Perypetie simów Violett
Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Postanowiłam, że założę swój wątek, w którym będę pokazywać nudne losy moich simów. Jak na razie, gram jedną rodziną, którą mam już 2 miesiące. Wszystko zaczęło się od Zielonej Herbaty, która podesłała mi Mary Martinez. Przerobiłam sobie ją nieco i nazwałam ją
Amy Summers. Mieszkała w Sunset Valley, ale gdy na podwórku pojawił się portal, zadecydowałam, że jednak będzie żyć w Oasis Landing. Tam poznała miejscowego, Trentona Ferve. Szybko się poznali, szybko się w sobie zakochali i szybko zostali parą. Przeprowadziłam ich do domu, który wykonałam sama. Ma trochę nowoczesny wygląd, ale najważniejsze, by każdy sim mógł się tam swobodnie przechodzić i żeby nie było zbyt ciasno. Uznałam, że jeszcze jest zbyt wcześnie, by mieli dzieci. Dwa simowe tygodnie poświęcili na dogłębnym szlifowaniu umiejętności. Amy nauczyła się gry na fortepianie, gitarze i malowania, Trenton zaś nauczył się budowy botów, sportu i majsterkowania. Kiedy byli już, powiedzmy, dokształceni, wzięli się za powiększanie rodziny. Pierwsze próby nie poszły na marne, Amy szybko zaszła w ciążę. Przed narodzinami dziecka Trenton oświadczył się. W końcu dziewczynie odeszły wody i urodziła się Chrysantemia.
(nie pytajcie się, skąd pomysł na imię) I tak minęło, aż do teraz. Trenton i Amy są szczęśliwymi rodzicami, i szczęśliwym narzeczeństwem. Zmieniłam mu nieco wygląd, teraz jest bardziej męski.
Chrysantemia wydaje się na ogół grzecznym niemowlęciem. Niestety, pozory mylą. Jest dobrym budzikiem i alarmem 24/7.
Ach, zapomniałam dodać, że rodzina ma również swojego PlumBota, który nazywa się
Padmé Amidala. Jest wielkim wirtuozem, potrafi o 2:00 w nocy grać na perkusji w pokoju malca. Czasem gra mi na nerwach, ale uwielbiam ją.
Jak pisałam, Amy ma wielkie zmiłowanie do gry na fortepianie.
Ta rodzina, jako jedyna spośród tych, które grałam wcześniej, ma w syntezatorze żywności rozwiniętą na maxa jakość potraw i wszystkie dania zaprogramowane. Na screenie poniżej Amy ma czekoladowe gnomy, które wyglądają... śmiesznie.
Trenton, gdy ma wolną chwilę, spędza nie tylko czas z narzeczoną, ale i zajmuje się projektowaniem chipów cech. Bardzo lubię to zdjęcie
Młoda mama bardzo kocha swojego rozwrzeszczanego malca.
Relaks się czasem należy.
Gdy w końcu udało się Trentonowi zbudować chip cechy RoboNiania, Padmé zajmowała się dzieckiem, a rodzice mogli spokojnie się rozerwać, idąc na miasto. Udali się do najgłośniejszego w tym dniu lokalu. Wypili sobie drinka.
Złościli się lub cieszyli, grając w gierki.
Amy i Trenton skończyli randkę na tym, że w końcu Chrysantemia Wiecznie Wrzeszcząca
(dobry przydomek!) miała urodziny. Może już w końcu będzie grzeczna.
Synchroniczne dmuchanie w trąbkę urodzinową musi być!
No i Chrysantemia urosła na pięknego berbecia, który jest pół tatą, pół mamą. Jest bardzo roześmiana, i na pewno teraz jest aniołkiem Charliego.
Mała jest oczkiem w głowie mamy i taty.
Cała rodzina wybrała się do parku. Amy i Trenton wzięli Chrysanthemię na buju-buju, jak to mówię. Na początku jest wszystko dobrze.
A jednak mała jest diabełkiem! Już potrafi fochy strzelać.
Miłość kwitnie... uwielbiam tą interakcję, najchętniej klikałabym w nią milion razy w kółko!
Rodzice mogli się zająć nieco sobą, a Padmé znów się pobawiła w opiekunkę dla dziecka. Najważniejsze, by maluch się porządnie najadł, a po tym się zdrzemnął.
Kolejna randka Trentona i Amy skończyła się na prywatnym ślubie w ogrodzie. Oto państwo Ferve!
I na koniec Chrysantemia bawiąca się w pudle z zabawkami.
Mam nadzieję, że moja nieco nudna rodzinka przypadnie wam do gustu. Przyjmę każdą krytykę. Trzymajcie się ciepło.
