Wracam po miesięcznej przerwie. Szkoda, że ostatni odcinek miał takie słabe zainteresowanie... No nic, miłego czytania
Odcinek XI
Stella dziś od rana dwoiła się i troiła, aby jak najlepiej poradzić sobie w pracy. Została rzucona na głęboką wodę, w końcu w kawiarni jeszcze nie pracowała. Dodatkowo głowę zaprzątała jej nagła śmierć matki. Mimo tego, że nie chciała jej znać teraz czuje się dziwnie. Wciąż zastanawia się czy powinna jechać na pogrzeb, w końcu to jej matka. Z rozmyślań wyrwał ją David.
- Espresso i ciasto czekoladowe poproszę. - uśmiechnął się szeroko.

- Robi się.
- Nie wiedziałem, że tu pracujesz. Bratu się nie pochwaliłaś, oj nie ładnie.- zaśmiał się.
- No jakoś nie było okazji, proszę oto twoje zamówienie. Smacznego. - uśmiechała się na siłę.
David zabrał srebrną tacę i usiadł przy stoliku. Zajął się swoimi sprawami. Po kilku minutach poczuł na sobie karcący wzrok koleżanek ze stolika obok. Było mu dziwnie, ale nie specjalnie się tym przejął. Nagle jedna z nich, Michelle, podeszła do Stelli.
- Wyglądasz jakbyś o niczym nie wiedziała, więc chyba czas cię uświadomić. Uważaj na tego Davidka. To zły i zdegenerowany człowiek. Nawet nie masz pojęcia jaką krzywdę wyrządził Loreen.

- No proszę, powiedz mi.
- Jak możesz być taką ignorantką? - zbliżyła się do Stelli. - On ją zgwałcił, rozumiesz? - szepnęła.
- Ciebie już chyba do reszty pogięło. Nie zawracaj mi głowy takimi pierdołami, ok? - zirytowała się Stel, a wszyscy spojrzeli się na nią.
David zerwał się z miejsca i podbiegł do lady.
- Co tu się dzieje? - zapytał.
- Już ty dobrze wiesz co się dzieje. Nie udawaj niewiniątka. - zaatakowała go koleżanka.

- Michelle, o co chodzi?
- Daj spokój, patrzeć mi się na ciebie nie chce.
- To powiedz co masz do mnie! - krzyknął zdenerwowany David.
- Zgwałciłeś ją a teraz spokojnie chodzisz po ulicach? Może ona się ciebie boi, ale ja nie. Ktoś musi powiadomić policję. - dziewczyna wpadła we wściekłość i wybiegła. Zaraz za nią wybiegł David rzucając Stelli przerażone spojrzenie.
Dziewczyna nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Nie wierzyła w te brednie, z drugiej jednak strony David dziwnie się zachowywał.
Reszta dnia minęła spokojnie. Wieczorem wrócił właściciel. Gdy zobaczył idealnie wyczyszczoną kawiarnię był wniebowzięty. Postanowił, że przyjmie dziewczynę na stałe. Dobrze, ze chociaż końcówka dnia była udana.
Stella totalnie wykończona wróciła do akademika. W pokoju znowu nie było Loreen. Nie widziała się z nią od kilku dni.
Nie rozmyślała o tym więcej i rzuciła się na łóżko. Wtedy też zadzwonił telefon.
- Witaj piękna. Co tam? - Stella usłyszała głos Toma.
- Hej, wszystko ok. Jestem strasznie zmęczona.

- Spakowałaś się już?
- Po co?
- Jedziesz na pogrzeb, prawda?
- Nie wiem. Chyba nie jestem gotowa.
- Już bardziej gotowa nie będziesz. Innej okazji, aby pożegnać z matką nie będzie. Nie zapominaj, że mimo wszystko to twoja matka. Jeśli chcesz mogę jechać z tobą.
- Nie dzięki, poradzę sobie. Odezwę się później.
- Dobrze, będę o 6. Do jutra. - rozłączył się.
Stella wiedziała, że tak to się skończy. On nigdy nie odpuszcza. Dziewczyna bardzo szybko zasnęła. Jednak bardzo szybko się obudziła. Wstała i zaczęła się pakować. Spojrzała na zdjęcie z tatą i uświadomiła sobie, że mimo wszystko kiedyś tworzyli idealną rodzinę i choćby ze względu na to, trzeba tam jechać.
O 6 do pokoju wszedł Tom. Pożyczył samochód od kolegi, więc mogli ruszać.

Po godzinie byli już na miejscu. Stella nie mogła złapać tchu. Gdy tylko spojrzała na swój dom wszystkie wspomnienia odżyły. Rozpłakała się, a Tom pocieszał ją jak tylko potrafił najlepiej.

Nagle z domu wyszedł partner jej matki. Przywitał się i zaprosił do środka. Dziewczyna z sercem w gardle weszła do środka.