Witam serdecznie, dziękuję za komentarze. Staram się urozmaicić historię, żebyście się nie nudzili.

Mauu nie jest typem miłego gościa, ciągle myśli o pieniądzach pod pozorem duchowości, a Barney jest wyraźnie zainteresowany Ritą. Zobaczymy co z tego będzie.
Wrogarian, to nie Mia podłożyła podsłuch, bo po co?
Rodzina Kent. Odcinek nr 74
W tym czasie Barney i Ruda Rita spędzali przyjemnie czas na polanie przy wodospadzie.
- Pięknie tutaj. - Westchnął Barney schodząc z konia. Podszedł do Rity i pomógł jej zejść. Stanęli obok siebie. - Pięknie, tak jak ty jesteś piękna. Ja to mam szczęście. - Puścił jej oko.
Uśmiechnął się uwodzicielsko i Rita od razu zareagowała słodkim uśmiechem. Komplementy Barneya były dla niej wyjątkowo miłe. Coraz bardziej jej się podobał.
- Och, Barney przestań.
- No co? Mówię, jak jest. Jak tylko cię zobaczyłem, od razu zwróciła moją uwagę twoja niezwykła uroda. - Dalej się uśmiechał w szczególny sposób. W jego czarującym stylu.
- Barney, jesteś bardzo miły. Dziękuję.
- Proszę, urocza i słodka.
- Barney …, daj spokój. - Lekko się zarumieniła.
- Rita, uwielbiam, jak się rumienisz. W tym słońcu wygląda to wyjątkowo pięknie.
- Barney …, nie wiem co powiedzieć.
- Rita, chciałbym … - Przysunął się do niej bliżej.
- Barney, zobacz jaka fajna huśtawka, pobujamy się? - Szybko mu przerwała, chyba chciał ją pocałować, był za blisko.
- Okeeeej. - Powiedział przeciągle. „No dobra, to później. Spryciula.” Pomyślał Barney i spojrzał na huśtawkę. - Tak, możemy się pobujać.
Usiedli na obu końcach huśtawki i zaczęli się bujać. Powoli góra-dół. Ale Barney ją w pewnym momencie przytrzymał na górze. Spojrzał łobuzersko. Rita zamachała nogami.
- Barney, będziesz mnie tak trzymał? - Zapytała z uśmiechem.
- Tak.
- Ha ha ha, w końcu się znudzisz.
- Nie, mogę tak bardzo długo. Pięknie wyglądasz, jak tak z góry na mnie patrzysz. Słońce aż iskrzy w twoich włosach. Jesteś nieziemska. - Powiedział poważnie i cały czas na nią patrzył. Był zachwycony.
- Barney, daj spokój. Mieliśmy się bujać. - Zachichotała.
- Daj mi jeszcze chwilę, muszę się napatrzeć, zapamiętać, na pewno ten widok mi się przyśni.
- Hi hi hi, już wystarczy. - Zamachała ponownie nogami.
- No dobrze, już mi wystarczy. Zakodowałem. - Wyrównał huśtawkę aby Rita mogła zejść. Sam też wstał. - Co będziemy dalej robić?
- Może połowimy ryby? Mam w torbie przy siodle mały zestaw z haczykami.
- Świetnie, uwielbiam łowić ryby! - Krzyknął Barney. Przypomniał sobie o swojej ulubionej czynności. Ucieszył się, że powoli mu się zaczyna przypominać co robił. „Po nitce do kłębka.” Pomyślał.
Rita wyjęła haczyki z żyłkami i zarzuciła do wody. Barney też tak zrobił. Kucnęli nad brzegiem i czekali. Trochę się namęczyli, żeby złowić jakąś rybkę. Jedną dosyć dużą miał Barney, ale nieopatrznie ją złapał i wyśliznęła mu się z powrotem do wody.
- Dobrze, że nie była złota. - Zaśmiał się.
- Miałbyś życzenia?
- Tak, jedno. Wiesz jakie? - Mrugnął do niej okiem.
- Nie, ale jaki ty skromny jesteś. Tylko jedno?
- Tak, więcej nie potrzebuję.
- Jakie? - Zapytała przymilnie.
- Związane z tobą. - Uśmiechnął się.
- Tak? A ja myślałam, że chcesz odzyskać pamięć. - Zdziwiła się. Ale była zadowolona.
- Ha ha ha, to też. Ale to samo przyjdzie, już czuję się lepiej. O chyba bierze. Oby złota. - pociągnął za linkę i wyciągnął średniej wielkości rybę. Nie była złota, ale doskonale nadawała się do jedzenia dla dwóch osób. Wyciągnął rybę. - Zjemy ją?
- Nie, wypuść ją.
- Myślałem, że ją zjemy.
- Przecież jej nie zabijesz, zobacz jaka śliczna. Proszę. - Rita złożyła ręce w geście prośby.
- To ty jesteś śliczna, a nie jakaś tam ryba. Dobrze, nie jestem sadystą. - Zdjął rybie haczyk i wypuścił do wody. - Rita, tam jest murowane miejsce na ognisko co upieczemy?
- Musimy piec? Nie jestem głodna. Rozpalimy je tylko.
- Ok, ja bym coś zjadł, ale dobra. Wszystko dla ciebie.
Barney poszedł do ogniska i zaczął je rozpalać. Słabo mu to szło, Rita usiadła obok na krzesełku i ze śmiechem mu się przyglądała. Wreszcie mu się udało. Podniósł ręce do góry w geście triumfu.
- Rita, zobacz, jaki mocarz jestem. - Rita się tylko zaśmiała i pokiwała głową.
Gdy już rozpalił zastanawiał się co teraz robić, bo gadka jakoś się urwała, rozejrzał się dookoła i zobaczył kilka czerwonych kwiatków.
Pobiegł tam i je zerwał.
- Rita, kotku podejdź tu do mnie. - Rita podeszła, a on wręczył jej mały bukiecik. Rita się bardzo wzruszyła jego gestem.
- Dziękuję, jesteś uroczy. To takie romantyczne. Dziękuję, jeszcze nigdy nie dostałam od nikogo kwiatów.
- Przy tobie robię romantyczny. Ciekawe dlaczego. - Znowu zadziorny uśmiech. - Nikt ci nie dawał kwiatów? Rita, ode mnie będziesz dostawała codziennie.
- Barni, jesteś taki …, taki... Och nie mam słów.
- He he he. - Zaśmiał się półgębkiem.
Patrzyli na siebie nic nie mówiąc, powoli się ściemniało. Nagle Rita zdobyła się na odwagę i delikatnie pocałowała Barneya w usta. Zaskoczyło to go bardzo, ale się nie opierał.
- Przepraszam. Nie wiem czemu to zrobiłam.
- Rita, nic nie szkodzi, to było bardzo przyjemne. - Spojrzał na nią i nagle za jego plecami wyskoczyła jakby spod ziemi Jemma.
- Och! - Rita krzyknęła cicho, jak ją zauważyła i szybko się odsunęła od Barneya.
- Co jest? Nie przejmuj się tak. - Powiedział jeszcze Barney i nagle między nim a Ritą znalazła się Jemma.
- Co tu robicie!? Rita, ty żmijo! - Darła się na Ritę Jemma.
- Przepraszam. - Rita się wystraszyła wybuchu dziewczyny.
- Nie przepraszaj! - Krzyknął do niej Barney i zwrócił się do Jemmy. - Czego ty chcesz! Nie wpierniczaj się tam gdzie ciebie nie chcą! - Był totalnie wyprowadzony z równowagi, normalnie by nie użył takich słów w stosunku do kobiety.
- Ale Barney, ty …, ty miałeś być dla mnie. A ta żmija mi ciebie zabiera. - Tłumaczyła się Jemma.
- Oszalałaś już całkiem?! To ja decyduję z kim będę! Nikt mi nie będzie mówił co mam robić!
- Ale Mauu wyraźnie powiedział. Ty jesteś dla mnie. Nie ta ruda żmija.
- Co? Słucham? - Nie mógł uwierzyć w takie bzdury.
- Tak. Już wszystko ustalone. Może nawet się ze mną ożenisz, jak Mauu będzie chciał.
- No teraz mnie już wkur.., zdenerwowałaś! Ten drań też nie będzie o tym decydował. Co tu się do cholery dzieje! - Wykrzykiwał zdenerwowany Barney.
- Barney, nie denerwuj się. - Mówiła Jemma.
- Nie denerwuj się? Nie, ja tego gnoja zaraz załatwię! - Krzyknął i prawie w locie wskoczył na konia i pędem ruszył na skróty do wspólnoty.
- Nie! Barney! - Jednocześnie krzyknęły za nim Jemma i Rita.
- Zamknij się idiotko! - Powiedziała do Rity Jemma.
- To ty się zamknij, nigdy nie będziesz miała Barneya. - Odpowiedziała złośliwie Rita i wskoczyła na konia. Pędem ruszyła za Barneyem. Niestety jej koń był o wiele słabszy i była daleko w tyle. Biała klacz Barneya była w najwyższych rankingach na zawodach jeździeckich i mknęła jak strzała. „Zabiję chama. Zwyczajnie zabiję. Nie będzie się więcej sk.....yn mieszał w moje życie.” Myślał.
Szybko się znalazł na terenie wspólnoty. Zeskoczył z konia. Rozejrzał się po placu. Zobaczył Mauu obściskującego się z Eve. Nie wiedział co w tej sytuacji zrobić.
Podszedł do nich i chrząknął. Eve szybko się zmyła zawstydzona. Mauu spojrzał na niego zły.
- Czego chcesz?! - Warknął do niego. - Czy ja ci przeszkadzam w twoich zabawach z Ritą?
- Właśnie przeszkadzasz! Nasłałeś Jemmę, która gadała jakieś bzdury.
- To jej własna inicjatywa, widocznie się dowiedziała gdzie jesteście. He he he, sorki. - Zaśmiał się złośliwie.
- Ty myślisz, że jestem idiotą? Wiem co się tutaj dzieje i chcesz mnie jeszcze w to wkręcić?
- A co się dzieje? Nic się nie dzieje. - Mauu udawał głupiego.
- Strasznie mnie wkurzyłeś, jeżeli myślisz, że będziesz mną sterował jak nimi wszystkimi, to się grubo mylisz.
- Barney, jesteś taki sam jak ja, jesteś stworzony do wyższych celów, tylko musisz oczyścić swoją karmę. Potem doznasz oświecenia.
- Co ty mi tutaj takie pierdoły opowiadasz. Te głodne gadki wciskaj swoim ludziom. A swoją drogą nie sądzę żeby, to jeszcze długo potrwało, wreszcie się zorientują co tu kręcisz i pójdziesz siedzieć. - Lekko się uspokoił, ale dalej był poirytowany.
- Ha ha ha, bardzo zabawny jesteś. To ja ci mówię, że dopóki się nie oczyścisz, to nie doznasz oświecenia. Medytacja i praca nad sobą ci pomoże. Nie walcz ze sobą. Twoja dusza tego potrzebuje.
- Co ty możesz wiedzieć o mojej duszy. Ja sam nie wiem czy ją mam.
- Powiem ci, że wiem wszystko. Wyczuwam cię. Nie na darmo mówią o mnie guru.
- Nie łykam tego.
- Jeszcze nie, ale już niedługo zrozumiesz i pojmiesz.
- Jestem bardzo sceptyczny i nie wierzę w takie bajki.
- Mogę ci coś opowiedzieć?
- Mów.
- Musieli zrobić mojej matce dziurę w brzuchu, żebym mógł się urodzić. Urodziłem się z misją w głowie. Ona mnie prowadzi. Jak widzisz z powodzeniem prowadzę wspólnotę. Świetnie prosperuje.
- Dlaczego to robisz?
- Przez głos w głowie. Jestem wstanie poprowadzić ludzi do wzniosłych czynów. Zobacz ile już osiągnęliśmy.
- A przy okazji świetnie zarobić.
- Nie bądź cynikiem. Oni z tego korzystają. Organizacja żyje. Dla nich to jest jak strawa. Duchowa strawa. Możesz się dołączyć.
- Podziękuję. - Barney rozłożył ręce.
- Barney, będziesz tego żałował. To jest jedyna dla ciebie szansa na lepsze życie.
- Zaryzykuję. - Założył ręce na piersi i patrzył z góry na Mauu. Coraz bardziej go to już irytowało.
- Barney, mogę ci dać wiele możliwości. Jesteś inteligentny. Możesz być zaraz po mnie. Razem porządzimy. Możesz wiele skorzystać. - Zrobił chytry uśmieszek.
- Nie skorzystam.
- Barney, widziałeś te laski? Podoba ci się któraś? Chcesz rudą Ritę? Możesz wybrać.
- No i co dalej? - Barney był coraz bardziej zdenerwowany.
- Możesz mieć, to co chcesz. Kogo chcesz. Nawet Ritę. Chociaż wiem, że Jemma na ciebie ostrzy pazurki. Ha ha ha masz wzięcie u kobiet. Mogę ci pomoc i wybrać właściwą.
- Słucham? Jaki możesz mieć na to wpływ?
- Rita jest do rozpracowania, jeżeli ja jej powiem co ma robić. Dla mnie to pikuś. Co myślisz?
- Hmm. … Rita zrobi co jej każesz? - Już był wściekły.
- Tak, z pewnością. Nie na darmo pracowałem nad nią przez 10 lat. Przyszła tu jako nastolatka. Przyjemne to było, nie powiem. - Mauu aż się oblizał.
- Ty suk....nu! - Barney już nie wytrzymał i rzucił się na Mauu. Ten niestety miał szybki refleks i odskoczył.
- Barney, uspokój się. To nie twój problem! - Krzyknął do niego.
- Zaraz ty będziesz miał problem!
Barney nie odpuścił i szybko wyważył kopniak w stronę Mauu. Ten dostał i się przewrócił. Szybko się jednak podniósł i już był gotowy na kolejny cios Barneya. Barney go znowu zaatakował. Mauu się świetnie bronił. Też znał sztuki walki i był w tym dobry. Był ciężkim przeciwnikiem dla Barneya, ale z racji różnicy wieku, Barney był bardziej zwinny i szybszy, nie dał nad sobą górować. W końcu zrobił szeroki obrót i mocno kopnął go w głowę. Mauu upadł i leżał nieprzytomny.
Barney sprawdził czy żyje, na szczęście żył i pobiegł w stronę bramy. W tym czasie Rita już wróciła i widziała ostatnią akcję. Stanęła z przestrachem koło bramy. Czekała. Barney ją zobaczył i krzyknął do niej.
- Rita, wynosimy się stąd. - Ona niewiele myśląc wybiegła za Barneyem.
Wokół Mauu zebrał się mały tłumek, ale oni już byli daleko. Mauu się odgrażał Barneyowi, ale i tak tego nie słyszał.
Pobiegli w stronę plaży. Zziajani stanęli na górce przy plaży. Chwilę milczeli, przetwarzali w głowach, to co się przed chwilą zdarzyło. Potem spojrzeli na siebie.
- Barney, co teraz będzie? - Zapytała zaniepokojona Rita. Miała łzy w oczach. - Co my teraz zrobimy?
- Rita, wszystko będzie dobrze. - Zapewnił Barney, ale sam nie był tego pewien. - Dzisiaj się dowiedziałem, że jestem inteligentny, więc poradzę sobie. - Próbował zażartować, ale z marnym skutkiem.
- Barney, jak? - Teraz już miała oczy pełne łez. Barney nie mógł na to patrzeć. Krajało mu się serce, być może zepsuł tej dziewczynie życie. Może kiepskie w tej wspólnocie, ale poukładane i innego nie znała.
- Rita, spokojnie. - Wziął ją do siebie i mocno przytulił. - Będzie dobrze. Zaopiekuję się tobą.
- Tak?
- Tak. Będziemy tylko ty i ja. - Jeszcze bardziej się w niego wtuliła i po cichu płakała. Pogłaskał ją po plecach - Tak, popłacz sobie moja kruszynko. Wszystkim się zajmę o nic nie będziesz musiała się martwić. - „Co teraz?” Pomyślał.
To wszystko w tym odcinku, zapraszam do komentowania.
I jeszcze taki mały bonus śmiesznej minki Barneya, jak dziewczyny się kłóciły o niego.