View Single Post
stare 22.04.2013, 19:34   #89
Muffshelbyna
 
Avatar Muffshelbyna
 
Zarejestrowany: 02.03.2013
Skąd: Bayview <3
Płeć: Kobieta
Postów: 634
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Rodzinki muffinki :D

Siemka,
odcinek miał być wcześniej, ale się nie wyrobiłam. No, ale teraz nadrabiam zaległości, przed nami część 14.

Parę minut przed dwudziestą pierwszą, Chanda zdecydowała się wyjść z domu. Założyła na siebie byle co, ciuchy z poprzedniego dnia, nie umalowała się nawet starannie – to było dziwne i do niej niepodobne. Najwyraźniej potrzebowała jakiegoś wytchnienia. Taksówką pojechała do centrum miasta. Choć nie przepadała za świeżym powietrzem, przechadzała się wolno po pustym o tej porze parkiem.



Zastanawiała się nad sensem życia, nad tym, co teraz ją czeka. Nad Araceli, którą bądź co bądź, traktowała jak siostrę. Nad rodzicami, których miała za bliskie osoby. Nad Rayem... Nie było jej łatwo. Przysiadła sobie spokojnie na ławce. Po jakimś czasie usłyszała szelest i czyjeś kroki. Koło niej usiadł jakiś facet. Spojrzeli na siebie i od razu odwrócili wzrok, jak oparzeni.
,,To ten facet z klubu i z przesłuchania... czemu ja go cały czas spotykam?’’ – pomyślała lekko zdenerwowana Chanda. Siedziała, wstrzymując oddech. Nagle usłyszała słowa :
- Chanda, znowu się spotkaliśmy? – ton bruneta zabrzmiał nieszczerze i nienaturalnie.
- Mhm... – dziewczyna nie miała ochoty na dłuższe pogawędki.
- Może masz ochotę się wybrać znów do klubu? – głos jego zabrzmiał uwodzicielsko. Próbował przytulić Chandę.



- Nie, zostaw mnie! – powiedziała Chanda szorstko. Nie miała ochoty na przygody z brunetem. Przez jakiś ułamek sekundy przemknęło jej przez głowę: ,,A może z nim będzie lepiej... jest bogaty, przystojny, z nim zapomniałabym o całej sprawie z adopcją...’’ – jednak zdusiła w sobie tę myśl i wstała z ławki.
- Odczep się ode mnie, to co wtedy robiliśmy w jacuzzi było tylko niewinnym flirtem – rzuciła, spoglądając zdenerwowana na Raymonda. Ten uniósł brwi do góry.
- Tak? Czemu tak nagle postanowiłaś zerwać kontakt? Może jesteś w związku i nie chcesz, by twój chłopak się dowiedział? – o rany, skąd on to wiedział? Chanda, starając się ukryć zdenerwowanie, powiedziała z pozoru mocnym i zdecydowanym głosem:
- Nie jest to ważne. Dla mnie ważne jest to, abyś mnie zostawił. Nie życzę sobie twojego nachodzenia mnie czy też podrywania.
- Naprawdę? – zapytał brunet patrząc na Chandę z lekko złośliwym wyrazem twarzy.
- Tak – odparła lekko poirytowana.
- Uważaj, żebyś sobie nie przekreśliła muzycznej kariery – wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu. Następnie podniósł się z ławki i poszedł szybkim krokiem w kierunku ulicy. Chanda została sama. Przyłożyła dłonie do gorących policzków. W głowie kłębiło jej się od myśli ,,Boże, Boże, co ja narobiłam?’’

***

Po wyjściu z łazienki, Ray zauważył, że Chanda gdzieś wyszła. ,,I dobrze – pomyślał – odetchnę trochę’’. Tego dnia Chanda przecież znów zraniła Raya. Najwyraźniej charakteru już nie zmienisz... choćby niewiadomo co się stało, Chanda pozostanie sobą – zimną, wyrachowaną, marudniczą osobą, materialistką, bardzo energiczną i lubiącą się kłócić. ,, Ale i tak ją kocham....’’ – przyznał w myślach Ray. Podszedł do okna i spojrzał przez nie bezmyślnym wzrokiem. Nagle jednak zauważył jakąś szybko zmierzającą w stronę jego domu postać. Po krótkiej chwili usłyszał dzwonek do drzwi. Otworzył je i spojrzał. Nie spodziewał się, że zobaczy swą przyjaciółkę.
- Marisela! – wykrzyknął – co ty tu robisz? Tak późno?
- Właśnie miałam się zapytać, nie za późno przyszłam? Nie przeszkadzam?
- Nie, skądże, wchodź do środka – odpowiedział Ray. Weszli.
- Marisela, przepraszam – powiedział nagle Ray i mocno uścisnął przyjaciółkę.





- Powinienem był przeprosić cię dawno... a w zasadzie, to nie powinienem cię tak potraktować... wybaczysz mi?
- Oczywiście – uśmiechnęła się Marisela. Chciałabym się tylko dowiedzieć, czemu tak wtedy krzyczałeś i kłóciłeś się ze mną? Rzeczywiście, skrytykowałam Chandę, ale...
- Nie mów już nic, to ja się źle zachowałem – przerwał jej Ray – ale przez niestabilność Chandy, przez te wydarzenia, które się ostatnio rozegrały, moje uczucia cały czas się zmieniały. Teraz już jest trochę lepiej, przemyślałem sobie wszystko.
- Gdzie Chanda? – Mari rozejrzała się dookoła.
- Wyszła.
- To może pójdziemy na przykład na plażę? – zaproponowała.
- Jasne, chodźmy, porozmawiamy sobie – zgodził się Ray. Był taki szczęśliwy, że przyjaciółka się do niego odezwała. Po paru minutach byli na plaży.





- Jeszcze raz gorąco cię przepraszam – głos Raya brzmiał szczerze i z lekka smutno – nie chciałem cię urazić, uwierz.
- Dobrze, wybaczam ci – Marisela roześmiała się. Przysiadła na piasku, zaraz dołączył do niej Ray.
- Mogę ci się zwierzyć? – popatrzył nieśmiało na przyjaciółkę. To ja najwyraźniej rozczuliło.
- Tak – odezwała się łagodnie – ale szybko, bo mamy wiele tematów do rozmowy. Wiesz, że zamknęli stadninę... prawda?
- Wiem – przytaknął Ray – a co do mojej sprawy... Jak już ci mówiłem, odwiedziła nas Araceli, siostra Chandy. Musiała Chandę poinformować o adopcji i zniszczyć tym samym nasz związek. Teraz wyjechała, ale ja naprawdę sobie już nie radzę ze smutną Chandą. Poza tym, obawiam się, ża Araceli chce tu jeszcze wrócić i mnie uwieść – opowiadał.
- Że co? – zdziwiła się – jak to?
- Chce robić na złość Chandzie, a poza tym ubzdurała sobie, że działają na mnie jej blond loczki, jasna twarzyczka i niebieskie oczy.
- Czekaj, czekaj – Marisela spojrzała uważnie na Raya – niedawno spotkałam blondynkę z grzywką i lekko kręconymi włosami, jasna cera, oczy chyba niebieskie... zdawała się być nową w mieście. Może to ona?
- Nie, nie, oby nie – przeraził się Ray – a jak była umalowana, ubrana?
- Nie pamiętam dokładnie, wiem, że miała usta pomalowane czerwoną szminką, poza tym miała na sobie jakąś spódniczkę i szary top.
- Czerwona szminka? To na pewno ona – powiedział załamany Ray – ona zawsze się tak maluje. I co teraz? Skrył twarz w dłoniach, Marisela zaczęła go pocieszać.



- Skoro nie wyjechała, to oznacza, że chce jeszcze coś zrobić, jeszcze ma jakiś plan – mówił chłopak. Był naprawdę przestraszony.
- Nie żartuj! Nie potrafisz sobie poradzić z młodą gościówą zakłócającą twój spokój? Przecież jesteś normalnym facetem, a nie sierotką. Więc głowa do góry, spławisz tą całą Araceli! – rzekła Marisela serdecznie.
- Dziękuję... postaram się jakoś zebrać w sobie i coś z nią zrobić – odpowiedział Ray i spojrzał uważnie na blondynkę. – czemu jesteś ubrana na czarno? – dopiero teraz to zauważył. Przyjaciółka odwróciła wzrok.
- Moja matka umarła. Dowiedziałam się o tym wczoraj. Zginęła w wypadku...

Tyle na dziś
a tak w ogóle, sądzę, że Izzy wyjątkowo mi wyszła, jeśli chodzi o urodę - jak sądzicie?
Wiadomo, aż tak ładna nie jest, ale ja nie umiem tworzyć ślicznych simek.






Dzięki i zachęcam do komentowania
Muffshelbyna jest offline   Odpowiedź z Cytatem