Odcinek V
Stella spała sobie w najlepsze, gdy obudził ją dźwięk komórki. Pół przytomna nacisnęła zielony przycisk bez sprawdzania kto dzwoni.
 - No hej, zaspałaś? Czekam już od piętnastu minut na ciebie. 
 - Ccoo? Kto dzwoni? – zwoje Stelli wciąż były w krainie kucyków i tęczy.
 - Jak to kto…David! Obiecałaś mi pomoc przy anatomii.

- Jaki David, jaka pomoc? To chyba pomyłka. – zdziwiona Stel podniosła się z łóżka.
 - To nie jest żadna pomyłka. Czekam w parku. Cześć. – rozmówca rozłączył się.
 Stella była pewna, że nikomu żadnej pomocy nie proponowała. Ale co tam, pójdzie, pomoże. Ubrała się w pośpiechu. Loreen w tym czasie udawała, że śpi. Wszystko jednak dokładnie słyszała. Nie podobało jej się to, że ten David – mega przystojniak – umawia się z taką niszową dziewczyną jak Stella. Wiedziała o jakiego Davida chodzi, ponieważ widziała ich kiedyś razem. Postanowiła działać. Gdy Stel chciała już wychodzić, Loreen szybko wstała i zaczepiła ją:
 - Hej, słonko. Dokąd to się tak wymykasz z rana?
 - Nie twój interes.
 - No może i nie, ale potrzebuję twojej pomocy. Proooooszę, pomóż mi. Od ciebie zależy całe może życie, w tobie ostatnia moja nadzieja, proooszę.

- No ok, o co chodzi? – Loreen udało się namówić Stellę.
 - No bo wiesz, zawaliłam egzamin. A ty jesteś taka mądra, no a poprawka w poniedziałek i musiałabym zacząć się uczyć. A ty jesteś taka mądra, znasz się na wszystkim. Pomożesz mi z tym? – zapytała Loreen podsuwając książkę o malarstwie.
 - Wiesz, jakoś wcześniej nie obchodziło mnie co studiujesz… Serio, malarstwo?! – zdziwiła się Stel.
 - No tak, lubię malować, ale historia malarstwa to przesada. jakby nie starczyło rysować. Pomożesz, proooooszę. – Loreen robiła słodkie oczka, czym zdobyła Stellę.
Usiadły i zaczęły zakuwać. A David czekał w parku, czekał i czekał…niestety się nie doczekał. Lekko zdenerwowany wrócił do swojego pokoju.
- Na pewno coś ważnego musiało ją zatrzymać! – wmawiał sobie. 
Około piętnastej dziewczyny skończyły naukę. Stelli było bardzo głupio, że tak wystawiła Davida, ale nie potrafiła odmawiać, a Lor tak pięknie prosiła. Postanowiła przeprosić i zadzwoniła do chłopaka, ale on nie odbierał. Stel odpuściła i wzięła się za naukę swojego przedmiotu. 

Loreen w tym czasie wykonała tajemniczy telefon i gdzieś wyszła. Po chwili była na miejscu.
 - Hej, jest David? – zapytała kolesia wychodzącego z akademika.
 - Nie wiem, sprawdź sobie. – odburknął kolega.
Więc blondyna tak zrobiła. Miała szczęście, że David akurat schodził z góry. 

Podeszła do niego.
 - Cześć, jestem Loreen i…
 - Nie mam czasu, sorry. – uciął rozmowę.
 - Ale zaczekaj. Mam coś dla ciebie.
 - Dobra, mów szybko. Naprawdę nie mam czasu.
 - Spokojnie. Jestem współlokatorką Stelli, twojej dziewczyny, koleżanki, nie wiem. Przez przypadek rano usłyszałam jak umawiacie się na spotkanie, a pół godziny później widziałam ją w towarzystwie jakiegoś innego chłopaka, Grega, tak mi się wydaje.

 - I po co mi to mówisz? – zdenerwował się David.
 - Jak to po co? Chciałam, żebyś wiedział jak jest i nie dał się oszukać.
 - Dobra, weź już idź. Dzięki za te cenne informacje. Cześć. 
Loreen uśmiechnęła się szyderczo i wyszła.
Kto by pomyślał, że pod tą blond czupryną jest taki wredny charakterek. Jak gdyby nigdy nic wróciła do swojego pokoju.
 - Wiesz, kogo widziałam? Tego twojego Davida z jakąś inną laską. Chyba już mu się nie przydasz. – powiedziała z przejętą miną. 

Ale zaraz po tym chwyciła torebkę i wyszła.
Stella starała się tym nie przejmować. Przecież może mieć dziewczynę. Oni są tylko znajomymi. Odłożyła książkę i zeszła na dół. Usłyszała dziwne krzyki z salonu i nieśmiało tam zajrzała.
 - O hej Stel. Zagrasz z nami? Brakuje nam jednego zawodnika. – Tom od razu pociągnął ją za rękę.
 - Spoko, mogę zagrać. – uśmiechnęła się speszona i wzięła pada.
Trzeba przyznać, że była naprawdę niezła.
