Dziękuję za komentarze
------------------------------------------------------------
Życie rodziny Wichura
Część 10
Kazimierz postanowił, że nie będzie wracał jeszcze do domu, bo chce w spokoju spędzić czas na łonie natury i kontemplować swoje marne życie. W tej sytuacji również Aleksander chciał zostać i błagał tatę o pozwolenie na opuszczenie paru dni w szkole. Kazimierz bardzo szybko uległ błaganiu syna, w wyniku czego na biwaku zostali również dziadkowie, żeby opiekować się wnukiem, gdy Kazimierz będzie pogrążał się w zadumie. Wszystko zostało ustalone, Antoni odstawił Alicję, Kacpra i Dominika do domów i wrócił do lasu, gdzie z żoną, synem i wnukiem spędzili kilka najbliższych dni w ciszy i spokoju.
Podczas pierwszej kolacji po wyjeździe ciotecznego rodzeństwa, Aleksander opowiedział dziadkom o tym, jak bardzo martwi się o tatę.
Mały Aleksander nie lubi, gdy tata jest smutny, a babcia i dziadek nie lubią, gdy smutny jest ich wnuczek. Dlatego też, następnego dnia Antoni zaprosił Kazimierza na posiłek z dala od obozu i spróbował przemówić mu do rozumu, wyjaśniając jaki wpływ jego nastroje mają na Aleksandra.
Kazimierz w pierwszej chwili pomyślał, że to żart, bo przecież przy dziecku zachowuje się normalnie i niemożliwe, żeby Aleksander zauważył co naprawdę się z nim dzieje.
Później, gdy Antoni ciągle obstawał przy swoim, zaczął się denerwować potwierdzając zasadę, że prawda w oczy kole.
Antoni jednak nie ustępował i po bardzo długim i pełnym emocji monologu, osiągnął swój cel: Kazimierz zaczął się zastanawiać.
Antoni przy podwieczorku opowiedział chłopcu, że rozmawiał z jego tatą i okazało się, że tata wcale nie był smutny, tylko ciągle zamyślał się podziwiając otaczającą ich przyrodę.
Antoni był przekonany, że chłopiec uwierzył w każde jego słowo i był z siebie dumny.
Dało mu to energię na najbliższe dni, więc z ogromnym zapałem oddawał się przyjemnościom, jakimi było bieganie po lesie dla zdrowia…
...oraz łowienie ryb w poszukiwaniu nowych gatunków.
Skoro Kazimierz zmądrzał i zrozumiał swoje nieodpowiednie zachowanie, a co za tym idzie rozweselił się (a przynajmniej udawał), to i Patrycja postanowiła wykorzystać czas na przyjemności. Wieczorami uwielbiała patrzeć w rozgwieżdżone niebo.
Za dnia natomiast grasowała po okolicy w poszukiwaniu nowych gatunków roślin, czego należało się spodziewać po zapalonej ogrodniczce.
Przydatność roślin do spożycia testowała oczywiście na sobie.
Czasami natykała się w lesie na Aleksandra, który przejawiał duże zainteresowanie roślinami i prosił o objaśnienia dotyczące nowych gatunków.
Patrycja cieszyła się, że wnuk potrafi znaleźć sobie zajęcie.
Innego dnia Patrycja natrafiła w lesie na ukryte przejście i na polanie, do której ją ono zaprowadziło, spotkała dziwną staruchę.
Starucha była miła i zaprosiła gościa na pogawędkę o roślinach.
Patrycji stara simka wydawała się nieco dziwna, więc nie przeciągała wizyty. Pomyślała, że starucha bliska jest spotkania z Mrocznym K., więc na pamiątkę zrobiła sobie z nią zdjęcie.
Po wyjściu z ukrytej polany poczuła się nagle bardzo zmęczona, choć wcześniej czuła się świetnie. Czyżby starucha rzuciła na nią jakiś czar?
Podczas gdy dziadkowie snuli się po lesie, Kazimierz miał spędzać czas z synem udowadniając mu, że wszystko z nim w porządku. Starał się jak tylko mógł.
Jednak Aleksander był dzieckiem znacznie bystrzejszym niż się wszystkim dorosłym wydawało i nie wierzył w przedstawienie jakie urządzili tata i dziadkowie.
Podczas higieny jamy ustnej, obmyślił pewien plan, który postanowił natychmiast wprowadzić w życie.
Przekonał tatę, że pragnie zwiedzać las, bo spodobało mu się poszukiwanie roślin, że będzie dużo czasu spędzał poza obozem. Tata uwierzył i dzięki temu mógł dużą część dnia przebywać sam ze sobą, co bardzo było mu potrzebne i pomocne.
Wtedy właśnie Aleksander zaczął snuć się samotnie po lesie nie wiedząc zupełnie, co ma robić. Spotkawszy babcię zbierającą rośliny musiał kłamać dalej i aby uwiarygodnić swoje kłamstwo zadał jej "milion" pytań na temat nowych gatunków roślin.
Zadowolona babcia oddaliła się, a chłopiec z nudów spojrzał na roślinę, o której bardzo dużo się dowiedział i postanowił się jej przyjrzeć.
Stwierdził, że jest całkiem interesująca, a gdy odkrył jak wiele różnych stworzeń żyje w trawie i lata nad nią, doszedł do wniosku, że ten las to ostatecznie bardzo ciekawe miejsce.
I tak oto, chcąc pomóc swojemu tacie, mały Aleksander pomógł samemu sobie. Przyroda zafascynowała go i niemal całkowicie zajęła jego umysł. Pozwoliło mu to znacznie mniej rozmyślać o nieszczęściu, jakie spotkało jego rodzinę, o smutku taty i tęsknocie za mamą.
C.d.n.