Witam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarze.

Odcinek miał być wcześniej, ale „forum” chciało inaczej, musimy się chyba do tego powoli przyzwyczaić. Zresztą nie ważne, zapraszam na lekki odcineczek, co robi Barney? Jak mu czas płynie?
Rodzina Kent odcinek nr 71
Barney nie mógł spać tej nocy, śniły mu się koszmary. Jakieś dziwne obrazy mu się przewijały przez głowę. Najpierw widział we śnie wycelowany w siebie pistolet a potem wykrzywioną twarz jakiejś ciemnoskórej kobiety. To nie były pełne obrazy twarzy, ale raczej wyobrażenie, świadomość ich istnienia.
Obudził się nagle i usiadł na łóżku. Obok siebie zobaczył leżącą Jemmę. Był pewien, że jak się kładł to jej nie było. Może to jednak tylko kolejny zły sen. Dotknął się w bolącą ranę. Zabolało, to nie sen, ona naprawdę tu leży. Po cichu delikatnie wydobył się z pościeli, chwycił leżące ubranie na fotelu i wyszedł na zewnątrz. Usiadł na krześle przy stole. Było jeszcze ciemno, ale powoli zaczynało świtać. Wszędzie panowała cisza. „Ona cały czas pakuje mi się do łóżka? Robiła coś ze mną? Zaraz, a o której ja wczoraj poszedłem spać? Nic nie pamiętam, jakby mi coś podawała przed snem. Może przez to mam koszmary? Nie lubię natarczywych kobiet. Muszę z nią to wyjaśnić. W tym momencie bardzo mnie zdenerwowała.” Bił się z myślami. „Przejdę się trochę, może trochę pobiegam, rozruszam kości. Najlepiej wzdłuż tej rzeczki.”
Pobiegł naokoło domu i znalazł się nad rzeczką. Biegł parę chwil i nagle stanął jak wryty.
Zobaczył przejmujący widok. Ruda Rita właśnie brała kąpiel w rzece. Dziewczyna stała pod tryskającym strumieniem wody. Kropelki bajecznie opływały jej ciało. Wydawało mu się, jaka ta woda musi być miękka. Tak przylegała do jej skóry. Jakby była jednym ciałem. Jedną energią, boski widok. Przystanął za rzeźbą syrenki i zaczął się jej przyglądać.
Złociste długie włosy lekko opadały na smukłe ciało. Niewiele było z daleka widać, ale nie mógł oderwać wzroku, jeszcze bardziej jej zapragnął. Nie mógł opanować emocji i podszedł bliżej. Dziewczyna chyba to usłyszała. Osłoniła się.
- Ktoś tu jest!? - Krzyknęła. - Wyjdź zboczeńcu!
Spłoszyła się i przykucnęła w wodzie. On też przykucnął za syrenką.
Nie wiedział co zrobić. Wyjść czy dalej się ukrywać. Postanowił wyjść.
- To tylko ja. Nie bój się, nic ci nie zrobię. Popatrzyłem tylko. Ale jesteś piękna. - Zaczął się nerwowo tłumaczyć, był nieco zawstydzony.
- Barney? Co tu robisz? Odejdź stąd natychmiast! Bo zacznę krzyczeć! - Zdenerwowała się.
- Już idę, przepraszam. - Odwrócił się na pięcie i poszedł tam skąd przyszedł, uśmiechając się do siebie pod nosem. „Co za dziewczyna. Słodkie dołeczki.”
Poszedł do koni. Porozrzucał trochę siana, nalał im wody. Podeszła do niego biała klacz. Pogłaskał ją, a potem się do niej przytulił. Uświadomił sobie jak kocha zwierzęta. Wydawała mu się taka niezwykła, śnieżnobiała. Polubił ją z miejsca. Klacz też go chyba polubiła, bo z chęcią się oddawała jego pieszczotom.
Potem zręcznie ją osiodłał i wskoczył. Zaczął ćwiczyć skoki przez płotki. Próbował sobie przypomnieć, czy miał już wcześniej taką umiejętność? Na szczęście klacz była dobrze ułożona i wykazywała wysokie zdolności. Wręcz pomagała mu skakać.
Ćwiczył tak przez około godzinę. W trakcie zobaczył jak Rita wsiada na konia i chyba też miała zamiar pojeździć. Zmarszczył czoło, zastanawiał się czy się na niego nie obraziła i czy do niej podjechać, co jej powiedzieć? A może udać, że jej nie widzi. Lekko stchórzył. Postanowił jednak podjechać. Nie, nie był tchórzem. Wolał to wszystko wyjaśnić od razu.
- Rita, ja … - Zaczął nieporadnie. Zawstydzony, myślał o naruszeniu jej prywatności. - Chcę cię przeprosić, pojęcia nie miałem, że tam będziesz. Biegałem po prostu i ty … . To było takie fantastyczne, ja wtedy … .
- Barney, nie mówmy o tym. - Przerwała mu. Miała stanowczy głos. - Uznajmy, że to się nigdy nie wydarzyło. Ja ze swojej strony nic nie powiem Mauu. Bardzo by się zdenerwował gdyby się dowiedział. Wolałabym tego uniknąć. Złożę to na karb twojej nieznajomości naszych zwyczajów.
- Jeszcze raz cię przepraszam, nie chciałem cię obrazić. Nie gniewaj się na mnie. Gniewasz się?
- Nie.
- Ekstra, nie chcę sobie robić wrogów od samego początku.
- Ja wrogiem? Barney, widać, że nie jesteś stąd. U nas nie będziesz mieć wrogów, wszyscy jesteśmy braćmi. Ty też. Kochamy się jak bracia, jesteśmy rodziną. Ciebie też kochamy.
- Och Rita, tego się nie spodziewałem, już mnie kochasz? Nie za szybko? - Uśmiechnął się łobuzersko i puścił jej oko. Przechylił głowę rozkosznie się uśmiechając, pokazał błyszczące białe zęby i patrzył spod rzęs. W zamian za co otrzymał widok jej okrągłych oczu zaskoczenia, zdziwienia i nie zrozumienia. Nawet strachu.
- Wybacz, znowu nietakt. - Schylił głowę i podrapał się po czole. „Ta dziewczyna nie umie flirtować? To jak mam ją poderwać? Na dodatek chyba nie ma poczucia humoru. To będzie wyzwanie. No dobra zmieńmy temat.” Pomyślał i zapytał już z neutralnym uśmiechem. - Pojeździmy? Jazda konna jest jak uprawianie miłości, trzeba się wyluzować. - Sam nie wiedział czemu to powiedział. Pokręcił głową z zażenowaniem.
- Serio? - Prychnęła wykrzywiając usta. - Taki właśnie miałam zamiar. - Powiedziała i ruszyła przed siebie. Barney za nią. Nie mógł jej rozgryźć, sam siebie też.
Przeszli do ćwiczenia skoków. Można powiedzieć, że nieźle im szło, nawet się zgrali.
Minęło kilkadziesiąt minut, Barney już się znudził grzecznym skakaniem przez płotki. Zaczął się popisywać przed Ritą.
- Zobacz Rita, umiesz tak?! - Krzyknął do niej.
- Nie popisuj się i uważaj żebyś nie spadł, jesteś po operacji, może to też zapomniałeś? - Tym go zgasiła. Stracił humor.
I tak zaczął padać deszcz, więc skończyli jeździć. Rozeszli się. Barney nie wiedział co robić i poszedł do salonu posiedzieć, a Rita do swojego pokoju.
Dosiadła się do niego Jemma.
- Barney, czemu jesteś taki smutny?
- Jemma, nadal nie wiem kim jestem i co tu robię. To wszystko jest bez sensu. Nie wiem nawet czy mam jakąkolwiek rodzinę. Być może się o mnie martwi.
- Powoli ci się wszystko przypomni.
- Jemma, obiecałaś mi wszystko opowiedzieć. Powiedz teraz.
- Nie wiem jak to na ciebie wpłynie, jesteś jeszcze bardzo słaby.
- O to się nie martw. Poradzę sobie, mów od początku.
- Ja nie mogę. Mauu ci wszystko opowie.
- Co? Oszalałaś! Powiedz mi natychmiast! Co ma Mauu do tego?! - Zdenerwowany trochę za głośno na nią krzyknął.
- Uspokój się, nie ja tutaj decyduję. - Powiedziała łagodnie do niego. - Barney, najlepiej będzie jak się położysz spać.
- Nie będę spać! - Zerwał się z kanapy i pochylił się nad Jemmą, wskazując ją palcem. - Ty mi nie będziesz mówić co mam robić. Byłaś dzisiaj w moim łóżku jak się obudziłem. Powiedz mi co to za numery?!
Jemma wstała i odeszła kawałek od niego. Była lekko przerażona, nie spodziewała się takiej agresji po Barneyu.
- Położyłam się koło ciebie, bo się kręciłeś i krzyczałeś przez sen. Chciałam ci pomóc. Myślałam, że tak się uspokoisz.
- Ty nie jesteś normalna, kto normalny tak robi?! Nigdy więcej nie kładź się do mojego łóżka! - Doskoczył do niej. - Ciekawe co mi jeszcze robiłaś.
- Nic, nawet cię nie dotknęłam.
- I niech tak zostanie. Nie życzę sobie tego! Wiesz co to jest naruszenie prywatności?
- Przepraszam. Barney bardzo mi na tobie zależy. Chcę żebyśmy byli przyjaciółmi. - Spojrzała na niego błagalnie. - Nie gniewaj się na mnie.
- No dobrze, rzucę to w niepamięć ale masz mi wszystko powiedzieć. Wszystko, dosłownie wszystko o mojej przeszłości. - Spojrzał na nią groźnie, nie miał ochoty na żarty.
- Barney, nie mogę. Mauu ci wszystko wyjaśni. Ja nie mogę. Nie pozwolił mi. To on takie sprawy załatwia. Nie pozwala się wtrącać. - Prawie płakała. „Co on jej zrobił? Ona chyba rzeczywiście bez niego nic nie powie. Boi się. Jest całkowicie zależna i inaczej nie umie postępować. Nie będę jej już męczył. To ona jest ofiarą. Co on zrobił z tymi dziewczynami?” Zastanawiał się patrząc na smutną twarz Jemmy.
- Dobrze, już ja sobie z nim porozmawiam. Kiedy miał wrócić?
- Dzisiaj, ale zadzwonił i wróci dopiero jutro.
- Ok, idę poćwiczyć Kung Fu. Muszę się wyżyć - Poszedł do ogrodu.
Tam wziął się za ćwiczenia, dawał z siebie wszystko. Musiał gdzieś wyładować tą złość. Słychać było jego okrzyki i postękiwania. Nawet się po sobie nie spodziewał, że mógł ćwiczyć tak wyczynowo. Miał zadziwiającą kondycję. Odruchowo ćwiczył kolejne ruchy. Skąd to umiał? To było coś niezwykłego. Poczuł się bardzo szczęśliwy. Sprawność fizyczna dała mu dodatkowe poczucie wartości. Nie był ułomkiem, znał sztuki walki. Tylko skąd?
Wycieńczony poszedł do jacuzzi, odprężyć zmęczone kości. Zamknął oczy i wsłuchiwał się w otaczającą go ciszę. „Tyle tu ludzi mieszka i zwierząt, a tak cicho. Słyszę tylko bąbelki i te gejzery młodości, czy jak im tam. Co ja mam teraz zrobić? Mauu nie pozwolił mówić o mojej przeszłości, widocznie ma jakieś plany wobec mnie. Muszę być ostrożny. Kim on jest? Ciekawe czy w ogóle mam na imię Barney. Może z tym też mnie oszukali. O co może mu chodzić? Wiadomo o kasę. Tylko czy ja ją mam? Kim wcześniej byłem i w co ja się wplątałem, że zostałem postrzelony. Dlaczego nie mogę sobie tego przypomnieć? Ta pustka mnie przeraża.” Z rozmyślań wyrwał go znajomy miły głos Rity. Otworzył oczy. Stała naprzeciw niego tylko w samych majteczkach. Toples. Chociaż jej długie włosy dużo zasłaniały to i tak wiedział co tam jest pod spodem.
- Czy mogę się przyłączyć? - Powiedziała ciepłym głosem.
Nic nie odpowiedział, tylko patrzył na nią, pięknie wyglądała w tym świetle. Weszła do środka i jeszcze raz zapytała.
- Nie odpowiedziałeś. To mogę czy nie? Przeszkadzam ci? - Zmieniła lekko ton głosu.
Barney dalej nic nie mówił, nie mógł oderwać od niej wzroku. Wzruszyła ramionami i usiadła. Jak gdyby nigdy nic zaczęła oglądać swoją nogę. Co ona z nim robiła. Patrzył jak poszczególne mokre włosy przyklejają się jej do ciała i odsłaniają co nie co. Zdecydowanie była za blisko. Nie mógł zapanować nad sobą, zaczął lekko drżeć. Serce zaczęło mu walić w piersi. Oddech przyspieszył. Myślami próbował zapanować nad tym co się z nim działo pod wodą i o mało nie wyskoczyło z kąpielówek.
- Teraz nic nie powiesz? - Usłyszał.
Oblizał wyschnięte wargi. Próbował przełknąć ślinę, zupełnie zaschło mu w gardle. Powoli próbował uspokoić oddech i jakoś zareagować. Musiał jej odpowiedzieć, przecież był inteligentnym facetem. Nie mógł dać się zapędzić w kozi róg.
To wszystko w tym odcinku. Zapraszam do komentarzy.