Cytat:
Napisał Doncellita
Mam nadzieję, że Shayne się opamięta! Jak on może tak traktować swoją żonę.. Niech się wyprowadzi  Jamie jest uroczy, fajnie że się pojawił w życiu Mii.
Ale bliźniaczki są podobne, u mnie w simsach jeszcze takie się nie trafiły. 
|
A ja właśnie mam wrażenie, że nie są aż tak podobne do siebie ^^
Cytat:
Napisał Chale
Eeeee, co?!
Ok, brak mi słów. Błagam zrób basen bez drabinki albo coś, bo dawno nie było wujka kosiarza, teraz by się bardzo przydał. Biedne dziewczyny. Mam nadzieję, że Mia ułoży sobie życie z Jamiem. Dobra, trzy oddechy i idę dalej. Oww, bliźniaczki :3. Wyrosły z nich piękne wiewióry, aż smutek. Zaraz się zakochają, zaręczą, wyjdą za mąż, wyprowadzą, zaciążą. Boże bredzę.
Damon przybywa!
No dobra, to Michael 
PS Napisałam bez ładu i składu, ale mam nadzieję, że się rozczytasz. Wow, nie pisałam pojedynczymi zdaniami O.o
|
Nie chcę Cię martwić, ale wątek z Shayn'em jeszcze trochę potrwa
Spokojnie, u mnie wszystko idzie w miarę powoli, bo muszę mieć czas na granie każdym po kolei, więc nie tak szybko dorosną

Są najmłodsze z dzieci... póki co... ^^
Rozczytałam się ^^
A teraz proszę głęboki wdech na kolejny odcinek ^^ I wybaczcie za tak wiele wulgarnego języka (zakropkowanego oczywiście), ale chciałam jak najlepiej oddać chamstwo wiadomego sima...
Gdy dziewczynki wróciły ze szkoły, ktoś pędem zbiegł po schodach mając wielką chęć się z nimi przywitać.
"Czy Ty widzisz to, co ja?!" - krzyknęła Diana do Laury.
"Ale co...?" - Laura nie miała pojęcia o co chodzi. Nie mogła zobaczyć lalki, która podrosła razem z nimi.
Zostawiła dziwnie zachowującą się siostrę i poszła pograć sobie w szachy.
Stacy także wróciła do domu. Od jakiegoś czasu miała dość swojej pracy. To nie było to, co chciała robić. Pragnęła zmiany i w końcu zdecydowała się jej dokonać. Zadzwoniła do szefa, by powiadomić go, że odchodzi z pracy.
Szefowi trudno było przyjąć do wiadomości decyzję Stacy, ale nie miał wyboru. A ona poczuła ulgę, bo nareszcie mogła zabrać się za to, co kochała - pisanie książek.
Wieczorem Diana dołączyła do siostry i razem grały sobie w szachy. Próbowała wytłumaczyć Laurze, że jej lalka urosła i teraz są przyjaciółkami, ale ta nie chciała wierzyć...
Peter w tym czasie uczył się nowej kompozycji.
Stacy gorzej się poczuła i pobiegła szybko do łazienki...
Nastał weekend. Nad ranem, gdy rodzice jeszcze spali, Diana urządzała sobie bitwy na poduszki z lalką.
Po południu dostali zaproszenie na maskaradę u Rebeki i Dominuque.
Przebrana za złodziejkę Rebekah wita się z gośćmi ^^
Pomysłowe stroje bliźniaczek xD
Peter tradycyjnie gra na gitarze.
Natomiast Rebekah wzięła się za przyrządzanie jedzonka.
Dominique jako detektyw i Stacy pijąca % jako nurek ^^
Wieczorem towarzystwo przeniosło się na kolację do domu Petera i Stacy.
Już bez śmiesznych przebrań, cieszyli się imprezą.
A ten by tylko lekcje odrabiał xD
"Zostaw ten zeszyt, chodź tańczyć!" - namawiała Olivera Diana.
"No dobra..."
Tymczasem na podwórku doszło do bardzo niezręcznego spotkania.
"Zrujnowałaś mi życie Ty podła s***! Ty i ten Twój kochaś zapłacicie za to, zobaczysz!" - Shayne groził Pauli. Nienawidził jej za to, że go odrzuciła i że jest z Chase'm.
"O co Ci chodzi, przecież..." - Paula się przeraziła. Nie miała pojęcia, co takiego zrobiła Shayne'owi. Przecież to on się do niej przystawiał, a potem po prostu powiedziała mu, że to nie w porządku i zakończyła to.
"Już Ty dobrze wiesz, o co mi chodzi!" - krzyknął z groźną miną i poszedł w swoją stronę.
W domu trwała normalna imprezka.
"Dziadku, a pokażesz mi kiedyś jak się steruje tą Twoją wielką maszyną?" - pytała Laura Vincenta.
"Jasne, że kiedyś Ci pokażę!" - odpowiedział zadowolony, że wnuczka interesuje się takimi rzeczami.
Peter słysząc tą rozmowę, zagadał do ojca na boku.
"Chyba nie masz zamiaru uczyć jej obsługi maszyn w tym wieku?"
"No co Ty Peter, oczywiście, że nie. Poczekam, aż będzie starsza." - odpowiedział Vincent.
Goście poszli do domów, dziewczynki bawiły się w pokoju, a Stacy i Peter mieli chwilę dla siebie
Gdzie poszedł Shayne po spotkaniu Pauli? Oczywiście się upić. Po jakimś czasie wrócił do domu, z niedopitym piwem.
Był tak pijany, że ledwo szedł, a w pewnym momencie nawet potknął się o własne nogi i upadł.
Akurat w tym momencie, niczego nieświadomy Ben odwiedził Emily. Dziewczynka wstydziła się wpuścić kuzyna do domu ze względu na ojca... ale nie potrafiła wymyślić żadnej wymówki.
Usiedli do lekcji, a Emily wciąż stresowała się, czy jej ojciec nie wejdzie za chwilę do kuchni i nie zrobi czegoś okropnego...
I rzeczywiście tak się stało. Wszedł, przewracając się, a gdy zauważył dzieci, zaczął krzyczeć.
"Co wy tu robicie?! Emily co to za chłopak?! Zdurniałaś, żeby już się umawiać na randki?! Niech ten bezczelny smarkacz wyp*****la stąd!" - nie poznawał nawet Bena, był tak pijany.
"Ale tato, to Ben, mój kuzyn!" - mówiła przestraszona Emily, a Ben był w szoku i nie wiedział jak się zachować.
"Nie obchodzi mnie to! Nie chcę tu widzieć żadnych bachorów!" - krzyczał dalej Shayne.
Słysząc kłótnię, w kuchni zjawiła się Mia.
"Opanuj się, debilu, to tylko dzieci, po co te wrzaski?! Nic Ci nie zrobiły! Przynosisz wstyd naszej rodzinie!" - nakrzyczała na męża.
"Nie jesteście moją rodziną!" - gdy Mia usłyszała te słowa, łzy stanęły jej w oczach. Kazała córce i bratankowi wziąć swoje rzeczy i odprowadziła ich do domu Bena. Sama wyszła na miasto.
Był słoneczny, ale trochę mroźny dzień jesieni.
Mia w pośpiechu nawet nie zdążyła ubrać płaszcza.
Nagle w oddali zobaczyła Jamiego, który również ją zauważył i podszedł bez wahania.
"Co Ty tu robisz? Jest tak chłodno, ubierz ten płaszcz." - poprosił ją zdziwiony Jamie, widząc, że Mia trzyma w ręku swoje ubranie.
Mia w milczeniu ubrała się. Czuła na sobie pytający wzrok mężczyzny. Jednak nie miała odwagi opowiedzieć mu o tym, co od dawna chciał wiedzieć.
"Masz ochotę na spacer?" - zapytał, domyślając się, że Mia nadal nie chce zdradzać swojej tajemnicy.
Spacerowali długo. Najpierw w ciszy, ale potem Jamie próbował odwrócić uwagę Mii i opowiadał jej o wszystkim, co mu przyszło na myśl. Cieszył się, gdy widział jej uśmiech. Dotarli na plażę gdzie przystanęli i patrząc na zachodzące słońce, znów zamilkli. Jamie stojąc za Mią, delikatnie objął ją od tyłu, przysuwając swoje usta do jej szyi i szepcząc:
"Chciałbym uleczyć te rany, które nosisz w sobie..."
"Stwierdzasz, że mam jakieś rany tylko po tym, że mam smutne oczy?" - zapytała go. Była ciekawa, jakim cudem on doskonale wie, że ma większe problemy.
"Są wyjątkowo smutne. Nie ma się takich, gdy nie wyjdzie Ci ciasto pieczone na weekend lub gdy pokłócisz się z koleżanką z pracy." - odpowiedział. Mia czując, że Jamie ją rozumie, ścisnęła mocno jego dłoń.
Po chwili odwróciła się do niego i położyła głowę na jego ramieniu. Zapomniała, że jest mężatką i że mężatki takich rzeczy nie robią. W tym momencie było dla niej ważne tylko to, że czuje się dobrze i bezpiecznie przy mężczyźnie. Co z tego, że nie był jej? Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w oddech Jamiego.
Stali tak dłuższy czas, a słońce chowało się za horyzontem.
Nagle Mia oprzytomniała. Przyszło jej do głowy, że może ich ktoś zobaczyć. Nie chciała tego. Nie chciała wyjść na zdradliwą kobietę. Nie wiedziała przecież, że sama została zdradzona.
"Przepraszam, nie powinnam..." - poczuła się niezręcznie.
"Nic się nie stało, to ja..." - Jamie także chciał ją przeprosić, gdy Mia weszła mu w połowie zdania:
"To ja już lepiej wrócę do domu, robi się ciemno" - zdecydowała, by uniknąć większej niezręczności. Jamie proponował, że ją odprowadzi, ale stanowczo odmówiła.
Minęło kilka dni. W domu Mii nic się nie zmieniało - codzienne kłótnie z byle powodu, smród alkoholu, nieprzytomny Shayne, płacz jej i Emily. Mia często myślami podążała do Jamiego, który sprawiał, że wszystkie problemy znikały. A gdy pewnego dnia zadzwonił, serce o mało jej nie wyskoczyło z radości i bez wahania zgodziła się na jego propozycję małego wypadu do klubu.
Zachowywali się tak, jakby nie doszło do żadnych niezręczności między nimi. Rozmawiali, pili drinki. A potem tańczyli, a parkiet był ich. Wirowali wokół siebie, nie mogąc oderwać od siebie wzroku. Wydawało im się, jakby czas się zatrzymał i tylko oni istnieli.
Nagle Jamie przyciągnął do siebie Mię, jakby z zamiarem wykonania obrotu, ale zamiast tego, jego usta wylądowały na jej. Tak nagle i tak mocno, że nie oparła się temu, a wręcz uległa, chwytając w dłonie jego twarz. Nie był to długi pocałunek, ale z pewnością był pełen namiętności, cudowny. Taki, których Mia już od dawna nie otrzymywała.
Gdy dotarło do niej, co się dzieje, oderwała się od Jamiego i pobiegła gdzieś. Jamie ruszył za nią, udało mu się ją chwycić i zaprowadzić na kanapę. Mia zaczęła płakać, a Jamie objął ją troskliwie.
"Co ja robię...? Co ja... sobie myślałam? Ja nie mogę, nie... ja nie... Ja przecież jestem mężatką, zdradziłam swojego męża!" - krzyczała przez łzy, ale w głośnej muzyce słyszał ją tylko Jamie.
"Mia, spokojnie..."
"Jak mam być spokojna?! Pocałowałeś mnie, a ja jestem mężatką, przecież na pewno wiedziałeś, widziałeś obrączkę! Dlaczego to zrobiłeś?!" - miała pretensje do Jamiego, a jednocześnie wiedziała, jak podziałał na nią jego pocałunek. Pogubiła się.
"Oczywiście, że widziałem! A wiesz dlaczego Cię pocałowałem? Bo gdybyś była szczęśliwa w swoim małżeństwie, nie spotykała byś się ze mną!" - Jamie doskonale rozgryzł Mię, ale nie chciał jej wcześniej o tym mówić. Czekał na odpowiedni moment, gdy sama się przyzna lub gdy dojdzie do takiej sytuacji, jaka właśnie zaszła. Mia spojrzała na niego zapłakana, była zdziwiona, że się domyślił.
"Zamów dla mnie taksówkę" - powiedziała i jakiś czas później była już w domu. Nie mogąc zasnąć, myślała, co dalej będzie.
Emily po szkole spotkała się z kuzynami. Ben opowiedział Oliverowi co zaszło i postanowili jakoś razem pomóc biednej kuzynce.
"Wiem, że pewnie nie chcesz o tym gadać, ale słuchaj... Naprawdę, zawsze możesz przyjść do mnie, czy Bena i się wyżalić. Jesteśmy rodziną, a rodzina powinna sobie pomagać" - zaproponował Oliver.
"Dziękuję, ale nie wiem, czy potrafię mówić o tych wszystkich rzeczach, które dzieją się u mnie w domu..." - ze smutkiem odpowiedziała Emily.
Ben próbował rozśmieszyć kuzynkę i wygłupiał się na huśtawce.
Spotkali też kolegę z klasy, który co prawda nie wiedział nic o tacie Emily, ale bardzo ją lubił. Oliver cieszył się widząc, jak koledze udaje się rozśmieszyć dziewczynkę.
Potem zjawiły się też bliźniaczki i zaproponowały zabawę w berka.
Dzieciaki bawiły się świetnie, dopóki nie zjawił się Shayne...
"Wracaj do domu lekcje robić, a nie szlajasz się z tymi bachorami!" - krzyczał. Było czuć, że już wypił. W tym czasie wszystkie dzieci ulotniły się do swoich domów.
"Wiesz co, mam Cię dość!" - krzyknęła wściekła Emily, ale musiała razem z nim wrócić do domu.
Wieczorem Jamie zadzwonił do Mii. Poprosił, by spotkali się w restauracji i wszystko sobie wyjaśnili. Nie chciał, by spotkanie w klubie było ich ostatnim. Mia po namyśle zgodziła się. Miała nadzieję, że być może dzięki Jamiemu będzie mogła w końcu uporać się z mężem-alkoholikiem. Na miejscu o wszystkim mu opowiedziała.
"...i tak dzień w dzień." - znów płakała.
"Nie mogę w to uwierzyć, co za śmieć! Naprawdę, uważam, że jak najszybciej powinnaś coś z tym zrobić. Ja wiem, że to nie jest łatwe, ale nie możesz pozwalać dłużej na to, by tak traktował Ciebie i Twoją córkę!" - powiedział oburzony Jamie.
"Ale co... co ja mam zrobić? Boję się go... Wygląda przerażająco, gdy na mnie krzyczy. Czasem na niego również nakrzyczę, a on wygląda wtedy jakby wszystkimi siłami powstrzymywał się od tego, by mnie nie uderzyć. Wychodzi, upija się jeszcze bardziej, a gdy wraca, zaraz zasypia. Następnego dnia wszystko od nowa."
"Powinnaś zgłosić to na policję. Wystąpić o rozwód. Cokolwiek." - Jamie próbował coś wymyślić.
"Ja jestem z policji. Wiem, że to głupio brzmi, ale jak mam na własnego męża..."
"Nie, Mia. Nie możesz tak mówić. Ja Ci pomogę. Razem pójdziemy to załatwić, razem coś zdziałamy. Musisz się od niego uwolnić" - ton Jamiego był zdecydowany.
"A teraz chodźmy się napić. Jakkolwiek nietaktownie to brzmi. Ale chcę, żebyś się rozluźniła i przestała o nim myśleć" - powiedział Jamie, po czym wstali od stolika. Przytulił Mię, całując ją czule w czoło.
Mia powoli przestawała się przejmować, że ktoś ich zauważy i osądzi ją o zdradę. Jamie miał rację - nie mogła dłużej trwać w małżeństwie z Shayne'm.
Gdy wróciła do domu, szybko przebrała się w normalne ciuchy, by Shayne niczego nie podejrzewał. Znalazł jednak inny powodów do kłótni.
"Mnie się czepiasz, a sama chodzisz chlać! I nie wykręcaj się, czuć od Ciebie na kilometr!" - Mia nie wiedziała co odpowiedzieć mężowi. Nie chciała jeszcze przyznawać się, że poznała innego faceta.
"Przestań, Ty pijesz codziennie, a czy ja nie mogę raz na jakiś czas wyjść do baru z koleżanką?" - wymyśliła szybko.
"Z koleżanką, ciekawe! Ty w ogóle masz koleżanki? Wątpię, by z taką zdzi** chciał się ktoś zadawać!" - Shayne jak zwykle bezpodstawnie obrażał Mię.
"Wyobraź sobie, że mam! I nie będziesz mi zabraniał wyjść z nimi!"
Słysząc to, Shayne pierwszy raz nie pohamował swojej agresji. Zamachnął się i uderzył z butelki w twarz Mii. Zamroczyło ją, ale nie straciła przytomności.
Krzyki ustały. Mia była w szoku. Shayne spojrzał na nią z pogardą i wyszedł bez słowa. Nie miał zamiaru przepraszać, chociaż wiedział, że nie powinien był tego robić. Nie był damskim bokserem. Przynajmniej kiedyś...
Twarz mocno bolała Mię. Cieszyła się, że tego dnia Emily nocowała u bliźniaczek. Nie musiała być świadkiem tej okropnej sceny. Mia wiedziała, że nie odpuści Shayne'owi tego, co zrobił. Płakała, ale jednocześnie zbierała się w niej ogromna nienawiść do niego i chęć zemsty.
Nie chciała jednak być tej nocy sama. Złapała za telefon.
Po niedługim czasie w jej drzwiach stanął Jamie. Mia powiedziała mu co się stało, a on był załamany i wściekły jednocześnie. Miał ochotę dokopać Shayne'owi za jego niewyobrażalne chamstwo. Razem z Mią położyli się na łóżku, nie rozmawiali. Pozwolił jej wypłakać się, aż w końcu zasnęła.
On także zasnął, ale spał czujnym snem. Wiedział, że musi wyjść, zanim ktokolwiek wróci do domu. Tak bardzo chciał zostać przy Mii, uchronić ją przed złem, które stwarza jej Shayne. Ale oboje wiedzieli, że to nie było by dobrym pomysłem. Gdy się zbudzili, Mia mocno się w niego wtuliła i nie chciała puścić.
"Już dobrze... Teraz muszę iść, ale obiecuję Ci, że nie zostawię tego tak. Zasługujesz na coś lepszego." - powiedział do niej spokojnie.
Był dla niej kimś przy kim czuła się bezpiecznie i chciała zostać na zawsze. Całą sobą pragnęła odejść od Shayne'a.
"Dziękuję." - szepnęła.
Tymczasem w domu Pauli trwały pewne przygotowania. Nie dotyczyło to jednak Olivera, więc on zajmował się kotem Jasperem.
Wieczorem odwiedziły go bliźniaczki i miały zostać na noc.
"Nasze mamy będą imprezować, więc my też poszalejmy!" - cieszył się Oliver, oczywiście mając na myśli pewnie jakąś bitwę na poduszki ^^
Natomiast kobietki... zbierały się na wieczór panieński Pauli ^^
"Świetna kiecka!" - Rebekah komplementowała młodszą siostrę.
"Wieeeem!"
"Poziomko, jak się cieszę, że jesteś!"
"Takiej imprezy nie mogłam przegapić!"
Dziewczyny nie zwlekały, tańce zaczęły się bardzo szybko. Była nawet Mia. Starała się nie dać po sobie poznać, że ma problemy. Nie była świadoma, że to Paula jest powodem zachowania jej męża.
Wtem zjawił się specjalny gość!
A nawet dwóch! Dziewczyny oszalały xD
"Rozkręcamy imprezę, moje drogie!" - krzyczał seksowny strażak.
"Kto ich sprowadził? Ty Rebekah? Bo są BOSCY!" - dopytywała Paula.
"Nieeee, nie ważne kto! Ciesz się nimi póki możesz!" - śmiała się starsza siostra Pauli.
Shayla niby taka cicha woda, ale strażaka to podrywa od tyłu xD
Nawet najstarsza kobieta z rodziny, Annabelle, bawi się doskonale

Że ona wdrapała się na ten barek?
Kolejne krejzolki xD
"Moje drogie panie, zaraz wznosimy toast za naszą kochaną Paulę, która już wkrótce będzie mężatką!" - krzyczała Rebekah
"Toast? Powiedziałaś toast?" - Paula była dziwnie podekscytowana ^^
"Jasne!"
"Widzisz, nadszedł i czas na Ciebie" - powiedziała Rebekah z ogromnym uśmiechem, a Paula od razu sobie przypomniała ich dawną rozmowę i również się uśmiechnęła, a nawet lekko wzruszyła.
Dla przypomnienia, chodzi dokładnie o ten dialog:
"Jest taki śliczny. I te migające światełka wokół niego... ach, a ja nawet nie mam z kim... Ale cieszę się twoim szczęściem"
"Jesteś uroczą dziewczyną, na pewno sobie kogoś znajdziesz." - Rebekah pocieszała młodszą siostrę.
Po przemowie zaczęło się...
"No to lejemy!" - krzyknęła Rebekah i nie szczędziła nikogo, by oblać szampanem.
"Uuu, panowie, bo się zarumienię..." - wstawiona Shayla dalej podrywała strażaków
"Yaaaay, szampan!" - cieszyła się Stacy
Paula zrzuciła ciuchy i została w samej bieliźnie...
"Niee, Ty chyba nie chcesz...?"
"Szykuj się Mia na mokrego szampana!"
Szampan poleciał, a siostry śmiały się do rozpuku ^^
"Tańczymy laski!"
Paula poszła po kolejne, smaczne napoje ^^
A na parkiecie trwało szaleństwo xD
"Szkoda, że ja nie wyprawiałam wieczoru panieńskiego... Jest *********e! Zwłaszcza z Wami!" - produkowała się Kath do strażaka
No i ciąg dalszy szaleństwa!
Te kocie ruchy xD
"Ale zostajecie do końca, prawda?" - upewniała się Paula
"Tak, tak, jesteście niesamowite babki!"
Mia całkowicie zapomniała, że ma okropnego męża i bawiła się jak najlepiej mogła.
Dziewczynom został jeszcze szampan...
Strażak strzela sobie fotkę kobitek na pamiątkę ^^
"Bansujemy!"
"Chyba zacznę chodzić częściej do klubów." - głośno myślała Shayla
"Ja chyba też!" - zgodziła się z nią Stacy
Ten tyłeczek xD
A Pauli ciągle mało % ...
...mało i mało... Strażak poi ją na stojąco xD a kto ją potem będzie zbierał z podłogi?
Poczuj ten bit xD
Ehh, no i koniec imprezy... już ranek...
Smuteczek Pauli, że impreza się kończy. A było tak zaje*****e ! xD