaki….? - Brwi Nooba zmarszczyły się złowieszczo.
- Stul pysk! – charknął wojownik, wciskając dłoń głębiej. – Oddaj dusze, albo rozerwę cię na strzępy!
Ból rósł z każdą chwilą, ale jako istota przesiąknięta złem i pozbawiona jakichkolwiek skrupułów, Saibot potrafił wytrzymać niejedno. Nie mogło to jednak trwać w nieskończoność. Z każdą sekundą, kiedy dłoń chłopaka wgłębiała się w jego klatkę piersiową, czuł jak uchodzi z niego życie…
- Bierz je… - Wyciągnął rękę do góry.
Zielony blask od razu przyciągnął Ermaca, który wypuścił swą ofiarę i rzucił się w kierunku dusz. Kiedy je pochłonął, usiadł na ziemi i oparł się o ścianę dysząc ciężko.
- Więcej… - powiedział. – Potrzebuję więcej… - spojrzał w kierunku Nooba, który powoli podniósł się z podłogi.
Dla wojownika w czerni stało się jasne, że nałóg zawładnął chłopakiem tak bardzo, iż przestało się dla niego liczyć cokolwiek innego. Nie zaatakował go bo chciał stąd uciec, po prostu był na tak ogromnym głodzie, że gotów zrobić wszystko w zamian za dusze…
- Dostaniesz je. Ale najpierw Quan Chi musi cię obejrzeć. – Ruszył do wyjścia szybkim krokiem.
Ledwo zatrzasnęły się za nim drzwi do celi, a w lochach pojawił się Scorpion. Ninja był lekko zaskoczony wizytą Hanzo w takim miejscu, ale szybko przestał zawracać sobie głowę tym, po co się tu zjawił..
- Czarownik cię wzywa, Saibot – powiedział wojownik.



Noob przytaknął na jego słowa i szybkim krokiem skierował się w stronę potężnej bramy.
Gdy do uszu Hasahiego dotarł zgrzyt zamków, podszedł powoli do celi. Zatrzymał się jednak i odsunął kiedy zobaczył Ermaca, który w ciągu kilku sekund znalazł się przy kratach.
- Masz dla mnie jakieś dusze…? - Wyciągnął drżącą dłoń w kierunku Hanzo.
Wojownik stał i wpatrywał się w chłopaka, który wyglądał przerażająco i smutno zarazem. Nałóg stał się sensem jego życia, tak jak u niego zemsta…
- Nie potrzebujesz dusz – odezwał się nagle.
- Nie rozumiesz… Muszę się nimi karmić, by funkcjonować… - Osunął się na ziemię i oparł o ścianę, gdy zrozumiał, że jego rozmówca nic mu nie przyniósł.
- Jedyne co musisz, to wyswobodzić się z nałogu.
Ermac spojrzał na niego i zaśmiał się kpiąco.
- Nie znasz mnie… Nie będziesz mi mówił co musze, a czego nie.
Scorpion westchnął głęboko. Normalnie dałby sobie spokój, ale było w tym chłopaku coś, co przypominało mu jego. Sam się kiedyś tak zmienił…
- Zawładnął tobą nałóg. Nie muszę cię znać, żeby wiedzieć jak cię to niszczy. – Usiadł pod ścianą, po przeciwnej stronie celi.



- Nie będzie mnie pouczał ktoś, kto ma przed sobą beznadziejną wieczność… - Wojownik schował głowę w rękach.
- Twoja wieczność nie zapowiada się lepiej… - Hasashi spojrzał na Ermaca. – W takim tempie, w ciągu wieku opróżnisz wszystkie królestwa z ich mieszkańców. Pomyślałeś może co potem? Jak nie będzie komu zabrać duszy…
- Odwal się! – warknął chłopak. – Sam wsadziłeś mnie w to bagno, a teraz prawisz mi kazania?!
- Masz rację. Ale masz jeszcze szansę, żeby z tego wyjść.
- Nie ufam ci… Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda…?
Obydwaj patrzyli na siebie w milczeniu przez kilka chwil.
- Zastanów się dobrze – odezwał się Scorpion. – Czy jest ktoś, dla kogo warto walczyć, zmienić się… Stać się lepszym.
- Dobrze się czujesz? – Ermac był zaskoczony tym, co usłyszał. – Czy Quan Chi doszczętnie wyprał ci mózg…
- Quan Chi już nie ma nade mną kontroli. Uwolnił mnie, ale to miejsce od dwóch lat jest moim domem…
- I ja mam uwierzyć w tę bajeczkę…
- Skończ pieprzyć i posłuchaj mnie uważnie.- Hasashi porozglądał się dookoła, czy nikt ich nie słyszy. - Mogę cię stąd wyciągnąć, ale nie mam zamiaru prosić cię byś się zgodził, więc zastanów się dobrze, czy chcesz zobaczyć jeszcze śliczną Jade, czy chcesz pozwolić jej pogrążyć się w rozpaczy…
- Co takiego…? – Chłopak lekko się ożywił, na słowa o dziewczynie. – Nie mogę wrócić do Edenii w takim stanie, jeśli zabiorę komuś duszę…
- Dwa lata temu byłeś w takim stanie, a potem z tego wyszedłeś, więc…?
- Wtedy był tam Nightwolf, a teraz go zabiłeś…
- Nie zabiłem szamana. Ale będziesz musiał radzić sobie bez niego.
- To co się z nim stało?
- Chcesz się stąd wydostać, czy nie? – Scorpion odpowiedział pytaniem, na pytanie.
- Chcę, ale ci nie ufam… - Ermac spojrzał na niego podejrzliwie. – Jaki masz w tym interes, że nagle chcesz mi pomóc?
Hasashi wstał z podłogi i skierował wzrok na chłopaka.



- Przygotuj się. Przyjdę po ciebie dziś wieczorem – powiedział, po czym ruszył do wyjścia.

******************

W ciągu kilku dni, w życiu Kitany nazbierało się tyle zmartwień, że w środku czuła się jak chodzący kłębek nerwów. Dziś kolejny raz pokłóciła się z bratem, który z ogromnymi nerwami wykrzyczał jej w twarz, że jeśli będzie spotykać się z Sub Zerem, to gorzko tego pożałuje. Wprawdzie nie określiła się jeszcze co do swoich uczuć dotyczących Hanzo, ale nie miała zamiaru rezygnować z Suba. No właśnie, Hanzo… Ten to dopiero namieszał jej w głowie ostatnią wizytą, a najgorsze było to, że nie miała z kim porozmawiać na ten temat. Jej ojciec był już bardzo schorowany, więc nie mówiła mu o wszystkich problemach jakie na nią spadały, z matką zawsze potrafiła się dogadać, ale jeśli przychodził temat Hasashiego, to od razu rozpoczynała się kłótnia, a Jade… Jej nie chciała przysparzać problemów.



Przyjaciółka była tak wstrząśnięta ostatnim wydarzeniem, że nie docierało do niej nic. Księżniczka rozumiała ją doskonale. Wprawdzie nie znała Ermaca tak dobrze jak ona, ale wiedziała, że ten wojownik to ktoś, kto jako jedyny jest w stanie przerwać samotność Jade i sprawić by stała się szczęśliwa. Było jej również przykro z powodu Nightwolfa, który mieszkał w Edenii od bardzo dawna. Tyle rzeczy siedziało w jej głowie… Pragnęła zatopić się w silnych, męskich ramionach i choć na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach, ale czuła, że wojownik z Lin Kuei nie będzie chciał się do niej nawet zbliżyć. Od niedawana to właśnie o nim myślała, gdy chciała się do kogoś przytulić. Gorąca noc jaką razem spędzili ciągle przyprawiała ją o rumieńce na policzkach i przyjemne dreszcze na ciele. Pragnęła go całym swoim ciałem, które tęskniło za jego dotykiem… Usiadła na łóżku i zwyczajnie się rozpłakała, uznając, że musi przestać być silna choć na chwilę, łzy były teraz dla niej jedynym ratunkiem, by odreagować.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Przetarła mokre policzki i spojrzała za okno. Na dworze robiło się ciemno, więc nie mógł być to raczej ktoś, kogo tak bardzo chciała teraz widzieć.
- Wejść… - Podciągnęła lekko nosem, ścierając z twarzy resztki łez.
Stare drzwi zaskrzypiały i stanęły otworem. Spojrzała w kierunku postaci, która weszła do środka i poczuła jak serce zaczyna jej walić jak szalone.
- Witaj Kitana… - Gdy usłyszała jego głos, przez ciało przeszły ją dreszcze. Jednak to był on.
- Witaj Sub… - Po policzku spłynęła jej kolejna łza. Nie potrafiła opanować emocji, mimo że nie chciała przy nim płakać.
Widząc co się dzieje, zamknął drzwi i ruszył w jej kierunku powolnym krokiem. Zatrzymał się jednak w połowie drogi. Nie mógł przy niej tak po prostu zmięknąć, ona również musiała wykonać jakiś ruch. Spojrzała na niego po raz kolejny.



Każda cząstka jej ciała prosiła choć o odrobinę czułości… Wstała i bez słowa skierowała się w jego stronę, lecz zatrzymała się w oddali.
- Czemu płaczesz? – zapytał spokojnym głosem.
- Nie wiem… Może dlatego, że mam za dużo na głowie… - spojrzała gdzieś w bok. – Ostatnio wszystko utrudniam… Gdybyś zgładził Scorpiona, Ermac nie zostałby zabrany, Nightwolf by nie przepadł, Jade nie zamartwiałaby się teraz, moja matka byłaby zadowolona, a ty… Ty nie byłbyś na mnie zły… Wystarczyło pozbyć się Scorpiona… - Zacisnęła mocno powieki. Łzy ciurkiem popłynęły po jej twarzy. – Przepraszam… - wyłkała. – Nie mam już siły nawet do samej siebie…
Stała tak przez chwilę, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Uważała się za odważną, ale bała się podejść i zwyczajnie do niego przytulić. Nagle poczuła jak silne męskie ramiona obejmują ją, jakby chciały uchronić przed całym złem tego świata. Wszystkie jej problemy i troski zniknęły w jednej chwili…
- Może nie uwierzysz, ale… Tęskniłam za tobą… - odparła cicho.
- Może również nie uwierzysz, ale ja za tobą też… - Właśnie tych słów potrzebowała, by nabrać odwagi i również go objąć.
Sub oderwał na chwilę jedną z rąk by zdjąć maskę, którą szybko odrzucił gdzieś w bok. Z powrotem przytulił dziewczynę, lecz tym razem jeszcze mocniej.
- Skąd wiedziałeś, że nie jestem już w swojej sypialni…? – spytała nie mogąc się od niego odkleić.
- Rozmawiałem z królową. Powiedziała mi, że jesteś tutaj.
- Mogłam się od razu domyśleć, przecież moja matka cię uwielbia… - Uniosła głowę i spojrzała na jego spokojną twarz.



- W przeciwieństwie do twojego brata, który chętnie wbiłby mi nóż w plecy. Musisz go ostrzec, że jeśli zechce spróbować, to z samym nożem może nie mieć szans. – Puścił jej oczko, a kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze.
- Niech sam się o tym przekona – uśmiechnęła się delikatnie, lecz szybko spoważniała. – Wiesz, ja… - przerwała wahając się przez chwilę.
Patrzył na nią spokojnym wzrokiem, czekając aż będzie mówić dalej, jednak jego niebieskie tęczówki sprawiały, że dziewczyna nie mogła skupić się na niczym innym. Uwielbiała się w nie wpatrywać i mogła to robić godzinami, zapominając o całym świecie. Otworzyła usta, lecz widok jego oczu tak ją zahipnotyzował, że zupełnie zapomniała co miała powiedzieć.
- Na Bogów, kto cię obdarzył takim spojrzeniem… - zmieszała się lekko, biorąc głęboki wdech i spuściła wzrok.
Czuła jak policzki zaczynają jej płonąć z czerwoności. I wtedy poczuła coś jeszcze… Jego dłoń na swoim podbródku. Delikatnie nakierował jej twarz na swoją i posłał jej uśmiech.
- Wyglądasz pięknie kiedy się czerwienisz… - Przejechał kciukiem po jej policzku, ścierając z niego łzy. – Ale wolę kiedy się nie smucisz.
- Postaram się, ale… Mam jeden warunek…
- A cóż to takiego? – zapytał z zaciekawieniem, przechylając głowę lekko na bok.
- Zostań dzisiaj ze mną… - spojrzała na niego proszącym spojrzeniem.
- Kitana…
- Nie kończ proszę – przerwała mu. - Pamiętam naszą ostatnią rozmowę… Chciałabym tylko, żebyś przy mnie był, niczego więcej nie oczekuję. No może poza nie wypuszczaniem mnie z objęć…
- To jestem w stanie spełnić… - Odgarnął kosmyk włosów opadający na policzek dziewczyny i nachylił się tuż nad jej twarzą.
- Chciałabym… Ja… - Czuła jak robi jej się gorąco, a serce zaczyna łomotać jej w klatce piersiowej. – Zacznijmy od nowa. Zapomnijmy o tym co było i… To znaczy nie żebym chciała zapomnieć tamtą noc, po prostu chodzi mi o…
- Rozumiem… - Przyłożył palec do jej ust. – Spokojnie. Jeśli już chcesz żebym tu został, to może wyjaśnijmy sobie wszystko od początku… Dobrze?



Nie mogła uwierzyć, że jest tak opanowany. Nigdy w życiu nie spotkała nikogo takiego, nawet Hanzo zachowywał się czasami porywczo, a Sub Zero wprost emanował spokojem.
- Dobrze – uśmiechnęła się lekko.
Właśnie takiej rozmowy dziś potrzebowała.

