Dziękuję serdecznie za komentarze.
Cheeba mam ogólny zarys fabuły, wiem co ma się zdarzyć w tej rodzinie i u innych bohaterów. Kto ma przeżyć albo umrzeć. Ile będzie dzieci i u kogo. Zamierzam tą opowieść skończyć w odpowiednim czasie.

Aczkolwiek nie mam jej napisanej z góry, piszę z odcinka na odcinek. Staram się powoli zmierzać do celu. Często niektóre pomysły pojawiają się po tzw olśnieniu.
Zapraszam na kolejny 65 odcinek rodziny Kent.
Znalazłam Foleya w pomieszczeniu na górze, siedział z Philipem Marlowe. Nie zdziwiłam się, że się znają, w końcu to ta sama branża. Żywo o czymś rozmawiali. Nawet się ucieszyłam, bo razem mi pomogą.
Usiadłam koło nich i opowiedziałam co się właśnie stało. Bardzo się zdenerwowali. Chyba doskonale sobie zdawali sprawę z powagi sytuacji.
- Jest pani pewna, że to Ricco Genco? - Zapytał Foley.
- Tak mi powiedział Barney zanim z nim wyszedł. Potem Noah ich widział jak wsiadali do samochodu. Czego on może chcieć od Barneya? - Prawie płakałam.
- Niech pani się uspokoi, zaraz się wszystkim zajmę. Niech pani idzie do rodziny. - Odpowiedział John Foley.
- Oni nic nie wiedzą, w ogóle nie mają pojęcia o co tu chodzi.
- To niech pani wstępnie nakreśli sytuację, na pewno zrozumieją. Muszę zadzwonić w kilka miejsc. Wezwę grupę do poszukiwań. Powiem pani tak, to bardzo niebezpieczny człowiek, wszystkiego możemy się po nim spodziewać.
- O Boże!
- Niestety, nie będę koloryzował, ale nie niepokójmy się na zapas. Philip pomożesz nam? Uruchomisz swoje kontakty? Zaraz zadzwonię po ochronę dla pani rodziny.
- Jasne, Barney jest moim najbliższym przyjacielem. - Potwierdził Marlowe. - Zastanawiam się po co on z nim pojechał, czyżby go zaszantażował?
- To jest możliwe, chcą kasy? - Zastanawiał się Foley.
- Jeżeli tak, to Barney da ile ma i zaraz wróci. Jeżeli nie, to może być problem.
- Muszę pogadać z moimi ludźmi dlaczego nikt mnie nie poinformował, że Genco tu był. Już mnie zaczyna to wkur... . O przepraszam. - Foley popatrzył na mnie.
- Niech pan się tym nie przejmuje i znajdzie jak najszybciej Barneya. Co ja zrobię jak go skrzywdzą?
- Pani Gino, będzie dobrze. Barney da sobie radę. Niezły z niego twardziel. - Pocieszył mnie Marlowe.
- Słuchaj Philip, ja wyjdę zadzwonić. Zwołam chłopaków ze specjalnej jednostki, mam tam przyjaciela, na pewno nam pomoże. Ty też coś pokombinuj. Mam tylko nadzieję, że Rocco i Angel Hutton nie jest w to zamieszany. - Powiedział ciszej na koniec, ale i tak usłyszałam. Teraz już się na serio zaniepokoiłam. Jak go zabiją z zemsty?
- Ok, już chyba wiem do kogo zadzwonić - odpowiedział Philip.
- Pani niech idzie do rodziny. My się wszystkim zajmiemy.
- Dobrze. - Foley wyszedł na zewnątrz, a ja poszłam na dół do Noah, Mii nigdzie nie widziałam.
Noah ćwierkał do telefonu. Było to coś w tym stylu.
- Bardzo się stęskniłem, ja tez nie mogę się doczekać, jeszcze tylko kilka godzin i już jadę do ciebie. …. Ha ha ha też cię całuję. …. Nie ja bardziej, na pewno bardziej.
- Noah, możesz? - Powiedziałam do niego. Co za pierdoły. Pewnie do tej nowej.
- Muszę kończyć, później jeszcze zadzwonię. Ktoś tu stoi nade mną i nie daje z tobą rozmawiać. Całuję twoje słodkie usteczka. - Specjalnie to powiedział patrząc na mnie. Chciał mi dać do zrozumienia jak mu przeszkadzam. Co się z nim zrobiło? Totalnie się zmienił. Gdy się rozłączył zapytałam.:
- Noah, gdzie jest Mia?
- Tylko po to mi przerywasz? Miałem ważny telefon.
- Tssaa, słyszałam. Gdzie jest?
- Poszła z Ortisem odebrać urnę.
- Posłuchaj mnie, to nie był przyjaciel, z którym wyszedł Barney. To był brat mordercy naszego ojca, Ricco Genco. Barney jest w niebezpieczeństwie.
- O rany, rzeczywiście podejrzanie wyglądał. Co robimy?
- Foley wzywa posiłki będą prowadzić poszukiwania.
Wróciła Mia z Ortisem. Wstępnie opisałam przebieg zdarzeń. Ortis się strasznie zmartwił.
- Biedny Barney, mam nadzieję, że nic mu się nie stanie – powiedział.
- Gina, nie martw się. Foley się wszystkim zajmie. - Pocieszyła mnie Mia.
- Samochody przyjechały, możemy jechać na przystań. - Powiedział do nas Ortis.
- Ortis, jedźcie beze mnie. - Chciałam zostać z Foleyem i być na bieżąco.
- To pogrzeb twojego ojca, trzeba wypełnić jego ostatnią wolę i rozsypać prochy. - Zwrócił się do mnie Ortis.
- Gina, daj pracować Foleyowi, ty sama tu nic nie zdziałasz. Jedziesz z nami. - Mia powiedziała do mnie stanowczym tonem. W takiej sytuacji jej się nie odmawia.
- Dobrze, ale poczekajcie na ochronę od Foleya. - Poprosiłam.
- Już wszystko załatwione. - Usłyszałam z tyłu głos Foleya. - Grupa już jedzie na przystań, na jachcie będziecie bezpieczni.
- Widzisz? - Uśmiechnęła się do mnie Mia.
- Zadzwonię jeszcze raz. - Wykręciłam numer Barneya. Niestety nikt nie odebrał. - Nie odbiera. - Powiedziałam do Foleya.
- Pewnie zabrał mu komórkę albo są poza zasięgiem. To też już jest monitorowane. Proszę się nie martwić i zająć się sprawami rodziny. Ja do pani później zadzwonię. - Powiedział do mnie.
- Ok, to się zbieramy. Pan niech nas informuje. - Zarządził Ortis.
- Oczywiście. - Odpowiedział John.
Pojechaliśmy na przystań i wsiedliśmy na jacht. Z całej uroczystości pamiętam tylko trzy godziny siedzenia jak na szpilkach i czekania na telefon od Foleya. W końcu sama zadzwoniłam, a on odpowiedział tylko.
- Spokojnie pani Gino, pracujemy, analizujemy i sprawdzamy każdy wątek. Jak tylko się czegoś dowiem to odezwę się do pani.
Wreszcie wróciliśmy do domu. Na szczęście nikogo nie było już przed naszym domem. Tam też nie mogłam sobie znaleźć miejsca, co chwilę dzwoniłam na komórkę do Barneya, a nuż odbierze. Chodziłam z kąta w kąt. Mój Barney, co się z nim dzieje? Dlaczego byłam dla niego taka nie miła. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Lucky zwinął się w kłębek i spał na poduszce. Dobrze, że on czuje się tutaj bezpieczny. Przebrałam się w zwykłe ciuchy i rozpuściłam ten wielki kok. Usiadłam w salonie, patrzyłam drętwo w telewizor. Leciał serial z tą gwiazdką Jemmą, ale szajs. Nie szkoda im kasy na to badziewie? Koło mnie usiadła Mia i poprosiła o rozmowę.
- Widzę, że cię to gnębi, wygadaj się. - Zwróciła się do mnie. - Powiedz mi o co chodzi, od początku.
- Dobrze, jestem ci to winna i tak miałam wszystko opowiedzieć. Chciałabym żeby Noah też tego posłuchał, jego również to dotyczy. - Odpowiedziałam.
- Ok, Noah chodź tu natychmiast! – Krzyknęła, a do mnie powiedziała. - Czasem tak mnie denerwuje tymi ciągłymi gadkami przez telefon, że aż mam mu ochotę zabronić. Wiem, że to przesada, ale wkurza mnie to. Niby się z nią uczył i wszystko było w porządku, ale coś mu odbiło i zrobił się bardzo arogancki. Pewnie odreagowuje stres związany z pogrzebem.
- Też zauważyłam, jest trochę inny. Przejdzie mu. Chociaż … - Zawiesiłam głos bo wszedł do salonu Noah.
- Muszę iść jestem umówiony, potem pogadamy. - Powiedział do nas.
- Nigdzie nie idziesz. Gina ma nam coś do powiedzenia. - Odpowiedziała surowo i wskazała mu miejsce na kanapie.
- Ale mamo. Ja muszę. Obiecałem.
- Nie marudź. Jak kocha to poczeka. Siadaj.
- Dobrze, ale szybko. Nie mam za dużo czasu. - Odrzekł i usiadł koło mnie.
- To nie jest opowieść na pięć minut, jak się dowiesz być może nie będziesz chciał nigdzie wyjść. - Powiedziałam i zaczęłam mówić.
Zaczęłam opowiadać całą historię rodziny Castello i Genco. W pewnym momencie Noah krzyknął.:
- Gina, przestań! Nie wierzę, to nie rodzina Soprano! Chyba Barney naoglądał się za dużo seriali.
- Noah, to prawda. Nie zdziwiłeś się, że Foley tak szybko się tym zajął? On doskonale zna tych ludzi i wie do czego są zdolni – odpowiedziałam.
- Nie przerywaj, mów Gina. Jestem zaszokowana zachowaniem Fabiana. To nie mieści się w głowie - wtrąciła Mia.
Opowiedziałam do końca. Musiałam jeszcze wspomnieć o domu na Hawajach. Powiedziałam o dziewczynie, która tam mieszkała i miesiącami żyła z ojcem. Podałam jej imię, bo za cholerę nie pamiętałam jak miała na nazwisko. Wiedziałam, że to będzie kolejny cios, ale najlepiej od razu powiedzieć całą prawdę. Gdy skończyłam byli zdruzgotani, w oczach mieli ból i rozpacz. Tak jak ja nie mogli przeboleć, że zostali oszukani. Noah się nie odzywał się, siedział nieruchomo.
Mia ocierała łzy. Popłakała się, nie mogła tego opanować. Próbowałam coś powiedzieć, ale machnęła tylko ręką i nic nie mówiąc wyszła do swojego pokoju. Zamyśliłam się. Bardzo jej współczułam, ona żyła z tym człowiekiem tyle lat. Ja raptem po kilku tygodniach związku z Barneyem jestem załamana jego kłamstwami, a co ona ma czuć? Latami wszystko przed nią ukrywał i robił dobrą minę do złej gry. Latami żyła z człowiekiem w kłamstwie i była zdradzana. Oszust jeden, nienawidzę go coraz bardziej.
Przysunęłam się bliżej do Noah.
- Noah, przykro mi. Proszę cię odezwij się do mnie.
- Gina, to wszystko prawda?
- Tak, uwierz mi ja dalej jestem w szoku. Rozstałam się przez to z Barneyem.
- Tak? Ale to nie jego wina. To ojciec był złym człowiekiem.
- Chyba tak. A teraz jak Barney zniknął to w ogóle nie mogę się pozbierać.
- Gina, jestem już dorosły. Zaopiekuję się tobą. Obiecuję. - Powiedział do mnie miłym głosem. Mój kochany braciszek.
- Dziękuję, ja też będę zawsze przy tobie. Kocham cię braciszku. - Przytuliliśmy się.
- Ja ciebie też siostrzyczko. Dlaczego nie powiedział o włoskiej rodzinie? Może mamy tam kuzynów i nawet o tym nie wiemy.
- Też się nad tym zastanawiam. Jak matka kazała mu zerwać z nimi kontakty to może wtedy postanowił, że nikt się o tym nie dowie, nawet my. Chciał o wszystkim zapomnieć. Całkowicie się odciąć.
- Tylko dlaczego zdecydował za nas, nawet jak stały się te wszystkie straszne rzeczy to i tak powinien nam powiedzieć. Mamy prawo wiedzieć o własnej rodzinie.
- Wiem. Bardzo mi przykro. Nie chciałabym żebyś teraz zrobił jakieś głupstwa. Tym bardziej, że wiesz jakie to niebezpieczne.
- Nie martw się, nie jestem aż taki głupi. Ciekawe co stało się z Barneyem? Czyżby on miał jakieś jeszcze inne sekrety? Może miał z nimi inne powiązania, o których nie wiemy. - Zastanawiał się na głos.
- Mam nadzieję, że nie. Oby tu chodziło tylko o pieniądze. Może jakby im je dał, to się odczepią i dadzą spokój. Tak przynajmniej mówił Marlowe.
- Gina, nic mu nie będzie. Da sobie radę. Ja wyjdę do Yvette. Obiecałem jej, że się z nią zobaczę.
- To ona tu jest? Myślałam, że mieszka w Appaloosa.
- Tak, ale przyjechała tu ze mną, bo chce mnie wspierać. Ona ma takie dobre serduszko. - Zachwycił się Noah. - Bardzo jej na mnie zależy.
- A gdzie jest? - Zapytałam, byłam ciekawa co za dziewczyna aż tak się poświęca po kilku dniach znajomości.
- Jest teraz w hotelu. Specjalnie wynajęła pokój.
- Trochę to niepokojące, a jej rodzice? Wiedzą o tym?
- Tak, jej matka na wszystko się zgadza. Jest bardzo tolerancyjna.
- Może zaprosisz ją do nas? Chciałabym ją poznać. - Pomyślałam, że w domu lepiej będę kontrolować sytuację, jak znam życie Mia na pewno nic o tym nie wie.
- Nie, może nie teraz, ona jest bardzo nieśmiała.
- Noah, bądź odpowiedzialny. Pamiętasz co się przydarzyło Deannie? Takie sytuacje ciągle się dzieją, szczególnie niedoświadczonym nastolatkom.
- Nie robimy tego, jeżeli o to ci chodzi. To jest czysta miłość jak mówi Yvette. Na to przyjdzie czas.
- Wiesz, mówiłeś do niej o tych całuskach i buziaczkach to się zastanowiłam. Dobrze, że ona jest rozsądna. - Spryciula chce go przetrzymać. Znam te gierki.
- Tak, jest bardzo mądra i niezwykle piękna. Mam szczęście. A wiesz, że jej starsza siostra jest modelką?
- Tak? A jak się nazywa, może o niej słyszałam?
- Nie wiem, nawet nie zapytałem. Dobra idę już. Wrócę późno. Nie martw się za bardzo. Wszystko będzie dobrze i ani się obejrzysz a Barney zaraz do nas wróci.
- Dziękuję, tak bardzo bym chciała już go zobaczyć. Myślałam, że zostaniesz ze mną.
- Obiecałem jej, poza tym stęskniłem się.
- Ok, idź.
- Powiem ci jeszcze, że nie lubiłem za bardzo Barneya. Chyba mu zazdrościłem, bo wszystko mu się udawało i miał wzięcie u kobiet, ja nie miałem takiego szczęścia aż do tej chwili. Yvette dała mi to. Przy niej czuję się swobodnie. Teraz szkoda mi Barneya i też chciałbym żeby szybko wrócił. Ty jesteś przy nim szczęśliwa, to jest dla mnie najważniejsze. Wiem, że on o ciebie zadba. - Powiedział poważnie. Nie spodziewałam się takich słów po moim małym braciszku. Najwyraźniej dojrzał. Może ta dziewczyna ma na niego dobry wpływ?
Wyszedł, a ja zostałam sama.
Położyłam się na kanapie i ponownie zaczęłam oglądać telewizję. Minęło z dwie godziny i miałam dość. Poszłam do swojego pokoju, zajrzałam na różne portale internetowe. Mnóstwo artykułów na temat pogrzebu i różnych informacji o ojcu i jego tragicznej śmierci. Było nawet moje zdjęcie jak wchodzę do domu i komentarz, że córka pisarza nie udzieliła wywiadu. Wiedzieli nawet, że byłam na Hawajach. Autor się zastanawiał jak ja się zachowuję w czasie żałoby. Napisał, że ja się bawię przed samym pogrzebem. Próbował mnie analizować i oceniać. Bezczelność nie zna granic. Na szczęście nie było stamtąd żadnych zdjęć.
Były też bardzo piękne artykuły o jego twórczości i co wniosła do literatury. Kilka naprawdę wzruszających, wyrażających żal po stracie. Jeden szczególnie zapadł mi w pamięć. Autorka bardzo się rozwodziła i pisała w bardzo specyficzny sposób, bardzo emocjonalnie, jakby znała osobiście mojego ojca. Wyraziła tęsknotę, że go już nigdy nie zobaczy. Nawet użyła takiego sformułowania „Twoje ręce nie dotkną już pióra, karta pozostanie pusta na zawsze, nasze pragnienia nie będę zaspokojone” Podpisała się Penelope Belleza. Muszę to zapamiętać. Czyżby kolejna niezaspokojona? Cholera jasna. Próbowałam coś znaleźć w necie na jej temat, ale tylko pojawiały się jej kolejne artykuły, żaden życiorys ani przebieg pracy. Widocznie to pseudonim artystyczny. No nic, może się jeszcze ujawni. Napiszę do niej e-maila, że chcę się z nią spotkać. Im więcej będę wiedziała o ojcu i jego życiu, to może wreszcie zrozumiem o co tu chodzi.
Postanowiłam zajrzeć do Mii. Co robi? Może śpi. Weszłam po cichu do pokoju, leżała w łóżku. Podeszłam bliżej. Wyglądała strasznie blado. Coś mnie tchnęło i dotknęłam jej czoła. Było chłodne. Nie dawała oznak życia.
- Mia, Mia!!! - Zaczęłam krzyczeć i ją szarpać. Nie mogłam jej dobudzić.
Potem opanowałam się i dotknęłam jej szyi, miała słabe ledwo wyczuwalne tętno. Słaby zapadający się oddech. Żyje to najważniejsze. Popatrzyłam na stolik obok łóżka, stała tam fiolka z tabletkami nasennymi. Boże, za dużo wzięła? Szybko zadzwoniłam po karetkę i do Foleya. Powiedział, że natychmiast przyjedzie. Zadzwoniłam też do Noah, ale nie odbierał. Czemu nie zapytałam w jakim jest hotelu? Boże, Mia co ty zrobiłaś?
To wszystko w tym odcinku, zapraszam do komentowania.