View Single Post
stare 23.01.2014, 20:07   #243
Skylinn
 
Avatar Skylinn
 
Zarejestrowany: 30.08.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 312
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe perypetie u emi_smile

A WIĘC DOBRY WIECZÓR
Narcissa wita w wielkim stylu i zaprasza na 24 część opowieści o Vivienne.
Z góry przepraszam za dość przyspieszone tempo, ale nie lubię ciągnąć jednej rzeczy przez 5 odcinków

Perypetie Vivienne, część 24
W końcu byłam szczęśliwa. Po przepłakanych nocach, kilkunastu zjedzonych czekoladach i oglądaniu dennych programów telewizyjnych, w końcu byłam szczęśliwa.
Kyle okazał się świetnym facetem. Potrafił mnie rozbawić, często ze mną rozmawiał, a w dodatku był nieziemsko przystojny. Po prostu ideał. Jego towarzystwo pozwalało także odciągnąć mnie myślami od Fabiana, który stale zaprzątał mój umysł, a co gorsza serce. W dalszym ciągu było mi przykro za ten okropny pocałunek z Rachel, nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się stało. No cóż, miałam Kyle'a i to nim chciałam się wtedy zająć.
Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie:
- Viv, mam prośbę. Mogłabyś teraz do mnie podjechać? Mam ważną sprawę do ciebie - mówił dość niespokojnie, a głos lekko mu się załamywał.
- Mam się bać? - powiedziałam, a moje serce biło mocno, o mało nie wyskoczyło z klatki piersiowej.
- Nie, Viv, nie bój się - odrzekł, po czym się rozłączył.

Przywitał mnie przy wejściu. Dalej moje serce biło jak oszalałe, spodziewałam się najgorszego. Miałam dość rozstań i depresji po nich. Nie chciałam znowu przechodzić przez to wszystko, kolejny koleś, na którym mi zależało, miał mnie rzucić jak jakąś szmatę do podłóg. To było chore. Miałam wrażenie, że spoczywa na mnie jakaś klątwa, mówiąca o tym, iż moim utrapieniem ma być życie w samotności.

- Usiądź - powiedział w progu, a ja wykonałam jego rozkaz.
Usiadł obok mnie i zaczął rozmowę:
- Viv, jesteś wspaniałą dziewczyną, naprawdę. Ale czasem jest tak, że dwie osoby nie mogą przebywać w swoim towarzystwie.
- Czyli mnie rzucasz? - wypaliłam bez namysłu.
- A czy my kiedykolwiek byliśmy razem, Vivienne?
Zastanowiłam się nad tym i nie doszłam do jakiś większych wniosków. Właściwie to nigdy nie rozmawialiśmy o tym, kim dla siebie jesteśmy. Myślałam, że całowanie się, obściskiwanie to jednoznaczne z byciem parą. Jak widać Kyle wolał bawić się w teksty z podstawówki a la "będziesz ze mną chodzić?

- Nieważne, tak, to koniec, Vivienne. Życzę ci powodzenia w dalszym życiu uczuciowym - powiedział spokojnie.
- Taaa, z pewnością. Jesteś zwykłym idiotą.
- Ja? Idiotą? To ty robiłaś sobie jakieś wyimaginowane nadzieję i myślałaś, że kiedyś coś z nas będzie.
- Jeszcze mi powiedz, że nie miałam do tego podstaw - powiedziałam szybko i wstałam. Nagle przede mną, jakby spod ziemi, wyrosła przepiękna kobieta z dzieckiem na rękach.
W życiu nie widziałam ładniejszej dziewczyny. Zdziwił mnie tylko jedno: była bardzo młoda. Według mnie, nie miała nawet ponad dwadzieścia lat. A jej dziecko? Przesłodkie. Razem tworzyły cudowną całość - idealna mama i córka.

- Vivienne, chciałbym, żebyś poznała moją narzeczoną Alice i moją córkę Anastasię - zwrócił się do mnie Kyle.
Patrzyłam na nich tępym wzrokiem. Nie mogłam pojąć, co właśnie się stało. Czy przez te ostatnie kilka miesięcy byłam okłamywana na każdym kroku? To był jeden, wielki szok, jakieś nieporozumienie. Chciałam stamtąd uciec, jak najdalej i już w życiu nie spotkać Kyle'a. Po zobaczeniu mojego "ex", ze swoją przyszłą żoną i dzieckiem wiedziałam, że trudno będzie mi wymazać ten obraz z pamięci.

- Witam, nazywam się Vivienne Lloyd - powiedziałam jednym tchem ze sztucznym uśmiechem na ustach. - Kochana córcia.
- Ha, ha, dziękuję - roześmiała się kobieta. -Alice Wett. Również witam.
Popatrzyłam na tę słodką parkę. Pomimo goryczy i nienawiści żywionej w tatym momencie do Kyle'a, nie mogłam zrozumieć, dlaczego wolał spędzać czas ze mną, niż ze swoją rodziną. Było mi żal tych dwóch jasnowłosych osóbek, Kyle w tak wredny i okropny sposób je potraktował. Nie miałam serca powiedzieć im prawdy.
- Kyle wiele o pani opowiadał. Naprawdę cię kocha.
- A ty, Vivienne, właściwie kim jesteś? Kyle wspominał, że przyjedzie do nas jego znajoma, ale chyba jesteś zbyt atrakcyjna, żeby być tylko jego znajomą - powiedziała Alice, ale nie uznałam tego za swego rodzaju obelgę, gdyż mówiła serdecznym tonem.
- Właściwie, to jestem jego dalszą kuzynką. - Uśmiechnęłam się, a Alice odpowiedziała mi tym samym. - Chyba powinnam się już zbierać, robi się późno. Do widzenia. - Tym razem zwróciłam się do Kyle'a, zabijając go wzrokiem.


Wyszłam stamtąd jak najprędzej i całą drogę do domu przebiegłam. Byłam zdruzgotana. Pogodziłabym się ze zwykłym zerwaniem, ale nie mogłam pogodzić się z faktem, że cały czas byłam w okropny sposób okłamywana. Kyle był zwykłym dupkiem, który nie powinien mieć kontaktu z żadną kobietą. Kto wie, czy po naszym zerwaniu po prostu nie poszedł sobie do kolejnej młodej dziuni? W tamtym momencie chciałam tylko i wyłącznie płakać. Chciałam poczuć też bliskość drugiej osoby, tak bardzo w tamtym momencie mi tego brakowało.
Pierwszy raz od kilku miesięcy miałam ochotę przeprosić Fabiana.

Kilka dni później, gdy już mniej więcej doszłam do siebie, odbyłam poważną rozmowę z Tiffany. Ona zawsze potrafiła mnie postawić do pionu i popchnąć w stronę normalnego funkcjonowania.
- Viv, kochanie... Nie powinnaś tak frasować się tym wszystkim. Kyle był idiotą i tyle, nie zasługiwał na taką dobrą osobę, jaką jesteś ty.
- Ale ja mam dość. Znowu nie wyszło mi z facetem, jestem beznadziejna. Nawet faceta nie potrafię przyciągnąć. - Popatrzyłam na nią z dezaprobatą.
- Nie mów tak! Moim zdaniem powinnaś zmienić otoczenie. To naprawdę by ci pomogło.

- O czym ty mówisz? Znowu mam się gdzieś przeprowadzać? Z dala od was?
- Vivienne, zrozum mnie. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Kiedy w byłam w twoim wieku i miałam problemy, sama chciałam uciec jak najdalej, ale nie miałam jak tego zrobić. Coś takiego by ci pomogło.
- W takim razie gdzie mogłabym się wyprowadzić? - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Isla Paradiso. To przepiękne miasto z wieloma plażami, wysepkami. Cudowny klimat, podobno fantastyczni ludzie. Moja koleżanka z pracy wysłała tam swojego syna, żeby znalazł pracę. Mówi, że tam jest fantastycznie.
- Może faktycznie masz rację, Tiff - roześmiałam się serdecznie. - Ale zastanów się, czy ja bym tam sobie poradziła?
- Kochanie, byłaś już w Moonlight Falls. Wychowałaś bliźniaczki, podróżowałaś do Bridgeport. Jesteś zaradną kobietą, dasz radę się zaaklimatyzować.
- Skoro tak myślisz, to może dobry pomysł - powiedziałam i szybko pożałowałam tej decyzji, jednak nie na długo.

Już w ten sam dzień zaczęłam szukać domu w Isla Paradiso. Z różnych zdjęć wynikało, że to faktycznie fantastyczna okolica. Piękna pogoda, dookoła plaże, kurorty. Coś, co zawsze lubiłam.
Nie minęło kilka tygodni, jak stanęłam twarzą w twarz z moim nowym domem w nowym mieście. Od tego momentu zaczęłam nowe życie. Decyzja o przeprowadzce zdecydowanie należała do najlepszych w moim życiu.

__________________________________________
Dziękuję za przeczytanie odcinka. Już niedługo mogę napisać nowy, to zależy od czasu wolnego. W każdym razie, jeszcze raz dziękuję i dobranoc <3
__________________
Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania i wciąż tego przybywa.

Ostatnio edytowane przez Skylinn : 23.01.2014 - 20:31
Skylinn jest offline   Odpowiedź z Cytatem