View Single Post
stare 13.10.2004, 20:10   #5
Lillian
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Pamiętnik Cloe


V wrzesień 2004r.
Salon.
Już jutro weekend,ale ja specjalnie się nie cieszę.Bo wreszcie zaczeły się normalne lekcje!Dziś odbyły się czary i zaklęcia.Po prostu,było tak wspaniale...że nie wiem jak to opisać!No ale coś napiszę.
Po śniadaniu,na którym o dziwo nie było Miss Breack,poszliśmy pod budynek szkolny,czekając na zmorę.Czas czekania "umilała" nam rzeźba Ateny swym "códnym" śpiewem.W końcu zmora przyszła,ale...zupełnie inna!Ubrała się tak...nie skostniale jak to nauczyciele mają w zwyczaju.I była miła!
-Dzień dobry,dzieci!-miło i uprzejmie powiedziała zmora.Ale chyba nie zauważyła,że mamy wszyscy po 17 lat.Ale nieważne.Spytałam się na boku Steve'a czy jej nie dosypał do kawy czegoś,powiedział że nic nie sypał.



Weszliśmy do sali.Stały tam takie....stanowiska do pracy.Czyli:Ładowarka,cudotwórca i księgi.
Miss Breack zaczeła lekcje.
-Jak wiecie,a raczej nie wiecie.Zaklęcia są poto,by ułatwić nam,magicznym Simom życie.Wszystkie zaklęcia opracował założyciel MagiCo.Ale co wam będe zrzędzić.Zademonstruje wam to i owo.-powiedziała.Staneła na środku sali,rzuciła na siebię lewitację i unosiła się w powietrzu!Wszyscy oniemieli.Przypomniało mi się,że tego samego czaru użyła,sadzając na miotłę Dave'a.



Potem,uczyliśmy się zaru na wszystkie składniki.Musieliśmy składać przysięge,że nie będziemy tego czaru używać,bez jej zgody.Mając już składniki,Miss Breack pokazała nam czar Ożywienie.Przed nią stał szereg drewnianych,ogrodowych krasnali.Ożywiła trzy znich.Byli wprost słodcy!Zaraz rzucili się ze swoimi koneweczkami do podlewania kwiatów.Potem my próbowaliśmy ich ożywiać.Trzy razy było zagrożenie pożarowe!Ale nikt nie spłonoł.




Gdy wyszliśmy z zajęć,było już po siódmej!Poszliśmy na kolację.No i teraz tak opisuję mój wprost cudny dzień.Chciałabym,żeby każdy dzień był taki jak teraz!Nie chcę weekendu!


VI wrzesień 2004r
Pokój Nauki.
O Boże!Jak to dobrze,że już weekend!Teraz dopiero bozbierałam me myśli by coś napisać!To,co tu opisuję,stało się wczoraj.
Zgodnie z postanowieniem moim i Ashley,po kolacji idziemy na dwór trochę poćwiczyć.Wybrałyśmy sobie spokojne ustronie.Ja ćwiczyłam skłony,a Ashley poszła na całość,ćwiczyła pompki.No i sobie rozmawaiłyśmy.Ashley mi mówiła,jak to Steve całą lekcję patrzył na mnie z rozmarzonym wzrokiem.Gadałyśmy też o tym,że w niedzielę wybierzemy się do centrum na zakupy,no i zobaczyć nową dyskotekę z restauracją.



Nagle usłyszałam jakby miałczenie.Taki,żałosne miauczenie.Wiatr zawiał i przyniósł mi w nozdrza zapach świeżej krwi.I to jeszcze się zbliżała noc.Klimacik się zrobił,nie ma co.I znowu seria miauczeń i zapach krwi.Dobiegało to z pobliskich drzew.
-Ashley,słyszysz?-spytałam siostrę.
-Pewnie to znowu te koty od Mrs Kat.-odpowiedziała mi siostra.
-Nie,ja czuję też i krew.
-Pewnie poszła bitka z pazurami,idź sprawdź jak nie możesz powstrzymać ciekawości.-jak mi siostra poradziła,tak zrobiłam.
Zbliżałam się do gęsto rosnących drzew.Zapach krwi natężył się.Coraz wyraźniej słyszałam te miauczenie.W końcu pojełam,to zduszone piski kobiety.
Znów zawiał wiatr.I znów zapach krwii,i trochę odgłosów szamotaniny.
-Przyżekałaś,obiecywałaś!Mówiłaś,że nigdy już tego nie zrobisz!-mówił jakiś głos.
-Nieee!Puszczaj!Nic ci nie obiecywałam!-głos kobiecy odezwał się.Dźwięk gruchotu.Taki pusty to był dźwięk.
-I co teraz?Coś nie używasz tej swojej czarnej magii?Zemszczę się!Za tamtych dziewięciu.I jeszcze za tych trzech,co ich nie znaleziono.Ja już wiem,co ty z nimi zrobiłaś!-rozpoznałam głoś...Mr Jony'ego!
-Myślisz,że coś mi zrobisz tym nożem?Ja jestem nieśmiertelna!Pamiętaj o tym!-Mówiła kobieta.odgarnełam gałęzie ostrożnie.
-Zaraz się przekonamy.-Moim oczom ukazała się straszna scena.Woźny zadźgał jakąś kobiecine!To było straszne!
-Oaa!Ja...jeszcze...wrócę...na...ziemię.......-i to były jej ostatnie słowa.Kobieta zgineła z rąk woźnego.Ledwo co mogłam oddychać!Tak mnie zatkało.Woźny mruknął jakieś zaklęcie.Krew znikneła,a ciało-jak mniemam-czarownicy,zostało wchłonięte w ziemię.



Biegłam ile sił w nogach,nie wiedząc gdzie.Zapach krwii dalej unosił się w powietrzu.Nagle Ashley wyskakuje mi spod ziemi.
-Tu jesteś Cloe!
-AAAAAAA!!!!!!-wrzeszczałam.Ashley zlękła mnie nie na żarty!
-Te?Co ci jest?Pewnie się przemęczyłaś tymi skłonami!Choć,idziemy spać.Już późno.Rozdzieliłaś te koty?-nawijała Ashley.Postanowiłam ciągle kiwać głową.
Przebrałyśmy się w piżamy.Ja podobno miałam strasznie dzike oczy.Siedziałam na łóżku obgryzając paznokcie.
-Cloe!Co ty wyrabiasz!Ty nigdy nie obgryzałaś paznokci!-krzykneła siostra na mnie.
-Co?!Jak?!Gdzie?!-zostałam wyrwana z moich myśli.
-Ty masz coś na sumieniu?Powiedz siostrze.Będzie ci lżej.-opowiedziałam więc jej wszystko ze szczegółami.Z początku nie wierzyła.Ale w końcu się przekonała.Nie przeżyła takiego wstrząsu jak ja,ale coś poczuła.
-Boże!Ty siostro musiałaś być tego świadkiem?!Na pewno przeżyłaś wstrząs psychiczny!Kładź się!Zajmę się tobą,aż znormalniejesz!-i Ashley zajeła się mną.
-Ale nic nie mówmy.Chyba,że chcesz by nas to też spotkało!-powiedziałam do niej.
-No pewnie!A teraz już śpij.Jakby co to jestem przy tobie.
-Ashley..Dziękuję ci.-powiedziałam siostrze.No i jakoś zasnełam.Dziś czuję się lepiej,ale nie zupełnie.Wiem co pozwoli mi spać spokojnie-muszę rozwiązać tą sprawę!A narazie,idę na obiad.
Pa.




I co?Skomentujcie.Poświęciłam się mojego Na Wspólnej,by wam to napisać.Oceńcie.
  Odpowiedź z Cytatem