View Single Post
stare 01.05.2013, 17:21   #566
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Witam serdecznie, dziękuję za miłe komentarze. Bardzo mi miło, że się cieszycie, że Barney żyje.
Ja bez niego już sobie nie wyobrażam tej historii. To mój ukochany sim.

Jeżeli chodzi o Angela, to on nie chciał ukrywać ciała. Dla niego wystarczyło, że je porzucił. Uznał, że jak go nie ma, to już nie istnieje. Jest po problemie, a jego to już nie dotyczy. Nawet nie sprawdził czy Barney żyje. Według niego jest niezawodny, więc nikt po jego strzale nie może przeżyć. Jest tak pewnym siebie egocentrykiem, powiem więcej psychopatą, że nie dopuszcza do siebie myśli o jakiejkolwiek wpadce, a już o aresztowaniu w ogóle nie ma mowy. Wszyscy wpadają ale nie on, on jest nieomylny. Ślepo wierzy w swój geniusz. Nikt nie jest w stanie mu zagrozić. Jego świat kręci się wokół niego. Reszta jeżeli im pozwoli może koło niego egzystować. Jest wolny od „wewnętrznych zahamowań” typu sumienie, poczucie winy czy wstydu. Jeśli coś w ogóle czuje, to tylko emocje powierzchowne, żadnych wyższych uczuć. Jeżeli go nikt nie powstrzyma siłą, on dalej będzie robił to na co ma ochotę.

Rodzina Kent, odcinek nr 68.

Minęło kilka dni, nadal nie było żadnych informacji o Barneyu. Zadzwoniła do mnie Nikki. Była bardzo zmartwiona. Porozmawiałyśmy i poczułam z nią przyjacielską więź. Od tamtej pory rozmawiałyśmy codziennie. Dowiedziałam się, że spotyka się z Foleyem. Ucieszyłam się z dwóch powodów, po pierwsze ze względu na ich szczęście, w końcu to ja ich sobie przedstawiłam. Po drugie Foley jeszcze bardziej się zaangażował w poszukiwania Barneya, ze względu, że jest po prostu policjantem i ze względu na Nikki. Na pewno nie może patrzeć jak ona jest zrozpaczona. Kilka razy mnie odwiedziła. Czasem płakałyśmy razem. Szkoda, że tak przykra okoliczność nas połączyła.
Mia wyszła ze szpitala i pojechała do sanatorium odpocząć i nabrać nowych sił. Na początku nie chciała jechać, nie chciała mnie z tym wszystkim zostawić. Powiedziałam jej, że jest przy mnie Nikki i Foley. W końcu dała się przekonać i pojechała do ekskluzywnego kurortu w Lucky Palms.
Niech wypocznie, należy jej się.
Dowiedziałam się od Noah, że zerwał z Yvette. Byłam zaskoczona, że tak szybko. Powiedział mi o wyjeździe do Brigdeport. Nawet nie krzyczałam na niego za to, że zabrał mój samochód. Samochód, który dał mi Barney. Szkoda mi się go zrobiło, nie ma szczęścia do dziewczyn. Okazało się, że dziewczyna chciała go wykorzystać. Łatwo się urządzić jego kosztem. Skądś znam podobną sytuację, ale już nic nie wspominałam, nie chciałam go dodatkowo dołować. Chodził struty po domu. Żeby go pocieszyć poszłam z nim do kina na komedię. Niestety nic go nie bawiło. Nie mogłam patrzeć jak cierpi, zaraz po szkole wracał do domu, odrabiał lekcje i cały czas rzeźbił. Zaczął też grać na gitarze. Nawet miał do tego talent. Ćwiczył jakieś love songi. Biedaczek, musi to jakoś przetrzymać. Czas leczy rany. Kolejna dziewczyna, której nie może zaufać. Zresztą powiedział mi, że kończy z dziewczynami. Tak, ciekawe na jak długo. Znowu się pewnie beznadziejnie zakocha. Zauważyłam, że strasznie szybko się angażuje, potem na tym cierpi.





