View Single Post
stare 20.09.2014, 17:43   #12
Charionette
Admin Emeryt
Admin Kumpel
 
Avatar Charionette
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Wiek: 28
Płeć: Kobieta
Postów: 3,527
Reputacja: 18
Domyślnie Odp: FTS Newsletter 25 [27] - wydanie jubileuszowe

[img]http://i60.************/25klr36.png[/img]

Szok kulturowy: szkoła a studia

Czy zdarzyło Ci się kiedyś, siedząc nad książkami z wywalonym językiem, wpaść w egzystencjalną zadumę? Czy jako uczeń doświadczyłeś ataku paniki w związku z nieznanymi wodami, jakie stanowią kolejne szczeble edukacji? A może licznik lat twojego życia właśnie dobił do numeru, który pozwala na przestąpienie progu uniwersytetu i końcówkę najdłuższych wakacji życia spędzasz na obgryzaniu paznokci, bo nie wiesz, czego się spodziewać?

Postanowiłem przyjść z pomocą przerażonej młodzieży - spisałem kilka spraw naprawdę istotnych dla studentów. Z góry uprzedzam, że przemyślenia zawarte tutaj są wyjątkowo subiektywne. Ale może dzięki innej perspektywie twoje nastawienie do tematu się zmieni, a wizja przyszłości nabierze kolorów? Zapraszam do lektury.

Na początku był chaos
Jako uczeń podążasz wyznaczoną przez innych ścieżką edukacji. Lekcje masz ustawione według konkretnego planu, dostosowujesz rytm do łatwo przyswajalnego systemu, nie doświadczasz zbyt wielu zmian czy zawirowań, nawet jeśli ciężko ci czasem ogarnąć piętnaście przedmiotów na raz. Fakt, sprawdzianów jest dużo, ale mniej więcej wiesz, czego się na nich spodziewać, bo o danym zagadnieniu nauczyciele tłukli ci kilka tygodni. Jest też pewnego rodzaju nić porozumienia między tobą a belfrem. Bywa, iż opiera się na wzajemnej niechęci, ale nadal to jest coś.

Na studiach panuje tak zwana wolna amerykanka, a z nieoczekiwanymi zmianami musisz mierzyć się sam. Nie ma kontrolującego cię rodzica, walczącego za ciebie z wrednym nauczycielem czy wychowawcy służącego dobrą radą. Plan zajęć stanowi zagadkę większą niż Trójkąt Bermudzki. Zwykle podają go przed październikiem, ale niekompletny, dziurawy. Musi stać się cud, by rozkład ćwiczeń i wykładów nie zmienił się pięćdziesiąt razy, nawet w czasie semestru. Jeśli już o ćwiczeniach mowa, stanowią bardziej sprawdzenie tego, czego się już nauczyłeś, niż okazję do poznania nowych wiadomości. Wykładowcy zaś stoją za niewidzialną barierą. Nie ma nic personalnego w kontakcie z nimi. Wchodzisz do sali, siadasz, słuchasz jak mówią, robisz notatki i wychodzisz. Nikt ci nic nie dyktuje, nikt nie stoi nad tobą i nie głaszcze po głowie, kiedy czegoś nie rozumiesz.

Pozytywy? Masz znaczny wpływ na swój los. Zajęcia odbywają się za wcześnie i zasypiasz? Dogadujesz się z prowadzącymi, a potem przenosisz do innej grupy. Ponadto, kiedy zajdzie taka potrzeba, masz opcję wzięcia jedno, czy kilkudniowego „urlopu” bez żadnych konsekwencji. W zasadzie wszystko jest na studiach tak ruchome, że sam, przy odrobinie dobrej woli, możesz ustalić własny plan i terminy testów. A kiedy już odnajdziesz metodę w tym szaleństwie i nauczysz się manewrować, masz z górki. Co więcej, koniec z fizyką na filologii, czy wiedzą o kulturze na geodezji - uczysz się rzeczy tylko z wybranej dziedziny.

