View Single Post
stare 21.07.2013, 13:29   #189
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I Love You I'll Kill You

@up: w tym odcinku będziesz już miała Ermaca
dziękuję za komenta :3
odcinek miał być wczoraj, ale wybyłam niespodziewanie z domu i nie dałam rady go wstawić, wybaczcie



ODCINEK 18


- Na Bogów… - Kitana nie mogła złapać oddechu. Usiadła na łóżku i zaczęła wachlować się ręką, biorąc krótkie wdechy.
- Spodziewałam się takiej reakcji, ale musiałam ci powiedzieć. – Jade usiadła obok i objęła przyjaciółkę ramieniem. – Nie mam pojęcia dlaczego to zrobił, ale zachował się naprawdę w porządku. Odniosłam wrażenie, że zrobił to dobrowolnie…



Księżniczka poczuła jak ogarnia ją niepokój. Nie miało to jednak żadnego związku ze strachem przed Hanzo. Nie bała się jego, bała się siebie. Wiedziała, że jej uczucie do tego mężczyzny nadal nie zgasło i trudno je będzie tak po prostu pogrzebać, mimo że ma przy sobie kogoś, kto zdążył stać się jej bliski. Nagle przypomniała sobie o tym, co śniło się jej w nocy. Serce zabiło jej mocniej, na samą myśl, że ten sen mógłby się spełnić. Nie dopuszczała do siebie faktu, że Sub Zero mógłby zniknąć z jej życia. Zniknąć tak jak Hasashi…
- Jade… - Półszeptem zwróciła się do dziewczyny.
- Słucham?
- Pamiętasz jak kiedyś opowiadałam ci o tym śnie, w którym Hanzo znika…?
- Pamiętam. Ale czemu tak nagle o to pytasz?
- Wczoraj w nocy miałam podobny sen. Śniło mi się, że jakieś dziwne maszyny zabierają Sub Zera, a ja na to patrzę i nic nie mogę zrobić. A tamten koszmar sprzed dwóch lat… Przecież jakiś czas po nim Hanzo zniknął. – Księżniczka spojrzała na przyjaciółkę, która lekko pobladła.
- Nie, nie moja droga, to był zwykły przypadek, przecież nie możesz mieć proroczych snów. Może to jakiś znak, że powinnaś być ostrożniejsza w kontaktach z Subem, że może powinnaś je tymczasowo ograniczyć, bo Rain spróbuje was rozdzielić?



- Sama nie wiem… - westchnęła dziewczyna. – Mam tylko nadzieję, że nie wiąże się to z jego odejściem.
- Och no proszę cię. Sen jak sen, ja nieraz też mam dziwne sny, ale nigdy nie traktuję ich dosłownie. Niektóre nawet wydają się być na jawie… - dodała, przypominając sobie wczorajszy poranek na plaży. – Naprawdę kochana, nie powinnaś zaprzątać sobie tym głowy.
- Może masz rację – odgarnęła z twarzy opadające kosmyki włosów i uśmiechnęła się lekko.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Postać, która za nimi stała, nie czekała jednak na zaproszenie, tylko od razu weszła do środka.
- Sub? – Kitana spojrzała na wojownika z lekkim zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że wróci tak szybko.
Mężczyzna zatrzymał się w połowie drogi i wziął głęboki wdech.
- Musimy porozmawiać.

*****************

Tanya z wesołą miną szła w kierunku ścieżki prowadzącej do lasu. Nie chciała by ktokolwiek jej przeszkadzał w tym, co miała zamiar zrobić, więc skłamała trochę dokąd idzie. Tak naprawdę nie szła do lasu, lecz postanowiła skrócić sobie przez niego drogę, prowadzącą do domu Jade. Wiedziała doskonale gdzie jest ciemnoskóra dziewczyna, ale przecież nie liczyła na to, że spotka ją w mieszkaniu. Bardziej spodziewała się tam kogoś zupełnie innego i jej niezawodna intuicja podpowiadała, że dostanie dzisiaj to, czego chce. Słońce świeciło mocnym blaskiem, przebijając się nawet przez gęste korony drzew, jakby dawało jej znak, że ten dzień będzie wyjątkowo udany. Szła powolnym krokiem, kierując się ścieżką wydeptaną przez miastowych. Nie minęło kilka minut, kiedy znalazła się po drugiej stronie lasu. Zmrużyła oczy, wypatrując domu Jade i nagle ujrzała kogoś, przez kogo się tu znalazła.
- To musi być on… - powiedziała do siebie, spoglądając na chłopaka medytującego na wielkiej, drewnianej werandzie.



Ruszyła przed siebie pewnym, lecz nie za szybkim krokiem, kręcąc przy tym biodrami najseksowniej jak umiała. Przeczesała włosy dłońmi i odrzuciła je do tyłu, udając, że nie zwraca na nic uwagi, choć tak naprawdę, chętnie przytuliłaby się do jego umięśnionej klaty. Ermac słysząc jej kroki, otworzył prawe oko i nie przerywając medytacji nawet na sekundę, spojrzał na kobietę przechodzącą obok. Nigdy jej tu nie widział, lecz skądś ją kojarzył, co sprawiło, że zaciekawił się jej postacią. Czując na sobie wzrok wojownika, Tanya spojrzała w jego kierunku i uśmiechając się promiennie, puściła mu oczko. Lewy kącik jego ust, uniósł się zawadiacko ku górze. Wstał z werandy i ruszył w kierunku dziewczyny.
- Czy my się znamy…? – spytał, nie podchodząc jednak zbyt blisko.
- Och, wygląda na to, że nie… A szkoda… - położyła ręce na biodrach, prostując się i wypinając biust do przodu.
Przeleciał po jej ciele wzrokiem od stóp, po sam czubek głowy i podszedł bliżej. To, że nie miał na sobie górnej części kostiumu, sprawiło tylko, iż jeszcze bardziej miała ochotę się na niego rzucić.
- Nie jesteś stąd. Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem… - przyglądał jej się bacznie.
- Masz rację – podeszła do niego, uśmiechając się zachęcająco. – Ale sądząc po twoich zielonych oczętach, ty również stąd nie pochodzisz… - położyła dłonie na jego klatce piersiowej, wzdychając głęboko.



- Zluzuj mała – odsunął jej ręce. – Czy ja wyglądam jak towar na półce, który można dotknąć zanim się go kupi? – Nie spodobało mu się to, co zrobiła.
- Och skarbie… Ale przecież jesteś towarem… I do tego przetargowym… - nie dawała za wygraną, znowu go dotykając.
- Masz kiepskie poczucie humoru – chwycił ją za przeguby w dłoniach, spoglądając jej w oczy. – Ale skoro uważasz mnie za towar, to coś ci powiem. Nie można mnie kupić, bo nie jestem na sprzedaż – odepchnął ją od siebie i ruszył w kierunku werandy.
Był pewien, że gdzieś już ją spotkał, tylko nie potrafił przypomnieć sobie w tej chwili, gdzie to było. Jego umysł nie był jeszcze wystarczająco oczyszczony po ostatnich ekscesach w lochach Netherrealm.
- Quan Chi byłby bardzo zadowolony i ozłociłby mnie, gdybym tylko wyjawiła mu miejsce twojego pobytu, kochanie…
Ermac zatrzymał się. Serce zaczęło mu walić jak oszalałe.
- Czego chcesz? – zapytał, wciąż stojąc tyłem do niej.
Podeszła do niego i delikatnym ruchem rąk, objęła go w pasie. Przycisnęła się cała do jego pleców i wzięła głęboki wdech, przejeżdżając opuszkami palców po jego brzuchu.
- Zabawmy się jak wtedy, za dawnych czasów… - mówiła namiętnym głosem.
Nagle, jak za magicznym dotknięciem różdżki, pamięć chłopaka wróciła na swoje miejsce.
- Tanya… - Jej imię ledwo przeszło mu przez gardło.
- Och, nareszcie mnie rozpoznałeś… - uśmiechnęła się pod nosem.
- Daj mi spokój, zostaw mnie… - Mimo wszystko nie potrafił się odsunąć i odejść, stał w miejscu, zupełnie osłupiały, jakby ktoś zamienił go w posąg.



Ta dziewczyna była bardzo dobrą znajomą maga, którego on bał się, jak zwykły śmiertelnik ognia. Tylko dzięki układom jakie Tanya zawarła z Quan Chi, jej osada w Zaświatach była wolna od tyrani samego Shao Kahna. Ermac był pewien, że już nigdy więcej jej nie spotka, a tu taka niemiła niespodzianka…
- Dobrze wiesz, że póki nie dostanę tego czego chcę, nie odejdę. No chyba, że mam wyjawić magowi, gdzie się ukryłeś, więc mogę sobie pójść natychmiast.
- Nie mam zamiaru zachowywać się jak męska dzi*ka, ty mała, cholerna nimfomanko! – odwrócił się w jej stronę i odepchnął ją gwałtownie.
Miał ochotę zabrać jej duszę, lecz nie mógł. Dobrze wiedział, że jeśli doszłoby to do samej królowej, mógłby się pożegnać z pomieszkiwaniem w Edenii…
- Cóż za komplementy mi prawisz – uśmiechnęła się, zadowolona z siebie. – Tamtej nocy tak dobrze się razem bawiliśmy, że nigdy o tym nie zapomniałam… Powtórzmy to, a dam ci spokój na wieki… - patrzyła na niego pożądliwym wzrokiem. – Quan Chi nie dowie się, że tu jesteś, masz na to moje słowo.
- Twoje słowo? – warknął. – Ono jest nic nie warte.
- Ale lepsze to, niż gnić w lochach z zadręczonym sumieniem… Nieprawdaż kochanie?

*****************

- Co się stało? – Księżniczka wstała i podeszła do Sub Zera powolnym krokiem.
- Chodzi o Ermaca. A dokładniej, o sposób w jaki znalazł się z powrotem w Edenii.
- Ale… - Jade momentalnie stanęła na równe nogi, chcąc się wytłumaczyć.
- Żadnych „ale” – przerwał jej. – Wiem wszystko.
Dziewczyny spojrzały na siebie niepewnym wzrokiem.
- Więc dalsze ukrywanie tego faktu nie ma sensu… - Ciemnoskóra westchnęła głęboko.
- Ten gnojek zabił mi brata, a ty chronisz mu tyłek? Nie widzisz, że on chce się wkupić? Uśpić czujność, żeby zaatakować w najmniej spodziewanym momencie?
- Rozumiem cię Sub Zero, ale spójrz na to z mojej strony. Gdyby nie on, Ermac mógł zgnić w Netherrealm, nie obchodzi cię to?



- Tego nie powiedziałem, ale on na pewno ma w tym jakiś cel. Myślisz, że zrobił to za darmo? Bądź pewna, że wykorzysta dług wdzięczności, kiedy tylko przyjdzie na to pora. Każdy kto kiedykolwiek mu zaufał, zapłacił za to podwójnie. – Wojownik odwrócił głowę, spoglądając na Kitanę, która przysłuchiwała się wymianie zdań.
Tak naprawdę bała się odezwać, by Sub nie pomyślał, że nadal zależy jej na Hasashim.
- Skąd wiesz o Ermacu? – spytała spokojnym głosem.
- Myślałem, że dobrze znasz swoją kuzynkę.
- Co takiego? Skąd Tanya miałaby wiedzieć takie rzeczy? – Księżniczka nie kryła swojego zdziwienia.
- Podsłuchała was pod drzwiami, a przynajmniej tak mi powiedziała… - westchnął ninja.
- Czyli mam rozumieć, że zamiast do Smoke’a poszedłeś do niej? – Wzrok obydwu dziewczyn skierował się na mężczyznę.
Kitana poczuła się zazdrosna. Już dawno zapomniała jakie to okropne uczucie, a teraz nagle musiała sobie o nim przypomnieć. Ani trochę nie było to przyjemne.
- Przecież doskonale wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił, wychodziłem od Smoke’a i zaczepiła mnie na korytarzu. Czy ja wyglądam na kogoś, kto ugania się za panienkami? – patrzył na nią pytającym wzrokiem.



- Nie wyglądasz… - odwróciła głowę, spoglądając w stronę okna.
Tak naprawdę nie miała pewności, czy wczorajszego dnia nie wydarzyło się nic, pomiędzy nim a kuzynką. Uwierzyła w jego słowa, ale znała tę dziewczynę na tyle, że zdawała sobie sprawę z jej uwodzicielskich możliwości.
- Kitana… - usłyszała nagle jego niski głos. Spojrzała na niego z kamienną twarzą.
- Słucham? – zapytała niepewnie.
- Chyba nie jesteś zazdrosna? – Sub ściągnął brwi. Jego czoło pokryło się drobnymi zmarszczkami.
- Nie znasz Tanyi. Ona zawsze dostaje to, co chce, a ja nie chcę, żebyś był jej zabawką rozumiesz? Nie mam zamiaru się tobą dzielić z nikim innym.
- Zaraz, zaraz… Jak to „żebym był” ? – Wojownik patrzył na nią coraz bardziej podejrzliwym wzrokiem. – Jak mam rozumieć to, co powiedziałaś?
- Zwyczajnie, nie chcę żebyś stał się jej kolejną zdobyczą – poprawiła się.
- Mam dobry słuch i doskonale wiem, co słyszałem.
- Sub…
- Nie wierzysz, że między mną, a nią nic nie było… – przerwał jej.
- Przecież nic takiego nie powiedziałam…
- Ale pomyślałaś. – Cały czas się jej przyglądał. Kiedy jednak bez słowa spuściła wzrok, był pewien, że się nie pomylił. – Spójrz na mnie – dodał, chwytając ją za ramiona. Przez chwilę nie zareagowała, lecz ostatecznie spełniła jego prośbę. – Równie dobrze mógłbym cię posądzić o to, że z powrotem spotykasz się z Hasashim, bo teraz mam ku temu powody…



- Co takiego?
- No przecież uwolnił Ermaca. Dobrze wiemy obydwoje, że tu cały czas rozchodzi się o ciebie. Najpierw odpuszcza Jade, teraz ratuje tego chłopaka z rąk czarnoksiężnika, skąd mam wiedzieć, że nie spotykasz się z nim za moimi plecami?
- Ale ona nigdy nie zrobiłaby czegoś podobnego – wtrąciła się przyjaciółka, która stała jak dotąd cicho.
- A czy ja pytałem cię o zdanie? – Sub spojrzał na ciemnoskórą dziewczynę, groźnym wzrokiem.
- Skąd przyszło ci do głowy, że mogłabym spotykać się z… - Głos Kitany załamał się w tym momencie. Chciała opatrzyć jakimś ohydnym epitetem mężczyznę z którym kiedyś była, ale nie mogła. Przeklęła się w myślach za to, że nie potrafiła go znienawidzić.
- A skąd tobie przyszło do głowy, że spałem z Tanyą?
Patrzyła na niego i wciąż nie mogła się nadziwić. Nawet w takiej chwili potrafił zachować stoicki spokój, mimo iż widać było, że się w nim gotowało. Gdyby ona tak umiała…
- Nie jesteś taki jak Hanzo. – Kiedy jednak wypowiedziała te słowa, zdała sobie sprawę, że zrobiła to na głos, choć wcale nie miała takiego zamiaru.



Jej jasna cera jeszcze bardziej pobladła, kiedy ujrzała wyraz twarzy Sub Zera. Powoli odsunął się od niej, cofając się do tyłu na kilka kroków. Przez cały czas nie spuszczał wzroku z jej buzi… Zatrzymał się koło szafy stojącej w rogu komnaty i oparł o nią rękę, biorąc głęboki wdech.
- Sub… To nie tak, ja…
Nagle rozległ się szczęk łamanych desek. Obydwie dziewczyny aż podskoczyły. Księżniczka była w niemałym szoku, widząc jak pięść wojownika rozpłatała drzwi szafy, wbijając się głęboko do środka. Był zły, a nawet gorzej. To nie była złość, tylko wściekłość.
- Nie ufasz mi… - powiedział na pozór spokojnie.
- Ja…
- Nie ufasz i nadal kochasz człowieka, który zabił mi brata… - Nie dał jej się wytłumaczyć.
- Nie prawda, ja…
- Powiedz mi prawdę, do cholery! – Nie wytrzymał. Miał dość zamydlania mu oczu, mimo że kiedy się pogodzili, wszystko sobie wyjaśnili. A przynajmniej tak mu się wtedy wydawało.
Jade stała z boku i przyglądała się temu wszystkiemu bez słowa. Wiedziała, że nie powinna tu być bo to nie jest jej sprawa, ale nie mogła tak po prostu zostawić Kitany samej w takim momencie. Wiedziała również, że Sub Zero miał rację i ani trochę nie dziwił jej sposób w jaki odreagował. Widziała w oczach przyjaciółki jakiś dziwny błysk gdy wspominała o Hasashim i dzisiaj również to zauważyła.
- Nie kocham go… - rozległ się głos księżniczki.
- Nie wierzę ci… - patrzył na nią wzrokiem pełnym rozczarowania. – Jestem najgorszym kretynem jakiego widział świat, a wiesz dlaczego? Bo postąpiłem wbrew zasadom, swoim zasadom! Uwierzyłem, że jesteś moim ideałem, a ty co zrobiłaś? Cały czas wciskałaś mi tylko to, co ja chciałem słyszeć! – rozłożył szeroko ręce. - Po tej pamiętnej rozmowie zapewniałaś mnie, że wszystko sobie przemyślałaś, że nie chcesz więcej znać Scorpiona, doszliśmy nawet do porozumienia i pozwoliłem na twoje spotkanie z nim i ostateczne rozmówienie, choć inny facet kazałby popukać ci się w czoło! To nie jest już ten sam człowiek, sama to kiedyś powiedziałaś, nie pamiętasz jak próbował zabić ci ojca i przyjaciółkę?!



Kitana stała jak wryta i patrzyła na rozwścieczonego Suba. Myślała, że uda jej się w międzyczasie uporać ze swoją miłością do Hanzo, a tym czasem będzie wszystko maskować, by nie zrobić przykrości mężczyźnie, który darzył ją coraz głębszym uczuciem. Zawsze był taki spokojny, opanowany i starał się bezkonfliktowo rozwiązywać problemy, a teraz wydzierał się z wściekłością. Ale czego mogła się spodziewać po takim wyznaniu z jej strony? Wiedziała, że on ma rację i z bólem przytaknęła mu w myślach… Dopiero teraz zdała sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła. Dzieliła uczucia między dwóch mężczyzn…
- Już nawet odpowiedzieć mi nie potrafisz… - patrzył na nią z nadzieją, że w końcu jednak się odezwie. – Nie chcę być z kobietą, która nie darzy mnie zaufaniem, a tym bardziej kocha kogoś innego. A jeśli jest całkiem odwrotnie i się mylę, to mi to udowodnij. – Podszedł do niej i spojrzał w jej zaszklone od łez oczy. – Ja czy on? – zapytał zdecydowanym głosem. – Wystarczy jedno słowo, a wymarzę z pamięci dzisiejsze zdarzenie. – Mimo wszystko chciał się pogodzić.
Kitana zawładnęła jego sercem, ale nie mógł jej przecież powiedzieć w takiej chwili, co do niej czuje, nie zasłużyła sobie na to. Miał jednak ochotę porozmawiać z nią jeszcze raz, na spokojnie. Postanowił dać jej ostatnią szansę. Szansę, która miała mu udowodnić, że dobrze ulokował uczucia…
Otworzyła usta by coś powiedzieć, lecz nie umiała tak po prostu wybrać pomiędzy dwoma tak odmiennymi mężczyznami. Nie chciała wybierać. Kochała jednego i drugiego, teraz to już wiedziała…



- Tak myślałem – usłyszała nagle głos Suba.
Wojownik ostatni raz spojrzał na księżniczkę i szybkim krokiem wyszedł z komnaty.

***********************
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 22.07.2013 - 18:48
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem