View Single Post
stare 21.04.2014, 16:50   #7
Aya
 
Avatar Aya
 
Zarejestrowany: 14.04.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 15
Reputacja: 10
Domyślnie

Cytat:
Napisał Agor-ia Zobacz post
Od kiedy Emil jest polskim imieniem? Pisownia jest taka sama jak w języku angielskim i niemieckim, więc można sobie czytać "Emil" po "zagrabanicznemu"
Zawsze myślałam, że to polskie, mój kuzyn się tak nazywa. Żyłam w kłamstwie

Edit: Jakby ktoś był zainteresowany, w poniedziałek nowy odcinek



Uff, przebrnęłam! Dziś więcej tekstu, akcji i zdjęć

RODZINA LAWRENCE, CZ.2


[/CENTER]

Nie chciała obciążać takimi obowiązkami swojej córki. Wiedziała, że Dariusz się wścieknie, ale… Cóż, w szpitalu, z dala od „logicznego myślenia Darka” uznała, że to byłoby świństwo! Złapała więc za słuchawkę i powiedziała wszystko mężowi.
Niestety, Marzyciel nie był zbyt dyskretny i na oczach córki wydał swój cały wcześniejszy plan. Jill prawie się załamała, ale udawała, że jest zbyt zajęta oglądaniem telewizji, by cokolwiek usłyszeć. Nie wiedziała, że Jennifer nie chce jej oddać tego dziecka…
Późną nocą, gdy jej ojciec spał, zabrała dwadzieścia tysięcy simoleonów ze skrytki, trochę jedzenia i ubrania mamy. Ledwo zaświtało, ona już znalazła malutki domek za niewielką cenę i czym prędzej pobiegła do taksówki, zostawiając na blacie wiadomość:
„Wiem o wszystkim. Nie szukajcie mnie. Nie zaopiekuję się tym dzieckiem!”
Może zbyt melodramatyzowała, ale dla niej – bez pracy, skończonej szkoły i studiów – dziecko w tak młodym wieku byłoby końcem świata…


Nie starczyło jej pieniędzy na wysokie opłaty, więc domek wynajęła pewnemu mężczyźnie w jej wieku, Piotrowi. Przypadli sobie do gustu. On przystojny, charyzmatyczny, pracowity. Facet idealny, żeby spędzić z nim resztę życia. Poza tym, Jilly naprawdę mocno się w nim zadurzyła…




Niepokoiło ją tylko to, że pewnego dnia pod jej domem zjawili się jej rodzice. Spanikowała. Skąd wiedzieli, gdzie mieszka?! No i czemu mama nie jest w szpitalu? Przecież miała tam być do porodu, prawda? A lata z brzuchem! Kolejna ciąża? Nie, jak mogła zajść, skoro nie urodziła? Dużo myśli wtedy kołatało jej się w głowie. Poprosiła Piotrka, żeby ich wygonił i powiedział, że tylko on tutaj urzęduje i nie chce widzieć obcych na jego posesji. On posłusznie wykonał zadanie, chociaż nie wiedział, czemu Jill tak bardzo bała się jednego starszego pana i około czterdziestoletniej ciężarnej kobiety.
- Co państwo tu robią? Proszę wyjść. Tylko ja tu mieszkam i nie chcę was więcej tu widzieć. No, już. Sio!






A miłość kwitła… Jakieś dwa lata później, pewnego wiosennego popołudnia, Piotr przyklęknął, wyciągnął pierścionek i…
Jill była wniebowzięta.
- Kochanie, czy zechcesz zostać moją żoną? – zapytał. – Chcę spędzić z tobą resztę życia.
Wzruszona pokręciła głową, pisnęła ze szczęścia i włożyła pierścień na palec.
- Tak – szepnęła. – Tak, tak, tak!










Minęło pół roku. Za tydzień miał odbyć się ich ślub. Jill była zachwycona. Kupiła suknię ślubną, znalazła świetną fryzurę, a nawet odłożyła trochę pieniędzy, żeby przed weselem pójść do SPA. Ale atmosfera zaczęła się zagęszczać… I to w zły sposób.
Zaczęło się od drobnych kłótni o takie błahostki jak słoność zupy, ilość wsypanego cukru do kawy i „KTO WYPIŁ CAŁE NOWE MLEKO?!”. Muszę niestety rzec, że na tym się nie skończyło. Z kłótni powstawały awantury. Jedna z nich definitywnie zakończyła ich związek. Piotr posunął się za daleko – popchnął Jill na biurko i uderzył ją w twarz. W jej oczach stanęły łzy, napuchnięty policzek pulsował.
- Wynoś się stąd – szepnęła.
- C-co? – wyjąkał. – Nie możesz.
- Mogę – powiedziała już pewniej. – Zabieraj swój pierścionek, swoje rzeczy i wynoś się. Nie obchodzi mnie, gdzie potem zamieszkasz. Pod mostem, monopolowym, w koszyku pudla czy w kostiumie krowy. Masz się stąd wynosić i to TERAZ!
Otworzyła szafę i wyrzuciła przez okno wszystkie jego rzeczy.
- Przestań! – krzyczał. – Wariatka!
- Jeszcze tu jesteś?! – warknęła i wskazała mu palcem drzw… Okno?
Potem przez wiele dni miała do siebie pretensje. Przecież nic się takiego nie stało, tak? Trochę poniosły go nerwy… Powinna ratować ich związek, a nie wyrzucać go za drzwi…
Mimo to, gdy dzwonił, nigdy nie odebrała.




Za to siedem miesięcy później na chacie internetowym poznała Rafaela. Dobrze się dogadywali i fart chciał, że też mieszkał w Miłowie. Postanowili się spotkać u niej. Było naprawdę miło, a Rafael coraz częściej do niej przychodził. Umiał ją rozśmieszyć i odpędzić myśli o rodzicach i zerwanych zaręczynach, chociaż minęło już tyle czasu… Postanowiła zostawić przeszłość w tyle i do niej nie wracać. Zmieniła nawet kolor włosów, fryzurę i styl ubierania się.


Zatrudniła się w biurze, żeby zacząć zarabiać jakiekolwiek sumki na spłatę zaległych rachunków i niewielkiego kredytu. Mogła sobie nawet pozwolić na kupno ubrań w czymś, co nie jest lumpeksem. Jak możecie zauważyć, ścięła włosy i uważa, że słusznie, bo lepiej wygląda.




Gdy przyszła do domu, przed drzwiami mieszkania czekał Rafael. Zdziwiła się. Co on tu robił o tak późnej porze?
- Mogę wejść? – zapytał z uśmiechem. Jill pokiwała głową i otworzyła drzwi. Przepuścił ją w drzwiach i czekał, aż odniesie ciuchy.
- Co cię sprowadza?
Rafael wcisnął ręce w kieszenie i wzruszył ramionami, po czym „spiekł buraka”.
- Och, nie odbierałaś cały dzień i… Eh. Widzę, że zakupy na randkę? – wskazał palcem na pękate torby z logo „S&H*”.
- Skąd! – machnęła ręką. – Nawet nigdy się na randkę nie umówiłam… Zwyczajny shopping na odstresowanie się.
- Aha.
Stali tak chwilę w milczeniu. Po raz pierwszy w swoim towarzystwie czuli się niezręcznie, a Jill nie wiedziała dlaczego. Przestraszyła się. Czy coś się między nimi mogło popsuć od… e… wczoraj? Przystąpiła krok w jego stronę i pocałowała go. Bała się, że nie odwzajemni pocałunku, a jednak! Od tamtej chwili byli umownie parą. No i zaprosił ją na randkę! Czuli się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.




Minęło trochę czasu. Rafael zaprosił ją na kolację w ekskluzywnej restauracji. Dopiero wtedy dowiedziała się, że jego ojciec jest biznesmanem, a matka prawniczką i pieniędzy mają pod dostatkiem. Wśród tych wszystkich eleganckich ludzi dziewczyna czuła się nieswojo.
- Może przeniesiemy się do mnie? – poprosiła szeptem. – Wszyscy się na mnie gapią, jakbym była kolorowym straganem na pogrzebie.
- E tam. – uśmiechnął się. – Ale jeżeli ci się tu nie podoba, to wsiadaj do samochodu, ja zapłacę…
Oburzyła się.
- Przecież ja też jadłam, nie możesz za mnie płacić cały czas… - wyciągnęła portfel, ale on delikatnym ruchem cofnął jej rękę.
- Chyba zwariowałaś. Ja zapraszam, ja płacę. – gdy zobaczył, że otwiera usta, dodał: - I ani słowa więcej sprzeciwu.
Gdy znaleźli się w domu, on ukląkł na jedno kolano.
- C-czy – zająknął się, ale za chwilę odchrząknął. – Czy wyjdziesz za mnie?
Otworzył pudełeczko z pierścionkiem, a ona krzyknęła ze szczęścia i włożyła pierścień na środkowy palec (te simsy ;-. To wystarczało za odpowiedź. Postanowili, że nie będą czekać i jutro w południe wezmą ślub bez świadków.




Aww, gołąbeczki ^^




Pierwsze i ostatnie śniadanie jako narzeczeństwo…






I nastała godzina ślubu (który teoretycznie miał być bez świadków, ale listonoszka z tyłu przyszła po rachunki i wyczaiła…). Po deklaracjach miłości i wierności aż po grób wymienili się obrączkami, nie obyło się bez pocałunku. A Jill Lawrence stała się panią Gasperin! Dwa dni później przeprowadzili się do większego domu.






Miłość biła od nich na kilometr. Prawie każde śniadanie i każda kolacja kończyła się tak samo, hehs






Pewnego ranka Jill nagle wstała od stołu i pobiegła do łazienki. Gdy wróciła, była cała zielona na twarzy. Rafael trochę się zdziwił, bo to on przygotowywał naleśniki – jego specjalność, którą małżonka uwielbiała i mogłaby jeść codziennie.
- Nie smakowało? – zapytał, zabierając puste talerze i wkładając do zmywarki. Dziewczyna usiadła ciężko na krześle.
- Nie, były dobre, jak zawsze. Tylko wiesz… - ściszyła głos. – Od dwóch dni wymiotuję z rana. Nie chciałam cię martwić, ale… Cóż, mam mdłości. I wydaje mi się, że jestem w ciąży, bo kupiłam test… I no wiesz.
- Teraz mi to mówisz?! – wykrzyknął. – To wspaniale!
Uśmiechnęła się od ucha do ucha, a ten ją mooooocno przytulił.




Mijały miesiące, a brzuszek przyszłej mamy stawał się coraz bardziej widoczny. Dbała o siebie na wszystkie możliwe sposoby, chodziła na spacery dwa razy dziennie, długo przesiadywała w ogrodzie, jadła dużo owoców i warzyw, a chemicznego żarcia (m. in. chińskich zupek, którymi żywił się jej mąż) unikała jak ognia. Ale także Rafael wczuł się w rolę przyszłego tatusia i starał się jak mógł, żeby Jill się nie przemęczała. Dla niego to najlepiej nic by nie robiła w domu, ale ona lubiła gotować obiady dla rodziny, która miała się wkrótce powiększyć…

I taki bonusik, ciążowe odpały Jilly :p

https://i.imgur.com/sH8CxK1.png
Omomom, jestę marynarzę w wannię. Takie nawiązanie do starego zdjęcia Jill, też w wannie
https://i.imgur.com/icisC1F.png
Oceniamy dzieło sztuki - ręcznik.

*Simowy odpowiednik H&M, który założyła kiedyś moja simka w Lazurowej Promenadzie

Udało się! xD Myślałam, że umrę linkując te obrazki, bo tekst pisałam już wcześniej. Niby krótkie, a zeszło mi na tym pięć dni rozgrywki. Ubrania ciążowe zawdzięczam boolprop…, bo mój biedny staruszek źle znosi Insimenator No i chciałam jeszcze zrobić coś z Rafaelem, że skrzywdzi Jilly (mistrz zła), ale nie chcę AŻ TAK męczyć moich simów, niech zazna szczęścia ^^ Niedługo dodam drzewo genealogiczne Lawrence-Gasperin-Marzyciel-Icośjeszczealeniepamiętamnazwiska :3 Jak tak teraz patrzę jest nawet rozbudowane, co rzadko mi się zdarza. No, ale nie będę przynudzać dłużej. Co myślicie?


@Kędziorek: Post pod postem
__________________
„(...) Zeus i Posejdon się pokłócili. Jak zwykle poszło o to samo: "Matka Rea kochała cię bardziej", "Katastrofy powietrzne są lepsze od morskich" itd.”
„Było to niemal tak samo prawdopodobne, jak to, że Ra i Apopis zostaną przyjaciółmi na Facebooku, ale nie odezwałem się”
„Bałem się spróbować, ale pomyślałem: Horusie? - No wreszcie ~ odezwał się ten głos. ~ Witaj. - O nie - powiedziałem, czując narastającą panikę. - O nie, nie, nie. Niech mi ktoś da otwieracz do konserw, mam w głowie bóstwo! Oczy Bastet błysnęły. - Porozumiałeś się z Horusem bezpośrednio? Robisz postępy. - Postępy?! - Złapałem się za głowę. - Wyrzućcie go stamtąd!”

Wszystkie cytaty autorstwa wujaszka Ricka

Ostatnio edytowane przez Kędziorek : 21.04.2014 - 19:53
Aya jest offline   Odpowiedź z Cytatem