View Single Post
stare 27.03.2013, 11:44   #243
Chwalisława
 
Avatar Chwalisława
 
Zarejestrowany: 16.05.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 465
Reputacja: 12
Domyślnie Odp: Życie simów Sectumsempry

Hej. Na początku chciałem się wytłumaczyć. Wiem, że głupio zrobiłam pozostawiając historię bez żadnego powiadomienia, ale tak jakoś wyszło. W ogóle zaniedbałam forum, rzadko wchodziłam i mało się udzielałam, ale nauka wzywa. Ostatnio sporo przybyło materiału i jest dużo nauki, do tego zajmuję się jeszcze blogowaniem i tak to jest.
Ale wracam i mam dla was odcinek

Rodzina Hajurawi, część 9
Następne miesiące ciąży minęły o niebo lepiej od poprzednich. Był koniec marca, a śnieg dalej trzymał się na trawnikach. Podobno tutaj zawsze jest tak długo zima. Odkąd wróciłam do domu jestem z Klausem na poważnie.

Wszystko układa się coraz lepiej. Klaus znalazł nawet pracę w bazie wojskowej. Wieczory spędzamy na tarasie siedząc na ławce i rozmawiając o przyszłości.

Często kończyło się namiętnych pocałunkach. Zrobiliśmy również mały remont. Z mojej sypialni powstał pokój naszej córeczki, którą zdecydowaliśmy nazwać Lucy(Klaus jednak trzymał się wersji, że to chłopiec i lekarzom się pomyliło), po mojej prababci.


Ja zaś, wprowadziłam się do pokoju Klausa, w którym zaszły diametralne zmiany. Kupiliśmy nowe meble, które w większości wybierałam ja i pokój nie wygląda teraz jakby należał do nastolatka, tylko do dorosłych ludzi. Jednak jeden, ogromny plakat ulubionego zespołu Klausa i kilka przyrządów do ćwiczeń musiało zostać. Bo jak on to tłumaczy – „ do plakatu mam ogromny sentyment, a ty po porodzie będziesz musiała spalić brzuszek”.



W poniedziałkowy wieczór, gdy daliśmy się ponieść zabawie i lepieniu bałwana, dostałam mocnych skurczy. Moment, którego obawiałam się najbardziej właśnie nastąpił. Zaczął się poród. Czułam jak wody mi odeszły powodując jeszcze większy stres. Zaczęłam wrzeszczeć, co i tak było mało powiedziane.


Klaus również nie był na to przygotowany i zaczął panikować. Latał w tą i z powrotem, aż w końcu pobiegł do domu po moją torbę i zabrał mnie do szpitala. Poród był okropnie męczący. Nigdy nie doznałam tak okropnego bólu, który ciągnął się w nieskończoność. W końcu trwał 19 godzin, a to wcale nie jest tak mało. Byłam tak strasznie wyczerpana, że nawet nie wzięłam Lucy na ręce, bo bałam się, że z braku sił upuszczę ją. Zawieźli mnie na oddział poporodowy, a Lucy na wszelkie badania. Klaus przyszedł chwilę potem jak pielęgniarki opuściły salę. Przysnął krzesło i usiadł obok mojego łózka mówiąc, żebym odpoczęła. Tak też zrobiłam.


Perspektywa Klausa

Chciałem sobie raz, a poważnie porozmawiać z Kevinem, ale Lediana zakazała mi to robić. Pewnie wiedziała, że się nie pohamuję i że mogę coś mu zrobić. Postanowiłem poczekać z tym do porodu, aby nie stresować jej niczym. Ale skoro już po wszystkim to mogę wybrać się na rozmowę. Pocałowałem Ledianę w czoło i miałem zamiar wyjść z zali, niestety drogę zagrodził mi nieproszony gość. Na twarzy miał jak zwykle swój ironiczny uśmieszek.


-O, jak dobrze cię widzieć- powiedział
-Nie mogę powiedzieć tego samego. Czego chcesz?- spytałem. Mój głos był przesycony jadem.

Obróciłem się i zamknąłem drzwi, aby nikogo nie obudzić.
-Przyszedłem odwiedzić swoje dziecko. Pewnie geny ma po tatusiu- uśmiechnął się jeszcze szerzej ,a ja ledwo co, nie wybuchnąłem.
-Nie masz się z czego cieszyć, bo ona jest człowiekiem- mówiąc to zacząłem zbliżać się do Kevina, aż w końcu natrafił na ścianę. -Phi… i co mi teraz zrobisz? Przemienisz się w swoje drugie oblicze i zaczniesz warczeć?- powiedział z ironią wciąż się uśmiechając. Najwyraźniej humor mu dopisywał.- Pamiętaj, że ja też to potrafię. No cóż, możesz mi zejść z drogi, bo chcę zobaczyć swoje dziecko.

-Gówno mnie to obchodzi, że chcesz! Nagle taki opiekuńczy tatuś z ciebie?- nerwy kompletnie mi puściły.- Nie masz prawa zbliżać się ani do Ledniany, ani do Lucy, zrozumiałeś?- Nie przejął się tym, tylko zręcznie mnie wyminął i miał zamiar otworzyć drzwi, gdy chwyciłem go za tył kurtki. Obrócił się w moją stronę. Nie wytrzymałem, gdy zobaczyłem ten jego uśmiech. Pchnąłem go dość mocno. Może by utrzymał równowagę, ale potknął się o nogę krzesła. Upadł na ziemię i powoli podnosił się, ale stanąłem nad nim i z całej siły uderzyłem go pięścią w twarz, a z wargi zaczęła sączyć się.

-Nie będziesz mi mówił co mam robić, a co nie. Tym razem ci się upiekło. Zobaczysz, następnym razem nie będzie tak miło. Dostanie ci się jeszcze za tą zdradę i powiedzenie tym zapchlonym kundlom naszych planów- powiedział to wstając, a następnie ruszył do windy. Stałem jeszcze chwilę analizując dokładnie każde jego słowo. Wiedziałem, że to wszystko się wyda, ale jeszcze nie teraz.

Spuściłem powietrze i znów wszedłem do sali. Zastałem Ledianę z Lucy na rękach. Właśnie ją karmiła. Muszę powiedzieć, że przez te ostanie miesiące strasznie wydoroślała. Zaczęła starannie podejmować decyzje, bardziej dbać o siebie i dziecko, i oczywiście stała się poważna, ale niekiedy widać było jej stare cechy. Zacząłem się zastanawiać jak duży fragment rozmowy usłyszała, o ile w ogóle usłyszała. Uśmiechnęła się w moją stronę i odłożyła Lucy do kołyski, wcześniej mocno ją ściskając. Wskazała ręką na krzesło, tym samym pokazując, żebym usiadł.


Wykonałem jej polecenie, a ona sama położyła się na łóżku.
-Kto to był?- spytała śmiertelnie poważnym tonem.
-Kto?- odpowiedziałem, chociaż wiedziałem o kogo jej chodzi.
-Proszę cię, nie udawaj głupiego. Doskonale słyszałam, że kłócisz się z jakimś mężczyzną.
-Ach, to. To był tylko mój znajomy z pracy. Tak trochę posprzeczaliśmy się, ale to nic złego- musiałem się jakoś z tego wykręcić, więc zacząłem kłamać. Ona jeszcze nie była na to gotowa.
-Wiem, że nie mówisz prawdy. Coraz bardziej się o ciebie boję. W nocy gdzieś znikasz, nic nikomu nie mówiąc. A nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że martwię się o ciebie i usypiam dopiero, kiedy usłyszę, że przyjdziesz do domu. Dlaczego nie jesteś ze mną szczery? Mi możesz wszystko powiedzieć- W myślach tępiłem swoją głupotę. Jak mogłem nie domyślić się, że ona może się obudzić. I nastał ten moment, w którym pobawimy się w „chwilę szczerości”.
-Nie mogę ci na razie tego powiedzieć. Obiecuję, że dowiesz się wszystkiego, ale jeszcze nie teraz.- Nie chciałem jej w żaden sposób okłamywać, ale póki niczego nie wiedziała, było dobrze. Robiłem wszystko, aby się niczego nie domyśliła. Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ten moment, w którym będę musiał jej wszystko powiedzieć. Ale cholernie się tego bałem się tego. Bałem się, że przez to wszystko, tak ją zranię, że odejdzie ode mnie, zostawiając mnie samego z krwawiącym sercem. Skinęła głową, ale i tak w jej oczach widziałem zawód. Nie mogłem tak dłużej na nią patrzyć, więc powiedziałem, że musze się zbierać i że przyjdę jutro ją odebrać.


C.D.N
Chwalisława jest offline   Odpowiedź z Cytatem