View Single Post
stare 28.11.2004, 10:36   #4
Madison
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Odcinek 4
"U potwora"


Mak spokojnie podszedł do Kornelii.
- No, no, no... zguba się znalazła... - powiedział.
- Może i się znalazła, ale ja nie zamierzam nigdzie iść!
- A czy ktoś ci mówił, że gdziekolwiek musisz iść? Myślę, że dostatecznie długo mieszkałaś w mojej rezydencji i wiesz w jakim punkcie miasta ona leży. I wierz mi, nie będziemy tam iść pieszo. Pojedziemy autem - złowrogi miliarder szarpnął Kornelię za ramię i roześmiał się głośno. W tym samym momencie pod dom Huberta przyjechał czarny długi samochód, z którego wysiedli trzej zamaskowani mężczyźni. "Władowali" do środka Kornelię. Później do auta wsiadł Mak.
Jechali tak i jechali aż przyjechali...
Pod rezydencją ci sami mężczyźni wyciągnęli Korne z samochodu i związali jej ręce grubym sznurem.
- Patrzcie ludzie... to już wielki pan Mak nie ma pieniędzy na pożądne kajdanki? Phi! - powiedziała głośno Kornelia kiedy Mak wysiadł z samochodu.
- He he! - roześmiał się żałośnie - To nie dla tych takie luksusy, co ode mnie uciekają, słonko.
Zamaskowani szarpnęli Kornelię i zaprowadzili do pewnego pomieszczenia. Było puste. Wisiały na ścianie tylko czarnobiałe obrazki, a na środku stała klatka. Z tylko małym, starym stoliczkiem.



Faceci wrzucili do środka Kornelię.
- Nie! - krzyczała - Nie, proszę, nie!
Mężczyźni odeszli. Kornelia siadła na stoliczku. Jednak nie była zrozpaczona, jak to myślał Mak. Nie była również szczęśliwa. Pragnęła tylko, byle nie stało się jej tu nic złego. Była teraz gotowa nawet wyjść za tego potwora.
Po chwili przyszedł Mak z jakąś Murzynką. Przynieśli jedzenie.
- No, słonko. Proszę o to jedzenie. Moja nażeczona ma dla ciebie schabowego, a ja owoce morza. Może być? - powiedział ironicznie Grzegorz Mak.
- Co to jest? - zapytała Kornelia.
- Mówiłem ci już. Może zaprowadzić cię do laryngologa? - wybuchł śmiechem.
- To żółty ser i sałata - wtrąciła Murzynka.
- Marzena... - zaczął.
Murzynka mrugnęła okiem do Kornelii.
Mak odszedł i rzucił "danie na stolik"
- A coś do picia?- zapytała Kornelia.
Marzena wyciągnęła z kieszeni puszkę koli.
- Masz tak w tajemnicy. Nie mów nikomu. Pomogę ci uciec. - Marzena podała puszkę Kornelii i ponownie puściła jej oko.
Kornelia poczuła się pewniej, że nie wyjdzie za Maka. Nie do końca jednak, bo nie wiedziała, czy Grzegorz nie przeszedł na islam.



Przyszedł jeden z zamaskowanych mężczyzn.
- Za godzinę egzekucja.
Poszedł.
"Jaka egzekucja? Chcą mnie zabić?" - myślała Kornelia. Czy ta nażeczona przyjdzie jej pomóc, czy też blefowała aby pomóc Makowi?
Nie mogła tego sprawdzić. Sama musiała uciekać, lecz nie wiedziała gdzie i jak. Sprawdzała wszystkie barierki i... jedna była wyłamana. Kornelia odchyliła ją z całej siły i... wyszła. Ale gdzie miała uciec?



- Marzena... Ale fajnie wyszedł ten żart z tą egzekucją... - roześmiał się Mak w innym pokoju. Stała tam jeszcze służąca.
- Jaka egzekucja? Co? - zapytała Murzynka Marzena.
- Się wystraszyła... bidota... - znów wybuchł ironicznym śmiechem. - I tak się wystraszy jak się dowie, że umrze z pragnienia! Taka kara bardziej mi się podoba.
Służąca zerwała się. Widziała wcześniej, jak Kornelia ucieka z rezydencji. Pomyślała, że musi jej pomóc.
Poszła do ogrodu, tam gdzie widziała ją wcześniej.



Była przerażona. Ujrzała...

Co ujrzała służąca, dowiecie się w następnym odcinku.

CDN.

(sorki, że tak byle jak napisane, ale się śpieszyłam... )
  Odpowiedź z Cytatem