W labiryncie
Pod względem wymagań różnica między szkołą a studiami jest znacząca. Jako uczeń musisz tylko odrabiać lekcje, wkuwać czy mieć jako taką frekwencję i nawet wtedy pilnują cię emocjonalnie zaangażowani nauczyciele. Na studiach martwisz się dosłownie wszystkim, zaczynając od mnóstwa tematów do ogarnięcia, sprawami papierkowymi i finansami, na byciu niewyrzuconym ze studiów kończąc. To oznacza konieczność zapoznania się z zasadami panującymi na uczelni, ciągłe (!) wymienianie się informacjami oraz, przede wszystkim, częste widzenia z paniami w dziekanacie. Rada na przyszłość – nawiąż z nimi dobre relacje. Jeśli trafi ci się megiera to przykro mi, ale znajomość z nią jest konieczna, bo ostatecznie to ona pomoże ci odnaleźć ścieżkę w gąszczu kruczków, jeśli znajomi z grupy zawiodą. Nie omijaj chodzenia do dziekanatu. Może kobieta przydzielona tobie chętniej zechce pomóc na przykład w uzyskaniu potrzebnego dokumentu albo stypendium, jeśli nie będziesz nachalny i ładnie się uśmiechniesz?

Wspólnicy zbrodni
Męczą cię głupie żarty kolegów śmiejących się z podtekstów seksualnych i hałas dobiegający z tylnych ławek? Chcesz skupić się na nauce, ale przeszkadza ci szkolna drama, podziały/paczki i plotki? Studia staną się dla ciebie azylem.

Studenci mają w sobie (mimo wszystko…) pewną dozę dojrzałości a to znaczy, że możesz z nimi pogadać na życiowe tematy. Przy odrobinie wysiłku dogadasz się z absolutnie każdym, bo wbrew pozorom mogą być przerażeni tym Armageddonem tak samo jak ty.

Jako uczeń czułeś, że jesteś jedyną osobą interesującą się danym hobby? Otóż nie tylko na Tumblrze, ale też i na uniwerku na sto procent znajdziesz kogoś podzielającego twoją największą pasję, kogoś, z kim będziesz mógł o niej rozmawiać non stop. Po prostu się nie ograniczaj i nie przestawaj szukać, a na pewno natrafisz na świetnych znajomych. Jak to mawiają, poszerzaj horyzonty.

Zadbaj też o to, by nawiązać dobry kontakt z minimum jednym człowiekiem w swej grupie, a nie będziesz czuł się samotnie. Poza tym to on potencjalnie może uratować ci skórę w przyszłości: współpracować z tobą przy tworzeniu projektów, pożyczać studencką walutę w postaci notatek czy nawet usprawiedliwiać cię w wypadku nieobecności. Pamiętaj - dobry przyjaciel na studiach to zabezpieczenie przed porażką, tak emocjonalną jak i edukacyjną.

Party hard
Nie jestem typem imprezowicza, ale i tak wiem, że na studiach to zagadnienie jest w umysłach i na językach wszystkich. Perspektywa nieograniczonego chlania albo nawet małego fiku-miku z kimś nowo poznanym może wydawać się kusząca, niektórzy wręcz dla tych rzeczy wybierają tę, a nie inną uczelnię. Zazwyczaj jest fajnie w trakcie i boleśnie po fakcie, ale kto by się tym przejmował, co nie? W końcu szkoła nie daje takich możliwości. Dwa czy trzy razy w roku zorganizuje ci dyskotekę (jeśli masz szczęście), na której musisz grzecznie tańczyć w kółeczku, w rytm beznadziejnej muzyki. Ciężko to nawet nazwać imprezą, a jedynymi tego typu doświadczeniami wartymi wspominania są domówki imieninowe i urodzinowe kolegów z klasy.

Rada, jaką mam dla ciebie: nie zachłyśnij się możliwością codziennego balowania. Wiadomo, warto czasem poszaleć i bez kontroli sił wyższych masz do tego świetną okazję, w klubach możesz też poznać naprawdę interesujące osoby, ale jeśli imprezy stanowią priorytet, to chyba znaczy, że jeszcze nie dojrzałeś do studiowania. Jak w każdej sytuacji, potrzebna ci równowaga i odpowiedzialne podejście. No i zawsze zabezpieczenie. I od czasu do czasu dużo, dużo wody do picia.

Perfekcyjna pani domu
Dla wielu główną atrakcją studiowania jest możliwość wyprowadzenia się z domu i mieszkanie w nowym miejscu. Nieważne z kim, ważne, że z dala od rodziny. Pozytywy chyba są jasne – uczysz się samodzielności i rozliczania z przeróżnych obowiązków. W chwilach nudy dostępni są współlokatorzy albo zaproszeni wcześniej goście. I co najważniejsze, pierwszy raz możesz poczuć, co to znaczy „być na swoim”.

Ale stoi przed tobą prawdziwe wyzwanie, jeśli chcesz się cieszyć tą indywidualnością. Musisz nauczyć się obsługiwać większość artykułów AGD, w tym pralkę, co u wielu może wywołać traumę. Nie ma mamy, która ci upierze, a jeśli żyjesz kilkaset kilometrów od domu rodzinnego, opcja wożenia tam brudnych ciuchów nie wchodzi w grę. Sprzątaj regularnie, nie tylko swój pokój, ale też kuchnię, inne pomieszczenia czy - o zgrozo – łazienkę, by nie utopić się we własnym syfie. Oczywiście przy tej okazji dowiesz się, że wszystko potrafi się brudzić, nawet rzeczy, które byś o to nie podejrzewał. Przygotuj się na załamanie i cichy podziw dla członków rodziny, którzy robią to od przynajmniej parunastu lat.

Ciekawą opcją są akademiki, w których nigdy nie jest nudno. Jeśli jesteś ekstrawertykiem, wprowadź się do niego, by zaoszczędzić trochę pieniędzy na mieszkaniu, mieć nieprzerwany kontakt z kolegami ze swojego roku/tymi z innych kierunków albo dostęp do najnowszych ploteczek i uczelnianych newsów. Spodziewaj się jednak perfidnych żartów ze strony znajomych, którzy nie przepuszczą okazji do odwalenia jakiejś akcji, zwykle twoim kosztem.

Jak przeżyć sesję
Testy czy sprawdziany spędzały ci sen z powiek, kiedy chodziłeś do szkoły? Zatęsknisz za nimi w czasie koszmaru zwanego sesją. Dwa razy do roku dementorzy pilnują wejścia do gmachu twej uczelni, wysysając energię i pozytywne myśli. Jesteś zmuszony pochłaniać wiedzę niczym gąbka. Czarny rynek notatkowy kwitnie, a ty łapiesz się jakichkolwiek informacji o przełożonych egzaminach jak tonący brzytwy.

Rzeczy do powtórzenia jest dużo, ale jeśli nauczysz się systematyczności w czasie semestru i nie dopuścisz, by ćwiczeniowcy zrobili cię w bambuko, nie będziesz mieć problemu ze zdaniem. Pocieszyć może też fakt, że wszyscy wokół ciebie w czasie sesji przeżyją to samo co ty, a to pomoże rozkwitnąć poczuciu solidarności. Bo podobno prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Po godzinach
W wolnych chwilach, kiedy nie odsypiasz nocnego kucia/balowania, poświęć chwilę na zapoznanie się z ofertą kół naukowych, seminariów czy konwersatoriów. Mogą totalnie zmienić twoje studenckie doświadczenia. Przede wszystkim poznasz tam ludzi tak jak ty pasjonujących się jakimś zagadnieniem i chcących nauczyć się więcej. Ponadto systematyczna działalność w kole otwiera wiele furtek w drodze do dalszej kariery i ładnie wygląda na CV. Kółka szkolne nie umywają się do tego, co możesz osiągnąć tutaj. Chociaż wszystko jest opcjonalne - jeśli czujesz, że te obowiązki, które już masz, przerastają cię, nie bierz na siebie dodatkowego ciężaru. Doświadczenia na tym etapie życia mają być pozytywne, a nie mordercze.

-----

Od dawien dawna słyszy się, że studia to najpiękniejszy czas w życiu. I mimo że stoi wtedy przed nami wiele wyzwań, a los często rzuca belki pod nogi, przeszłe pokolenia nie mogą się mylić. Tak więc łap byka za rogi, rób to, co lubisz, czerp z tego okresu tyle radości, ile się tylko da, a nie straszne ci będą panie z dziekanatu, egzaminy, kac, a nawet obsługa pralki.


Nix_out
Charionette jest offline