Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 23.09.2014, 14:15   #223
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Cytat:
Napisał MoD
Mam tylko nadzieję, że nie będzie mu tam za dobrze
Nie pobył tam zbyt długo ;] Zmarł na raka płuc.
Cytat:
Chyba reaktywuję mój temat OJSG
Jestem za =D

Dzięki za komentarze, LP23 i MoD! :>


Na początek ciąg dalszy historii Nadii, Denisa i Feliksa.
Część pierwsza.

Później dwa śluby
Część czwarta.

...


Nie wiem, czy Wam wspominałam, ale młody Aronowicz zamiłowanie do występów na scenie i oryginalne poczucie humoru odziedziczył po ojcu. W szkolnym kółku teatralnym Feliksa obsadzano w najważniejszych, bądź też najtrudniejszych, rolach. Pytana o ten niezwykły talent matka chłopca odpowiadała - zgodnie z prawdą - że ma to po swoim ojcu. Ale jak się nazywał drugi rodzic młodego geniusza, tego Nadia już zdradzić nie chciała. Wiedziała zresztą, że jej były robi zawrotną karierę w showbiznesie - po co był jemu i jej taki rozgłos?
Pewnego dnia zdarzyła się jednak sytuacja pewnie dobrze znana Wam z amerykańskich filmów - występ dziecka w szkole na oczach najbliższych wszystkich uczniów, ale bez jego własnych rodziców na sali. To samo spotkało również Feliksa - Nadia pracowała po godzinach nad jakimś projektem i nie mogła przybyć. Obiecała jednak, że odbierze chłopca ze szkoły po przedstawieniu.
Młody Aronowicz wypadł jak zwykle świetnie, ale tym razem jego talent został dostrzeżony przez kogoś z "góry". Do szkoły bowiem zaproszono kilku celebrytów. Wśród nich znalazł się także Denis Kerner...
Występ młodego aktora coś mu przypomniał... Postanowił odnaleźć opiekunów artystycznych przedstawienia i wypytać o chłopca. Niestety - nie udało mu się nikogo znaleźć.
Zrezygnowany komik wyszedł z budynku i jego oczom ukazał się przykry obraz - na ławce na przystanku autobusowym siedział - ze spuszczoną głową - mały chłopiec. Wszyscy porozjeżdżali się do domu, a on czekał... Mężczyzna bez wahania podszedł do niego. Z bliska zauważył, że dziecko płakało i trzęsło się z zimna.
- Cześć - przywitał się. - Czemu tu siedzisz sam?
- Czekam na mamę - odpowiedział chłopiec, nie podnosząc głowy.
- Nie było jej na występie?
- Nie mogła przyjechać. Obiecała, że odbierze mnie po występie, jak będzie wracać z pracy, ale nadal jej nie ma... Chyba zapomniała o mnie - dodał półszeptem, jakby do samego siebie.
- Nie ma sensu, żebyś tu dłużnej czekał - zawyrokował nieznajomy. - Chodź, podrzucę cię do domu.
- Ale ja nie znam pana - odparł chłopiec nieufnie.
- Jestem Denis Kerner - przedstawił się mężczyzna.
- Denis Kerner?! Ten z telewizji? - zachwycił się chłopiec.
- Jedyny w swoim rodzaju - uśmiechnął się komik. - No, chodź, bo zaraz zamienisz się w sopel lodu!
Gdy Feliks wyrecytował swój adres zamieszkania, wydał się on znajomy Denisowi. Niestety, było ciemno i zaczął padać gęsty śnieg - mężczyzna skupiał się na drodze.
- Dziękuję za podwiezienie - powiedział chłopiec, gdy znaleźli się na miejscu. - Cieszę się, że pana poznałem, panie Kerner. Dobranoc!
- Dobranoc! Ale chwilkę... Jak masz na imię? - odparł kierowca zdziwiony, że wcześniej o to nie zapytał.
- Feliks - odpowiedział szybko.
Zamknęły się drzwi, dzieciak pobiegł do domu, a jego rozmówca nagle zdał sobie sprawę, że przecież rozmawiał tym utalentowanym młodym aktorem!
Wściekły na siebie, odjechał. Na szczęście zapamiętał adres. Postanowił wybrać się tam przy najbliższej możliwej okazji. Ten dzieciak był dla niego jak objawienie! Należało dać mu szansę na dalszy rozwój. Nawet gdyby się okazało, że jego matki nie stać na dodatkowe zajęcia pozalekcyjne, był gotów wyłożyć pieniądze z własnej kieszeni, osobiście zadbać o talent Feliksa...

Powrócił wiosną. Powróciły też wspomnienia...
Znał ten dom. Przecież niegdyś bywał tu tyle razy! Czyżby Feliks był synem Nadii?
- Pan Kerner? - usłyszał. To wyrwało go z rozmyślań. I tym razem widząc tego chłopca przez chwilę go sparaliżowało. - Dzień dobry!
- Cześć, Feliks! - odpowiedział, po czym podał chłopcu rękę.



- Jest twoja mama? Chciałem z nią porozmawiać.
- Mamusia? Jest, właśnie kosztowaliśmy ciasto.
- Feliks? - oboje usłyszeli znajomy głos. - Z kim rozmawiasz?
- Mamusiu, mamy gościa!
- Zaproś go do środka, sami nie zjemy tego ciasta!

Gdyby tylko Nadia wiedziała, z kim rozmawia jej syn...



- Dzień dddd... dobry - głos jej zadrżał, gdy do kuchni wszedł gość.
- Dzień dobry, Na... Pani - pohamował się Denis. Oboje zauważyli, że chłopiec im się przygląda. - Denis Kerner. - wyciągnął do niej rękę. Wolał udawać, że się nie znają.
- Nadia Aronowicz, miło mi - kobieta szybko zrozumiała reguł gry i uścisnęła jego wyciągnięta rękę, z pewnym trudem poniekąd.
- Więc to pani jest mamą tego utalentowanego młodego człowieka?
- Tak, to ja. Przy okazji, bardzo panu dziękuję za wtedy. Byłam tak zmęczona pracą, że całkiem zapomniałam o przedstawieniu Feliksa.
- Widzisz... Widzi pani, dobrze, że tak się stało. Chciałem porozmawiać z panią o przyszłości chłopca. Uważam, że taki talent nie może się zmarnować.
- Proszę, niech pan siada. Kawy, ciasta?
- Z przyjemnością.
Usiadł. Obok niego usadowił się "talent". Ale on w tym momencie zastawiał się, czy Nadia potrafi równie dobrze piec jak jej mama...

Podała im talerze ze sporymi kawałkami ciasta. Gdy sama zasiadła do stołu, przez chwilę wpatrywała się w nich z uwagą.



Dopiero teraz rzuciło jej się w oczy to, jak bardzo chłopiec jest podobny do swojego ojca.
- Pani Aronowicz - zaczął gość. - Zanim jednak przejdę do sprawy właściwej, mógłbym się dowiedzieć czegoś więcej o zdolnościach pani syna? Mam na myśli, kiedy ujawnił się jego talent, czy już zostały podjęte jakieś kroki w celu jego "szlifowania"?
- Syn już od najmłodszych lat przejawiał zdolności aktorskie. Humor w bajkach nie zawsze mu odpowiadał i razem z kuzynką...
- Marleną! - wtrącił żywiołowo Felkis.
- Kochanie, nie przerywaj - Denisa przeszedł dreszczyk, gdy usłyszał "kochanie". Ale ona nie zawracała się do niego...
- No, dzieci po prostu wymyślały własne wersje bajek. Uwielbiały bawić się w "Teatr", ale gdy przedstawiły swoje scenki, od razu rzuciło się nam w oczy, że Feliks gra zbyt dobrze jak na swój wiek. Posłałam więc go do szkolnego kółka teatralnego.
- Rozumiem. Swoją drogą, przepyszne ciasto.



- Dziękuję. A, jeszcze zapisałam go na warsztaty wokalne, ale o dziwo nie spodobały mu się.
- Mamo, jak miałem powstrzymywać śmiech? Przecież niektóre piosenki były TAKIE głupie!
- A nie trafiały ci się też takie role w szkolnych przedstawieniach? - zapytał Denis.
- Chyba nie - odpowiedział chłopiec. - Ale lubiłem, gdy inni śmiali się z tego, co mówiłem. I potem już nie chodziłem na chór.
- Bardzo lubi pański show w telewizji - dodała mama chłopca z uśmiechem.
- Ale mama nie chce go ze mną oglądać i jest mi przykro. I nie chce powiedzieć, dlaczego.
- Chyba wiem, dlaczego - odpowiedział Denis trochę załamanym głosem, patrząc na Nadię.
- I mama mówi, że talent mam po ojcu, ale kiedy ją pytam o niego, milczy - dodał ze smutkiem chłopiec. - Nawet nie wiem, jak się nazywa.
- Może mama nie wie?
- Wie - nie dawał za wygraną Feliks. - Raz pokłóciła się z ciocią Ingą i w złości powiedziała, że "przecież ojciec Feliksa nas zostawił!". Gdy ją potem o to zapytałem, zrobiła TAKĄ - tu chłopiec próbował zademonstrować, jak jego mama wykrzywiła twarz - minę!
Po tym melodyjnie się zaśmiał, podobnie jak gość.
- Feliks, marsz na górę!!! - krzyknęła załamanym od płaczu głosem Nadia.
- Mamusiu, ja nie chciałem... - chłopiec natychmiast pożałował tego, co powiedział, i podbiegł do mamy, żeby ją przytulić.
- MARSZ!!! - krzyknęła jeszcze bardziej rozzłoszczona Nadia.
Chłopiec z płaczem wyszedł z kuchni.
Ale łzy pojawiły się też w oczach Denisa.
Pamiętał, że tak samo płakała gdy zerwał z nią zaręczyny... Może malutki Feliks pod jej sercem też próbował ją pocieszyć? Może to jego też obwiniała za to, co się stało?
- Przepraszam - powiedziała po chwili. - Czasami tak ciężko jest być samotną matką...
Przed oczami stanął mu jeszcze raz widok sprzed chwili - twarz Feliksa, synka Nadii, owocu jej zdrady z tamtym kolesiem... Ale zaraz! Te oczy... Poczucie humoru... Talent...
- Myślę, że powinieneś już iść - głos pani Aronowicz wyrwał go z rozmyślań. - Wiem, że chciałeś omówić kwestię przyszłości Feliksa, ale teraz nie jestem w stanie o tym myśleć. Ale raczej się nie zgodzę.
- Dlaczego?
- Nie domyślasz się? - zapytała ze złością. Nigdy nie widział takiego gniewu w jej oczach. - Z tego samego powodu, dla którego nie oglądam z nim "The Kerner Show".
- Zawsze możesz załatwić to przez brata - zaproponował.
- Nie wiem, zastanowię się.
Zaczęła zbierać naczynia, myć je, całkowicie ignorując jego obecność. Postanowił sobie pójść, ale najpierw musiał się czegoś upewnić.
- Gdybyś miała dziewięć lat temu wyjść za mąż za prawdziwego ojca Feliksa, jak teraz nazywałby się ten chłopiec?
Kobieta nagle odwróciła się w jego stronę, z twarzą wykrzywioną od bólu.
- Feliks Kerner - odpowiedziała, po czym dodała, ściszając głos. - Nigdy nie było nikogo oprócz ciebie.

Gdy już znalazł się w domu, w swoim pokoju, rozkleił się na dobre. Nie mógł sobie wybaczyć, że uwierzył w kłamstwo Zbysława.
Ostatecznie Nadia wyraziła zgodę na dalsze kształcenie syna pod jego okiem. Sama jednak unikała spotkań z nim. Było mu przykro z tego powodu - chciał naprawić swój błąd - ale nie miał jak.

Aronowicz zaś dzielnie ćwiczył.



Pogodził się z tym, że nigdy nie będzie mu dane poznać jego biologicznego ojca. Zresztą po latach zrozumiał, że przecież ten drań zostawił jego matkę, gdy była w ciąży. Bez powodu tak naprawdę. Nie mógł się pogodzić z tym, nie chciał wybaczyć...
Nadia uznała jednak, że pora powiedzieć prawdę.



- Z uwagi na to, że twój ojciec to znana osobowość wolałabym, żebyś nikomu tego nie rozpowiadał - ostrzegła.
- MÓJ OJCIEC? - zdziwił się chłopak. - Przecież zawsze unikałaś tego tematu.



- Najwyższy czas, żebyś poznał prawdę.
- Ale po co? Przecież dobrze mi i bez niego.
- Synku... Gdyby nie twój ojciec, nie zaszedłbyś tak daleko...
- Masz na myśli moje skecze?
- Tak.
- No dobra, mam podobno po nim talent do tego, ale co poza tym?
- Ten sam sim, który dal ci ten talent, pomógł ci w jego rozwinięciu.
- Denis?! - Feliks miał nadzieję, że to jakiś żart. - Ale przecież wy się nie znaliście... To pierwsze spotkanie przy cieście... Siedziałem koło mojego biologicznego ojca, a ty nic nie powiedziałaś?!
- Zrobiłam to dla waszego dobra - odparła Nadia. - Teraz, kiedy jesteś starszy, będziesz wiedział, jak się zachować.
- Jeszcze raz... Czyli mój przyjaciel i nauczyciel, Denis Kerner, to ten sam, który zostawił cię ze mną w ciąży?
- Feliks, nie mów tak!
- TAK CZY NIE?
- Tak... - wyłkała Nadia. Zrozumiała, że jej wieloletnie milczenie jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Feliks nienawidził swojego ojca, a teraz okazuje się, że to ten sam sim jest jedną z najbliższych mu osób... Jego przyjacielem, mentorem.
A Aronowiczowie nie wybaczają łatwo. O ile w ogóle.

- Feliks, możemy pogadać? - zapytał któregoś razu Denis, wchodząc do pokoju chłopaka. Dowiedział się od Nadii wszystkiego, domyślał się, że syn jest na nich wściekły. Postanowił odczekać trochę czasu i dopiero wtedy przyjść.
- Powiedziałeś, że jestem wystarczająco przygotowany do egzaminów do szkoły aktorskiej - odparł chłopak, stojący przy przeciwległe ścianie. - Nie nauczysz mnie niczego więcej. Nasza współpraca dobiegła końca, panie Kerner.
- Wiesz, że ja nie w tej sprawie - odparł Denis. Nie miał zamiaru dać się sprowokować temu chłopakowi.
- To co, przyszedłeś mi poopowiadać o tym, jakimi żartami mnie rozśmieszałeś, gdy miałem zły humor jako dziecko? A nie... Przecież wtedy ciebie nie było!
- Feliks...
- A może powiedzieć, żebym znalazł sobie dziewczynę, bo ty w wieku dwudziestu-kilku lat byleś już żonaty z moją mamą? A nie, sorry, przecież ty rzuciłeś ją, gdy spodziewała się twojego dziecka! - wyrzucał dalej chłopak.



- Masz rację, nie było mnie wtedy przy was - odparł szczerze. - Ktoś mnie okłamał, moja wina, że nie słuchałem twojej matki i was zostawiłem. Przepraszam, mea culpa.
- "Przepraszam" nie załatwia sprawy. Oboje mnie okłamywaliście! Siedemnaście lat życia w kłamstwie!
- Ja też późno się dowiedziałem, że mam syna.
- I NIC z tym faktem nie zrobiłeś! Fajnie ci było, gdy zwracałem się do ciebie "panie Kerner" zamiast "tato"? Tak było ci żal "fejmu"? Jakbyś jedyny miał nieślubnego bachora!
- Przecież twoja mama wytłumaczyła ci dlaczego podjęliśmy taka decyzję.
- Jesteście piep*****i egoistami skoro myślicie, że była dobra! Wam było wygodnie - nie dajcie niebiosa, jeszcze zacząłbym nalegać na wasz ślub czy coś! Mądrze to rozegraliście, ale ja wam tego NIGDY nie wybaczę. A teraz wynoś się!
- Synu, chcę zgody! - krzyknął. - I zrozumienia. To nie było tylko nasze widzimisię! A jeśli chcesz wiedzieć, to gdybym mógł, to już dawno ożeniłbym się z twoją matką!
- To, że z tym zwlekasz, jeszcze gorzej o tobie świadczy! - odparł. - Myślisz, że nie zauważyłem, że między wami coś jest? ZAWSZE było. Nawet na tym cholernym podwieczorku! To, jak mama wtedy na mnie patrzyła... Jakby miała jakiś skaner w oczach! No tak - chciała widzieć, jak bardzo naprawdę jestem podobny do mojego ojca! Szkoda tylko, że nie wiedziałem, że wy się tak dobrze znacie... Pff! Że macie razem dziecko!
- Dość tego, młodzieńcze - mężczyzna postanowił zakończyć tę rozmowę. - Chcieliśmy jak najlepiej, ale że ty tego nie rozumiesz...
- Mam nadzieję, że ty szybko zrozumiesz, że już nie masz syna. Tak jak ja nigdy nie miałem ojca. Chyba że postaracie się o rodzeństwo dla mnie! Lepiej już zacznijcie.
Po chwili chłopak poczuł na swoim policzku jego rękę. Zabolało.

Gdy napotkał na ten przestraszony wzrok i łzy w oczach swojego syna zrozumiał, że po raz kolejny się pomylił. Że już nigdy go nie odzyska.

Niedługo potem Zbysław trafił do więzienia. Nie miał już kontroli nad swoją rodziną. Nadia nie musiała się bać pogróżek i spróbowała ułożyć sobie życie u boku ukochanego mężczyzny.
Po jakimś czasie przestali się kryć ze swoim uczuciem. Ono tak naprawdę nigdy nie wygasło, a teraz dostało swoją szansę.

Zabrał ją na randkę.







Po kolacji poszli na molo podziwiać morze. Wtedy Denis postanowił zrobić krok.



Oświadczał się drugi raz wżyciu, i to tej samej simce!



I po raz drugi oświadczyny zostały przyjęte.



Ślub został zaplanowany na przyszły rok. Ten zaś szybko zleciał.

Marlenie było trochę przykro - sama nie tak dawno była pewna, że wkrótce i ona poślubi swojego ukochanego. Los chciał inaczej... Cieszyła się jednak, że jej ciocia ma to szczęście! Ostatecznie jej też się kiedyś nie udało...





Ale szczęśliwa panna młoda czuła, że jej bratanica też niedługo stanie na ślubnym kobiercu.

Denis Kerner + Nadia Aronowicz














Z przodu Aronowiczowie - Feliks, Kornel, Inga i Marlena. Za nimi Kajtek i Nina (de domo Stanek) Armin. Całkiem z tyłu Kurt i Zyta (de domo Seppi) Urzędnik oraz Hirek i Maria Magdalena Tycjanowscy.



Z przodu Bartek i Anita (de domo Kerner) Marks - siostra pana młodego wraz z mężem.
Za nimi Izaak i Michasia (de domo Ramonow) Kerner oraz Felicyta Sylwin i John Wolanski. Za nimi Amadeusz i Sara (de domo Oliszek) Czajkowscy.

Gratulacje i wesele w tle



I żyli długo i szczęśliwie





Doczekali się synka - Sławka



Więcej zdjęć małego Sławka tutaj =)
I pomyśleć, że jego rodzony starszy brat ma inne nazwisko xD


...

Gdy rozległo się pukanie do drzwi, odłożyła książkę. Nigdy tego nie robiła - zazwyczaj, gdy ciotka czegoś chciała, rozmowa trwała krótko i nie było sensu odrywać wzroku od druku. Ale to był odruch... A może po prostu sam sposób stukania o drzwi ją zastanowił? Nie przypominał żadnego z tych, do których była przyzwyczajona. Zdziwiona usiadła na łóżku i krzyknęła "proszę!".
- Cześć - przywitał ją młody mężczyzna ubrany w jeansy, biały t-shirt i czarną marynarkę. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy go w takim stroju - publicznie pokazywał się jedynie w w garniturze. Prywata między nimi się skończyła. No ale co on tu robił w takim razie?
- Dzień dobry, panie burmistrzu - odpowiedziała dziewczyna, nie siląc się na uśmiech. Minęło tyle czasu od ich rozstania - dzielnie walczyła z tęsknotą, już prawie wygrywała, a tymczasem on wrócił...
- "Panie burmistrzu"? - zdziwił się gość. - Dla ciebie zawsze "Błażej"... Przecież tak się umawialiśmy.
- Kiedyś - ucięła Marlena. - Ciotka pojechała na zakupy, powinna niedługo wrócić.
- Ja do ciebie - uśmiech znikł z twarzy Błażeja. Spodziewał się trochę bardziej entuzjastycznego przyjęcia. - To nie może tak dłużej trwać.
- Ale o czym ty mówisz? - zapytała dziewczyna, starając się nie wybiec myślami zbyt daleko.
- My MUSIMY być razem! Z każdym dniem coraz bardziej czuję, że to było nam pisane. Najbardziej zabiegany sim w Nieznanowie nie może zapomnieć o swojej ukochanej... To o czymś świadczy, prawda?
- Jesteś moim kuzynem - przypomniała dziewczyna obronnie. - Nawet jeśli... Nikt nie udzieli nam ślubu w takiej sytuacji.
- O to się nie martw - już ja się o to postaram. Ale... - spojrzał ukochanej prosto w oczy. - Marlena, czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz?
Dziewczyna nagle uroniła kilka łez. Nagle wszystkie jej starania szlag trafił. Nie, ona też o nim nie zapomniała. Nie udało się jej. Tak naprawdę bardzo cieszyła się, że przyszedł - ha, wrócił! Wrócił do niej. Nadal ją kochał... A prawda była taka, że...
- Błażej... Pewnie, że cię kocham! - odparła. - Przepraszam za moje zachowanie. Ja po prostu nie chciałam sobie robić nadziei...
Chwilę później znalazła się w objęciu chłopaka.





Było im tak dobrze razem... Wiedzieli, że ich związek będzie krytykowany publicznie i niełatwy, ale nie wyobrażali sobie życia osobno albo z kimś innym u boku. Tak im było pisane.



- Marlena Domańska, burmistrzowa... Eryk, czy to nie cudowne? - zapytała kota, tuląc go czule. Szczęśliwy futrzak zamruczał - tak, zaiste to było cudowne!


Jakiś czas później ktoś postanowił prywatnie złożyć wizytę burmistrzowi.



- Witek! - Błażej bynajmniej nie był zadowolony widząc kuzyna w drzwiach.
- Mogę wejść? Wiem, że teraz masz na głowie ślub z Marleną, ale muszę ci powiedzieć coś ważnego.
- Tylko szybko - ponaglił burmistrz.
Przestraszony blondyn przekroczył próg. Drzwi się zamknęły.
- Więc czego? - nie było co silić się na grzeczności. Błażej ciągle był na niego zły za tą akcję z wyborami.
- Przyszedłem cię przeprosić - wymamrotał Wikarewicz.



- No to słucham - odparł drugi.
- Błażej, to nie było tak, że chciałem cię zniszczyć... Wiesz, że nie ciągnęło mnie do polityki. Po prostu mój ojciec mi kazał...
- Trzeba było się nie zgadzać! - uciął zirytowany Domański.
- Tak na początku zrobiłem, ale... - tu Witek zaczął opowiadać, jak to się stało, że się w to wplątał.



- Widzisz - zakończył. - Nie mogłem postąpić inaczej. Nigdy nie zamierzałem zdradzić naszej przyjaźni, naprawdę ją sobie ceniłem, Błażej... Proszę, wybacz mi.
Ale burmistrz wybaczył już wcześniej. Witek był marionetką w rękach swojego ojca - gdyby nawet wygrał wybory, Nieznanowem i tak tak naprawdę rządziłby Bazyli Domański. Ten zaś wprowadził w miasteczku trochę zamieszania i jego "dokonania" wzbudzały w społeczeństwie raczej negatywne odczucia - zlikwidował place zabaw, ograniczył środki na pomoc społeczną dla najbiedniejszych, wzrosło bezrobocie wśród absolwentów wyższych uczelni, a sam pan burmistrz był złym przykładem dla simów - nieuporządkowane życie osobiste, romanse w pracy, nieślubne dziecko, prawie brak postępu w sprawie morderstwa jego brata, wyrok skazujący dla nauczyciela historii, Marcina Skarpy oraz dla Wasylego Skarpy i współpracowników mimo braku dowodów w sprawie śmierci burmistrza... A teraz jeszcze szantaż własnego syna!



- Przeprosiny przyjęte. Przykro mi, że twój ojciec okazał się takim sku*wielem. Niech ja go dorwę...
- Dzięki, stary - odparł Witek. Kuzyni uściskali się na zgodę.



Jakiś czas później podczas kolacji (Witek i Błażej lubili po pracy siąść i pogadać o polityce na spokojnie) padło pytanie z ust burmistrza, czy Witek nie chciałby zostać jego zastępcą i równocześnie zająć się sprawami Wyspy.



- Nikomu nie ufam tak jak tobie - powiedziała głowa miasteczka. - I wiem, że sobie poradzisz na tym stanowisku. Ludzie w Nigdzie cię znają lepiej niż mnie i ty znasz ich. Będziesz umiał im pomóc.
- Jasne, że się zgadzam! - odparł chłopak z entuzjazmem. - Dzięki, burmistrzu!


Któregoś dnia narzeczeni wybrali się w odwiedziny do Dziekan-Zdrójkowskich. Nora bardzo chciała lepiej poznać swoją przyszłą synową, tym bardziej, że była córką jej przyjaciół z młodości.





Zjedli obiad, pogadali, a w temacie "Ach, te dzieci!" pokazałam także zabawy narzeczonych z malutką siostrzyczką Błażeja Marlena bez problemu zjednała sobie Norę i Antosię

A potem... Potem już został tylko ślub!
Odbył się on w ogrodzie przy domu panny młodej.



Ciotka Inga i wujek Kornel Aronowiczowie Musiałam im zrobić zdjęcie ^^








Błażej Domański + Marlena Aronowicz
8.08.2014


Goście:



Z przodu Noelle-Sara (de domo Delacroix, primo voto Domańska), Antosia i Zachariasz Dziekan-Zdrójkowscy - mama pana młodego wraz z mężem i córeczką. Za nimi dziadkowie pana młodego - burmistrz senior Antoni Domański i jego małżonka Faustyna (de domo Żurawska).



W 1. rzędzie Berenika Charkowska i Witek Wikarewicz, czyli kuzyn Błażeja i jego narzeczona. Obok państwo Tischner - Brunon i Rachela (de domo Klamko).
2. rząd - Mikołaj i Halinka (de domo Syzmuk) Fank oraz Ada Seppi i Adaś Roklin. Ich związek obecnie to coś pomiędzy "para" i "przyjaciele".
3. rząd - Franek Stanek, Leo Teryll (bez małżonki niestety) oraz państwo Dunkan - Serafin i Rozalina (de domo Mórek).



Z przodu Kornel i Inga (de domo Barny) Aronowicz, za nimi zaś Nadia (de domo Aronowicz) i Denis Kerner - ciocie i wujkowie Marleny. Za Kernerami ich syn, kuzyn Marleny, Feliks Aronowicz z narzeczoną, Gracją Wolańską. Całkiem z tyłu Dymitr i Edyta (de domo Inek) Szymuk.


















Potem było huczne () wesele. Po nim młodzi zrobili sobie pamiątkowe zdjęcia z najbliższymi.







Ciąg dalszy nastąpił.


...

W tą sobotę zaś, zamiast się uczyć na egzamin (który wczoraj cudem zdałam xD), zrobiłam ślub Witkowi i Berenice!
Również w ogrodzie, ale tym razem w domu rodzinnym pana młodego

Wit Wikarewicz + Berenika Charkowska







Niektórzy goście, jak widać, byli trochę "wczorajsi" xD











Trochę się zestresował i dlatego taki czerwonawy ;p



If you know what I mean... :>









Pewnie dużo ćwiczyli przed ślubem wkładanie pierścionka z zamkniętymi oczami =)



"O, trafiłam!"









I goście!



Z przodu Lawenda i Augustyn Wikarewicz - mama i brat Witka. Za nimi Marlena i Błażej Domańscy - kuzyn pana młodego i jego żona =)



Za burmistrzami rozsiedli się inni świeżo upieczeni małżonkowie - Feliks oraz Gracja Aronowicz =) Za nimi Filip i Ava (de domo Bitner) Marks.



Z przodu (tak! ) Leona (de domo Płoszajska, primo voto Charkowska) Szopen - mama panny młodej, oraz jej dzieci z małżeństwa z Rolandem - Loretta i Armand.



Za nimi państwo Łachowicz - siostra panny młodej, Fryderyka (de domo Charkowska) i jej mąż Jędrzej. W tym rzędzie także Donata Charkowska - ciotka Bereniki i Frysi, siostra ich ojca.
W 3. rzędzie usadowili się Ina (de domo Ewerkin) i Zdzisiek Lessner a także kompletnie nieznana Wam jeszcze Teresa Hoss.



Zbliżenie na Lessnerów W ostatnim rzędzie miejsce znaleźli Mikołaj i Halinka Fank oraz Franek Stanek.

Potem jedzono...



... tańczono...





... rozmawiano...



- Mamuś, tak się cieszę, że przyjechaliście! - powiedziała Berenika szczerze. - Byłam pewna, że nie będzie was... Że nadal masz do mnie żal o tamto. Tak mi teraz głupio, gdy o tym pomyślę... Przepraszam cię raz jeszcze.
- To on okazał się dupkiem - odparła. - Ale zrozumiałam to, gdy było już za późno. Ja też cię przepraszam, kochanie. Cieszę się, że masz takiego cudownego męża i że mogę cieszyć się razem z tobą. Żałuję tylko, że nie ma z nami waszego ojca...



- Tata jest z nami i na pewno podjada teraz bezkarnie tort!
Obie panie wybuchnęły śmiechem.
Berenika wysłała zaproszenie na ślub także do swojej mamy, ale bała się, że ta nie przyjdzie, że nigdy się nie pogodzą... Była taka szczęśliwa, gdy ją zobaczyła! Tak samo i Lona - po rozwodzie wszystko jeszcze raz przemyślała i wybaczyła córce. Fakt, była młoda i głupia, ale to jej (były) mąż zaczął tę grę. Z Frysią też zresztą próbował... A ona nic nie widziała!
Ale najważniejsze było "teraz" i "jutro", które dla Bereniki malowało się w barwach szczęścia...

... wznoszono toasty...





- Pragnę wznieść toast za mojego drogiego kuzyna i jego świeżo poślubioną małżonkę... - zaczął swoją przemowę Błażej. Starannie ją przygotował i wszyscy zgodnie stwierdzili, że nikt nie mógłby ułożyć i wygłosić jej lepiej niż najbardziej charyzmatyczny sim w Nieznanowie!
Zastukano w kieliszki (trójka dzieciaków zaś wtórowała dorosłym wyskokami ) i wołano "gorzko, gorzko!"



... i robiono zdjęcia





...

Ślub burmistrzów robiłam chyba 5 razy. Gości było sporo i okazali się być BARDZO niesforni. Zanim ich usadziłam, musiałam coś zrobić Marleną. "Skonstruowałam" TO.
Eryk to uroczy koteł, nie?


A za jakiś bliżej nieokreślony czas spodziewajcie się dalszego ciągu historii Kastora i Kiry Jagódków. Mam sporo do nadrobienia u nich.
Albo wystartuję z całkiem nową historią.

Jeszcze a propos Feliksa - może zdjęcia z jego ślubu też wstawię na forum... No a jak nie, to niemal na pewno zapoznam Was z jego córeczką Ale to za jakiś czas dopiero, bo jeszcze siedzi w brzuchu Gracji ^^

EDIT: przed Wami Hiacynta Aronowicz! =D

Ostatnio edytowane przez Liv : 06.04.2016 - 21:16
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem