Rozpiszę się trochę, ale mam dużo do powiedzenia

Z kupnem tej odsłony Simsów wstrzymywałam się najdłużej, bo ponad trzy miesiące (zazwyczaj kupowałam od razu po premierze). Nie tylko dlatego, że przeczytałam o tych słynnych 89 elementach, które zostały usunięte. Powodem był przede wszystkim fakt, że bardzo zawiodłam się na części trzeciej, którą kupiłam w dniu premiery z założeniem, że przecież to Simsy i muszą być dobre. Po tym rozczarowaniu zaczęłam podchodzić do tej serii z pewnym dystansem, skusiła mnie dopiero promocja w Empiku. Kupiłam pod wpływem impulsu, ale zdecydowanie NIE żałuję. Jestem zachwycona czwórką i zaryzykuję stwierdzenie, że postawa ma solidny potencjał na najlepszą grę z serii - jest w stanie przebić nawet moją ukochaną dwójkę.
Po pierwsze i najważniejsze, zostały poprawione/usunięte rzeczy, które tak mnie odstraszyły od trójki. Przyznam szczerze, że nie jestem fanką otwartego świata i postępu historii. Zwłaszcza to drugie działało mi na nerwy i skończyło się na tym, że wyłączyłam to zupełnie. Gram zazwyczaj kilkoma rodzinami i/lub jedną, wielopokoleniową rodziną. Lubię mieć absolutną kontrolę nad tym, co robią moi Simowie, z kim się żenią/wychodzą za mąż, ile mają dzieci i jak je nazywają. Lubię patrzeć, jak małe dzieci powoli dorastają, a nie gdzieś poza moją kontrolą nagle stają się nastolatkami. Nie znoszę, kiedy moi podopieczni robią co chcą, bo zazwyczaj wtedy robią głupie rzeczy. A o ile sam pomysł otwartego świata na początku mnie zachwycił, to kiedy zobaczyłam, jak to wygląda w praktyce, trochę straciłam zapał. Pomijając już niestabilność gry i liczne królicze nory, to odniosłam niemiłe wrażenie, że przez to trójka jest trochę jakby nastawiona na grę jednym Simem. Bo bardzo trudno steruje się sześcioosobową rodziną w tak wielkim świecie. No i jest jeszcze jedna kwestia - kreator postaci. Jejku, ile ja się w nim nasiedziałam w trójce. Bynajmniej nie dlatego, że był dobry. Po prostu jeździłam tymi suwakami na wszystkie strony, a za cholerę nie mogłam sprawić, żeby mój Sim był ładny. A nawet jeśli udało mi się już stworzyć coś w miarę sensownego, to po rozpoczęciu gry i tak wyglądało to źle. Bardzo, bardzo nie podobały mi się postaci w trójce. I to był "gwóźdź do trumny", bo nie lubię grać brzydkimi Simami.
W czwórce to wszystko poprawiono i chwała twórcom za to. Naprawdę nie dziwię im się, że chwalili się nowym trybem tworzenia Sima na prawo i lewo, bo naprawdę jest czym. Właśnie na to czekałam przez te wszystkie lata. Żebym mogła po prostu złapać za daną część ciała Sima i przesunąć tam, gdzie chcę. Żebym mogła modelować sylwetkę w najdrobniejszych detalach. Również sam wygląd Simów mnie zachwycił. Są po prostu śliczni. Mimo że nieco kreskówkowi, ale wcale nie bardziej niż w poprzednich częściach. Kilka godzin w CAS i udało mi się stworzyć naprawdę ładnych ludków. Jedyne co mi się nie spodobało to fryzury, ale pobranie CC załatwiło sprawę.
Jeśli chodzi o świat, to również podoba mi się obecne rozwiązanie. Taki kompromis między dwójką a trójką. Świat nie jest zupełnie otwarty, a jednocześnie nie mamy poczucia "zamknięcia" na jednej parceli. No i okolica faktycznie jest żywa, naprawdę trudno znaleźć miejsca, w których nikogo nie ma. Brak postępu historii, jak już wspomniałam, wcale mnie nie boli. Za to możliwość ustawienia w opcjach, czy Simowie się starzeją i kto dokładnie, zaliczam na duży plus.
Tryb budowania to kolejny element, który mnie zachwycił. Naprawdę można w nim spędzić długie godziny. Podobają mi się również meble, moim zdaniem są po prostu śliczne i bardzo dopracowane. I ja, w przeciwieństwie do niektórych, odniosłam wrażenie, że wszystkiego jest... dużo. Oczywiście w porównaniu z podstawką 2 czy 3, bez dodatków. Choć może się mylę.
Najważniejszy jest oczywiście gameplay. Czwórka to w rzeczy samej wciągająca cholera. Emocje naprawdę mają duży wpływ na rozgrywkę, choć obawiałam się, że to będzie wiele hałasu o nic. Wielozadaniowość - kolejny plus. Łatwiej jest zaspokajać kilka potrzeb naraz. Jeśli chodzi o interfejs, to wszystko jest na swoim miejscu, przejrzyste i intuicyjne. Kariery też zostały bardzo fajnie rozwiązane. I nie tak łatwo wylevelować Sima na sam szczyt jak w poprzednich częściach. W ogóle odnoszę wrażenie, ze gra została utrudniona. Zwłaszcza poprawiono kontakty międzysimowe - już nie zdobędziemy przyjaciela w pięć minut, zawarcie przyjaźni zajmuje zdecydowanie więcej czasu. Za to łatwo jest zaciągnąć drugiego Sima do łóżka. No cóż... tak jak w życiu?
Pozytywnie zaskoczył mnie również fakt, że twórcy dodali brakujące elementy (takie jak basen czy duchy) w darmowych aktualizacjach, a nie - tak jak wszyscy przewidywali - w płatnych DLC.
Nie jest jednak tak, że wszystko w The Sims 4 mi się podoba. Po pierwsze, boli mnie wielkość okolic. Już mi zaczyna brakować miejsca, a strach pomyśleć, co to będzie jak mój klan rozrośnie się do większych rozmiarów. Co do klanów... gdzie są moje drzewa genealogiczne?! Srsly, EA. Jak można było nie zawrzeć tak podstawowego elementu rozgrywki? Choć słyszałam plotki, że pracują już nad tym... czekam z niecierpliwością. Nie mogę również przeżyć braku małych dzieci, bardzo lubiłam ten etap życia. I nie sposób nie wspomnieć o tym, że gra jest strasznie zabugowana. A to grają dwie piosenki naraz, a to Simowie przenikają przez siebie, a to zakładają na siebie ubrania DŁUŻSZĄ chwilę po wyjściu z łazienki... Sporo tego. Pewnie poprawią to w aktualizacjach, ale ktoś tu chyba niedokładnie testował swoją grę. Drażni mnie również fakt, że Simowie czasami się "zawieszają". To znaczy, podczas wykonywania jakiejś czynności nagle stają i przez 10 simowych minut patrzą w przestrzeń, po czym wracają do danej czynności. Nie rozumiem tego. Wyobrażacie sobie coś takiego w prawdziwym życiu? Robicie obiad i nagle odkładacie go na szafkę, przez 10 minut patrzycie bezczynnie na miskę, a potem dopiero nakładacie go na talerz

Trochę dziwne.
Tak czy siak, czwórka sprawiła, że odzyskałam zapał do tej serii. Nie żałuję ani złotówki wydanej na tę grę i już nie mogę doczekać się dodatków