Jej,dzięki wam!Musiałam się poświęcić moich domków by to fotostroy zrobić.;(
Ale widzę że warto.Ostrzegam:Kolejny dzień nie będzie taki ciekawy jak pierwszy.
Pamiętnik Cloe
I wrzesień 2004
Mój pokój
23:30,a ja wciąż nie mogę zasnąć.Nie,nie przez Ashley,która teraz tańczy do Simmy Smoys,tylko dręczy mnie ta myśl.Jak można przez 17lat ukrywać przed własnym dzieckiem,że jest się magiem i,że ono też jest magiem.
-Jak ja ci zazdroszczę!-powiedziałam do Ashley.
-Tych ruchów?Nie masz co zazdrościć!Zaraz mogę cię tego nauczyć!-odpowiedziała mi.
-Nie,ja ci nie zazdroszczę tych ruchów!Ja ci zazdroszczę tej beztroski,tej obojętności!Nie dręczy cię to,że rodzice nie powiedzieli nam,że mamy te "zdolności"?
-Nie.Nie powiedzieli nam,bo przysięgali.Nie pamiętasz co mówiła Miss Brown?Same kiedyś przysięgałyśmy sobie,że nigdy nie powiemy nikomu,co się stało z jedwabnym kompletem (Podkolanka+spódniczka+bluzka

) mamy.
-Tak.Pociełyśmy go i zrobiłyśmy z niego sukienki ślubne dla naszych Barbie.-zamarzyłam się.
-Ale to nie to samo!Miałyśmy wtedy 5lat!-dodałam.
-Niech ci wisi.Choć,skoro nie możemy zasnąć to choćmy obejżeć u Corneli "B jak Bakłażan".-Nasz ulubiony serial!

(

)
Tak więc poszłyśmy do pokoju Corneli.A tam ona ze łzami w oczach,żuciła się nam na szyję :wacko: mówiąc,że "B jak Bakłażan" zdjeli z emisji.Usiadłyśmy więc w fotelach,i wspominałyśmy stare odcinki naszego serialu.Weszli do pokoju Steve i Andy.Obrzuciłyśmy Andy'ego badawczym spojrzeniem i wybuchłyśmy gromkim śmiechem:laugha:.
-Co was tak śmieszy?-spytał Andy.
-Stary!Ahahahaha!Wyglądasz jak Tarzan z odzysku!Achachacha!!-powiedziała Ashley,Steve już nie mógł wytrzymać i wybuchł śmiechem.Pięć minut potem jakoś się uspokoiliśmy.Zaczeliśmy gadać,co sądzimy o tym,że nasi rodzice przez 17 lat ukrywali przed nami to wszystko.Steve i Cornelia myślą tak samo jak ja.Czyli,że jak spotkamy rodziców,to im powiemy co o tym myślimy.
Chwilę później wpadł Dave.Chłopcy go wcześniej sprosili tu,ale się spóźnił przez rybkę.
-Wybaczcie mi spóźnienie,ale Pan Puszek nie chciał zjeść swojej porcji wieczornej,czyli pysznych rozwielitek-tłumaczył się Dave.SWOJEJ porcji,PYSZNYCH rozwielitek?Czy on przypadkiem też tego nie JE?
Zaczeliśmy sobie gadać.Były spekulacje na temat "co sądzimy o tej głupiej przysiędze" itd.Co chwilę wybuchaliśmy gromkim śmiechem.Wkrótce tego pożałowaliśmy.
Przybiegła zmora.Miss Breack.Obudziła ją nasza salwa śmiechu.Dostaliśmy taki ochrzan,że lepiej nie pisać.
-Pożałujecie tego!W MOJEJ szkole nie będzie niesuboordynacji!I to wam przysięgałam,że będe karać każdego kto zakłucać będzie ciszę nocną!Jutro dam wam taki wycisk,że popamiętacie mnie do końca swoich dni!I wyszła.
-O kurczę!Sądzicie,że będzie zdolna to dania nam "wycisku"?-spytał Steve.
-Sądze,że tak.-odpowiedziałam.-Lepiej kładźmy się do łóżek.-zaproponowałam.I tak wszyscy zrobiliśmy.
II wrzesień 2004 rok.
Pokój nauki.
O kurka!Ledwo co mogę pisać!Taki wycisk nam dała Miss Breack,że szok!Ale z trudem opiszę ten dzień.
Zeszliśmy cicho na śniadanie,które przygotował nam pan woźny(wciąż nie wiemy jak się nazywa).Ubraliśmy się tak jak chciała,czyli "normalnie".Głosem generała wojska w Simponii,kazała nam wyjść na zewnątrz.Tak czekała na nas miotła.
-Dziś,nauczycie się poskramiać miotłę.Za karę wybrałam wam najdzikszą i najnieposłuszniejszą miotłę w Simglii.
wsiadła na miotłę,zaprezentowała jak się wsiada i jak się steruje.Wybuchł apaluz.Myśleliśmy,że tym ją ugłaskamy choć trochę.
-Bez braw proszę.Wnerwiliście mnie,więc teraz się zemszczę.-zabrzmiało to groźnie jak.....niewiem co.
-Teraz ochotnicy-powiedziała.Cisza.Nikt się nie zgłaszał ani nie poruszał.
-Skoro nie ma chętnych,to będą poborowi.Proszę,Cloe Browns.-serce podskoczyło mi pod gardło.Myślałam że zaraz je wypluję.Podeszłam do miotły wsiadłam na nią.Po cichu powtarzałam "proszę,nie zrzuć mnie,proszę bądź łagodna".I miotła posłuchała!Była spokojna i wogóle.Nie zrzuciła mnie!Dotarłam do kresu przejażczki.Miss Breack była taka wściekła,że mi się powiodło i rozkazała klasie,że będziemy robić po 20 przejażdżek!!!!!
Na każdego przyszła kolej.Każdy spadał,oprócz mnie.Ale największe pośmiewisko,zrobił z siebie Dave.Uklęknął przed panią i błagalnym tonem powiedział jej.
-Miss Brown!Błagam panią!!Niech pani mi nie karze wsiadać na tę miotłę!Ja nie chcę umierać!Ja nie chcę umierać!Nie teraz!Niech pani pomyśli o biednym Panu Puszystym!Zostanie osierocony!I kto mu posprząta!!!Kto mu da jeść jeśli nie ja!!Błagam panią!Błag...!-i tu urwał.Miss Breack miała dosyć jego papalaniny i rzuciła,jak mniemam,na niego zaklęcie uciszające.Potem lewitację i posadziła go w ten sposób na miotłę.Ale biedak i tak spadł.I to jescze tak żałośnie.
Wreszcie czterogodzinna katorga się skończyła.Miss Breack kazała nam się zebrać wokół niej.
-To,coście wyprawiali na tej miotle,było ŻAŁOSNE!Gdyby to było na ocenę,to byście wszyscy mieli PAŁY!Zapewne dostaliście nauczkę.Jeżeli jeszcze raz mi ktoś podpadnie,to go ROZERWĘ NA STRZĘPY I DAM NA POŻARCIE PŁOMYKOWI!!-a o mnie to zapomniała.Jako jedyna nie spadłam.A swoją drogą,kto to,bądź co to ten Płomyk?Hmm?
-Jutro o tej samej porze lekcja eliksirów.Jesteście wolni.Róbcie co chcecie.-i odeszła.
Padliśmy na ziemię.Nie mieliśmy już sił by się ruszać.
-Czy to już śmierć?Takie światełko w ciemności widzę.Ooo tam!-bredził Andy.
-To słońce ciemnoto!-warkneła Ashley.
-Słońce?Dziwne.Mi to wygląda na....-bredził dalej,ale nikt go już nie słuchał.
-Skoro taka kara była za zakłócanie ciszy nocnej,to jaka by była za coś o wiele gorszego!?-Myślał głośno Steve.
-Pewnie by nas zlinczowała,a potem zmusiła do czyszczenia rynsztoku-odpowiedziała Cornelia.
-I tak za każde przewinienie.Ja wolę umrzeć.-Powiedziałam.Szkoda,że nie ma sposobu na złagodzenie jej choćby na jakiś czas.-dodałam.
-Chwila!Jutro mamy eliksiry nie?-gadał Steve
-No tak-powiedział Dave.
-To ja do mojego eliksiru mogę dodać proszek łagodności!Miss Breack,chcąc przetestować wypije moją miksturę...-mówił dalej Steve.
-... i to ją złagodzi na jakiś czas!-dokończyłam za niego.-A skąd ty wiesz,że taki proszek istnieje?-spytałam
-No bo rodzice mi powiedzieli,że są magami,no i że ja też nim jestem-odpowiedział mi Steve.
-I to się nazywa sprawiedliwość-rzekła Cornelia-Zostańmy tu i nabierzmy sił-dodała po chwili.Wszyscy zgodzili się znią.
Po czterech godzinach cudem doczołgałam się do pokoju nauki i teraz opisuję mój dzień.
Tak więc już nie mogę się doczekać jutra.
Dobranoc pamiętniku.
I co sądzicie?Tamto było lepsze co?Skomentujcie.