Ja też nie byłam szczęśliwa, myślałam o Barneyu. Gdzie jest? Co robi? Czy myśli o mnie? Gdybym mogła mu telepatycznie przesłać wiadomość, na pewno bym to zrobiła.
Foley powiedział, że Ricco też się zapadł pod ziemię i nawet nie odwiedzał brata. Już w poniedziałek 29 miała się odbyć rozprawa Rocco za pobicie policjanta i wyznaczenie nowej w oparciu o nowe oskarżenie. Oskarżenie o morderstwo mojego ojca. Ciekawe jak się to wszystko potoczy. Mam nadzieję, że go skażą na dożywocie.
Przejrzałam strony z różnymi informacjami. Znowu pełno wiadomości o ojcu. Ciekawe kiedy prasa z tym skończy. Jak będą szaleć, kiedy się rozpocznie proces Rocco o morderstwo. Jeszcze nic nie wiedzą. Pojawił się kolejny artykuł Penelope Belleza, teraz napisała o romansie mojego ojca na Hawajach, o tym, że tam mieszkał z egzotyczną pięknością przez wiele lat i nikt z rodziny o tym nie wiedział, śmiała się z naszej naiwności, a chwaliła przebiegłość ojca. Wkurzyłam się, to menda. Skąd ma takie informacje? Od tej zdziry Ashy? A może to ona jest Penelope? Czy to możliwe żeby ona pisała takie inteligentne artykuły? Aż nie chciało mi się wierzyć. Nie wygląda na taką. Jak to sprawdzić? Napisałam do niej kolejnego maila, bo na wcześniejszy nie odpisała. Byłam przesadnie miła, miałam nadzieję, że to ją skusi do odpowiedzi.



***
Po kilku dniach od operacji, Barney na chwilę odzyskał przytomność i można powiedzieć, że był w dobrej formie. Na szczęście organizm się szybko regenerował. Miał silne ciało i dużo szczęścia. Niestety nic nie mógł sobie przypomnieć, ale Jemma zapewniła lekarzy, że szybciej wróci do zdrowia w domu. Wypisała go na własne życzenie ze szpitala i zagwarantowała dobrą opiekę wśród rodziny. Przewiozła go do swojego domu. Mieszkała z kilkoma osobami w tzw komunie.







Całą organizacją zarządzał charyzmatyczny kapłan Mauu Tonga w znaczeniu Południowy Wiatr. Przyjechał do stanów z Polinezji. Imał się różnych zajęć, nie bardzo mu szło i ciągle mu brakowało kasy, ostatecznie postanowił założyć wspólnotę i na tym zarobić. Stał się samozwańczym przywódcą, kapłanem. Zbierali się wokół niego ludzie, którzy mieli złe doświadczenia ze światem zewnętrznym. Najczęściej nieszczęśnicy oszukani przez los. Oddali mu swój majątek do zarządzania w zamian za duchową opiekę. Jemma tam była od urodzenia, jej rodzice wstąpili do komuny, gdy była małym dzieckiem. Mauu zauważył w małej zdolności aktorskie i od dziecka pomagał jej w karierze. Negocjował kontrakty i świetnie na tym zarabiał. Gdy jej rodzice odeszli z tego świata w niewyjaśnionych okolicznościach, całkowicie przejął kontrolę nad jej życiem. Wszystkie decyzje podejmowała w porozumieniu z nim i pod jego wpływem.
Gdy się dowiedział o Barneyu, który był agentem samego Fabiana Kenta, bardzo się ucieszył. Uwielbiał skrycie czytać kryminały. Wiadomo, że nie mógł się z tym afiszować, bo zwykle się pokazywał z buddyjskimi lub chrześcijańskimi księgami. Połączył te religie w jedną dość sprawną całość. Głównie chodziło o doskonalenie ciała i duszy.
Taki obrotny facet, jak Barney Stinson bardzo by mu się przydał do pomnażania gotówki. Chciał wykorzystać jego kontakty w rozwoju swojej firmy. Poza tym liczył na jego pieniądze. Na pewno miał jakieś oszczędności. Jakby wstąpił do nich to by był dla Mauu, jak los wygrany na loterii.
Najgorsze w tym było to, że Barney prawdopodobnie stracił pamięć i mógł nie kojarzyć kim w ogóle jest. To też postanowił wykorzystać na swoją korzyć. Kazał go umieścić w najlepszej sypialni z dużym łóżkiem, zwykli członkowie mieszkali w skromnych pokojach z pojedynczymi łóżkami. Chciał, żeby mu było maksymalnie wygodnie.
Pasją Mauu były konie, prowadził dobrze prosperującą stadninę. Szkolił konie na wyścigi i wystawiał je do różnych konkursów skoków. Z tego też miał świetne pieniądze. Członkowie wspólnoty pracowali przy koniach i opiekowali się nimi. To też była forma terapii i doskonalenia. Dawała możliwość zjednoczenia z przyrodą i rozwijania miłości do mniejszych braci. Wszyscy byli weganami. Jedli tylko rośliny. Byli samo wystarczalni, żywili się tym co wyhodowali.
Przez kilka dni Barney prawie cały czas spał, Jemma przychodziła do niego i opiekowała się nim. Budził się tylko na chwilę, żeby znowu zapaść w sen. Karmiła go i myła. Przemywała ranę i zmieniała bandaże. Po jakimś czasie już całkowicie mogła je zdjąć, aby rana swobodnie oddychała i szybciej się goiła. Czasem przychodziła i tylko patrzyła na niego. Opieka nad nim wzbudziła w niej pewne uczucia, myjąc jego ciało, co i rusz ledwo opanowywała emocje, żeby się do niego nie przytulić i poczuć jego ciepło. „Na to przyjdzie czas.” Karciła się w duchu. Barney kilka razy gdy spał powiedział parę słów przez sen, dało się słyszeć.
- Gina, …
- Gina, wybacz mi.
„To ta córka Fabiana? Coś ich łączyło? Już jej nie cierpię. Nigdy jej nie zobaczysz. Jesteś tylko mój.” Myślała kiedy to słyszała. Robiła się wściekła i biegła na plażę z psem. Musiała się zmęczyć. Czasem medytowała. Chciała się szybko pozbyć negatywnych emocji. Potem znowu wracała do Barneya i smarowała mu ciało balsamem. Głaskała go po twarzy.
Minęło kilka kolejnych dni, wreszcie Barney był na tyle silny żeby wstać. Obudził się rano. Wróciła mu świadomość, ale niestety nie pamięć. Usiadł na łóżku. Rozglądał się po pomieszczeniu. „Co ja tu robię?” Przeleciało mu przez głowę.





„Kompletna pustka, nic nie mogę sobie przypomnieć. Kim jestem? Gdzie ja jestem?” Wstał, lekko kręciło mu się w głowie. Dotknął rany nad uchem, syknął. Bolała go, ale stwierdził, że ból był do zniesienia. Podszedł do okna, popatrzył przez nie. Stał tak przez chwilę. Nagle z tyłu usłyszał dziewczęcy głos.
- Wstałeś? - Jemmą wstrząsnął dreszcz emocji jak odwrócił się do niej.”Boże jaki on jest piękny” Pomyślała.
- Tak, kim jesteś? - Usłyszała niski męski głos. Zaczęła się trząść z emocji.
- Nie pamiętasz mnie? Cały czas się tobą opiekowałam, mam na imię Jemma.
- Witam Jemma, znasz mnie? Nawet nie pamiętam jak się nazywam.



- Znam, masz na imię Barney. - Mauu kazał jej powiedzieć jego prawdziwe imię, jeżeli by nie pamiętał. Wiedział co mówili lekarze. Liczył na to, że Barney szybko odzyska pamięć. Był mu potrzebny.
- Tak? Myślałem, że jakoś ciekawiej. - Zaśmiał się półgębkiem.
- Bardzo ładne imię, nie przesadzaj. Pasuje ci.
- Co ja tu robię? Długo tu mieszkam z tobą?
- Już jakiś czas, miałeś wypadek, zostałeś postrzelony w głowę. Pamiętasz?
- Nie, nic. Kompletna pustka. Gdzie wcześniej mieszkałem? Mam jakąś rodzinę?
- Może najpierw pójdziesz coś zjeść? Potem porozmawiamy. - Nie chciała mu jeszcze wyjawiać całkowitej prawdy. Jakby uciekł w poszukiwaniu najbliższych? Nie mogła na to pozwolić.
- Tak, czuję głód. Chętnie coś zjem. - Odpowiedział bacznie się przyglądając dziewczynie. „To ona mnie uratowała? Zostałem postrzelony? Co ja robiłem? Jestem jakimś przestępcą? Musi mi odpowiedzieć na wszystkie pytania.” Pomyślał i poprosił ją o coś do ubrania.
Dała mu proste ciuchy. Ubrał się i poszedł za Jemmą do jadalni.
Usiadł przy stole, a Jemma wyjęła z lodówki talerz z sałatką i postawiła przed Barneyem. Sama też usiadła i zaczęła jeść. Spojrzał na same rośliny.
- Nie ma nic konkretnego? Zjadłbym jakiś kotlet schabowy. Lubię mięso. - Powiedział i sam się zdziwił, już wie o sobie, że lubi mięso.



- Nie jemy mięsa.
- Co? Czyli kto?
- Jesteś wśród przyjaciół, nie martw się – odpowiedziała Jemma.
- Nie martwię się, ale chcę wiedzieć więcej. Powiesz mi?
- Oczywiście, wszystko w swoim czasie. Jedz. To jest naprawdę dobre.
- Ok, spróbuję. - Odpowiedział i zaczął jeść. - Uhm …, dobrze przyprawione, nawet niezłe.
- A widzisz? Mówiłam. - Ucieszyła się Jemma.



- Dobra zjadłem, co teraz? Powiesz mi więcej?
- Chodź oprowadzę cię po posiadłości. - Wstała i pokazała mu drzwi.
Barney wstał i poszedł za nią. Wyszli na zewnątrz. Zobaczył konie i plac do ćwiczeń do skoków. Jakiś mężczyzna właśnie zajmował się koniem.
- Zajmujecie się hodowlą koni?
- Tak, Mauu jest wielkim pasjonatem tych zwierząt - odpowiedziała Jemma.



- Mauu? Kto to jest?
- To kapłan, zajmuje się całą naszą społecznością.
- Czyli jesteście jakąś organizacją?
- Tak, wspólnotą braci. Wkrótce poznasz ich wszystkich. Wspaniali ludzie.
- Ja wiesz, yyy ... nie mieszam się w takie sprawy.
- Spokojnie, będziesz tu szczęśliwy.
- Nie wiem. - Trochę go to zastanowiło, miał mieszane uczucia. „Jakaś organizacja? Może mnie porwali i chcą teraz okupu? Dlaczego ja nic nie pamiętam? Dali mi jakieś środki odurzające? I ta dziwna rana nad uchem.” Pomyślał i odruchowo dotknął bolącego miejsca. Znowu syknął z bólu.
- Nie dotykaj, bo się nie zagoi! - Krzyknęła Jemma i chwyciła go za rękę.
- Ok, tak jakoś. - Zmieszał się. „Jeju jaka ona przewrażliwiona.” Pomyślał i niewinnie się do niej uśmiechnął.
- Dobrze, chodźmy do źródła witalności. Jak się w nim zanurzysz to może odzyskasz wszystkie siły. Przemywałam ci wodą ze źródła ranę i szybko się goi.
- Dobrze, chodźmy do źródła. - Powtórzył za nią i aż się cały zagotował w środku. „To jakieś świry, źródło witalności? Jezu o co tu chodzi? Jak mam się z tego wyplątać? Cholera, że nic nie pamiętam. Chyba muszę grać na zwłokę. Powoli wszystkiego się dowiem.” Pomyślał i znowu poszedł za Jemmą.
Przeszli przez dom i znaleźli się na drugiej stronie. Płynęła tam leniwie maleńka rzeczka.
- Usiądźmy na kanapie. - Jemma wskazała miejsce, minęli dwie młode, piękne kobiety. - Witajcie siostry. - Zwróciła się do dziewczyn, a one jej kiwnęły głowami.
„Sweet Jesus, tu może być raj dla mnie. Same laski. Jedna ładniejsza od drugiej. Może w ramach rekonwalescencji mógłbym jakąś … hmm.... Ta ruda jest niezła, jeszcze nie miałem rudej. Ciekawe jaki ma tam kolor? Ha ha ha, niezłe rzeczy mi się przypominają. Muszę się zorientować czy można się odwiedzać wieczorami w pokojach. He he he. Trzeba zacząć działać i umówić się na małe tête à tête.” Pomyślał Barney i usiadł na krześle obok Jemmy.







- Zobacz, to jest nasze źródło witalności i wyskakujące ze skał mądrości gejzery młodości i życia. - Wskazała na skały przed nimi. Barney zaczął się przyglądać. „Skały mądrości? Ześwirowali kompletnie. Nie wiem czy dam radę tu długo wytrzymać. Ale dla tej rudej się poświęcę, przynajmniej na razie.”
- Co tu z nimi robicie? - Zapytał.
- Obserwujemy i czerpiemy siłę ze źródła. Codziennie każdy dokonuje rytuału obmycia się w wodzie. To oczyszcza i odnawia ciało i umysł. - Odpowiedziała poważnie.



- Ktoś wam tak kazał? Czy tak sami z siebie?
- Mamy polecenia i rady od Mauu. On wie wszystko. Wie co dla nas dobre. Stara się by nasze życie było wartościowe i szczęśliwe. Wkrótce go poznasz. Jutro wraca do domu. Będziesz pod wrażeniem, jest bardzo mądry. Wszyscy są pod wrażeniem, a ciebie szczególnie chce poznać. Jesteś dla niego kimś wyjątkowym.
- Taaak? - Barney był zaskoczony tym co usłyszał. „Kto to jest? Zrobił im pranie mózgu? Mnie też planuje przekabacić? Musisz być bardzo ostrożny Barney. ” Powiedział do siebie w duchu, a do Jemmy lekko się uśmiechnął. - A to rytualne obmycie robicie wspólnie? Czy każdy z osobna?
- Każdy według swojego rytmu dnia, niektórzy wolą wieczorem, inni o świcie. Na przykład Rita, ta ruda, ona specjalnie wstaje o czwartej, gdy jeszcze jest ciemno, medytuje z godzinkę przed sfinksem i idzie się obmyć. Ja wolę wieczorem przed snem.
- Ooo, to bardzo ciekawe. - Zainteresował się Barney. „Hmm, ruda Rita, to brzmi zachęcająco, kąpią się tutaj? Nie mogę.” - A jak dwie osoby na siebie trafią? To co wtedy? Razem się kąpią?
- Jest dużo miejsca, rzeka jest dosyć długa. Zresztą znamy swoje zwyczaje, raczej staramy się nie wchodzić sobie w drogę. To jest intymna sprawa.
- Tak? Jak bardzo? - Dla Barneya zrobiło się jeszcze bardziej ciekawie.
- No wiesz, żeby oczyścić ciało z negatywnych emocji, trzeba wejść do wody tak jak nas Bóg stworzył.
- No tak, to zrozumiałe, popieram. - „To cwany Mauu, otoczył się laskami i każe im się oczyszczać duchowo przez wodę, toż to geniusz. Nawiedzony, ale geniusz.” Pomyślał i aż mu się oczy zaświeciły, gdy sobie wyobraził te sceny o świcie. Nagle podbiegła do nich Kiwi.
- To jest Kiwi, to ona cię właściwie uratowała. Gdyby nie ona to nie wiem co by było. Tak się bałam o ciebie. Jak cię pielęgnowałam to ...



Barney już nie słuchał i skoczył do psa. Zaczął ją czochrać po brzuchu, ukradkiem spoglądając na rudą. Ta patrzyła na niego.
- Tak wiem, wszystkie sunie tak lubią. - Mówił.



To wszystko w tym odcinku, zachęcam do komentarzy.
__________________

Ostatnio edytowane przez Mile : 01.05.2013 - 17:25
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem