15.11.2004, 18:12
|
#2
|
Guest
|
Ciąg dalszy
Pierwszy dzień w nowym domu spędziłam koszmarnie. Gdy tylko weszłam do środka, okazało się, że wszystko jest albo zarośnięte grzybem albo okropnie brudne. Musiałam więc wyczyścić to i owo. A, że nie było bieżącej wody, musiałam ciągle biegać do jeziorka za domem (pewnie teraz wszystko co tam żyło zdechnie. No cóż...)


Wyszorowałam pół domu, ale wciąż wydawał się brudny. Trudno, pomyślałam, i zadzwoniłam po majstra, żeby zajął się wodą i prądem w domu. Oznajmił, że przyjedzie za godzinę. Zmęczona, wskoczyłam do (zapaskudzonego) jeziorka, żeby się trochę odświeżyć po ciężkiej, całodniowej pracy.

Było to dość obrzydliwe, zważywszy na to, że jakieś pół godziny wcześniej płukałam w nim gąbkę całą w grzybie. Przyjechał majster. Szybko wskoczyłam w moją jedyną sukienkę i przywitałam go oraz zleciłam, co ma zrobić.
- Ciekawy jestem, czy panienka ma pieniądze, żeby to wszystko opłacić? – zapytał od razu.
- Jasne. To mój dom. No i mam jeszcze pieniądze ze spadku – odparłam pewnym głosem.
- Były właściciel domu nigdy nie chciał, żeby w domu była woda albo prąd, choć wiele razy mu to proponowałem. Staroświecki człowiek... Szkoda mi go.
- W sumie to... dziwak – mruknęłam pod nosem, a majster zabrał się do pracy. Przez cały czas pracy majstra, siedziałam w salonie i czytałam książkę. Co innego miałam do roboty? Dom bez prądu, bez telewizora, bez radia, bez czegokolwiek, co mogłoby pomóc zabić nudę. A nie, na środku pokoju stoją SZACHY. Fajnie tylko, że ja potrafię w to grać. Po jakiś trzech godzinach majster zakończył swoją pracę.
- Tylko niech pani uważa, żeby nie zalać instalacji – polecił na koniec.
- Nie jestem już małym dzieckiem – odparłam. Majster podał mi rachunek na kwotę 30000 simoleonów. Ale numer, w życiu nie wydałam tyle kasy na raz, pomyślałam i zapłaciłam mu.

Wieczorem postanowiłam wybrać się do sklepu po nowe ciuszki. Przecież coś mi się od życia należy! Uczesałam się i umalowałam przed lustrem, byłam gotowa do wyjścia.

Zadzwoniłam po taksówce. W słuchawce usłyszałam miły głos jakiejś kobiety.
- Sim Taxi, dobry wieczór. W czym mogę pomóc?
- Chciałabym zamówić taksówkę, ulica Węzłowa 13.
- W porządku, proszę poczekać pół godziny. Jeśli taksówka nie zjawi się, proszę do nas zadzwonić. Do widzenia! – kobieta rozłączyła się. Nigdy nie chciałabym pracować jako telefonistka, sekretarka lub innym zawodzie, opierającym się głównie na odbieraniu telefonów. Nie to, że nie lubię telefonicznych pogaduszek, tylko nie przepadam za telefonicznymi rozmowami służbowymi. Taksówka, zgodnie z zapowiedzią, zjawiła się pół godziny później. Szybko wskoczyłam do niej i pojechałam do najbliższego butiku.

W sklepie głównie przymierzałam ciuchy.


Później szybko zapłaciłam za nie i trochę pogadałam z przystojnym, jednak trochę dla mnie za młodym, kasjerem. Udałam się do domu.
|
|
|