Witajcie, dziękuję serdecznie za komentarze.
Cieszę się, że wam się spodobała przemiana Mii. Jak fryzura może zmienić twarz. Teraz jest bardziej seksi

wtedy była taka zwykła szara myszka.
Zobaczymy jak się jej losy potoczą.
Rodzina Kent odcinek nr 70. Kolejna dziesiątka pyknęła.
Tymczasem w Sunset Valley.
Ricco dowiedział się co zrobił Angel, był wściekły. Nie mógł się pozbierać. Chciał z Barneyem porozmawiać i dowiedzieć się więcej. Co prawda Barney ich zaskoczył i pewnie by uciekł. Ale to nie był problem, bo i tak by go później znaleźli. Mieli wiele możliwości. Ale to co zrobił Angel przekraczało wszelkie granice. Przestał z nim w ogóle rozmawiać, wymieniali się tylko niezbędnymi informacjami. Wszedł do salonu i zobaczył Teda grającego w jakąś grę.
- Co robisz? Grasz? Pojutrze rozprawa a ty sobie grasz?! - Wkurzył się na niego.
Ted przestał grać i podszedł do Ricco.
- Sorki, ale musiałem się odprężyć, mózg mi już przestał pracować od tych papierów.
- Co ty mi tutaj pie***lisz, do roboty! Masz wyciągnąć mojego brata z pierdla!
- Dobra już idę. - Ted wziął laptopa i poszedł.
Ricco włączył telewizor, akurat leciał jakiś program plotkarski.
- Na koniec mamy dla państwa ciekawostkę. Zniknął w tajemniczych okolicznościach Barney Stinson. Były agent literacki znanego pisarza Fabiana Kenta. Stinson od kilku dni nie daje znaku życia. Podobno wyszedł z pogrzebu Kenta z pewnym tajemniczym mężczyzną. Policja nie chce ujawnić szczegółów. Komisarz John Foley zapytany przez naszą reporterkę o Stinsona odpowiedział, że poszukiwania trwają i są blisko sukcesu. Na koniec przypominamy zdjęcie przystojnego Barneya, może któraś z was wie w jakich kręgach się teraz obraca? Dzwońcie do nas.
Ricco aż się zatrząsł jak to usłyszał. „Już w telewizji o tym mówią? Cholera wiedzą o jakimś facecie. Foley zaraz do mnie dotrze. Gdzie jest Angel?” Poszedł do sypialni i dosiadł się do Angela, który też oglądał telewizję.
- Słyszałeś?
- Co?
- No o Barneyu.
- Ta, no i co z tego?
- Mówią o nim w telewizji, zaraz do nas dojdą. Wiedzą, że wyszedł z pogrzebu z jakimś facetem. Foley już pewnie wie, że ze mną.
- Nie panikuj. Nie znajdą cię. - Odpowiedział leniwie Angel i cały czas oglądał telewizję. - Tutaj jesteś bezpieczny. Niby skąd mają wiedzieć, że to ty. Mógł wyjść z każdym. Wyluzuj bracie.
- Noah Kent mnie widział.
- To co, mam go załatwić? - Zapytał od niechcenia.
- Zwariowałeś?! Tobie już naprawdę odbija. Jeżeli mu coś zrobisz to będą pewni. Poza tym to dzieciak. Już wystarczająco namieszałeś. Lepiej w ogóle już nic nie rób. - Ricco się oburzył, nie mógł pojąć umysłu przyjaciela.
- Ricco, spokojnie.
- Co spokojnie? Przez ciebie nie mogę się teraz widywać z bratem. Lada chwila Foley mnie zatrzyma. Mam być spokojny? Angel mogliśmy tylko pogadać z Barneyem i trochę mu skopać gębę. Wtedy byłby spokój. Jak mam się w tym momencie skontaktować z bratem? Poza tym na rozprawę też nie będę mógł pójść. Kompletnie mnie wkopałeś. Jestem uziemiony. - Ricco był roztrzęsiony.