****************

Ostatnie dwa dni były dla Jade prawdziwą męką. Dopiero tak potworne zdarzenie musiało mieć miejsce, by mogła sobie uświadomić, od jak dawna trwa w stanie zakochania. Czuła się źle. Miała wyrzuty sumienia, że ciągle odsuwała od siebie to uczucie, próbując je w sobie zabić. Już dawno powinna była powiedzieć Ermacowi o tym, co się działo w jej sercu, ale strach zawsze ją paraliżował. Bała się odrzucenia, dlatego wolała milczeć, a romans z bratem Kitany tylko pomógł jej w szybszym podjęciu tej decyzji. Żałowała, że w ogóle zaczynała cokolwiek z Rainem. Wprawdzie nie było źle, ale ona wiedziała, że to nie jest to. Przy nim nie czuła tej chemii, serce nie waliło jej jak szalone, a w brzuchu nie trzepotały motyle… Lecz kiedy odwiedzała Ermaca, wszystko zmieniało się diametralnie.



Teraz wiedziała, że bycie z Rainem miało pomóc odwieść jej uczucia od tego chłopaka, ale wtedy tłumaczyła to sobie całkiem inaczej. Jednak kiedy książe postanowił wyjechać i obydwoje się rozeszli, Jade znów została sama ze swoim problemem, jak nazywała kiedyś to, co działo się w jej sercu. W tej chwili nienawidziła się za takie myślenie i gdyby tylko mogła w jakiś sposób pomóc Ermacowi, od razu by to zrobiła, bez najmniejszego zawahania. Chciała móc go objąć, wtulić się w niego i nigdy go nie puszczać. Marzyła o tym by znów czuć ciepło jego ciała, słyszeć jego głos i wsłuchiwać się w bicie jego serca… Serca, które ten chłopak miał ogromne i chyba właśnie ono zrobiło na dziewczynie największe wrażenie. Nigdy nie spodziewała się, że ktoś rodem z Netherrealm będzie wyróżniał się taką dobrocią…
Wstała z łóżka i powolnym krokiem podeszła do okna. Na dworze zrobiło się już dosyć ciemno, lecz księżyc tak rozświetlał okolicę, że bez problemu można było znaleźć drogę. Westchnęła głęboko, odliczając w myślach kolejną godzinę, kiedy nagle drzwi od strony tarasu zaskrzypiały głośno. Drgnęła nerwowo spoglądając w ich kierunku. Zbladła, kiedy jej oczom ukazał się nie kto inny, jak sam Scorpion. Stał w oddali i spoglądał na dziewczynę swym przenikliwym wzrokiem.



- A ja łudziłam się, że twoje słowo jest coś warte… - powiedziała odsuwając się do tyłu.
- Gdybym chciał cię zabić, już byś nie żyła – odparł, idąc wolno w jej stronę.
- Więc w takim razie… Czego chcesz…?
Wojownik zatrzymał się metr przed Jade i zmrużył oczy.
- Jak bardzo chciałabyś, by Ermac wrócił do Edenii? – zapytał niespodziewanie.
Zaskoczyło ją to pytanie, ale nie dała po sobie tego poznać.
- Zrobiłabym wszystko, by wyzwolić go z łap Quan Chi… - odpowiedziała trochę niepewnie.
- Więc chodź ze mną.
- To szaleństwo. Próbujesz mnie wyprowadzić do lasu by zarżnąć mnie jak zwierzę, a potem ukryć ciało? – spojrzała na niego ze strachem. – Jeśli chcesz mnie zabić, zrób to tu i teraz…
Słysząc te słowa, Hasashi podszedł do dziewczyny i pchnął ją na ścianę.
- Nie lubię się powtarzać… - powiedział. – Więc jeśli chcesz jeszcze zobaczyć tego chłopaka, to musisz mi zaufać ten jeden raz…
- Ale… Jak to w ogóle możliwe? Przecież Quan Chi…



- Nieważne! – przerwał jej. – Masz do wyboru, albo idziesz, albo wyrzucę go gdzieś w Edenii, a rano dotrze do ciebie plotka, o ciałach powysysanych z życia… - dodał i ruszył do wyjścia.
Jade nie wiedziała co ma zrobić, ale jeśli to, co mówił Scorpion okaże się prawdą, a Ermac znów wpadł w nałóg, to może rozpętać się prawdziwe piekło, a tego by nie chciała. Spojrzała w kierunku otwartych drzwi. Dla chłopaka z Netherrealm była gotowa zrobić wszystko, więc postanowiła dłużej się nie wahać. Poderwała się spod ściany i biegiem ruszyła za wojownikiem.

*************
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem