kolejna część już gotowa, zanim ona to kilka słów:
bardzo dziękuję za komentarze
co prawda było ich jakoś mniej niż zwykle...trochę zaczyna mnie to martwić...no ale mam nadzieję, że to tylko taka "jedno-odcinkowa sytuacja", naprawdę zachęcam do komentowania
Christa - dziękuję za "zdjęciową, techniczną konsultację"
no to start:
Kto zdecyduje, o tym kiedy stare się kończy, a zaczyna nowe? Dzień w kalendarzu, urodziny, nowy rok? To przypadek, duży albo mały? To coś co nas zmienia. Coś co daje nam nadzieję, nową drogę życia, nowe spojrzenie na świat. Grunt to, aby wierzyć, że zawsze możemy mieć nowy początek.
Od tamtego wieczoru z Christianem, minęło kilka dni. Byliśmy szczęśliwi. Tak, uroczo, zadziornie, bajecznie. Przeprowadziłam się do nowego domu.
Było kilka rzeczy do remontu, wspólnie malowaliśmy też ściany.
W pracy, wszystko było w porządku. Każdy, kto był wtedy w barze, wiedział o Nas. Wypisałam się z konkursu. Nie chciałam, że wszyscy myśleli, że mam szanse wygrać przez to, że sypiam z Christianem.
Romans w biurze, ukradkowe spojrzenia, pocałunki na pustym korytarzu, maile o dwuznacznej treści…czasami aż nie chciało się wychodzić z pracy.
Bardzo intensywnie pracowałam na kolekcją.
Byłam w stałym kontakcie z Jennifer, która stawała się powoli nie tylko znajomą z pracy, ale także dobrą koleżanką.
Koleżanką, która opowiedziała mi, że od roku jest w związku z nikim innym jak Kevinem. Od roku!!!
Przecież On w między czasie miał mnóstwo kobiet. Czy ona o tym wie? Czy powinnam ją uświadamiać? Czy mówić jej o nie? Wahałam się bo tak bardzo nie chciałam odkurzać tamtych wspomnień.
Alison powiedziała, mężowi, że chce od niego odejść i zabiera dziecko.
Przyrzekł poprawę.
Brad dalej się nie odzywał, postanowiłam sprawdzić co się dzieje.
Tego dnia miałam wolne. I jak to często u Nas bywało… najpierw bardzo przyjemny poranek
Wyjrzałam przez okno. Spadł śnieg. Zaczęła się zima…niebawem święta i moje urodziny. Nie ma mamy…i Kate. Posmutniałam jakoś.
Chwile potem przyszedł Christian, zajął mnie rozmową. Smutne myśli gdzieś uciekły, ale wiedziałam ze tylko na chwilę.
Potem zjedliśmy z Christianem śniadanie.
Amy: Kochanie, może dziś popołudniu pojedziemy do Ciebie?
Christian: dobrze mi tu.
Amy: Cieszę się. Ale ja nic o Tobie nie wiem. Nawet nie wiem gdzie mieszkasz. – Zerknął na dzwoniący telefon, schował go do kieszeni, podszedł, objął mnie i powiedział:
Christian: Mam na imię Christian, mam 3 siostry, od kilku miesięcy mieszkam tu … jakiś czas temu zakochałem się w przepięknej i mądrej Amy Tomson i lubię truskawki.
Amy: Chris….nie odbierzesz telefonu?
Christian: To z pracy, przecież zaraz tam będę. Po co odbierać? Amy, my…to początek, wiesz tyle ile trzeba. Muszę lecieć do pracy.
Poszedł. I znowu nic nie wiem. Oprócz tego, że jest obłędny, świetnie całuje i codziennie jestem w nim bardziej zakochana i lubi tajemnice.
Posprzątałam po śniadaniu, zrobiłam pranie, przebrałam się i pojechałam do domu Brada.
Milczał tyle dni. Był przy mnie w najcięższych chwilach, czułam poczucie obowiązku względem jego osoby. Podeszłam pod ogrodzenie. Zawahałam się.
Wspomnienia wróciły. Zrobiłam krok do przodu. Po podwórku biegały jakieś dwie kilkuletnie dziewczynki, bawiły się z psem. Wyprowadził się? Już tu nie mieszka?
W tej samej chwili z domu wyszła kobieta, która zaczęła wołać swoje córki na obiad. Zobaczyła mnie. Zapytała: Czy mogę Pani w czymś pomóc?
Amy: Nie…a właściwie tak. Czy wie Pani, gdzie teraz mieszka Brad Peterson?
Kobieta: A gdzie ma mieszkać? Tu mieszka. Zawołać go? Pani jest ta Amy Tomson?
Amy: Tak. Ale nie nie trzeba…przyjadę innym razem. Dziękuję. Proszę go pozdrowić.
Szybkim krokiem poszłam do samochodu? To jego córki? Co to za kobieta? Jechałam tak zamyślona, że nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod domem Alison. Odwiedziłam ją.
Alison, wzięła się mocno w obroty. Otwiera żłobek. Poprosiła mnie o to abym zaopiekowała się jej synkiem, Ona zaś pojechała do urzędu zarejestrować działalność i zapłacić budowlańcom, którzy właśnie skończyli remont.
Byłam z niej dumna. Jej mąż zaś…no cóż, podobno metamorfoza o 360 stopni. Opiekuńczy, troskliwy, kochający. Wracał wcześniej do domu, pomagał w gotowaniu. Dziecko wreszcie przestało go odrzucać.
Gdy Alison wróciła, jej idealny mąż zajął się dzieckiem, a my poszłyśmy oglądać żłobek i trochę poplotkować.
Powiedziałam Alison o Bradzie, była tak samo zaskoczona jak ja. Nie…chyba jednak nie aż tak bardzo.
Wieczorem. Gotowałam właśnie kolację, gdy usłyszałam otwierające się drzwi, a potem jakieś dreptanie. Zaciekawiona podeszłam do wyjścia.
Christin: to prezent.
Amy: Pies?
Christian: Nasz pies
Wieczór spędziliśmy na zabawach i wymyślaniu imienia dla szczeniaka. Gdzieś z tyłu głowy chodziły mi myśli o Bradzie. Jednak, przecież ważne było to co teraz.
Późnym wieczorem dostałam telefon, zaproszenie na wywiad. Tak, ostatnio było ich coraz więcej.
Christian, też cały czas sprawdzał coś w telefonie. Ale nie chciałam robić z tego, żadnej sprawy. „Bez przesady Amy” – pomyślałam.
Następnego dnia, Christian wyprowadził psa na spacer, ja zrobiłam śniadanie. Zjedliśmy i wyruszyliśmy do pracy.
Potem każde z Nas zajęło się swoją pracą. I tak mijały nam dni. Było spokojnie i zupełnie zwyczajnie.
Dotychczas podchodziłam sceptycznie do związków w pracy, ale powoli się do tego przekonywałam.
Christian zapraszał mnie co prawda do swojego gabinetu częściej niż innych pracowników, ale zawsze mogłam powiedzieć, że to przez pokaz, który zbliżał się coraz większymi krokami.
Dni mijały, a ja w miedzy czasie miałam dwa zaproszenia do telewizji. Wywiady i reportaże o mnie i moich stylizacjach.
Byliśmy też na przyjęciach. Przyjęcia charytatywne, gdzie wielcy bogacze dbając o swój wizerunek udają nader hojnych.
Poznawałam ogrom nowych osób i jednocześnie nawet na takich przyjęciach, zdobywałam nowych klientów.
W tym wszystkim, tylko sprawa Brada nie dawała mi spokoju. Postanowiłam pojechać do niego jeszcze raz. Postanowiłam tez, że tym razem będę odważniejsza...