Jezu, jakie mam zaległości to szok!
Miałam wstawić odcinek pod koniec tamtego tygodnia, ale całkowicie pochłonęło mnie poprawianie tekstu, który muszę gdzieś wysłać, a mam czas do końca tego tygodnia, dlatego tak trochę się zapuściłam z tym FS.
Do tego doszło jeszcze kilka postaci, które musiałam przerobić i tak to wszystko się odłożyło w czasie...
Wybaczcie mi moi drodzy, postaram się częściej wrzucać odcinki, kiedy skończę poprawki
ODCINEK 17
Dzisiejszego poranka Jade miała zamiar w końcu spotkać się z Kitaną. Od tygodnia zanosiła się z zamiarem powiedzenia jej kto ocalił Ermaca z kłopotów lecz z racji, że zajęła się chłopakiem, nie miała czasu by spotkać się z przyjaciółką. Na dodatek, wieczorne poszukiwania w księgach czegokolwiek na temat klątwy Starszych Bogów, nic nie dały. Przejrzała wraz z Rainem chyba wszystko co tylko mogła, ale książę obiecał jej jeszcze, że wyciągnie z piwnic te najcenniejsze tomy, które przekazuje się z pokolenia na pokolenie w jego rodzinie. To była ostatnia szansa, by coś znaleźć. Tak naprawdę dziewczyna nie miała pojęcia gdzie jeszcze powinna szukać, oprócz przejrzenia ksiąg nie mogła zrobić nic więcej. Zdawała sobie sprawę, że rozmowa z Quan Chi byłaby najlepszym rozwiązaniem, gdyż mag znał Netherrealm i jego prawa jak nikt inny, lecz wiedziała, że i tak nie powiedziałby jej nic za darmo, o ile w ogóle byłby skory do mówienia i nie pytał do czego potrzebna jej ta wiedza. Jedyne na co mogła liczyć to stare księgi i słowo które dał jej Rain. Nigdy nie zawiodła się na jego obietnicach, więc postanowiła cierpliwie czekać…
- Jade? – usłyszała nagle czyjś głos. Szła w takim zamyśleniu, że gdyby nie to, iż skądś kojarzyła te piskliwie tony, to pewnie nie zwróciłaby uwagi, że ktoś ją woła.
- Tanya… - westchnęła z niezadowoleniem, odwracając się za siebie.
- Och witaj kochana! Co tam słychać, gdzie idziesz? – pytała dziewczyna, szczerząc swoje białe zęby.
- Do Kitany. – Jade odpowiedziała krótko. Nie chciała wdawać się w dyskusje z tą wścibską dziewuchą, gdyż wiedziała, że może się to źle skończyć.
- Jest u siebie wraz ze swoim ciachem, więc uważaj żebyś nie wpadła na jakąś gorącą scenkę – zachichotała Tanya. – Lecę się przewietrzyć, może spotkam kogoś godnego uwagi… - dodała tajemniczo i z zadowoleniem ruszyła w stronę schodów.
- Najlepiej jakiegoś żądnego krwi mordercę… - mruknęła pod nosem ciemnoskóra dziewczyna i skierowała się w stronę pokoju przyjaciółki.
****************
Quan Chi przygotowywał jedną ze swych przesiąkniętych złem mikstur, kiedy w komnacie zjawił się Noob Saibot. Czarownik nie był w najlepszym nastroju, lecz z niecierpliwością czekał na jakąkolwiek wieść dotyczącą Ermaca…
- Już od ponad tygodnia przeszukujemy Netherrealm i nic, nie znaleźliśmy najmniejszego śladu uciekiniera. – Wojownik w czerni podszedł do maga. – Nikt go nie widział, żadnych świadków… To wszystko wydaje mi się bardzo mocno podejrzane.
- Co sugerujesz? - Quan Chi odłożył buteleczkę z eliksirem wskrzeszenia na półkę i odwrócił się w stronę rozmówcy.
- Moim zdaniem ktoś pomógł mu ucie…
- Znów posądzasz mnie o jakieś niedorzeczne bzdury? – Do komnaty wszedł Scorpion, przerywając wypowiedź Saibotowi. – Jesteś żałosny z tymi swoimi bezsensownymi oskarżeniami.
- To bezsensowne oskarżenie, jak je nazwałeś, jest jedynym sensownym wytłumaczeniem zniknięcia Ermaca, więc powinieneś uważać na słowa – odpowiedział wojownik. – No chyba, że masz jakieś inne ciekawe teorie, to chętnie ich wysłucham…
- Oczywiście, że mam. – Hanzo odparł triumfalnym tonem. - Ermac może chcieć wrócić do Edenii, ale póki co raczej nie będzie mógł tego zrobić, gdyż narastający głód z którym zapewne walczy, jedynie go osłabia. Jeżeli udało mu się uciec, to jedynym miejscem dokąd mógł się udać są Zaświaty i to tam powinniśmy szukać. Pewnie wykorzystał ostatki swych sił, żeby się tam dostać i móc w ukryciu zregenerować się przed ucieczką do Edenii, więc zajmie mu to trochę czasu. – Podszedł do swego rozmówcy, spoglądając na niego niewzruszonym wzrokiem.
Mag zamyślił się na chwilę, słuchając Scorpiona z zaciekawieniem.
- To mogłoby się zgadzać, biorąc pod uwagę, że portal w Zaświatach znajdujący się gdzieś w górach, nie jest strzeżony i prowadzi prosto do Edenii – powiedział.
- Musimy znaleźć ten portal, jeśli go znajdziemy, znajdziemy również Ermaca – kontynuował Hasashi.
- Nie lepiej sprawdzić samą Edenię? – zapytał ninja w czerni.
- Byłem tam i nigdzie go nie znalazłem. Jeśli chcesz tracić cenny czas, by przeszukać Edenię osobiście, to droga wolna, oczywiście jeśli dostaniesz przyzwolenie Quan Chi…
- Ty przeklęty gnoju, popamiętasz mnie, jak tylko stąd wyjdziesz… Śmiesz twierdzić, że kłamię?!
- Dosyć tych kłótni! – ryknął mag. – Nie po to zużyłem większość eliksiru wskrzeszenia, by wysłuchiwać teraz waszych ciągłych sprzeczek, macie współpracować, zrozumiano Saibot?
- Tak jest…
- Masz robić co ci każę, dlatego udasz się w Zaświaty wraz ze Scorpionem, a ja postaram się przekonać samego Shao Kahna, by użyczył nam swoich tarkatańskich wojowników do pomocy przy szukaniu.
Noob przytaknął na polecenie Quan Chi, lecz ani trochę nie podobało mu się, że czarownik przyzwala na wszystko co mówi Hanzo. Wiedział jednak, że nie ma wyjścia, musiał się zgodzić. Hasashi był prawą ręką maga od dwóch lat i nigdy go nie zawiódł, dlatego nie łatwo było podważyć słowa tego wojownika. Saibot postanowił jednak, bacznie przyglądać się poczynaniom Scorpiona, którego zachowanie wydawało mu się nad wyraz podejrzane…
***************
Ciepłe promienie słońca wpadające przez okno, obudziły Mileenę muskając ją po twarzy. Dziewczyna otworzyła oczy i przetarła je dłonią. Leżąc na lekkiej, puchowej pościeli przeciągnęła się leniwie i wzdychając głęboko skręciła głową w prawo. Obok niej spał facet którego postanowiła uwieść. W pewnym sensie jej się to udało, gdyż wczorajszego wieczoru w ogóle nie zażyła eliksiru, który pomógł jej za pierwszym razem, lecz nie było to jeszcze to, co chciała osiągnąć. Na początku miała zamiar tylko dostać się na zamek i wystarczyło by to teraz w zupełności, gdyby trzymała się swego pierwotnego planu. No właśnie… Jej pierwotny plan już dawno był nieaktualny. Bawiła się tak dobrze, że postanowiła go trochę rozbudować. Teraz kiedy była już na zamku, zapragnęła zbliżyć się do Kitany tak jak to było tylko możliwe. Postanowiła zaprzyjaźnić się z księżniczką, by móc być tam gdzie ona i zaatakować ją w najmniej spodziewanym momencie.
- Lebrau… - Silna, męska dłoń, objęła ją w pasie i pociągnęła mocno.
- Już nie śpisz…? – przytuliła się do Smoke’a.
- Szkoda czasu na sen, kiedy ma się obok taką piękną i gorącą dziewczynę… - przejechał dłońmi po jej ciele, mrucząc jej do ucha.
- Będziesz chodził niewyspany, jeśli zacznę u ciebie nocować… - wciągnęła go na siebie, uśmiechając się tajemniczo.
- Mam to gdzieś – wziął głęboki oddech, błądząc wzrokiem po jej ciele.
- Och… I to mi się podoba… - chwyciła go za szyję, przyciągając jego głowę do swojej.
Zaczęli całować się namiętnie, jak dzikie zwierzęta, nie mogąc się sobą nasycić. Jego dłonie zdecydowanymi ruchami dotykały jej rozpalonego ciała, a ona z każdą chwilą pragnęła by znów dał jej tą niesamowitą przyjemność, której zaznała wczorajszej nocy. Czuła, że dzieje się z nią coś, czego nie miała nigdy w planie i nie była z tego zadowolona, lecz podobało jej się to tak bardzo, że nie potrafiła z tego zrezygnować…
********************
- Nareszcie obie mamy czas by się spotkać. – Jade uśmiechnęła się do Kitany, witając się z nią przyjacielskim gestem.
- Oj tak moja droga, ten tydzień był ciężki. Na dodatek ta mała larwa przyjechała na przeszpiegi… - westchnęła księżniczka.
- Pewnie masz na myśli Tanyę…
- Dokładnie tak. Wyobraź sobie, że wczoraj wlazła do pokoju Suba, kiedy brał prysznic i próbowała mu się wpakować do łóżka!
- Co takiego?! - Przyjaciółka nie kryła zdziwienia.
- Miałam ochotę wydrapać jej oczy… No ale nieważne. Było, minęło. Lepiej opowiedz jak tobie i Smoke’owi idzie z Ermaciem? Nie widziałyśmy się tyle czasu… Musi być ciężko.
- No tak, na początku nie było ani trochę łatwo, miotał się, wyrywał, miał ochotę zabić mnie i Smoke’a, a już po chwili nas przepraszał. Teraz jest znacznie lepiej, choć są momenty kiedy musi zostać sam, żeby się wyciszyć i pomedytować… Ogólnie mówiąc nie jest źle… - Dziewczyna spojrzała w stronę okna, wzdychając głęboko.
- Słyszałam od Raina, że… - Kitana złapała Jade za rękę.
- Już zdążył ci powiedzieć?
- Był u mnie z samego rana, na szczęście Sub wyszedł żeby trochę potrenować… On się martwi o ciebie, przecież wiesz. Czasami zachowuje się jak zgorzkniały kretyn, ale przecież nie zawsze taki jest.
- Wiem, wiem… Zresztą pytał czy nie będę miała nic przeciwko, jeśli podzieli się z tobą informacją o Ermacu…
- Nie chcę zachowywać się jak Rain ale…
- Więc się nie zachowuj. Proszę cię, ty i Sub Zero również nie macie łatwo, a jednak i tak się z nim spotykasz, mimo że twój brat się z tym nie zgadza.
Księżniczka westchnęła ponownie, po czym przytuliła przyjaciółkę.
- Przepraszam, masz rację. Po prostu, nigdy nikt nie znalazł sposobu na tę klątwę i jakoś tak… Wiem co czujesz. Będzie dobrze, musi być.
- Cieszę się, że nareszcie rozumiesz… - Ciemnoskóra dziewczyna wysiliła się na uśmiech. – Ale jest jeszcze coś ważnego o czym muszę ci powiedzieć – dodała poważnym tonem.
- Co się stało?
- Wie o tym tylko Smoke… I lepiej, żeby Sub Zero się o tym nie dowiedział… Bynajmniej na razie.
- Co jest aż tak tajnego, że mam nie mówić Subowi? Mów Jade bo zaczynam się bać.
- Jesteś pewna, że on nie wróci tu lada moment?
- No… Nie. Był u mnie chwilę po porannym treningu, a dwie minuty przed tobą wyszedł, powiedział, że idzie do Smoke’a.
- No dobrze, więc powiem… To Hanzo uratował Ermaca.
******************
- Och tak… - Mileena wbiła paznokcie w plecy Smoke’a, rozkoszując się narastającą przyjemnością. Podobało jej się, kiedy patrzył jej w oczy podczas tych wszystkich rozkosznych chwil które razem przeżywali…
- Pukam od minuty, a ty… - Sub Zero stanął jak wryty, gdy zobaczył dlaczego jego przyjaciel nie otwiera.
http://img22.imageshack.us/img22/3895/yaja.png
Siwowłosy odskoczył od dziewczyny jak poparzony, siadając na łóżku i zasłaniając ją własnym ciałem.
- Yyy… Lebrau i ja…
- Nie tłumacz się. Wpadnę później. – Sub odwrócił się na pięcie i chwycił za klamkę, uśmiechając się pod nosem. – Miłej zabawy – dodał zamykając za sobą drzwi.
Smoke spojrzał na Mileenę lekko zaskoczonym wzrokiem, po czym obydwoje wybuchli śmiechem.
- Choć tu i dokończ co zacząłeś… - Dziewczyna wciągnęła siwowłosego z powrotem na siebie.
Stojący za drzwiami Sub pokręcił z niedowierzaniem głową i ruszył w stronę swego pokoju z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
„Co te kobiety robią z facetami…”, pomyślał przypominając sobie poprzedni wieczór z Kitaną. Nagle poczuł jak ktoś łapie go za rękę. Gwałtownie odwrócił się za siebie i chwycił za ramiona tajemniczą postać, przyciskając ją do ściany.
- Och… Kochanieńki jakiś ty brutalny… - Tanya uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Czego chcesz?! – warknął wojownik.
- Myślałam, że złość już ci przeszła skarbeńku…
- Odczep się ode mnie, nie jestem kimś, kim można się bezkarnie bawić!
- Jej kotku, ja nie chcę się tobą bawić, wręcz przeciwnie.
- Nie obchodzi mnie to, po prostu daj mi spokój, albo pożałujesz, że mnie poznałaś. – Sub puścił dziewczynę i ruszył w kierunku swego pokoju.
- Radziłabym pozaglądać do mojej kuzyneczki. – Usłyszał za plecami słowa Tanyi. – Słyszałam jak Jade rozmawiała z nią o Hasashim…
Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił w kierunku dziewczyny.
- Łżesz jak pies – warknął do niej.
- Och… Myśl co chcesz. – Machnęła ręką. - Z nudów podsłuchałam ich rozmowę, podobno uratował jakiegoś Ermaca, który siedzi teraz u Jade. Kurcze, pamiętam jak dziś, jaki z tego Hanzo był przystojny facet, wzdychały do niego wszystkie edeńskie dziewczyny… - rozmarzyła się. – No, ale dosyć tych pięknych wspomnień, miałam iść na spacer do lasu… - uśmiechnęła się tajemniczo i ruszyła w kierunku wyjścia, pewnym krokiem.
Sub z niewyraźną miną patrzył jak dziewczyna znika w bocznym korytarzu. Kiedy tylko stracił ją z oczu, odwrócił się i skierował wprost do pokoju Kitany…
*****************************