- Ricco, sorki ale widziałeś jaka była sytuacja, to był odruch. Sk*****yn dał nam czadu. Niech teraz gryzie ziemię. Ted będzie się widział z Rocco. Możesz mu przekazać jakieś informacje. Poza tym wszystko będzie można jakoś odkręcić. Mam plan.
- Ojciec będzie wściekły jak się dowie, że nie będę na rozprawie Rocco. Miałem go wspierać, czy ty wszystko musisz rozp*****lić?! Jak mam mu teraz pomóc? Ty masz plan? Kogo chcesz teraz załatwić?
- Ricco, uspokój się. Ja ci pomogę. Gdy ty siedziałeś i rozpaczałeś, ja zorganizowałem akcję. Jak będą go przewozić do sądu to zaatakujemy. Odbijemy go. Już wszystko zaplanowałem. Chłopaki są umówieni. Potem prywatnym samolotem wywieziemy go ze stanów. Pojedziesz z nim jak będziesz chciał. O nic się nie martw. Zaraz ci wszystko szczegółowo wyjaśnię. - Wyłączył telewizor i zaczął tłumaczyć Ricco przebieg akcji.
***
Tego samego dnia w areszcie Foley poprosił o przyprowadzenie do sali przesłuchań Rocco Genco. Chciał z nim porozmawiać jeszcze przed rozprawą. Policjant go przyprowadził.
- Szefie, mam zostać czy zostawić pana samego?
- Zostań, w razie czego będziesz świadkiem tej rozmowy.
- Dobrze. - Oficer usiadł i przysłuchiwał się rozmowie.
- Panie Genco, pojutrze rozprawa w sprawie pobicia policjanta i wyznaczenie nowej w oparciu o nowe oskarżenie, w związku z morderstwem Fabiana Kenta.
- Wiem, po co mnie pan tu wezwał?
- Chcę pana poinformować, że jeszcze dziś wieczorem zostanie pan przewieziony do innego aresztu na obrzeżach miasta. Będzie wygodniej później pana przewieźć z ochroną do sądu.
- Co? Dlaczego? - Rocco skrzywił się i z zaskoczenia zrobił wielkie oczy.
- Pomyślałem, że gdyby przyszły pana bratu do głowy dziwne pomysły odbicia pana z więzienia to będę przygotowany.
- Niby czemu miałby to zrobić?
- Jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony. - Foley uśmiechnął się. - W sumie nie musiałem panu tego mówić i po prostu pana przewieźć, ale i tak chcę z panem porozmawiać o jeszcze jednej sprawie. Poza tym chciałem zobaczyć pana minę. Stwierdzam, że jakiś plan jednak był. A przynajmniej miał pan na to nadzieję.
- Niech pan mnie nie wkurza. Nic nie było zaplanowane.
- Dobrze, chcę zapytać o Barneya Stinsona.
- A co ja mam z nim wspólnego? Nie rozumiem. Znowu próbuje mnie pan w coś wrobić? Już nie dość mam kłopotów przez pana? - Rocco oburzył się. Ale nie zwiódł tym Foleya, który spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Ojej, jaki pan jest przeze mnie poszkodowany, ktoś nieświadomy by w to uwierzył. Wiem, że o Barneyu pan rozmawiał z bratem.
- Nie rozmawiałem, powtarzam, ja nie mam z nim nic wspólnego. A co się stało? Martwi się pan o niego? Jesteście przyjaciółmi? - Uśmiechnął się złośliwie. „Czyli chyba go mają, świetnie” Pomyślał Rocco.
- Niech pan nie będzie naiwny, wszystkie rozmowy są monitorowane. Właśnie je sobie przesłuchałem.
- To pan niech nie będzie naiwny, że w tej chwili panu coś powiem. - Rocco nie dał się zbić z tropu.
- Lepiej będzie dla pana, jeżeli jednak będzie pan z nami współpracował. Czy z tym ma jakiś związek Angel Hutton? Jeżeli mi pan pomoże, ta ja też mogę panu pomóc.
- Co? Zwolni mnie pan?
- Oczywiście, że nie.
- To nie mamy o czym mówić.
- Rzeczywiście, nie mamy. Mógłbym panu dać więcej widzeń i pozwolić na dodatkowe telefony. Interesuje to pana?
- Może. Mógłbym pana zaprowadzić w pewne miejsce. Tam może być Barney.
- Gdzie?
- Tylko my dwaj, żadnej obstawy i będzie miał pan Barneya.
- Ha ha ha, dobre. Ok, to wszystko co chciałem dzisiaj panu powiedzieć. Miłego pobytu w wieloosobowej celi.
- Zaraz! Chwileczkę! - Krzyknął Rocco.
Foley już go nie słuchał, wstał i kazał wyprowadzić Rocco do celi. Sam udał się do swojego biura.
Zdjął krawat i usiadł na kanapie, zastanowił się. „W sumie i tak nie liczyłem, że coś mi powie. Ale najwyraźniej miał coś wspólnego ze zniknięciem Barneya. Łyknął nawet tekst o podsłuchu. Znowu nie mam nic do przekazania Nikki, nie mogę patrzeć na jej smutne oczy. Kiedy wszystko miało być tak dobrze między nami, to nagle porwali Barneya. Ech … . Marlowe też nic nie wie. Gdzie oni go zamelinowali? Cassie Hutton też nie odbiera telefonów. Ostatnia aktywność jej komórki była w Sunset Valley. Może znowu ją gdzieś wywieźli? Cholera, ale mnie to wszystko denerwuje.”
Jednak postanowił jeszcze zadzwonić do Malowe'a.
- Cześć Philip. Masz coś?
- Nie. Jakby zapadł się pod ziemię. Żadnych śladów.
- Wkurza mnie to.
- Mnie też. Jesteśmy w kropce. Nie wiem kogo już pytać. Sprawdzałeś szpitale? Choć nie wiem jak to mogłoby pomóc.
- To pierwsze co zrobiłem, nic nie ma. Żaden lekarz nie zgłosił podejrzanych rzeczy.
- Może każ ludziom poszukać tego Mosbyego. Ciekawe gdzie się ukrył? To też podejrzane.
- Może jest z Ricco. Odkąd stracili go z oczu i pojawił się na pogrzebie nic nie wiedzą. Patałachy.
- Że na to pozwalasz, ja bym jednego z drugim na zbity pysk wywalił.
- Jeden już poleciał, przecież nie mogę całego wydziału wywalić. Zresztą związki na to nie pozwolą i wtedy za mnie się wezmą.
- No tak. To jest właśnie ta zależność w policji. Dobra, słuchaj muszę już kończyć, umówiłem się.
- Tak? A z kim?
- Z taką jedną. Nie znasz.
- To coś poważniejszego?
- Nie wiem. To będzie pierwsza randka. Może mi coś poradzisz? Wyrwałeś taką laskę.
- Co ja ci mogę poradzić. Zdaj się na instynkt. Jedyna rada. Jeżeli coś ma z tego być, to na pewno poczujesz.
- Dobra, dzięki. Będziemy w kontakcie. Trzymaj się.
- Trzymaj się. - Odpowiedział Foley i się rozłączył. Pojechał do domu Barneya, tam czekała na niego Nikki. Właściwie to miał jej zaproponować, żeby wprowadziła się do niego na stałe.
***
Ricco wysłuchał Angela. Nawet plan odbicia Rocco mu się spodobał. „Wreszcie o czymś poważnie pomyślał. Muszę się przewietrzyć.” Pomyślał i postanowił wyjść się przejść. Pojechał do małej knajpki. Okazało się, że jest już zamknięta. Usiadł na ławce. „Nie wiedziałem, że jest tak późno, no nic posiedzę sobie trochę, powdycham świeże powietrze.” Pomyślał i rozejrzał się po terenie kawiarni. Zobaczył młodą kobietę samotnie siedzącą przy stoliku.
Asha wyczuła, że ktoś się jej przygląda. Wstała i spojrzała na mężczyznę. „Hmm, niezły. Co mi zależy i tak nie mam co robić. Zabawię się, może znajdę nowe lokum?” Pomyślała i ostentacyjnie przeszła się przez plac w stronę fontanny. Specjalnie mocno kołysząc biodrami. Widziała, że nie spuszcza z niej wzroku.
Stanęła przy fontannie. Lekko wypięła biodro czekając na reakcję mężczyzny. Ricco wstał. Zaintrygowała go. „Co tu robi taka piękna dziewczyna? Jest sama? Zaczepić ją?” Zastanawiał się.
Zdecydował się i podszedł do niej.
- Przepraszam, że panią niepokoję, ale mam wrażenie, że zgubiła się pani. Mogę w czymś pomóc? - Zapytał grzecznie.
- Och, jaki pan uprzejmy. … Dokładnie tak. Właśnie się zgubiłam. Zupełnie nie znam tej okolicy. Pan tutaj mieszka? - Powiedziała słodkim głosem.
- Tak, mieszkam niedaleko. Szuka pani jakiegoś konkretnego adresu?
- Bardzo pan miły, jestem taka roztrzepana, nawet adres zgubiłam.
- Ojej, bardzo mi przykro. - Zmartwił się Ricco.
- Chciałam tutaj coś zjeść, ale jest zamknięte. Sama nie wiem co mam teraz zrobić. - zatrzepotała rzęsami.
- Jeżeli nadal jest pani głodna, to zapraszam na kolację do mnie. Mogę zaproponować coś bardzo pysznego we włoskim stylu. Sam przyrządzę.
- Cudownie! … A nie będzie to dla pana zbyt dużym problemem?
- Ależ skąd! To sama przyjemność gościć u siebie tak piękną kobietę. - Uśmiechnął się. Coraz bardziej mu się podobała i wyczuł, że była chętna na wspólne spędzenie tego wieczoru.
- Jak miło, dziękuję. To chyba przesada z tą pochwałą mojej urody.
- Absolutnie nie. Dawno nie widziałem takiej piękności jak pani.
- Trochę się zawstydziłam. - Odwróciła głowę w skromnym geście. A sercu się słodko zrobiło, potrzebowała takich komplementów. „Podoba mi się, wie co kobieta chce usłyszeć. To może być nawet ekscytujące. Nie mogę go spłoszyć.” Pomyślała.
- A rodzina nie będzie miała nic przeciwko temu?
- Mieszkam tylko z kolegą, nie ma go w tej chwili. To co idziemy?
- Oczywiście.
Poszli w stronę samochodu Ricco i pojechali do apartamentu Angela.
Gdy weszli Ricco zaproponował jej coś do picia, ale nagle usłyszeli ciche chrapanie. To Ted spał na kanapie. Jak usłyszał ich głosy zaczął wstawać.
- Przepraszam, ten tu to … . Musiał wcześniej wrócić.
- Może ja pójdę na chwilę do toalety. Gdzie jest?
- Drzwi na lewo.
Asha poszła a Ricco zwrócił się do Teda.
- Co tu robisz? Spadaj, przyprowadziłem laskę. Idź do pokoju Angela i nie wychodź stamtąd dopóki cię nie zawołam. - Ted posłusznie wykonał polecenie.
Poszedł pod drzwi łazienki i powiedział.
- Będę w kuchni, zaczynam gotować.
- Proszę wejść. Nic takiego nie robię. - Odpowiedziała, a Ricco wszedł do środka. Asha akurat przeglądała się w lustrze. Był pod wrażeniem jej urody.
Odwróciła się do niego.
- Właściwie to się sobie nie przedstawiliśmy. Nie będziemy przecież ciągle sobie mówić pan-pani. Mam na imię Ashanti.
- Masz rację Ashanti, piękne imię jak właścicielka. Jestem Ricco.
- Miło mi cię poznać Ricco. Bardzo męskie imię. - Głęboko spojrzała mu w oczy. Ricco też patrzył w jej błyszczące oczy. Czuł, że coś zaczyna iskrzyć. Dziewczyna była niezwykła.
- To co z tą kolacją? Wybacz, ale naprawdę umieram z głodu. - Musiała na chwilę ostudzić sytuację. Widziała jak na nią patrzy. Nie mogła za szybko wypalić w nim wszystkich emocji. Musiała je stopniować. Dawka po dawce. Znała się na tym, jak nikt inny.
- No tak, przepraszam. Już lecę do kuchni. Proszę usiądź sobie w salonie. - Powiedział i pobiegł do kuchni.
Asha usiadła w salonie i zaczęła przeglądać co w telewizji. Usłyszała powtórkę programu z informacją o Barneyu. Bardzo ją to zaskoczyło. „Cholera, co mu się stało? Ktoś go porwał? Szkoda, że nie pojechałam na pogrzeb Fabiana? Może bym wiedziała z kim wyszedł. No dobra, nie ważne. Może później zadzwonię do Giny i wszystkiego się dowiem. Wkurzę ją trochę. A może zwiał od niej gdzie pieprz rośnie? Hi hi hi, to by było dobre. Teraz zajmę się moim Ricco, niezłe ciacho wyrwałam.”
Ricco w tym czasie już przygotował danie. Zawołał ją do kuchni. Stał i czekał na reakcję. Ona nic nie odpowiedziała, ale jak usiadła i trochę skosztowała, to aż piała z zachwytu nad zdolnościami kulinarnymi Ricco. Bardzo mu to schlebiło. W sumie o to mu chodziło. Chciał jej zaimponować.
Później przeszli na kanapę do salonu. Asha zaczęła mu opowiadać o swojej karierze modelki. Słuchał jej z zaciekawieniem, nie zdziwił się, że ta ślicznotka jest modelką. Co innego mogłaby robić. Patrzył na nią z podziwem i coraz większym pragnieniem. Już sobie wyobrażał co mógłby z nią robić.
W pewnym momencie stwierdził, że pewnie jest zmęczona i zaproponował żeby poszła do jego sypialni się zdrzemnąć, na co ona chętnie przystała. Gdy weszli do pokoju powiedziała.
- Urocza sypialnia. Ładnie się tu urządziłeś.
- Dziękuję.
- To ja dziękuję tobie, tak bardzo mi pomogłeś, jesteś prawdziwym przyjacielem.
- Przestań, to była dla mnie sama przyjemność.
- Dziękuję jeszcze raz. - Powiedziała i próbowała go pocałować w policzek, ale Ricco szybko przesunął twarz i pocałowała go w usta.
Zaśmiali się, objęła jego twarz dłońmi i wyszeptała.
- Uroczy jesteś. Jeszcze nikogo takiego nie spotkałam.
- Ty też. - Zamruczał do niej. Był coraz bardziej nią odurzony. Próbował ją objąć i przycisnąć do siebie. Wyrwała mu się sprytnie i usiadła na łóżku.
- To ja może teraz się zdrzemnę. Mogę?
- Yyy ..., tak oczywiście. Proszę bardzo. - Stał trochę skołowany. Nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Daj mi tylko godzinkę, dobrze?
- Tak.
Wyszedł z pokoju. „Nie może być, w takim momencie? Czuję się jakby mi zabrała wszystkie zabawki. Ale mnie rozkręciła. Może jednak nie śpi?” Pomyślał i wszedł jeszcze raz do pokoju. Asha drzemała smacznie. Popatrzył na nią. „Co za nogi. … . Hmm, mógłbym wsunąć rękę pod tą krótką spódniczkę i … . Nie, wyśpij się mała. Później mi oddasz moje zabawki. Będziesz potrzebowała duuużo energii.” Uśmiechnął się do siebie pod nosem. Poszedł do salonu. Zaczął oglądać telewizję.
To wszystko w tym odcinku, zapraszam do komentarzy.