Witam serdecznie, dziękuję bardzo za komentarze.
Rodzina Kent, odcinek nr 73
Na drugi dzień, mniej więcej w południe zadzwonił do mnie Foley, dosyć zdenerwowany.
- Dzień dobry pani Gino, mamy tu poważny problem.
- Dzień dobry, co się stało? - Przestraszyłam się.
- Niech pani mi szczerze odpowie, czy nikt nie korzystał z pani komputera?
- Jak to?
- Bo ten ostatni artykuł był wysłany z pani domu! - Zagrzmiał w słuchawce.
- Słucham? - Byłam w szoku. Z naszego domu?
- Tak, ktoś wysłał ten artykuł podpisany przez Penelope Belleza z państwa domu, nie wiem jeszcze z którego komputera. Ja w tej chwili do pani jadę i zaraz też dojadą do pani technicy. Jakby byli wcześniej to proszę ich wpuścić.
- Tak, oczywiście. Proszę szybko przyjechać. Ktoś się włamał? - Wystraszyłam się i rozejrzałam odruchowo po pokoju.
- Tego jeszcze nie wiem, być może będzie trzeba zdjąć odciski palców. Jeszcze pięć minut.
- Dobrze czekam. - Odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Schodziłam po schodach i w pewnym momencie zrobiło mi się słabo i strasznie mnie zakuło w dole brzucha, aż przysiadłam, żeby się nie przewrócić. Taki to był mocny ból. Na szczęście szybko minął. To chyba z tych nerwów.
Po około pięciu minutach zjawił się Foley z ekipą. Wszyscy wyglądali bardzo podobnie. To znaczy przyszło trzech drobnych facetów w okularkach, typowi komputerowi maniacy. Mdłe blade twarze i chude ciałka, lekko zgarbione. Przydługie włosy w nieładzie, lekko przetłuszczone spadające na twarze. Byli w niechlujnych ubraniach, jakby na nich za dużych. Nieco się wzdrygnęłam. Gdyby nie było z nimi Foleya, nigdy bym ich do domu nie wpuściła. Wzbudzali niechęć. Zaprowadziłam ich do pokoju Noah, Mii i mojego. Usiedli przed komputerami i zaczęli w nich grzebać. Nawet nie wiem co tam robili. Wróciłam do Foleya.
- Czy zauważyła pani coś podejrzanego? Ktoś się koło domu kręcił? - Zapytał mnie Foley.
- Nie, tylko paparazzi, oni też są dla mnie podejrzani.
- No tak, tu ciągle ktoś się kręci. - Pokręcił głową. - Ale nikt obcy nie był w domu, w środku?
- Nie, ale nie wiem tego do końca. Może jak mnie nie było? Ale wszystko jest na swoim miejscu.
- Ok, czyli nie możemy wykluczyć włamania. Kto spoza rodziny ma tu stały dostęp?
- Nasza służąca, jest tu codziennie.
- Muszę ją przepytać. Może ona coś widziała. To zaufana osoba?
- Tak, jest u nas już prawie sześć lat. Nigdy nie było z nią problemów.
- Dobrze, sprawdzanie komputerów pewnie zajmie jakiś czas. Pobędziemy tu trochę. Kiedy będzie służąca? W tym czasie mógłbym z nią porozmawiać.
- Ona już wyszła, jutro będzie około dziewiątej. Dzisiaj miała krótszy dzień.
- To pech, a nie sprowadzała tutaj kogoś? – Dopytał się jeszcze.
- Nie, nigdy. Zawsze robiła swoje i szła do domu. Chyba, że jak mnie nie było. Ale raczej nie.
- No dobrze, idę na górę zobaczyć co się dzieje. Aha, jeszcze jedno jest Noah?
- Nie, pojechał do stadniny, ostatnio cały czas tam siedzi. Zajmuje się końmi i uczy się jeździć. To się stało jego nową pasją.
- Tak? To świetnie, ja też uwielbiam jeździć konno. Może kiedyś się z nim tam wybiorę. Chłopak pewnie czuje się trochę samotny i potrzebuje męskiego towarzystwa. Moglibyśmy się zaprzyjaźnić, polubiłem go. - odpowiedział Foley.
- Na serio? Wspaniale. Ja nie jestem dla niego najlepszą kompanką. Nie znam się na męskich sprawach. Dziękuję bardzo za zainteresowanie. - Ucieszyłam się, bo rzeczywiście Noah ostatnio ciągle sam wszędzie chodził. Nawet z kolegami ze szkoły się nie spotykał. Jaki z tego Foleya przyjacielski człowiek.
- Ależ nie ma problemu, postaram się znaleźć dla niego czas jak najszybciej. - Uśmiechnął się do mnie.
- Jeszcze raz dziękuję. Pan tutaj będzie jeszcze trochę? - Kiwnął mi głową. - To ja pojadę do stadniny po niego.
- Ok. Ja idę na górę do chłopaków. Widziałem, że nie spodobali się pani.
- Jacyś dziwni, gdyby nie pan to bym ich wcale nie wpuściła. - Odpowiedziałam.
- Ha ha ha, taki mają styl, ja się już przyzwyczaiłem. Ok, idę na górę. Zobaczymy co tam się urodziło.
Poszedł na górę a ja wsiadłam do samochodu i pojechałam do stadniny. Noah jeździł na koniu a ja postanowiłam zjeść sobie loda. Nalałam na rożka malinowego soku. Usiadłam na krześle i wzięłam się za konsumpcję tego smakołyku.
Niewiele było ludzi, pogoda była ładna, więc usiadłam sobie na ławce i przyglądałam się jak Noah ćwiczy skoki przez małe płotki. Bardzo dobrze trzymał się w siodle. Zamyśliłam się. Analizowałam ostatnie wydarzenia. Myślałam o Barneyu i czy o mnie myśli w ogóle. Wspominałam wspólnie spędzony czas. Tyle było wspaniałych i przyjemnych sytuacji, ale to i tak było mało. Bardzo krótki był nasz związek.
Nawet nie zauważyłam kiedy się ściemniło. Jeszcze raz spojrzałam na Noah, dalej ćwiczył te skoki, że też mu się nie znudzi.
Już miałam iść do niego, żeby skończył bo w domu Foley czeka, ale podszedł do mnie jakiś facet.
- Pani Gina Kent?
- Tak o co chodzi?
- Nazywam się Kosiński, pracuję w miejscowej gazecie. Czy zgodziłaby się pani na wywiad?
- Nie ma mowy. - Od razu mi ciśnienie skoczyło.
- Bardzo panią proszę, jestem tu nowy. Chciałbym mieć wywiad z kimś znanym. Mój redaktor naczelny oczekuje ode mnie dobrego artykułu.
- A co mnie to obchodzi. Niech pan zapomni - odmówiłam.
- Napiszę wszystko słowo w słowo, będzie miała pani szansę na swoją wersję – przekonywał mnie.
- Ale ja nie chcę mieć swojej wersji, w ogóle nie chcę się wypowiadać.
- Autoryzuje pani ten wywiad przed publikacją. - Dalej mnie przekonywał.
- Powiedziałam już, nie ma takiej możliwości. - Zaczynał mnie wkurzać.
- Pani Gino, bardzo proszę, czytelnicy czekają na takie smaczki.
- Czy pan nie rozumie po angielsku? Mówię nie. Proszę ode mnie natychmiast odejść.
- Proszę się nie denerwować. To tylko wywiad. Nie chciałaby pani, żeby ludzie o pani czytali?
- Ha ha ha, to jakiś żart prawda? Mam dość tej rozmowy. - Powiedziałam i poszłam w stronę Noah.
Strasznie mnie zdenerwował ten dziennikarzyna. Co myślał, że będę się spowiadać na łamach jakiegoś szmatławca? Stał jeszcze przez chwilę i wreszcie poszedł sobie. Ulżyło mi, co by było gdyby mocniej naciskał, pobiłabym go? Trochę boję się takich sytuacji.
Noah odprowadził konia do stajni i pojechaliśmy do domu. Tam czekała nas niemiła niespodzianka.
Ekipa techników sprawdziła komputery, podłączyli swój sprzęt do diagnozy i nagle pojawiły się jakieś dziwne sygnały, jakby były dodatkowe urządzenia w pokoju Mii. Zaczęli ściągać dźwięk i obraz na swoje laptopy. Na ekranie ukazał się obraz całego pokoju, w którym siedzieli i zobaczyli siebie. Totalnie zaskoczeni poszli w kierunku źródła obrazu, im bardziej jeden z nich się zbliżał to jego głowa była coraz większa na monitorze. Wreszcie odkryli malutką kamerkę i małą pastylkę przyczepioną obok niej. To był sprzęt do nasłuchu. Tzw pluskwa. Zadziwiło ich to bardzo. Zaczęli przeszukiwać kolejne pokoje i okazało się, że w każdym były co najmniej dwa takie urządzenia. Nawet w łazienkach. Cały dom był „okablowany”. Sami nie mogli w to uwierzyć. W zwykłym domu, profesjonalny sprzęt do nasłuchu i nagrywania? W dodatku wysokiej klasy o dużych możliwościach technicznych. Foley wezwał dodatkowych ludzi i rozpoczęli mozolne przetrząsanie całego domu i usuwanie sprzętu. Powiedział, że zamyka dom i że my nie możemy tu zostać.
Byliśmy z Noah wstrząśnięci. Ciekawe jak długo ktoś nas obserwował i nagrywał nasze życie. Czy to jeszcze wykorzysta przeciwko nam? Ja cała trzęsłam się ze strachu, uświadomiłam sobie ile moich intymnych spraw ktoś mógł poznać. Co za nieludzka podłość.
Foley zapytał, czy mamy gdzie pójść? Niestety nie mieliśmy. To był nasz jedyny dom. Przecież nie pojedziemy teraz nagle na Hawaje, chociaż to być może by było jedyne rozsądne wyjście, żeby się odciąć od tego całego szajsu. No jeszcze wchodziło w grę Bridgeport. Zastanawiałam się nad tym. Ostatecznie Foley po porozumieniu się z Nikki powiedział o mieszkaniu Barneya. Nikki już tam nie mieszkała i stał pusty. Moglibyśmy się schronić na kilka dni dopóki policja nie oczyści całego mieszkania. Potem bym zdecydowała co dalej. Postanowiliśmy tak zrobić. Foley pojechał do Nikki po klucze, a my z Noah w tym czasie się spakowaliśmy.
Nigdy nie byłam wcześniej w apartamencie Barneya. Żałowałam, że to nie on mi go pokaże. Dlaczego nie ma o nim żadnych informacji? Powoli się załamywałam, już traciłam nadzieję czy go jeszcze kiedykolwiek zobaczę.
***
Przez kolejne dni Barney z Ritą unikali siebie, a raczej ona schodziła mu z drogi. Była zawstydzona swoim zachowaniem. Sama nie wiedziała czemu mu weszła do jacuzzi topless. Zwykle tak robiła, ale tym razem nie wzięła pod uwagę reakcji Baneya, w końcu nigdy z nim wcześniej nie była w jacuzzi. Mauu nawet mówił, że tak jest lepiej bo to otwiera czakrany i kanały nandi. Najlepiej się kąpać nago, co zresztą zawsze rano robiła w źródle młodości. Jednak Barney nie był stąd i jego reakcja była dla Rity zbyt intensywna. On był ciągle jeszcze pod wpływem zwykłych męskich instynktów, nie oczyścił się ze zwykłych pragnień. Był na niskim poziomie, nie widziała żeby medytował i oczyszczał swój umysł od fizycznych pragnień.
Któregoś dnia przypadkiem minęli się na placu do ćwiczeń. Barney ją zaczepił.
- Rita, unikasz mnie. Skończmy tą głupią zabawę.
- Ja się w nic nie bawię – odpowiedziała lekko spłoszona. - Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Bawisz się ze mną w te wasze kobiece gierki. Najpierw jesteś oschła, potem nagle mnie podniecasz w jacuzzi i znowu unikasz. Nie rozumiem takiego zachowania.
- Barney, przepraszam. To był mój błąd. Więcej się tak nie zachowam. - Powiedziała bardzo smutno.
- Dobrze, więc możemy zacząć wszystko od początku. - Uśmiechnął się do niej w bardziej czuły sposób. - Rita, ja też chciałbym cię przeprosić. Moje zachowanie również było nieodpowiednie.
- Ok, nie mówmy już o tym. Tak jak mówisz zacznijmy od początku. - Uśmiechnęli się do siebie.
W tym momencie usłyszeli szczęknięcie bramy i pojawiła się tajemnicza dla Barneya postać. Rita szepnęła do niego.
- To Mauu. - I lekko się odsunęła od Barneya, a on zaczął mu się przyglądać.
Mauu wszedł na plac, z uśmiechem pomachał do jakiegoś mężczyzny. Szybkim, energicznym krokiem podszedł do Barneya i Rity. Surowym wzrokiem zmierzył Ritę i zaczął się bacznie przyglądać Barneyowi. Zauważył, że nie ma już żadnych strupów i śladów na twarzy, tylko malutka prawie niewidoczna blizna za uchem. Trwało to kilka chwil.
- Barney! Jak ja się cieszę, że jesteś już w dobrej formie. - Wreszcie się odezwał i uścisnął mu mocno obiema rękami dłoń. - Chciałbym z tobą porozmawiać u mnie w gabinecie. Przyjdź do mnie za trzy dni wieczorem. W tym czasie ćwicz konną jazdę, jeżeli potrafisz poćwicz też skoki. Przede wszystkim medytuj, to ci pomoże znaleźć swoje wewnętrzne ja. Skup się na jednym punkcie, wejdź w niego, trzymaj umysł w koncentracji i nie daj mu odpłynąć. Odsuniesz od siebie negatywne emocje. Rozwinie się twoja pozytywna aura. Odblokujesz czakrany i być może wejdziesz na wyższy poziom swojego duchowego jestestwa. Mamy też manekiny do ćwiczeń Kung Fu i słupki do łamania desek. Rozwijaj swoje umiejętności. Sprawność fizyczna i umysłowa jest najważniejsza. Chcę żebyś był tu szczęśliwy. Pomogę ci w tym. Pamiętaj, że jestem twoim bratem. - Poklepał go po plecach i poszedł. W tym potoku słów Barney nie zdążył nawet znaleźć miejsca aby coś powiedzieć.
Mauu odwrócił się jeszcze jakby mu coś się przypomniało.
- Rita, zajmij się swoimi sprawami, dobrze? Jemma się opiekuje Barneyem. Rozumiesz to prawda? - Powiedział, poważnie spojrzał na Ritę i znowu poszedł w swoją stronę.
- Tak, Mauu. - Odpowiedziała Rita po cichu, chowając głowę w ramiona.
- On zawsze taki? - Barney był zaskoczony.
- Jaki?
- Nie da dojść nikomu do słowa?
- To on decyduje z kim rozmawia i czy chce czekać na odpowiedź. Przyzwyczailiśmy się już. W końcu jest przywódcą. - Wzruszyła ramionami.
- Chyba nie pochodzi stąd? Ma egzotyczne rysy.
- Jest z Polinezji.
- Maorys?
- Coś w tym stylu. Dokładnie nie wiem. To nie ma znaczenia. Liczy się to co robi dla naszej społeczności.
- A co takiego robi? Nie wiem czemu, ale ten facet mnie denerwuje. Już go nie lubię. Za bardzo się rządzi.
- Barney, co ty mówisz! To najmilszy człowiek na świecie. - Rita stanęła w obronie Mauu.
- Rita, widziałaś jak cię potraktował? Co to znaczy, że Jemma się mną opiekuje, z tobą nie mogę się spotykać?
- Nie, każdy ma tu swoją rolę. Tobie została przydzielona Jemma.
- A jeżeli ja nie chcę? To niedorzeczne.
- Nic nie poradzisz. Tak zdecydował Mauu.
- I ty się na to wszystko godzisz? - Zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, nie mam innego wyjścia.
- Żartujesz. Możesz stąd odejść i nikt nie będzie decydował za ciebie.
- Gdzie pójdę? Nie mam dokąd. Poza tym nie chcę, jestem tu szczęśliwa.
- Na pewno? Jakoś tego nie widzę. Rita, możesz pójść ze mną. Ja się tobą zaopiekuję. - Dotknął jej ramion i popatrzył w oczy, aż Rita się zarumieniła. Jednak szybko się wyrwała.
- Barney, przestań ty nawet nie wiesz kim jesteś. Gdzie pójdziesz?
- Jeszcze nie wiem, ale nie zamierzam tu siedzieć do końca życia.
- Nic nie poradzisz. Mauu już zdecydował.
- Jesteś pod jego wpływem. Pomogę ci się z tego wyzwolić. Ja w przeciwieństwie do ciebie mam czysty umysł.
- Rozejrzyj się. Tu jest nasze życie. Niech Bóg się nad tobą zmiłuje i pozwoli przejrzeć na oczy. Może jak zaczniesz medytować to zrozumiesz co jest dla ciebie dobre.
- O Boże, Rita. Widzę, że z tobą to ciężki przypadek. - Pokręcił głową, przerażała go trochę, bo strasznie miała namieszane w głowie i trochę jej współczuł. Poza tym bardzo mu się podobała. To było najsilniejsze uczucie.
- Barney, jeżeli chcesz to możemy pojechać na przejażdżkę? Konno. - Zapytała nieśmiało.
- Oczywiście, że chcę. Nie boisz się reakcji Mauu?
- Już nie, ty będziesz ze mną. Obiecałeś, że się mną zaopiekujesz. - Filuternie przewróciła oczami.
„Urocza, po prostu urocza.” Pomyślał Barney i poszedł po konie. Wsiedli na nie i ruszyli w stronę polany wśród skał i pięknego wodospadu.
Mauu załatwił jakieś sprawy w gabinecie i dowiedział się od jakiegoś współpracownika, że Rita i Barney pojechali na przejażdżkę. Wściekły od razu wparował do pokoju Jemmy, ta akurat się szykowała do wyjścia na casting.
- Dlaczego Barney pojechał z Ritą na przejażdżkę? Dlaczego nie z tobą? - Zapytał.
- Nie wiedziałam, że pojechali. Wiesz, że boję się koni, nawet mu nie proponowałam. - Powiedziała cicho.
- Co za bzdury mi tu mówisz! Jemma przez te twoje fanaberie straciliśmy już niejeden intratny kontrakt. Mogłaś zagrać w kasowym westernie i co? Jakaś inna dziunia to wzięła i nawet dostała Złoty Glob. Masz się wziąć w garść! Zaczynasz mnie powoli wkurzać! - Krzyknął na nią. - Mam się dalej zajmować twoją karierą?!
- Tak, Mauu. Oczywiście bez ciebie sobie nie poradzę.
- Ja mogę cię w każdej chwili zostawić i zostaniesz sama. Sama jak palec. Chcesz tego?!
- Nie, proszę cię nie. - Błagała.
- Jemma, jesteś inteligentną i piękną kobietą. Weź się w garść.
- Tak, Mauu. Zrobię wszystko co będziesz chciał. - Westchnęła smutno.
- Coś jest między Ritą a Barneyem? Jeżeli jeszcze nie, to zaraz coś między nimi będzie i ty już na to nic nie poradzisz. Pozwoliłem ci się nim zająć, ale widzę, że chyba muszę iść z tym do Rity, ty się chyba do tego nie nadajesz. To chcesz go czy nie?
- Chcę, ale on mnie chyba nie chce. - Zasmuciła się. Prawie miała łzy w oczach.
- Tylko mi tutaj nie płacz! Rozmażesz makijaż! Chyba nie chcesz wyglądać jak kocmołuch? Takiej Barney na pewno nie będzie cię chciał.
- Tak, oczywiście. - Zaczęła się poprawiać.
- Masz się wziąć do kupy i natychmiast jechać do nich. Nie mogą być za długo sami. Jemma, rozczarowujesz mnie.
- Przepraszam.
- Jemma, nie przepraszaj tylko grzej do niego!
- Ale ja teraz idę na casting do nowego filmu. - Powiedziała lekko się uśmiechając.
- Ech... - machnął ręką. - No dobra. Ja się tym zajmę. Zaraz kogoś poproszę, żeby po nich pojechał. Jemma jeszcze jedno, jedziesz na casting, a założyłaś zegarek na rękę. Masz założyć tą śliczną srebrną dźwięczącą bransoletkę, którą ci kupiłem. Jesteś kobietą a ja mam ci takie rzeczy mówić? - Pokręcił głową i wyszedł na zewnątrz.
Jemma tylko kiwnęła głową i szybko zdjęła zegarek. Poszła do szkatułki po bransoletkę.
Mauu usiadł na ławce i się zastanowił. „Już mam jej dość, nie ma w sobie żadnej energii. Chyba już nie zarobię na niej. Co ja się mam z tymi babami. Wszystko na mojej głowie. Wyjadę na kilka dni a tu taki sajgon. Barney zdrowieje to dobrze. Ale widzę, że z Barneyem inaczej się nie da, muszę go ugłaskać przez dziewczynę. Rita idealnie się do tego nada. Muszę z nią pogadać i jej też wyłożyć kilka spraw. Jak nie Rita, to mam jeszcze w odwodzie Eve.”
To wszystko w tym odcinku, zapraszam serdecznie do komentowania.