View Single Post
stare 06.04.2013, 18:56   #147
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I Love You I'll Kill You

Jedno ze zdjęć jest w linku celowo. Jak je zobaczycie, to zrozumiecie czemu


ODCINEK 13

Od czasu kiedy Scorpion kazał czekać Jade w umówionym miejscu, minęło już dwie godziny. Dziewczyna czuła jak zaczynają puszczać jej nerwy, a w głowie kłębią się różne dziwne myśli. Co jeśli ją oszukał? Każe jej czekać tu tylko dlatego, by ostatecznie zamordować ją z zimną krwią… Obiecała sobie jednak, że się nie cofnie, choćby faktycznie miał ją zabić, teraz było już za późno by zmienić zdanie. Chodziła nerwowo tam i z powrotem, kiedy nagle, kilka metrów dalej otworzyła się potężna brama wprost z Netherrealm. Jade odruchowo odsunęła się do tyłu i przełknęła ślinę.



To była chwila prawdy w której miała się dowiedzieć czy Scorpion jej nie okłamał, czy zwyczajnie targnął się na jej życie. Patrzyła z walącym sercem w stronę jasnej poświaty, modląc się, by Hasashi jednak mówił prawdę. Nie minęło kilka sekund, gdy okazało się, że nie blefował. Przeszedł przez wrota, a tuż za nim wszedł Ermac.
- Na Bogów… - Cała pobladła, kiedy zobaczyła w jakim stanie jest chłopak.
Chciała podbiec do niego, lecz Hanzo zatrzymał ją zdecydowanym ruchem, zastępując jej drogę.
- Nie żywił się od kilku godzin, więc radzę uważać… - powiedział. – Jest słaby, ale rządzi nim nałóg.
Dziewczyna przytaknęła, po czym wyminęła wojownika, rzucając się wprost w ramiona Ermaca, który ledwo stał na nogach i nie zważając na ryzyko, objęła go mocno.
- Jak dobrze, że jesteś… - odparła cicho.
Chłopak poczuł jak wstępuje w niego chęć wyrwania silnej i młodej duszy Jade. Jego oczy rozbłysnęły wściekle zielonym blaskiem, więc szybko zacisnął powieki i przytulił ją mocno, kładąc głowę na jej ramieniu. Był to dla niego ogromny wysiłek, lecz nigdy nie chciał jej skrzywdzić.
- Dziękuję… - spojrzała na Scorpiona, który przyglądał im się w oddali.



Wojownik patrzył jeszcze przez kilka sekund na tulącą się dwójkę, po czym podniósł rękę i zniknął w ognistej łunie.
- Jade… - Usłyszała nagle głos Ermaca. Od razu skierowała głowę w jego kierunku.
- Co się dzieje…? – spytała cicho.
- Pomóż mi… Błagam… - odparł proszącym głosem.
- Obiecuję… - Pocałowała go w czoło. – Dla ciebie wszystko.

***************

- Więc ty i Scorpion… - Sub Zero wpatrywał się w twarz Kitany z lekkim niedowierzaniem. – Byliście razem zanim stał się taki… Przez cztery lata?
- Tak… - westchnęła. – Kochałam go nad życie, nie będę cię oszukiwać. W ciągu tych dwóch lat, kiedy zniknął, słyszałam różne rzeczy na jego temat i znienawidziłam go równie mocno jak kiedyś kochałam… Ale gdy pojawił się tamtego wieczoru, kiedy miałeś okazję by go zabić… Rozmawialiśmy wcześniej przez chwilę, zaczął mi mówić , że tęsknił za mną, że mnie kocha i opowiedział o tym całym morderstwie na jego klanie… To był dla mnie szok. Na dodatek wspomnienia odżyły…
- Jeśli chodzi o to morderstwo, to przysięgam na honor swojego brata, że on nigdy by tego nie zrobił. Nasz klan tamtego dnia nie wychodził poza mury osady, żeby było śmieszniej, od dwóch tygodni nigdzie się nie ruszaliśmy. Trwały przygotowania do turnieju, który organizowany jest raz do roku, pamiętam, że mój brat ostro trenował, bo chciał go znów wygrać. No a jeśli chodzi o Scorpiona… Nadal nie potrafię sobie wyobrazić tego, że kiedyś był normalnym człowiekiem… Wybacz.
- W porządku… Rozumiem, że ciężko ogarnąć to myślami. Ale jeśli twój klan tamtego dnia nie zaatakował Shiray Ryu, to kto to mógł zrobić…? Przepraszam, że tak wypytuję, ale macie jakieś podejrzenia…? I dlaczego Hanzo upodobał sobie twojego brata, skoro twierdził, że ty też tam byłeś wraz ze Smoke’iem…



- Niestety nic nie wiemy na temat tego, kto to mógł zrobić. Dużo osób twierdzi, że widziano naszych wojowników zmierzających do klanu Scorpiona, ale tak jak mówię… Nikt z nas nie opuszczał osady tamtego dnia. Jeśli chodzi o Bi Hana, to również nie mam pojęcia, choć podejrzewam, że musiał być tym, który najbardziej zaszedł za skórę temu… - Sub przerwał spoglądając na Kitanę.
Kiedy to zrobił spuściła głowę i spojrzała gdzieś w bok. Widziała po nim, że nie łatwo było mu trzymać język za zębami, by nie cisnąć jakimś wulgaryzmem na temat Hanzo.
- On tu wróci… - powiedziała cicho.
- Zdaję sobie sprawę, że nie odpuści. Pewnie nie raz będzie próbował przekonać cię do siebie… Jeśli tylko chcesz, to wystarczy jedno twoje słowo, a nie pozwolę mu zbliżyć się do ciebie. – Delikatnie chwycił ją za rękę.
- Na Bogów… - westchnęła. – On zabił ci brata, a ja proszę cię o to byś pozwolił mi z nim wyjaśnić wszystkie sprawy… Nie mam prawa prosić o coś takiego, szukałeś go dwa lata! – Uniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. – Dlaczego ty się na to godzisz…?
- On cię nie zabije, przecież obydwoje o tym wiemy. Będzie próbował cię przeciągnąć na swoją stronę, bo nadal coś do ciebie czuje, więc nie widzę powodu byś nie mogła z nim wyjaśnić tych wszystkich niezamkniętych spraw… - Tym razem to on odwrócił wzrok. - Każdy ma prawo do wyjaśnień…
Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Musiała jednak przyznać, że w wymigiwaniu się od powiedzenia tego co myśli, był mistrzem, lecz ona również wiedziała jak go podejść.



- A co jeśli będzie chciał mnie zabrać siłą z pałacu…? – spytała z lekką obawą w głosie.
- Nie odważy się.
- Ale co jeśli…? Ostatnio kiedy tu był, powiedział mi, że jeszcze mnie nie zabierze tak jak planował…
- Nie uda mu się to. Wszędzie kręci się straż, nie miałby szans, by wydostać się z pałacu wraz z tobą, na dodatek niezauważony. – W głosie wojownika dało się wyczuć rosnącą nerwowość.
- Sub… Wiesz, że nie lubię, kiedy nie patrzysz mi w oczy…? – mówiła prawie szeptem.
Spojrzał na nią, lecz nie mógł utrzymać wzroku na jej twarzy. Jego spojrzenie błądziło gdzieś po ścianach, wracając co chwilę na jej buzię. Zaczął uderzać palcami o kolano, jakby chciał rozładować nerwy, które go ogarnęły.
- Nie wiem czy strażnicy dadzą mu radę… Nie wiem czy ja dam mu radę… - kontynuowała, kiedy nie doczekała się odpowiedzi.
- Będę w pobliżu – odezwał się nagle. – Chyba, że się rozmyślisz i nie zechcesz z nim rozmawiać, to postaram się, byś więcej nie musiała go oglądać…
- Dobrze… - Lekko zawiedziona spuściła głowę. Tym razem nie udało jej się go podejść, tak jak za pierwszym razem.
Obydwoje siedzieli przez chwilę w milczeniu, kiedy nagle Sub przysunął się bliżej Kitany i objął ją ramieniem. To było dość miłe uczucie, którego w ogóle się jednak nie spodziewała… Spojrzała na niego i wtedy poczuła jego wargi na swoich, a przez ciało przeszły ją przyjemne dreszcze… Pogłębiła pocałunek wpychając mu język do ust, na co odpowiedział tym samym. Tak bardzo ciągnęło ich do siebie, że nie potrafili się opanować, choć tym razem to on zaczął, co bardzo zaskoczyło księżniczkę. Po chwil jednak, oderwał się od niej, biorąc głęboki wdech i wciągnął ją na kolana zdecydowanym ruchem. Usiadła okrakiem, spoglądając mu w twarz.
- Co cię naszło tak nagle…? – spytała, kładąc ręce na jego ramiona.



- Zależy mi na tobie… - Chwycił ją w pasie i przysunął najbliżej jak tylko mógł. – To co chcesz zrobić to istne szaleństwo, ale nie mogę zabronić ci rozmowy ze Scorpionem i wyjaśnienia waszych spraw… Choć powinienem walnąć ręką w stół jak prawdziwy facet i nie pozwolić mu nawet zbliżyć się do ciebie…
- Sub… Rozmawialiśmy już o tym, on nic mi nie zrobi… - Patrzyła na niego, czując jak rośnie w niej pożądanie.
- Jeśli spróbuje cię tknąć, zarżnę go jak świnię… - Jego dłonie zjechały na jej pośladki i zacisnęły się zdecydowanie. Jęknęła cicho. Nie wiedziała co w niego wstąpiło, ale sposób w jaki się otworzył, mówiąc co myśli o całej tej rozmowie z Hanzo, bardzo jej się podobał. – Cholera, dziewczyno co ty ze mną robisz, że nie potrafię się przy tobie hamować… - mówił, nie mogąc przestać zaciskać palców na jej kształtnej pupie.
Uśmiechnęła się do niego zadziornie. Sposób w jaki wypowiedział ostatnie słowa, sprawił, że na jej ciele wyskoczyła gęsia skórka.
- Nie chcę, żebyś się hamował… - wyszeptała, muskając go wargami w ucho. – Chcę natomiast byś zrobił ze mną co tylko zechcesz…
Zamruczał jak dziki kocur i przyssał się do jej szyi. Jedną z rąk, chwycił za sznurki od jej kostiumu, po czym pociągnął je zdecydowanym ruchem, odsłaniając biust dziewczyny. Zjechał ustami na dekolt, chwytając w dłonie jej kształtne piersi, które zaczął pieścić bez opamiętania. Uwielbiała jego dotyk w każdej postaci, nie chciała by przestał choć na chwilę. Sięgnęła do dolnej części swego kostiumu i szybko się go pozbyła, dając mu do zrozumienia, że pragnie więcej niż samych pieszczot. Oderwał się od niej na chwilę, po czym chwycił ją w pasie i odchylił jej ciało delikatnie do tyłu.

http://i927.photobucket.com/albums/a...pse1c6e93f.png

Wiedział, że prędko dziś stąd nie wyjdzie…

********************

Smoke’a wciąż dręczyły wyrzuty sumienia, a najbardziej bolało go to, że nie mógł ocalić Ermaca, którego można było przecież uratować. Wystarczyło, że poszedłby prosto do lasu, kiedy Kitana dała mu wolną rękę, a on wykorzystał ten czas na cielesne uciechy z dziewczyną która siedziała teraz obok niego. Nie mógł nie przyznać, że dobrze się z nią bawił, lecz sam fakt, że zamiast tego mógł ocalić komuś życie, nie napawał go radością. Spojrzał na jej buzię i westchnął głęboko. Wyglądała jakby czuła się winna jego przygnębieniu i gdzieś tam głęboko w zimnym sercu Mileeny kiełkowało takie poczucie winy, lecz nie na tyle by go żałować. Wręcz przeciwnie. Dobrze się bawiła udając, a musiała być przy Smoke’u, gdyż takie chwile jak ta, sprawiały, że się do niego zbliżała. Wiedziała, że musi go wspierać udając zainteresowanie, chciała go w sobie rozkochać, by jej zaufał i zabrał ją na zamek…
- Nie jesteś do niczego Smoke, nie wszystko w życiu można przewidzieć, a twój przyjaciel potraktował cię nad wyraz niesprawiedliwie. Skoro księżniczka dała ci wolną rękę, nie powinien się wielce oburzać… - powiedziała kładąc mu dłoń na ramieniu. – Poza tym, ty również masz prawo, by zabawić się od czasu do czasu.



- Nie zrozumiesz Lebrau. Każdy ma prawo, by się zabawić, ale obietnica, to obietnica. Nie łamie się danego słowa, choćby nie wiem co.
- No proszę cię, nie wierzę, że jemu nigdy nie zdarzyło się nie wywiązać z jakiejś obietnicy.
- Chciałbym ci powiedzieć, że mu się to zdarzyło, ale nie mogę, bo to nie prawda. Zawsze dotrzymywał danego słowa, dlatego tym bardziej źle mi z tym wszystkim…
- Na pewno wszystko się ułoży – uśmiechnęła się, klepiąc go po ramieniu.
Nagle w krzakach nieopodal, rozległy się jakieś odgłosy. Twarz Smoke’a od razu zwróciła się w stronę skąd dochodziły dziwne dźwięki.
- Zostań tu… - powiedział do Mileeny i ruszył w kierunku zarośli.
Kiedy jednak odchylił liście, pobladł w jednej sekundzie. Jade własnoręcznie próbowała prowadzić wycieńczonego Ermaca, który był w tak kiepskim stanie, że powłóczył nogami po ziemi. Siwowłosy szybko wszedł między krzewy i rzucił się w kierunku idącej dwójki.
- Smoke… – Dziewczyna z wyraźną ulgą spojrzała na wojownika. – Co ty tu robisz o tak późnej porze?
- Mógłbym zadać podobne pytanie… - Chwycił Ermaca pod ramię, przejmując go od Jade.



- Długa historia, w którą ciężko uwierzyć, ale to potem. Musimy go zaprowadzić do mnie, nie chcę żeby ktokolwiek nas widział, dlatego idę tędy… - Skierowała wzrok na brunetkę stojącą nieopodal.
- Ona jest ze mną – wytłumaczył siwowłosy. – Równie długa historia.
- No dobrze, nie ma czasu. Ermac jest na głodzie, a jego nałóg wrócił, więc jest nieciekawie…
- Nie będę się wgłębiał w historię tego nałogu… Prowadź do siebie. – Chwycił mocniej chłopaka i wraz z zaciekawioną Mileeną ruszył za Jade.

*******************

- Jak to zniknął?! – W jednej z komnat w podziemiach Netherrealm, rozległ się ryk wściekłego maga.
- Nie ma go, cela była otwarta – powiedział Saibot.
- Pewnie dlatego, że nakarmiłeś go duszami zamiast wcisnąć je w niego jak zwykle. - Scorpion zmrużył oczy, wpatrując się nimi w twarz Nooba. – Był taki głodny, że wszystko wyśpiewał…
- Po co w ogóle przywlokłeś swój tyłek do lochów..? – Wojownik w czerni stanął naprzeciwko rozmówcy i również wbił w niego swój wzrok.



- Bo byłem ciekaw jak sobie radzisz. Jak się okazało, bardzo marnie…
- Dosyć tego! – warknął Quan Chi. – W takim stanie nie mógł uciec daleko, przydajcie się na coś i przeszukajcie Netherrealm.
- Tak jest… – przytaknął Scorpion.
- I nie pokazujcie mi się na oczy, póki czegoś się nie dowiecie!
- Znajdziemy go – dodał Saibot.
Obydwaj wojownicy spojrzeli na siebie wzrokiem pełnym nienawiści i ruszyli w przeciwnych kierunkach…

*********************

Smoke położył wycieńczonego Ermaca na łóżku i westchnął głęboko. Chłopak był w strasznym stanie, wciąż pluł krwią, a jego dłonie potwornie się trzęsły. Widać było, że okropnie się męczy.
- Jedyną pozytywną rzeczą jest to, że już jest tutaj… - Jade patrzyła na wojownika ze smutkiem w oczach. – Teraz zacznie się najgorsze…
- To znaczy? – Siwowłosy zapytał z zaciekawieniem.
- Jest uzależniony od zabierania dusz… Raz będzie błagał by dać mu choć jedną, by po chwili błagać żeby tego nie robić. Kiedy tu trafił dwa lata temu, było identycznie, ale Nightwolf pomógł mu z tego wyjść. Teraz go nie ma i ja nie wiem jak mam sobie poradzić z tym wszystkim sama…



Kiedy Smoke tak przyglądał się ciemnoskórej dziewczynie, dostrzegł w jej oczach nie tylko smutek. Było w nich coś jeszcze. Sposób w jaki patrzyła na Ermaca, nie był spojrzeniem zatroskanej koleżanki, tylko czymś znacznie więcej.
- Pomogę ci – powiedział. – W jakiś sposób jestem mu to winien…
Podczas gdy Jade rozmawiała z siwowłosym, zmysły osłabionego chłopaka zaczęły wariować. Czuł, że w tym pomieszczeniu jest jeszcze ktoś, oprócz niego, kto pochodzi nie z tego świata. Kiedy nie panował nad nim nałóg, również mógł wyczuć coś takiego, lecz gdy nie żywił się duszami nie było to tak intensywne jak teraz. Wykorzystując ostatki swych sił, usiadł na łóżku i rozejrzał się po pokoju. Jego zamazany wzrok zatrzymał się na dziewczynie siedzącej na fotelu w oddali. Nie spodobała mu się jej aura, mimo że wyglądała całkiem niewinnie.



Zmrużył oczy chcąc lepiej ją dostrzec, po czym spróbował wstać.
- Co robisz? – Smoke zatrzymał Ermaca w ostatniej chwili, łapiąc go za ramiona.
- Musze… Musze do niej podejść… - Chłopak próbował się wyrwać, lecz siwowłosy skutecznie go zatrzymał.
- Nie ma mowy, zostaniesz tutaj – powiedział stanowczo.
- Ona nie jest stąd… - Kiedy osłabiony wojownik wypowiedział te słowa, Mileena pobladła. – Jej dusza… Czuje smród Zaświatów… - Jego oczy rozbłysnęły wściekłą zielenią.
- Ja… - próbowała się tłumaczyć. – Ja pochodzę z Zaświatów, ale mieszkam tu od niedawna… - Nie mogła w tej chwili spanikować, bo cały jej plan trafiłby szlag.
- Twoja dusza jest przesiąknięta złem… - Ermac szarpał się, nie dając za wygraną. Chciał do niej podejść, ale Smoke skutecznie trzymał go na łóżku.
- Wyjdź Lebrau, jak najszybciej! – krzyknął siwowłosy. Dziewczyna, gwałtownie poderwała się z fotela i biegiem ruszyła do wyjścia.
- Proszę cię, uspokój się… - Jade usiadła obok chłopaka, obejmując go mocno. – Przypomnij sobie co mówił ci Nightwolf, musisz się wyciszyć i uspokoić, bo przestaniesz nad sobą panować… - Ściskała go z całą siłą jaką miała.
- Puśćcie mnie… Muszę zabrać jej nieczystą duszę, muszę ją zabić! – krzyczał próbując się wyrwać. – Jestem głodny, chce się pożywić!
- Ermac, błagam, spróbuj się uspokoić! - Ciemnoskóra dziewczyna zacisnęła mocno powieki, lecz to nie powstrzymało łez, które zaczęły spływać jej z oczu.
Ciężko było go utrzymać, mimo że Smoke również nie miał zamiaru go uwalniać. Chłopak szarpał się jak opętany, lecz kiedy zobaczył twarz Jade, nagle znieruchomiał. Spojrzała na niego, podciągając nosem. Maska która osłaniała jej buzię, była mokra od łez. Patrzył na nią jak zahipnotyzowany, zupełnie zapominając o swoim głodzie. Siwowłosy wojownik, widząc co się dzieje, puścił go i odsunął się, a dziewczyna poluzowała uścisk. Jedna z dłoni Ermaca uniosła się powoli i zatrzymała na twarzy Jade, ocierając jej mokre oczy.



- Nie płacz… - powiedział jakby nic się nie stało. – Wszystko będzie dobrze…

*************
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem