View Single Post
stare 16.12.2013, 07:23   #620
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Witam serdecznie po baaaardzo długiej przerwie. Ciekawe czy jeszcze pamiętacie o tej historii? Mam nadzieję, że tak. Dla mnie losy Barneya i Giny nadal są bliskie, kocham te moje simy.
Gra po wielu mękach jest naprawiona, ale nie do końca działa tak jakbym chciała, simy się co jakiś czas zawieszają na różnych czynnościach, np. w czasie gotowania. Już nie zwracam na to uwagi i cierpliwie czekam aż się odwieszą. Nie mam też wszystkich dodatków, gdzieś wcięło. W każdym razie chcę poinformować, że mam kolejny odcinek.
Napisałam go aby jakby na nowo wprowadzić Was w tą historię, przypomnieć co się dzieje z moimi bohaterami. Za dużo akcji tu może nie ma, ale jest to konieczne żeby poprowadzić ją dalej.
Przepraszam, że wczoraj nie wstawiłam odcinka, nic mi wczoraj nie wyszło zbyt dobrze.
Kto ciekawy to zapraszam.

Rodzina Kent. Odcinek nr 75


Barney i Rita przez kilka dni się błąkali po okolicy, dzięki pomocy ludzi dobrej woli jakoś przeżyli i dotarli do Appaloosa Plains, najbliższej miejscowości jaką znaleźli. Jedli w przytułkach, podróżowali stopem, nawet dostali od ludzi ubrania. Barney nigdy nie doświadczył takiego życia, ale nie narzekał i starał się wspierać Ritę, która była całkowicie załamana i co chwilę płakała, nawet była zła na Barneya, że wyrwał ją z jej poukładanego świata. Ciągle mu to wyrzucała. Wielokrotnie chciała go porzucić i wrócić do wspólnoty, ale za każdym wybuchem jej złości i żalu, Barney ją uspokajał i obiecywał, że wkrótce los się odmieni. Czuł się za nią odpowiedzialny. Sam był w strachu, ale nie pokazywał tego po sobie. Zaciskał zęby i ją pocieszał. Gładził jej rude włosy i mówił miłe rzeczy czułym głosem. Rita się wtedy uspokajała. Patrzyła w jego jasne niebieskie oczy i kiwała głową. Barney się delikatnie uśmiechał i przez jakiś czas był spokój.
W końcu udało im się znaleźć lokum u miłego mężczyzny w średnim wieku, Saryusza Garana. Barney otrzymał pracę jako stajenny, a Rita jako gospodyni domowa. Na szczęście Rita przez pracę we wspólnocie nauczyła się gospodarować, czyli dobrze gotować i sprzątać, więc z tym nie było problemu, Barney też umiał się zajmować końmi. Mieli do dyspozycji cały dom poza jedną sypialnią gospodarza.








Barney też się zajmował ukochaną papużką Saryusza, bardzo się polubili i bawił się z nią, uczył ją też w wolnych chwilach mówić, co prawda z marnym skutkiem, była piękna ale tępa.





Saryusz był często w rozjazdach, ponieważ non stop handlował końmi i ciągle z nimi gdzieś jeździł, a to na wystawy czy zawody a to na prezentacje u klientów. Czasami klienci przyjeżdżali obejrzeć konie u niego, wtedy zostawał w domu. Barney stał się zarządcą jego posiadłości. Polubili się z Saryuszem i on mu ufał. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźnili, czasem wieczorami rozmawiali o różnych rzeczach.




Barney nie pracował tylko za samo mieszkanie, otrzymywał też wynagrodzenie. Razem z Ritą na tydzień zarabiali 1500 dolarów, byli z tego powodu bardzo zadowoleni. Mieli wszystko pod nosem, więc te pieniądze oszczędzali. Na pracy w stadninie minął im około miesiąc. Wydawało się, że wszystko zaczyna się układać, gdyby nie to, że Barney dalej nic nie pamiętał, nie wiedział kim był wcześniej. Na dodatek stracił zainteresowanie Ritą, bardziej się nią opiekował jak młodszą siostrą niż jak jego kobietą. Przez codzienną fizyczną pracę już nie wydawała mu się taka olśniewająca i codzienny stres nie pozwalał mu na chwile słabości, nie doszło między nimi do zbliżenia. Żyli obok siebie.
Barney pracował po dwanaście godzin dziennie. Nie tylko zajmował się końmi w stajni co go wykańczało fizycznie, ale też umawiał spotkania Saryusza z klientami, miał do tego smykałkę i interes szedł jak złoto. Saryusz się szykował na podwyżkę dla Barneya, nie chciał żeby odszedł, bardzo mu był potrzebny do rozwoju firmy.
Pewnego dnia do stajni przyjechał David Lawrence, chciał kupić konia dla wnuka, dowiedział się, że dla chłopaka konie stały się życiową pasją i pomyślał, że może jak skończy liceum, to przyjedzie do niego na stałe mieszkać w Appaloosa, a koń będzie pięknym prezentem, może nawet początkiem nowego życia z rodziną i biznesem. Myślał, że mogliby razem prowadzić małą stadninę.
W ten dzień nie było Saryusza i do klienta wyszedł Barney. David na niego spojrzał i nawet pomyślał, że gdzieś go już widział, ale nie mógł skojarzyć skąd.
- Dzień dobry jestem zainteresowany kupnem konia, jest Saryusz? - Zapytał Barneya.
- Dzień dobry, nie ma. Jestem zarządcą tej stadniny i mogę panu pomóc. Mam na imię Barney.
- David, miło mi. Dobrze, proszę mi pokazać konie. Szukam, młodego konia o łagodnej naturze, dla młodego chłopaka.
- Akurat mam takiego, a właściwie taką. To klacz Agara. Interesuje pana klacz? - Zapytał Barney z uprzejmym uśmiechem.
- Tak, nie ma problemu, nawet lepiej. - David kiwnął głową i poszli do stajni oglądać konie.
Davidowi bardzo spodobała się piękna klacz, miała około pięciu lat i była już ułożona. Porozmawiali o niej jeszcze chwilę z Barneyem i David pojechał do domu, a Barmey zajął się swoimi obowiązkami. Umówili się, że w ciągu kilku dni David się jeszcze odezwie.





Rita skończyła robić obiad i zawołała Barneya na posiłek. Usiedli w jadalni i zaczęli jeść.
- Był klient? - Zapytała podczas posiłku.
- Tak, facet chce konia dla wnuka. - Odpowiedział Barney.
- Aha, a powiedz co robisz dziś wieczorem? Może byśmy się przejechali na przejażdżkę?
- Rita, jak starczy mi czasu to możemy gdzieś skoczyć nad rzekę.
- Bardzo bym chciała, dawno nigdzie nie jeździliśmy. - Stwierdziła.
- Dobrze, za kilka godzin ci powiem.
- Ok, posprzątam w tym czasie i potem porozmawiamy.
- Ok.



Skończyli jeść posiłek i Barney poszedł do biura, załatwiać sprawy Saryusza a Rita sprzątała w tym czasie po posiłku.
Pod wieczór, Barney stwierdził, że wszystko załatwił na dzisiaj, sprawdził jeszcze co u koni, ale był bardzo zmęczony i już nie miał ochoty na przejażdżkę, poszedł spać.
Na drugi dzień o świcie, oporządził konie i podszedł do Rity, która siedziała w jadalni i popijała kawę.
- Zrobiłem co miałem zrobić, możemy jechać teraz, chcesz? - Zapytał.
- Dobrze, chcesz się jeszcze napić?
- Nie, piłem herbatę, chodź osiodłamy konie i jedziemy.



Przygotowali konie i pojechali na przejażdżkę. Ostatni raz na takiej przejażdżce chyba byli jeszcze na początku pracy u Saryusza. Podjechali nad rzekę. Rozejrzeli się po okolicy.
- Pięknie tutaj. - Westchnęła Rita. - Barney, właściwie dlaczego mnie już nie zabierasz na takie przejażdżki?
- Nie ma czasu na takie rzeczy, jest tylko praca. - Odpowiedział.




Zeszli z koni i Rita podeszła do Barneya.
- Zmieniłeś się. Kiedyś byłeś inny. Powiedz dlaczego? - Zapytała patrząc mu w oczy.
- Rita, nie zmieniłem się. Nie mam czasu, przykro mi. Obiecałem ci, że zaopiekuję się tobą, staram się ze wszystkich sił, nie głodujesz, masz pracę, chyba się udało.



- Tak, jest dobrze ale nie do końca, twoja opieka polega tylko na pracy, ja jestem kobietą potrzebuję czegoś więcej. - Powiedziała z lekkim wyrzutem w głosie.
- Rita …. - Nie wiedział co jej odpowiedzieć.
- Barney, ja potrzebuję twojego zainteresowania, kiedyś flirtowałeś ze mną. Teraz …
- Rita, proszę cię, nie mówmy o tym, może kiedyś, nie wiem. - Barney się zmieszał. Nie chciał ciągnąć tego tematu.
- Nie, ja chcę wiedzieć teraz, czy ty w ogóle jesteś mną zainteresowany? - Zapytała świdrując go spojrzeniem.
- Rita, jesteś piękna i słodka. Sam nie wiem czego chcę. Taka jest prawda. - Odpowiedział szczerze, nie wiedział co czuł w tym momenie, na pewno nie miłość do tej dziewczyny.
- Kiedy będziesz pewien? Barney, dla mnie to ważne. - Powiedziała niemal płaczliwym głosem i wtuliła się w niego. Barney nie wiedział co robić i ją przytulił do siebie. Pogładził po głowie.




- Nie wiem Rita, nie wiem. Nic ci nie mogę obiecać. - Powiedział cicho. W sercu miał pustkę. Nie potrafił ocenić swoich uczuć.
- To po co mnie zabrałeś?! - Krzyknęła i się wyrwała z jego ramion. - Mogłam żyć spokojnie! Myślałam, że ci na mnie zależy! - Krzyczała.
- Rita, uspokój się. Proszę cię. Chodź do mnie. - Wyciągnął do niej ręce, Rita się odsunęła.
- Nie! Jakie ja mam życie, nikt mnie nie kocha! Jestem sprzątaczką! - Krzyczała. - To jest życie?!
- Rita, spokojnie, będzie dobrze. - Mówił do niej łagodnym głosem, starał się ją uspokoić, ale Rita jakby wpadła w furię. Zaczęła wrzeszczeć jeszcze głośniej.
- Nic nie będzie dobrze! Jesteś podły, wykorzystałeś mnie!
- Skarbie wiesz, że nie dotknąłem cię nigdy w ten sposób. Uspokój się.
- Nie dotknąłeś! Nie chcesz mnie! Po co ja z tobą poszłam, myślałam, że będzie inaczej! Wykorzystałeś moją naiwność!
- Rita! Nie wydzieraj się! Nie wykorzystałem cię! - Teraz Barney na nią krzyknął, już powoli miał dość jej humorów. Ale po sekundzie się opanował. - Kotku co w ciebie nagle wstąpiło? Gdzie ta delikatna słodka Rita? - Chciał się uśmiechnąć słodko w swoim stylu żeby ją jakoś udobruchać, ale mu nie wyszło i ją to jeszcze rozeźliło. Spojrzała na niego jak czarownica.
- W dupie! Odchodzę Barney! Już mam tego dość! Poszukam innego miejsca, z dala od ciebie! - Wrzasnęła jeszcze i wskoczyła na konia. Ruszyła do stadniny.
- Rita! Zaczekaj! - Krzyknął za nią i też szybko wskoczył na konia, galopem ruszył za nią. Jednak nie chciał jej stracić, ona była w tym momencie najbliższą mu osobą. Była mu jakby stabilnym elementem tej całej niestabilnej sytuacji. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale tak było. Był w jakiś sposób związany z Ritą.





***

Po ostatnich wydarzeniach z podsłuchami zamieszkaliśmy z Noah w apartamencie Barneya. To mieszkanie było eleganckie i gustowne. Przez kilka pierwszych dni jak dotykałam rzeczy Barneya płakałam, nie mogłam nad tym zapanować. Jak zobaczyłam u niego moje zdjęcie w ramce, to zamknęłam się w jego sypialni, rozkleiłam się i płakałam prawie cały wieczór. Wreszcie mnie Noah wyciągnął z pokoju i chyba po raz pierwszy rozmawialiśmy szczerze, nie jak rodzeństwo, ale jak przyjaciele. Noah bardzo się zmienił, dojrzał. Stał mi się jeszcze bliższy, to była moja jedyna rodzina. Mia przedłużyła z jakiegoś powodu wakacje i powiedziała, że musi odpocząć, dopytała się czy sami damy sobie radę. Wcale jej się nie dziwiłam i zapewniłam ją, że tak. Też bym to wszystko rzuciła, ale myśl o Barneyu ciągle mnie tutaj trzymała.



Co jakiś czas odwiedzała nas Nikki z Foleyem. Świetna para, zazdrościłam im tej pięknej, szczerej miłości. Jak oni się wspierali. Cudownie im się układało. Foley robił wszystko aby się nie załamała. Nikki była jednak dzielna i mi też pomagała to znosić. Jej każde słowo było dla mnie nadzieją na przyszłość. Ona niezłomnie wierzyła, że Barney się odnajdzie cały i zdrowy. Dzięki niej ja też się trzymałam. Foley rozmawiał z Noah, stał się jego przyjacielem, jakby starszym bratem, Noah potrzebował takiej relacji z innym starszym mężczyzną.



Jak przychodziła Nikki, siadaliśmy i rozmawialiśmy. Popijaliśmy drinki.




Czasem wieczorem przychodzili we dwójkę i też spędzaliśmy czas na rozmowach. Stali się dla nas jak najbliższa rodzina. Bardzo się zbliżyliśmy.




W ciągu tego miesiąca od przeprowadzki wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy. Jak Foley zamknął dom, nasza gosposia już się nie pojawiła, Foley zaczął jej poszukiwać. Podejrzewał, że to ona może być tą tajemniczą Penelope Belleza, ale to był tylko trop, niczego nie mógł udowodnić, oczywiście po usunięciu wszystkich kamer i podsłuchów artykuły ustały. W internecie już się nie pojawiły od niej żadne obraźliwe teksty. Za to dziennikarze z poczytnych gazet pastwili się dalej i tworzyli coraz więcej teorii na temat naszej rodziny.
W jakiejś gazecie pojawiło się zdjęcie niemowlaka i podpis: „To bękart Fabiana Kenta. Kto mi da na utrzymanie? Jestem przez niego w ruinie!” W środku ukazał się z nią wywiad. Kobieta twierdziła, że ma z moim ojcem dziecko i żądała pieniędzy od naszej rodziny. Jak udzieliła wywiadu powiedziała na koniec takie słowa. „Gino Kent zlituj się, to twój brat, pozwolisz mu umrzeć z głodu?” Takiego chamstwa się nie spodziewałam. Nie wiadomo czemu ludzie tak się zachowują. Czy pieniądze tworzą bestie?
Od razu tą sprawą zajął się Ortis Miller, adwokat mojego ojca, a teraz już mój, podpisaliśmy stosowne dokumenty i umowę. Teraz on reprezentował naszą rodzinę, jakby w spadku po ojcu przejął wszystkie sprawy. No tak spadek. Pieniądze ze spadku wpłynęły na nasze konta, ale to i tak nie poprawiło naszych nastrojów, firma ojca i Barneya została tymczasowo zawieszona. Właściwie ojca zamknięta, a Barneya zawieszona do czasu wyjaśnienia sprawy z jego tajemniczym zaginięciem. Poza tym ja nie miałam do tego głowy żeby teraz przejąć interesy ojca, więc wszystko wisiało, tak jak ja wisiałam ze swoim życiem. Zresztą moje życie było pomiędzy budzeniem się rano i myśleniem, czy Barney żyje, czy ma co jeść, czy jest mu ciepło? Nic więcej.
Dalej nie było żadnych informacji co się dzieje z Ricco, bratem Rocco, który nadal siedział w areszcie i czekał na kolejną rozprawę. Nic nie było słychać o Angelu bratem Cassie, ona zresztą też zniknęła. Wszyscy jakby zapadli się pod ziemię. Foley mówił, że dalej nie jestem bezpieczna, nie było do końca wiadomo co oni knują. Kiedy go zapytałam czy mogę wrócić do domu, powiedział żebym jeszcze poczekała. Ja i tak nie chciałam tam wracać, źle mi się kojarzył ten dom.
Z tych nerwów nie mogłam spać. Chodziłam w nocy po apartamencie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W głowie kłębiło mi się od miliona tragicznych myśli. Wreszcie po kilku męczących godzinach kładłam się na łóżku i zasypiałam, kiedy mój organizm już padał ze zmęczenia. Od pewnego czasu też źle się czułam, głowa mnie bolała i słabo mi się robiło, kręciło mi się w głowie i kilka razy zemdlałam. W dziwny sposób mnie mdliło i robiło się tak niedobrze, że o mało nie zwymiotowałam. A przecież tak mało jadłam, kompletnie nie miałam apetytu. Może się przeziębiłam, bo zima już przyszła na dobre. Ale to pewnie osłabienie z tego niewyspania. Chyba pójdę do lekarza po jakieś środki nasenne, jak się wyśpię to mi przejdzie. Zapewniałam sama siebie, ale to się nie zmieniało, moje samopoczucie było z dnia na dzień coraz gorsze.




Jak się dobrze czułam, to szłam na zamarznięty staw w parku i jeździłam na na łyżwach, któregoś razu poszedł ze mną Noah. Jeździliśmy razem i nawet próbowaliśmy zrobić razem piruet, ale jak Noah zobaczył Pati to od razu mnie zostawił. No tak zapomniałam powiedzieć, że Nikki miała uczennicę, grała z nią u nas na fortepianie. Miła, spokojna dziewczyna. Noah od razu wpadła w oko i udawał, że tak bardzo go interesuje muzyka poważna, swoją drogą miała talent i z przyjemnością jej słuchaliśmy.



Wracając, jeździliśmy na łyżwach i mnie zostawił, bo zauważył Pati w parku. Usiedli na ławce, coś tam gadali i gapili się na siebie jak jakieś głupole. No tak, to przecież jeszcze dzieci. Lubią takie zauroczenia, przynajmniej Noah, on był nią oczarowany. Powiem szczerze, że ja też się cieszyłam. Ona na serio wyglądała na taką szczerą i serdeczną dziewczynę, może Noah trafił w dziesiątkę? Widziałam, że on też nie był jej obojętny. Coś z tego będzie?




W pierwszym tygodniu grudnia ludzie Foleya wreszcie złapali naszą gosposię. Jak my wyjechaliśmy, to ona się ukrywała w naszej piwnicy, jak ktoś wchodził to ona nurkowała w jacuzzi. Jezu na serio? Coś jej na głowę walnęło?
Wzięli ją na posterunek. Najpierw nie chciała nic mówić, potem się rozkleiła po kilku godzinach przesłuchań i opowiedziała całą historię. To ona przyjęła pseudonim Penelope Belleza, chciała się na nas zemścić. Według niej, nienależycie uczciliśmy pamięć ojca. Pogrzeb był za słaby, a my nie wypowiadaliśmy się w gazetach i nie umocniliśmy odpowiednio jego pozycji i niezwykłych dokonań. Rodzina według niej okazała się wredna, jakby nigdy nie była związana z boskim obiektem, jakim był mój ojciec. Ja miałam o moim ojcu inne zdanie, ale to już inna sprawa. Chyba nie znała prawdziwych szczegółów jego życia i skupiła się na swoim uwielbieniu do niego.
Kobieta wykazywała lekkie obłąkanie psychiczne, zachowywała się dziwnie. Foley mówił, że podczas przesłuchania robiła wrażenie niestabilnej emocjonalnie. Raz płakała, raz śmiała się w głos i robiła dziwaczne miny.
Potem okazało się, że to ona się czuła panią w naszym domu. Przez sześć lat żyła z moim ojcem i on obiecał się z nią ożenić jak tylko rozwiedzie się Mią. Twierdziła, że mój ociec mówił jaka chciwa jest Mia i że będzie miał z nią problemy przy podziale majątku, dlatego tak długo zwlekał z rozwodem. Miał tej kobiecie dać nasz dom i z nią mieszkać. Nie mogłam w to uwierzyć. Po jego śmierci kobieta poczuła się oszukana. Nie dość, że nic nie dostała, to jeszcze Fabian miłość jej życia, zginął. Specjalnie podłożyła podsłuchy. Była pewna, że to Mia go zabiła dla zabrania całego majątku. Chciała to udowodnić. Jak się o tym dowiedziałam byłam w szoku, ja z tą kobietą codziennie rozmawiałam, często jadłam przygotowane przez nią posiłki, jak mogła mi patrzeć w oczy? Ile jeszcze takich rzeczy wypłynie w moim życiu, kiedy ostatecznie będę się mogła poczuć bezpiecznie? Ja i moja rodzina. I gdzie jest mój Barney?

***

Tymczasem Ashanti mieszkała u Ricco, ale też nie zaniedbywała swojej kariery modelki, pojechała na sesję zdjęciową do Oazy szczęścia. Prezentowała tam na plaży stroje kąpielowe. Tutaj jak zwykle była idealna pogoda.



Nie omieszkała pod koniec sesji pojechać do jej ukochanego domu. Obeszła go wkoło, bo nie mogła się dostać przez bramę, wszystkie zamki zostały zmienione.
Zauważyła umięśnionego młodego chłopaka, który grał sobie w kosza, ucieszyła się widząc takie ciacho i zagadnęła go.
- Przepraszam, pan tu mieszka?
- Tak, a o co chodzi? - Przerwał grę i podszedł do ogrodzenia. Spojrzał na piękną laskę z uśmiechem. Spodobała mu się w jednej sekundzie.
- Nie jestem stąd i chyba się zgubiłam, czy może mi pan pomóc? Daleko stąd do centrum a ja mam problemy z sercem, czy mogę dostać szklankę wody? Muszę łyknąć tabletki.
- Ojej, oczywiście. - Powiedział chłopak z troską w głosie. - Już lecę otworzyć bramę.
- Dziękuję, ratuje mi pan życie. - Uśmiechnęła się słodko i pobiegła zaskakująco szybko z takimi problemami sercowymi. Jasne, że chłopak tego nie zauważył za bardzo się przejął.




To tyle w tym odcinku, mam nadzieję, że coś się wyjaśniło, a może nie. Oczywiście zapraszam do komentarzy. Po takim czasie wiem, że będzie z tym ciężko.
Pozdrowionka Mile cmok
__________________

Ostatnio edytowane przez Mile : 16.12.2013 - 07:28
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem