Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 25.11.2014, 20:53   #234
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Odpowiedzi na komentarze jutro jak sądzę W każdym razie dzięki, Shattered i Szlachcicu


Dzisiejszy odcinek to połączenie kilku historii. Początek to dalsze, dość burzliwe losy dwóch byłych kochanków: Mirellki Martin (po mężu Wiktorowicz) i Wacława Fraszkiewicza. Ich historia zaczyna się tutaj. Czemu wcisnęłam tu także Weronikę Szopen? (znaną stąd) Przekonacie się w trakcie czytania

...

Rok po swoim ślubie państwo Tomasz i Mirella Wiktorowicz powitali na świecie swoje pierworodne dziecię, córeczkę Małgosię. Dwa lata później rodzina powiększyła się po raz kolejny - tym razem jednak młodzi małżonkowie doczekali się bliźniaków - Edgara



i Tadeusza.



Mniej więcej w tym samym czasie, gdy chłopcy przyszli na świat, na przyjęcie swojego pierwszego dziecka szykowali się młodzi państwo Fraszkiewiczowie - Wacław i Greta.




Na tym zdjęciu akurat wpadli w odwiedziny do znajomych, państwa Anastazego i Sabriny (de domo Iworskiej) Żabka.

Niedługo później ich oczekiwanie dobiegło końca. Zygmunt, powszechnie znany jako Muniek, był z nimi, cały i zdrowy



Po niedługim czasie jednak Greta doszła do wniosku, że macierzyństwo to nie jest to, czego oczekiwała od życia. Czy w ogóle kochała swojego synka? Bardzo wątpliwe, zważając na to, jak szybko go zostawiła... I jego i Wacława. I to dla kogo!



Romans żony z własnym ojcem był dla tego sima nieopisanym upokorzeniem i osobistą, sromotną klęską. Czyż nie był dla niej dobrym mężem? Czy nie otoczył jej swoją opieką i miłością? Co zrobił nie tak? Dlaczego przez to musiał ucierpieć także ich synek?
Czy Greta tak naprawdę potrafiła kogokolwiek szczerze i bezgranicznie kochać?

Jej mąż po jakimś czasie doszedł do wniosku, że nie. Początkowa niechęć i żal do samego siebie niemal przerodziła się w nienawiść do ukochanej. Na szczęście maleńki Muniek nie dopuścił do tego. Samotne wychowywanie dziecka i praca zawodowa bez reszty pochłaniały Wacława.





Potem nawet nie miał już czasu rozmyślać nad poczynaniami matki chłopca.
Jakkolwiek pierwszy "samotny" rok był naznaczony jego ciągle podłamaną psychiką, tak w kolejnych latach postanowił wziąć się w garść i ułożyć sobie życie na nowo.
Priorytetem jednak zawsze był dla niego ukochany synek.













Uwielbiali spędzać razem czas - tym bardziej, że nie mieli go dla siebie zbyt wiele - Fraszkiewicz ciągle piął się wyżej po szczeblach kariery biznesowej. Na przekór przepowiedniom jego ojca...













Dzieci niedoszłej żony Wacława oraz jej małżeństwo z Wiktorowiczem miały się zaś całkiem nieźle...





Edgara niemal rozpierała energia, podczas gdy Tadek potrafił siedzieć cichutko jak myszka. Ich starsza siostra zaś zawzięcie ćwiczyła grę na skrzypcach oraz przygotowywała się do różnorakich konkursów w szkole i nie miała czasu się z nimi bawić.



Matka dziewczynki zauważyła jednak, że przez to wszystko Małgosia staje się niemal odludkiem. Owszem, miała koleżanki w szkole, ale brakowało jej prawdziwych przyjaciół.
Któregoś dnia przyjaciółka Mirelli, jeszcze z czasów dzieciństwa, Teosia Skarpa, postanowiła odwiedzić ją. Nie przybyła jednak sama.







Dziewczynka niemal od razu odnalazła w Edku Skarpie bratnią duszę. Od tego momentu byli praktycznie nierozłączni.

Z koleżankami Małgosia mogła godzinami plotkować o wszystkim...



Ale co tak naprawdę działo się w jej duszy wiedziało tylko kilka osób, w tym pewien chłopak...

Państwo Wiktorowicz - nauczycielka w szkole średniej i członek Simowej Akademii Nauk - stwarzali pozory idealnego małżeństwa, ale co tak naprawdę działo się w murach ich domu, wiedzieli tylko nieliczni.







Kłótnie rodziców szczególnie przezywali chłopcy. Najgorsze było to, że jeśli już ich tata był w domu, to większość czasu spędzał przed komputerem i książkami, albo na kłóceniu się z mamą.



A potem było tylko gorzej.

Ernestowi Fraszkiewiczowi (ojcowi Wacława) mimo świetnego zdrowia i pełnego pozytywnych doznań życia nie było dane pobyć długo na tym świecie. Zostawił po sobie jednak spory majątek, nienawidzącego go syna i zrozpaczoną kochankę.
To był ten moment, w którym Grecie zaczął się walić grunt pod nogami - bez faceta u boku żyło się jej ciężko. Ale przecież oficjalnie nadal była żoną Wacława...
Wrócę do niego, postanowiła. Miała nadzieję, że wybaczył jej zdradę i tylko czeka, aż znowu wpadnie w jego stęsknione ramiona - w końcu musi być jakiś powód dla którego nie rozwiedli się od razu...
Do pewnego momentu to była prawda - Wacław czekał na jej skruchę, ale gdy ta nie nadeszła, po prostu zapomniał o całej sprawie. Nawet zresztą nie miał czasu bawić się w jakieś głupie rozwody.

Poprosiła go o rozmowę w cztery oczy.
Niestety to, co stało się w jej trakcie, było całkowitym przeciwieństwem tego, czego się spodziewała.





Wtedy wykrzyczał jej prosto w twarz cały ten gniew, który latami pielęgnował.



Kilka miesięcy później nie byli już małżeństwem nawet na papierze.
Taki obrót spraw był mu zresztą bardzo na rękę - w powietrzu wisiał bowiem jeszcze jeden rozwód.

Zadzwoniła do niego któregoś dnia - pierwszy raz po wielu, wielu latach. Długo i szczerze rozmawiali. Płakała do słuchawki, obiecał, że przyjedzie następnego dnia.
I dotrzymał słowa.



Oboje zrozumieli swój błąd popełniony kilkanaście lat temu i chcieli go naprawić. Tak dobrze było im razem - dawne uczucie zapłonęło na nowo. Nie mogli się od siebie oderwać, ale swój romans trzymali w tajemnicy.





Trwało to tak może rok - sytuacja w małżeństwie Mirelli w pewnym momencie zaczęła się zmieniać... Na lepsze. Wystarczyło, że Tomek zaczął więcej czasu poświęcać dzieciom.
Ale przyszła kolej i na nią.



Przyznał, że rozpad ich rodziny to tylko jego wina i że nie chciał tego wszystkiego. Prosił o wybaczenie i jeszcze jedną szansę...

To wszystko odbiło się echem na "nielegalnym" związku Mirelli i Wacława. Simka stała się bardziej zdystansowana, chłodna.
Któregoś razu jednak miarka się przebrała - musiała to zakończyć.





- Mirella, o co ci chodzi? Od jakiegoś czasu zachowujesz się dziwnie.
- Pogodziłam się z Tomkiem. Wróciliśmy do siebie...



- Więc po tym wszystkim, co między nami było, wróciłaś DO NIEGO?! Po tym, co ci zrobił...
- Nie mogłam inaczej - to mój mąż, kocham go...
- Pomyśleć, że 20 lat temu to ja mogłem być twoim mężem! - wściekał się Wacław. - No ale dobrze, już raz to przerabialiśmy... Żegnaj, Mirella.

Nie czekając na jakikolwiek gest czy słowo z jej strony, wyszedł z domu obiecując sobie, że już nigdy więcej jego noga tu nie postanie. Poczucie wstydu i zawiedzenia nie pozwolą mu na to.
Za to wiedział jedno - jeśli nie ona, to inna. Potrzebował kobiety.

...

Niewierna narzeczona i zakochany w niej jej przyszły mąż jak gdyby nic stanęli na ślubnym kobiercu. Trzeba przyznać, że razem wyglądali prześlicznie :>

Patryk Wujek + Weronika Szopen





















Weronika była pewna, że teraz wszystko się ułoży - skoro dla jej męża tak wielką wartością była rodzina i skoro nie zdążył się dowiedzieć o incydencie z burmistrzem przed ślubem, to teraz wszystko musi jej wybaczyć... Oczywiście nie zamierzała nadużywać jego dobroci i zaufania, ale wolała mieć swego rodzaju "zabezpieczenie" na przyszłość.

Sumienie swoją drogą, ale ciało również...



Patryk niesamowicie ucieszył się na wieść, że zostanie ojcem. Tego własnie najbardziej pragnął - dużej, szczęśliwej rodziny. Chociaż jego żona nie przyjęła wieści o rozwijającym się w niej życiu równie entuzjastycznie jak on, był przekonany, że i wychowana w niepełnej rodzinie Weronika zrozumie, jakim skarbem dla rodziców są dzieci i że zapragnie ich mieć więcej.
Póki co jednak musieli uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy na zmianę lokum. Łóżeczko dla dziecka ustawili w salonie (w sypialni nie było już miejsca).

Jakiś czas później dołączyła do nich Wanda. Była mniejszą wersją swojego ojca - pan Wujek nie mógł nie być dumny!









Po porodzie coś zmieniło się w Weronice - niespodziewanie mała Wandzia stała się całym jej światem. Zaczęła też doceniać swojego męża - ten nie tylko zarabiał na chleb, ale i z chęcią pomagał jej przy opiece nad małą.
Bycie żoną i mamą przez 24 godziny 7 dni w tygodniu stało się celem jej życia. Spoglądając wstecz bardzo żałowała, że tak łatwo dała się namówić na tą podwyżkę... Ponownie odezwało się w niej poczucie winy - nie chciała już nigdy więcej mieć do czynienia z Domańskim.
Zwolniła się z pracy.
Patryk nie protestował - mimo zubożenia wpływów do domowego budżetu był zadowolony z takiego obrotu spraw. Jakiś czas temu w końcu jego żona ani myślała porzucać kariery na rzecz rodziny, a tu nagle taka zmiana...
Ich córeczka zdrowo i prawidłowo rosła, a im udało się zmienić miejsce zamieszkania.
W nowym domu było dużo więcej miejsca, a roczna Wandzia nareszcie miała swój pokoik. No i łazienka nie była już klitką z toaletą i prysznicem!

Niestety jednak ich pożycie małżeńskie nie było już takie sielankowe...



W większym mieszkaniu nagle okazało się, że młoda pani domu nie ze wszystkim radzi sobie równie szybko i sprawnie, jak jej teściowa... Ba - Weronika okazała się być upartym i leniwym stworzeniem.



Sprawy "łóżkowe" również miały swoje gorsze chwile. Mąż simki nalegał na to, by postarali się o kolejnego potomka (w domyśle syna). Ale, jak się okazało, pani Wujek ani myślała o powiększeniu rodziny... I to także w perspektywie kilku najbliższych lat!

Mimo to starali się żyć normalnie. Pod pozorami szczęścia rosła ich latorośl.



W tych momentach, kiedy zostawała sam na sam ze swoją córeczką, zastanawiała się, czy oby na pewno ma rację - nie było żadnych przeciwwskazań, żeby Wandzia miała braciszka albo siostrzyczkę. Prowadzenie domu zaś stawało się łatwiejsze wraz z wiekiem dziewczynki. Taka dwulatka mogła już nawet coś pomóc mamie.
Któregoś dnia simka postanowiła pogodzić się z mężem. W tym celu przygotowała lepszy niż zwykle obiad, a sama postanowiła do niego zasiąść... odmieniona (Patryk nienawidził "wyzwolonego" stylu ubioru jego żony - uważał, że Weronika w obcisłych spodniach, butach na wysokim obcasie, opiętej bluzeczce, wyrazistym makijażu i rozpuszczonych włosach wyglądała co najmniej nieprzyzwoicie).

Przyszedł do domu wściekły jak nigdy. Zastał żonę w kuchni - wystrojoną, podającą do stołu.



Jej nagła odmiana jeszcze bardziej go rozwścieczyła.



- Co ty sobie myślałaś, głupia pindo?! - grzmiał, nawet nie przywitawszy się z nią. - Że obiadkiem i łaszkami uda ci się mnie udobruchać, tak?!
- Patryk, ale o co ci chodzi? - zapytała, chociaż w głębi duszy od razu odgadła, co miał na myśli.
- Myślisz, że nie wiem, co było między tobą a burmistrzem?
- Ja ci to wytłumaczę! - powiedziała spanikowanym głosem. - To naprawdę nie było tak, że ja...
- Ktoś już cię wyręczył w tłumaczeniu - przerwał jej. - Jak to sobie dalej wyobrażasz?
- Ale że co...?
- No nasze małżeństwo!
- Ja... - nie wiedziała, jak ubrać myśli w słowa, od czego zacząć.
- Bo wiesz co? - łzy pojawiły się w oczach mężczyzny. - Dla mnie... Dla mnie to koniec, Weronika! - krzyknął zrozpaczony.



- Wiedziałaś, jak ważna jest dla mnie rodzina... A ty ją zniszczyłaś u samego jej początku!
- Po tamtym już więcej z nim nie miałam do czynienia! Nie chciałam mieć! - próbowała się bronić zdrajczyni. - Dlatego rzuciłam tą robotę!



- Gdybym to wiedział przed ślubem, to NA PEWNO by się nie odbył!
To zdanie zraniło ją najmocniej. Czy to znaczyło, że ceną miłości była wierność...? (a mówili, że drugiego sima kocha się mimo wszystko!)
Nie tak sobie to wyobrażała.
- Ja wiem, że powinnam była ci powiedzieć, ale bałam się ciebie stracić - teraz i ona płakała. To, co mówiła, było najszczerszą prawdą. Jeszcze nigdy nie zdawała sobie tak bardzo sprawy z tego, jak bardzo kocha swojego męża. Szkoda tylko, że refleksja przyszła zbyt późno.
- Co się stało, to się nie odstanie... - podsumował, nagle się uspokajając. Nadzieja wstąpiła w jej serce.
- Patryk, wybacz mi... - rzekła. Wielka łza spłynęła po jej policzku.
Nagle aura spokoju zniknęła.
- Pakuj się - rozkazał.
- Ale jak to?
- Ma się rozumieć, że w tej sytuacji pozostaje nam tylko rozwód.
- Ale Patryk... - znowu ogarnęła ją przeraźliwa rozpacz.
- Czy wyraziłem się niejasno? - zapytał groźnym tonem.
- Dlaczego nie możemy po prostu się pogodzić i być nadal razem?
- Po tym, co zrobiłaś, nawet nie ma takiej opcji.
- Ale dlaczego...?!
- POWIEDZIAŁEM, ŻEBYŚ SIĘ SPAKOWAŁA! Jesteś, k*****, głucha czy jak?!



- Nie, proszę...
Ale nienawiść w jego oczach była odpowiedzią na wszystko i wszystko przesądzała.
Miała ochotę umrzeć. Co się z nią teraz stanie? Czy odzyska córeczkę? Czy kiedykolwiek zacznie żyć uczciwie? Czy ktoś ją jeszcze kiedykolwiek pokocha?




Mała Wandzia pojmowała rozwód rodziców na swój własny, dziecięcy sposób. Dla niej to, że nagle przeniosły się z mamą (bez taty) do nowego miejsca, oznaczało, że stało się coś bardzo złego. Tęskniła za tatą, ale mama z jakiegoś powodu nie chciała, żeby się widywali...
Za to w ich życiu pojawił się ktoś nowy.


Weronika zatrudniła się w pewnej korporacji, której wicedyrektorem był niejaki Wacław Fraszkiewicz. Jak się dowiedziała, również rozwodnik samotnie wychowujący dziecko.
Jakoś się tak stało, że zauroczyli się w sobie...



A po bardzo krótkim czasie zaręczyli się.





Żadne z nich nie myślało, że nowa miłość przyjdzie tak szybko. Rozsądek kazał poczekać parę lat, poznać się lepiej, ale oni wiedzieli swoje - w końcu każde z nich już straciło kilka lat życia na nieudane związki. A zegar biologiczny tykał...



Przed córką Weroniki trzymali to w tajemnicy (syn Wacława, Muniek, wiedział o wszystkim od samego początku). W końcu jednak nadszedł moment, w którym dziewczynka miała poznać swojego przyszłego ojczyma.





Jak widać, nie polubili się. Ale mama Wandy stwierdziła, że z czasem się do siebie przyzwyczają. W końcu jak tu nie lubić kogoś takiego jak Wacław?





Gdy jednak mama i jej chłopak, chichocząc, zniknęli za drzwiami sypialni, dziewczynka zaczęła się niepokoić. Czuła się zdradzona przez nią, niekochana. Jakby jej partner zajął całe miejsce w jej sercu...
Gdy zorientowała się, że dorośli wcale nie zwracają na nią uwagi i gdy po maleńkich policzkach popłynęły łzy smutku i bezradności, zrozumiała, że nie chce tak żyć.
W książce telefonicznej znalazła numer do taty. Zadzwoniła.



Powiedziała mu wszystko, a on obiecał, że zabierze ją do siebie na zawsze...

Decyzja córki bardzo zabolała jej matkę. Próbowała robić wszystko, żeby wybić jej z głowy ten pomysł ("prawie nie znasz tego człowieka!" - miała na myśli oczywiście swojego byłego męża), ale nie poskutkowało. Sąd rodzinny przychylił się do wniosku złożonego przez ojca Wandy.
Dziewczynka zamieszkała z nim.

Patryk, który po rozstaniu z Weroniką i utracie dziecka całkiem się rozkleił - często zaglądał do kieliszka, przestał zwracać uwagę na swój wygląd - nagle odzyskał sens życia.



Tak się cieszył, że jego jedyna, ukochana córeczka do niego wróciła! Tak bardzo chciał, żeby wyrosła na kochającą żonę i matkę, żeby była przeciwieństwem Weroniki...











A sama Wandzia była bardzo szczęśliwa z ojcem. Owszem, brakowało jej mamy, ale od czasu do czasu mogła liczyć na spotkanie z nią - o ile, oczywiście - ta znalazła czas. Przygotowania do ślubu bowiem szły pełną parą...

Na uroczystości pojawiło się małe grono najbliższych im osób.



Z przodu dzieci państwa młodych - Zygmunt Fraszkiewicz i Wanda Wujek. Za nimi siostra pana młodego, Anna (Fraszkiewicz) i jej mąż, Aaron Kucharczyk. Całkiem z tyłu ich zięć, Nikodem i córka, Amalia (Kucharczyk) Bitnerowie oraz przyjaciel (a także kuzyn!) Wacława, Adrian Wintowicz.



W pierwszym rzędzie matka i ojczym panny młodej - Maria Magdalena (primo voto Szopen) i Hirek Tycjanowscy. Za nimi brat panny młodej wraz z małżonką, czyli państwo Hugo i Ernestyna Szopen.

No i sam ślub (cywilny de facto).

Wacław Fraszkiewicz+Weronika Szopen
9 X 2014

















Po naprawdę niedługim czasie okazało się, że Weronika spodziewa się dziecka.
Na szczęście ta nowina była zdecydowanie dobra





Żyło im się razem dobrze, a narodziny dziecka przypieczętowały ich miłość.



Poznajcie Wicka, a oficjalnie Wincentego Fraszkiewicza


...

W przyszłym odcinku zaś zamierzam rzucić na tapetę kontynuację historii Hirka i jego rodziny albo opowiem Wam, kto poszedł za kratki za domniemany udział w morderstwie burmistrza i co nawyprawiał Bazyli Domański...
Do końca tego roku chciałabym też zaktualizować losy rodzin Koralik i Nikonieckich (z dodatkiem Florczaków, Ewerkinów, ale nie tylko ; D).

Póki co jednak wszystko w Waszych rękach

Ostatnio edytowane przez Liv : 08.04.2016 - 18:23
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem