Proszę bardzo.Oto dzień trzeci.Zapewne będzie nudny,bo mnie z komutera chcą wypędzić i muszę prędko pisać!
Pamiętnik Cloe
III wrzesień
Mój pokój
Ała!Po wczorajszym wycisku mam takie zakwasy że normalnie szok!Nawet gorąca kąpiel w wannie u Corneli mi nie pomogła(jako jedyna,Cornelia ma wannę).
Ale nie poto mam pamiętnik,by opisywać moje zakwasy.Dziś zdarzyło się coś niezwykłego.Dave zniknął!Trzeci dzień szkoły i już się coś dzieje!No więc jak to się stało.
Usiedliśmy na kanapie,na korytarzu,by tu poczekać na Miss Breack.Miała już piętnaście minut opóźnienia.Andy narzekał,że nie lubi słuchać brzmienia bębnów.Nie mam pojęcia po co on to gadał,ale mniejsza o to.W końcu przyszedł do nas woźny Jony (nareszcie wiemy jak się nazywa!),by powiedzieć nam,że zajęć dziś nie mamy,bo Miss Breack zachorowała.
-A gdzie jest Dave?-spytała się Cornelia.
-Dave też jest chory.( kiepska ściema).- powiedział melancholijnie-Nie wchodźcie do jego pokoju...bo ma chorobę zakaźną.A my tu nie chcemy......epidemii.(ten gościu nie potrafi kłamać!)-dodał równierz melancholijnie.Poszedł sobie do
swojego pokoju.A my czmychneliśmy do pokoju Dave.Nie było go tam!I zostawił Pana Puszka!
-To do niego nie podobne!-powiedział Steve.Wyszliśmy na korytarz.Ta sprawa nam cuchneła.
Na korytarzu zaczęła się dyskusja,czyli "co mogło się przytrafić Dave'owi".
Ashley stała pod drzwiami pokoju woźnego,wyraźnie czegoś nasłuchiwała.
-Cloe,karz im się zamknąć.-rozkazała mi Ashley.No więc ich uciszyłam.Przyłożyliśmy wszyscy uszy do ściany i nasłuciwaliśmy.
-Jony!To już dziewiąty dzieciak!Boże!Co ja powiem jego rodzicom!Czemu to miejsce musi być takie dziwne!Ja chyba się stąd zwolnię!-Narzekała Miss Breack.
-Diana,przestań.Znalazłem tamtych sześciu,to i znajdę Dave'a!Pewnie powstała kolejna czarna dziura,i teraz chłopak siedzi z Tajemniczym Gościem na jednej z jego parceli!Nie martw się!Zaraz pójdę go poszukać.-pocieszał zmorę Mr Jony.
-Czarna dziura?A co to u licha jest!?-spytał się Andy.Pffffffrrrrr!Z pokoju wyleciał obłok różowego dymu!A Miss Breack i Mr Jony'ego już w pokoju nie było!
Zastanowiliśmy się chwilę nad tą sprawą.Ustaliliśmy jedno:Jesteśmy głodni,a Mr Jony niezrobił nam śniadania.
-To ja zrobię śniadanie.Coś ugotować potrafię.-zaofiarowałam się.Zeszliśmy do kuchni.Ugotowałam fasolkę,pierś kurczaka i ziemniaki,jednocześnie osiągając samorealizację,ponieważ moim jedynym celem w życiu,było nie spalenie lunchu.
Wszyscy jedli ze smakiem(o dziwo).Zaczeliśmy dyskutować dalej.Ta sprawa z Dave'm bardzo nami wsztrząsneła.Postanowiliśmy trochę poszpiegować.Andy i Cornelia sprawdzą obszar w części mieszkalnej,a ja,Steve i Ashley w części budowlanej.Pozmywaliśmy i ruszyliśmy do akcji "O co tu chodzi?",w skrócie OCTUCH.
Ja z moją grupą obeszliśmy cały budynek,zajrzeliśmy nawet we wnątrz,bo nie były zamknięte drzwi.Jakieś głosy i szelesty,zaciągneły nas do świerków,takich gęsto rosnących.Ukryliśmy się w świerkach (przeklęta niech będzie nasza głupota!)
-Znalazłeś już coś Jony?Byłeś u Tajemniczego Gościa?-pytała Miss Breack.
-Byłem,niczego nie znalazłem.Poszukam jeszcze w Abrakadabrowie,na tej parceli w budowie.-odpowiedział jej woźny.
-Dobra,tylko uważaj na dzieciaki.Węszą tu.Widziałam Cornelie i Andrew'ego.-I ja głupia kichnełam!Jakiś przeklęty pyłek z gniazda ptaków na drzewie wleciał mi do nosa.
-Czekaj!Słyszałaś?!Ktoś tu jest!-rzekł woźny.Serce podskoczyło mi pod gardło.
-Pewnie rzeźba.Ostatnio jedna z nich skarżyła mi się,że pora ją odkurzyć.-stwierdziła Miss Breack.
-Możliwe.Ale sprawdzę.To doniegało stąd.-O żesz!Już po nas!Krzyczałam w myśli.Nagle Steve pociągnął mnie na dół.Na szczęście nie krzyknełam.
-Rzeczywiście.Nic tu nie ma.Chyba masz rację,to rzeźba.-powiedział woźny.I teleportowali się gdzieś.Chwalę Boga!Uratował nam skórę!Pobiegliśmy pędem do salonu,by spotkać się z Cornelią i z Andy'm.
-I co?Macie coś?My widzieliśmy,jak Miss Breack teleportowała się z miejsca na miejsce.-zdała sprawozdanie Cornelia.
-Za to my,podsłuchiwaliśmy rozmowę woźnego i zmory.Wynika z tego,że nie znaleźli jeszcze Dave'a.A jeżeli go już nigdy nie znajdą?-powiedziała Ashley.Wszyscy zasiedli na kanapie,oprócz mnie.
-Arghh!Czarna dziura!Czarna dziura!-zaczeła coś gadać papuga.
-Zaraz,zaraz.Coś ty powiedziała?-zapytałam się papugi.
-Nie słuchaj jej.Ona zawsze coś bredzi.-powiedział Andy.
-Czekaj czekaj!Ona może coś wiedzieć na ten tamat!Przecież to ulubione zwierzę woźnego!-dodałam.
-Arghhh!Nie mów nic dzieciakom!Nie mów nic dzieciakom!
-Czego masz nie mówić?-spytałam.
-Dave zniknął,Dave zniknął!Arghhhh!
-Tak,wiem to.
-Wciągneło go w trzeci wymiar!Trzeci wymiar!
-Dobrze,wiesz coś jeszcze?
-Arghhh!To już dziewiąty zaginiony dzieciak,dzieciak!
-Mhhhm.......
-Argh!Macie przerąbane!Macie przerąbane!
-Że co?
-Radzę wam dzieciaki!Nie interesujcie się tą sprawą!Jeszcze wam się coś stanie!A nie chcecie chyba już nigdy nie zobaczyć świata żywych co?-nagle zjawił się woźny i z goźbą w głosie powiedział nam tą przestrogę.
-Rany!Ja chcę do domu!Tu jest niebezpiecznie!-powiedziała Cornelia.
-To co teraz zrobimy?Zajmujemy się tą sprawą,czy zostawiamy ją w spokoju?-spytała Ashley.
-Nie wiem.Wolimy żyć,czy mieć czyste sumienie?-spytałam.
-Wiecie?Ta sprawa jest zagmatwana.Idźmy lepiej spać,a rano soś z tym zrobimy.-zaproponował Steve.Przystaliśmy na jego pomysł.Ale ja i tak nie mogę spać.Opisuję więc mój dzień,ale zrobiłam się senna.Idę spać.Jutro coś wymyślę z tą sprawą zniknięcia Dave'a.
Dobranoc.
I co?Zaczyna zchodzić na psy nie?Oceńcie.