Hej, dziękuję Wam bardzo za komentarze, naprawdę, gdy widzę, że czytacie moje opowiadanie, to chce mi się pisać następną część

Dziś odcinek 13
Chanda nawet nie zauważyła, jak w szybkim tempie usnęła na kanapie. Była bardzo wyczerpana ostatnimi wydarzeniami. Sen dał jej jednak ukojenie i sprawił, że choć na chwilę pogrążyła się w niebycie. Całe szczęście, koszmary to była u niej rzadkość.
Obudziła się jednak, słysząc, że ktoś wchodzi do domu. Natychmiast wstała, przetarła oczy i skierowała wzrok w kierunku drzwi. Stał tam smutny Ray.
- Co się stało? – przestraszyła się Chanda, zrywając się z kanapy.
- Nie chcę cię martwić, ale nie będzie nam teraz łatwo. Stadnina została zamknięta i straciłem swa pracę. – głos Raya drżał lekko. Chandę zamurowało.
- Jak to? – krzyknęła – mówiłam od samego początku, że tam nie warto się zatrudniać! Do tej pory znalazłbyś porządną, normalną robotę i zarabiałbyś przyzwoite pieniądze. A tak? Czas tylko straciłeś w tej całej stadninie!
- Znów krzyczysz – Ray zwiesił smutno głowę. – uspokój się, damy radę.
- Nie, nie damy rady – Chanda już się rozszalała. Szykowała się spora awantura. – ja na razie nie zamierzam koncertować, bo nie jestem w formie, wiesz? Więc czym zapłacimy za dom i inne rzeczy?
Krzyczała tak przez parę minut, co chwila łapiąc powietrze i oddychając ciężko. Lubiła się kłócić, stawiać na swoim, nawet dramatyczna wiadomość o adopcji nie ostudziła jej na długo.
Gdy w końcu skończyła swój ,,występ’’, spostrzegła, że jej chłopaka nie ma w ogóle w pokoju. Usłyszała tylko szum wody w łazience.
- Poszedł sobie, nawet mnie nie słuchając – powiedziała z żalem. Jednak w myślach pojawił się pewien przebłysk - ,,czego miał słuchać, moich krzyków? Rzeczywiście... chyba go rozumiem. Ale co poradzić, nie potrafię inaczej zareagować!’’ Smutna usiadła pod ścianą. Nie wytrzymała emocji i rozpłakała się. ,,Znowu!’’ – pomyślała.
***
Wchodząc do niewielkiego, przytulnego domku Araceli poczuła zapach przypraw i świeżych warzyw.
- Izzy, wróciłam! – zawołała, zdejmując sandały i siadając natychmiast za stolikiem.
- Fajnie, ja przygotowałam już obiad, zjemy? – Izzy podała talerze ze świeżutką, apetyczną surówką.
- Mmm, pychotka. Uwielbiam sałatki. – mlasnęła Araceli. Natychmiast zabrały się do jedzenia.
Po skończonym posiłku Izzy rozłożyła się leniwie na krześle.
- Sprzątniesz? – wywróciła oczami i spojrzała błagalnie na przyjaciółkę.
- Pfff, chyba sobie jaja robisz. Ty tu jesteś panią domu, nie? – roześmiała się Araceli.
- Bosz, dziewczyno, ale ty jesteś. Mieszkanie z tobą nie jest łatwe. Ale i tak cię lubię. – brunetka puściła oczko do przyjaciółki.
- Taaa... – przytaknęła Araceli.
- To co, wymyśliłaś jakiś plan? Wiesz już, jak uwiedziesz Raya? – oczy Izzy błysnęły ciekawością i żądzą informacji.
- To nie będzie trudne, hahah, teraz Chanda jest rozdergana jak jakaś pięciolatka, której zajumali misia. Łatwo będzie stracić do niej cierpliwość. Ray będzie potrzebował trochę relaksiku, co nie?
- Będziesz musiała tylko znaleźć jakiś sposób, by wywabić Chandę z domu – stwierdziła Izzy, ziewając. Po chwili wstała z miejsca i poszła w stronę ekspresu do kawy.
- Arbuzik mega luzik, pomożesz mi trochę, nie? – zapytała Araceli.
- No ofcourse. Kawki?
- Nom, zrób mi. Kawa dobrze mi robi – uśmiechnęła się blondynka.
Po jakimś czasie dziewczyny siedziały, popijając kawę. Wspólnie zastanawiały się nad tym, co zrobić, by zrozpaczona Chanda wyszła z domu sama, na dłuższy czas. Chyba przez trzy godziny prześcigały się w wymyślaniu coraz durniejszych, dziwniejszych, ale i śmiesznych koncepcji. W końcu spoważniały i wzięły się za normalne myślenie. Nie minęło pół godziny, a plan był gotowy. Zadowolona Araceli pożegnała się z przyjaciółką i poszła na górę. Przebierała się i stała przed lustrem, podziwiając siebie i swą urodę.
Po długim czasie znudziło jej się to i wskoczyła do łóżka. ,,Idą ciężkie czasy, siostro’’ – pomyślała jeszcze przed zaśnięciem.