View Single Post
stare 30.11.2004, 21:51   #2
Aquila_Ardens
Guest
 
Postów: n/a
Smile

Cuna------> Jeśli byś była pasjonatką... to raczej nie

Ma sporo przypadków... ja znam już 6... ale mają one podobne znaczenie co polskie.... Nominativus - mianownik, Ablativus- narzędnik, Vocativus- wołacz etc.
Problem zaczyna się, gdy pojawia się więcej niż trzy deklinacje
Ale w sumie est bardzo przyjemnym językiem... i chociaż uczę się jej dopiero od tego roku szkolnego, zapałałam do niej szczerą miłością
Ego Latinam Ama!

No a tak po za tym:

ODC.2 Genezis Foedum

(geneza przymierza)




Gdy już dochodził do siebie, do domu, wciąż myślał.

Zastanawiało go zachowanie tej dziewczyny... było co najmniej dziwne....

-Co mogło być powodem tego załamania... skąd wzięło się przekonanie, iż jest odrzucana?

Kto mógłby odrzucać tak intrygującą postać jak ją... –Kurtisowi nie mieściło się w głowie. Ta jej tajemniczość była dla niego niezwykle pociągająca. Kurtis nie przepada za ,,zwykłymi” otwartymi i wesołymi dziewczynami. Wydawały mu się takie oklepane i nudne.... a to coś zupełnie innego. Po prostu mu się podobała. Zapragnął jeszcze raz ją przytulić.

-Pójdę tam rano.- Powiedział sam do siebie.




Tymczasem, po paru godzinach Alex się zbudziła. Przyśnił jej się dziwny chłopak, obejmujący ją. Całowali się, namiętnie. I wtedy obudziły się w niej jej prawdziwe aspiracje.

Na początku zaczęła mieć ochotę na flirt...pierwszy pocałunek... lecz nagle uświadomiła sobie, jak głupio się zachowała. Przestraszyła się. Nie wiedziała, co on jej zrobił. Po płaczu zawsze ma twardy sen. Spodziewała się najgorszych rzeczy.

Była cała obolała. Mimo najmiększego możliwego miejsca, jakie zdołał znaleźć Kurtis, grządka nie była zbyt komfortowa. Najgorzej było z głową. Głowa migrenowo pulsowała.

-No tak... płacz jest taki niehonorowy... w każdym calu.... teraz mam.... boli mnie łeb, a nie mam środka przeciwbólowego. Zresztą to i tak nie pomaga. Nic nie uśmierzy mojego bólu.-

Myślała o tym, by uciec. By uciec od wszystkiego. By uciec od życia. Ale nie mogła tego zrobić. Ze względu na dwie osoby. Mum i tego tajemniczego chłopca. Z jednej strony była wściekła i na niego i na siebie, z drugiej zaś, posłuchał jej... nawet zachęcał ją, by dalej się mu zwierzała. Nie zignorował jej, jak inni... był jej życzliwy. Z jednej strony chciała go bliżej poznać... opowiedzieć mu o sobie... wysłuchać jego historii... z drugiej miała ochotę mu przywalić, za to że ją objął. Właśnie... co do tego też miała mętlik w głowie. Umysł jej podpowiadał, że coś takiego jest nie dopuszczalne. Nie zna go w ogóle, nie wie kim jest, czy jest godzien zaufania... lecz serce się broniło- w końcu było to pełne czułości... w pewnym sensie zrozumienia... no i ona się w niego wtuliła. I waśnie tego nie mogła sobie wybaczyć.





Wolała się skradać do domu. Wiedziała, co ją tam czeka. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie ryzykować przyuważenia.

Okropnie bała się Diany.

Diana to silna osobowość, fanatycznie dążąca do podporządkowania sobie innych... a że Alex nie jest znowu tak uległa, jak to się może wydawać, to ma wielki kłopot.

Diana została wychowana w iście Spartański sposób; gdy była noworodkiem, jakaś bezdomna ją porwała i wychowała. Gdy Diana stała się nastolatką, Bezdomnej obudziło się sumienie i zwróciła zepsutą już dziewczynę jej rodzinie. Diana przez pewien okres swego życia była okropną nimfomanką. Rilla jest owocem jej romansu ze strażakiem, Blua zaś z.... Towarzyskim Króliczkiem.

Miała jeszcze siedmioro dzieci, lecz tymi zainteresowała się opieka społeczna.

Gdy wróciła do swej rodziny, była istnym utrapieniem swej siostry i jej męża, Roberta. Okropnie dokuczała mu na temat koloru jego skóry (Robert pochodzi z pierwszego związku swej matki- z kostuchem). Uważa się za wielką wojowniczkę, lecz nic, oprucz niecodziennego stroju na to nie wskazuje.



Zaskrzypiały lekko drzwi. Alex zrobiła krzywą minę. Nie cierpiała tego dźwięku. Wiedziała, iż może on zbudzić domowników. Ale cisza. Nic się nie rusza... chyba nikt nie słyszał.






Zrobiło się już jasno. Dziewczyna w dalszym ciągu próbowała jak najciszej wydostać się ze strefy skrzypiących drzwi. Wszystko szło dobrze... nikt nie zauważył.

Lecz nagle Alex oniemiała.

-Alex ma chłopaka, Alex ma chłopaka! Widziałam jak się obściskiwali! Alex ma chłopaka! Buzi buzi! Alex go kochać musi! A on ją ściska za tyłek! Tu nie ma pomyłek!- Zaszczebiotała syrena alarmowa zwana Bluą.

-Przestań!- zbesztowała ją Mum –Gdzieś ty była?!

-Ja mogę wszystko wytłumaczyć...

-Tłumaczyć się będziesz potem. Gdzie byłaś?

-Nie wiem... na jakiejś grządce...

-Jak to nie wiesz?!

-Zostałam tam zaniesiona –nagle pomyślała, że mówienie o tej sprawie może okazać się złym pomysłem.

-Przez kogo?!

-Nie wiem... jakiś chłopak.... z sąsiedztwa chyba.... chyba nowy....

-Ktoś Cię niósł, a ty nawet nie wiesz kto?!

-Nie przedstawił mi się. Po za tym straciłam przytmność.

-Co?! On Ci to zrobił?! Dobrze się czujesz?! Nie masz nudności?! Wezwę policję!

-Nie czekaj... nic mi nie jest... bo widzisz... byłam załamana... płakałam... i on ni stąd ni z owąt się pojawił.... przytu... eee.... wysłuchał mnie.... pocieszył.... i nagle zasnęłam.

-czy on Cię czymś naćpał?!

-Nie byłam zmęczona płaczem.

-Domyślam się , że to miało związek ze wczorajszym pożarem?

-Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Diana!

-Kochanie. Przestań wszystko zwalać na Dianę. Nie panujesz jeszcze nad swymi umiejętnościami, jak mniemam?

-Ale to ona.... nazwała mnie przeklętą znajdą...i... i powiedziała że jesteś głupia...yyy... słaba!

-Moja kochana siostrzyczka. Z ironią w głosie stwierdziła Mum.

-Nie musisz jej słuchać.

-Dzięki.

-A teraz umyj się i zejdź na śniadanie



~*~



Po paru godzinach Kurtis znowu przyszedł. Zastał Alex, która świeżo co zemściła się na Rilli za to jej wczorajsze chichranie.

Alex w biciu była dobra... jeszcze nikt z nią nie wygrał.... za to bardzo często zdarzało się ,,temu komuś” stracić przy tym przytomność.

-Wyspana?- spytał wesoło.




-Kim jesteś, i czego tutaj chcesz?!- Zdenerwowała się Alex. Zagroziła pięściami, by zatuszować zakłopotanie. Oto ten sam, o którym długo myślała pokazał się znowu.

-Co ty sobie wyobrażasz?! Już dość się przy tobie upokorzyłam! A ty jeszcze tu wracasz!

-Nazywam się Kurtis Trent. Jestem tu nowy.- i zrobił jakiś dziwny ruch ręką, który przezwyciężył mięśnie Phoenix i rozkazał jej rękom opuścić się. Przestraszyła się.

-Ty....

-Co ja?

-Grrrrr! Och Ty!

-No co ja?- To już wściekło do reszty dziewczynę. Cofnęła wykrok i stanęła w dumnej, często wzbudzającej lęk wśród innych simów pozie.




Nazbierało się tym czasem wokół nich trochę osób. To znaczy: Mum i Dad. Mum po wyjściu z basenu miała pewne kłopoty z przylepionymi do niej bąbelkami. Dad chciał to jakoś rozwiązać. I ujżał Kurtisa, który akurat dziwnie przyglądał się Alex . A patrzył tak, gdyż przy okazji jakiegokolwiek większego ,,przestraszenia się” Dziewczyna odruchowo przybiera postać wojowniczki. Mimo posiadania własnych ukrytych umiejętności, nie był to dla niego codzienny widok.

-Alex , kto to?

-Też bym się chciała dowiedzieć- Syknęła przez zaciśnięte zęby.

-Przecież Ci się przedstawiłem! -Bronił się Kurtis.

-Imię i nazwisko to za mało , by powiedzieć coś o sobie.

-Dobra, dobra , zostawię was samych. Poznawajcie się tam.- Stwierdził Dad, który nie koniecznie lubił mieszać się do czyjegokolwiek życia towarzyskiego. A już szczególnie nastolatki. Poszedł do swej żony.

-A teraz czy mógłbym usłyszeć twe imię?- Spytał sarkastycznym tonem Kurtis.

-Po co ci to?

-Witaj Pococito .

-Czego ty ode mnie chcesz?!

-Niczego, Pococito.

-Przestań, jeśli nie chcesz pożałować!

-A jeśli nie przestanę? To co mi zrobisz, Pococito?

-Skończ z tym ,,Pococito”

-Przecież tak masz na imię!

-Masz tupet.

-Wiem.- i zadziornie się uśmiechną. Do reszty rozjuszył dziewczynę.

-Yyyy ja....

-co Ty?

-Znowu zaczynasz?! Ja... ja...

-no wysłów się wreszcie!

-Jesteś nie uprzejmy!- nie wiedziała już co powiedzieć

-Bo ty nie jesteś.

-I tak byłam dla Ciebie miła . po tym co mi zrobiłeś...

-O jaka łaskawa....- i się zastanowił.

-Ale co ja Ci w ogóle zrobiłem?!

-Wszystko.

-Wszystko czyli nic?

-Nie. Wszystko.

-A co rozumiesz przez to ,,wszystko”?

-no...eee.... wszystko.

-Jesteś bardzo enigmatyczna.

-Ja?! Enigmatyczna?! Ty.... ! Znaczy... yyy... tak jestem. I ty tego nie zmienisz.- Alex zawsze działa impulsem. Nim przeanalizuje treść zdania, już się broni.

-A teraz naprawdę. Co ci zrobiłem?

-eee.... no... objąłeś mnie!

-A ty się we mnie wtuliłaś. Czy coś jeszcze?

-Jestem pewna że tak...tylko że wtedy spałam.

-Zanisłem się tam, gdzie w miarę miękko było. Żebyś rano nie czuła się zbyt ,,połamana”. Chciałem pomóc.

-yyy.... Nie! Ty chciałeś wykorzystać moją słabość!

-Gdybym chciał Cię zabić, już bym to zrobił. Miałem idealne warunki. Czy to tak trudno pojąć, iż chciałem nawiązać znajomość?!

-Nie jestem naiwna!- I się chwilę zastanowiła

-Wierzę Ci że nie jesteś. Mnie możesz zaufać.- Dziewczyna na chwilę się od niego odwróciła. Miała dość zmieszaną minę.

-Alex Flame.- rzuciła przez ramię.

-Słucham?

-Nazywam się Alex Flame.

-No . Miło mi.- Uśmiechną się i podał jej rękę. Ona spojrzała, zawahała się przez chwilę. Ale w końcu podała mu swoją.

-Widzisz? Nie gryzę.

-Bez komentarzy proszę.

-Czym się interesujesz?
-Niczym co by mogło.....eee niczym.- chciała coś dodać, co sugerowałoby żeby się odczepił, ale uświadomiła sobie że to w końcu ta sama osoba którą też chciała poznać. Wybrała tę drugą drogę, poznając się z nim.


-Sama powiedziałaś, iż imię to za mało by poznać sima....

-Nie jestem simem!

-No a jak nie... to co ja teraz widzę?

-Feniksa w skórze sima.

-Ciekawe.

-Sarkazm czy naprawdę ciekawe?- zapytała chłodno.

-To drugie. Opowiedz mi coś o sobie.

-Jak już pewnie wiesz, mam ukrytą moc. Władam ogniem.... pilnuję by nikt nie rozdzielił mojego amuletu.... Irianxu.

-Czy to to? – ujął w dłoń wisiorek zwisający na rzemyku na szyi Alex.

Trochę ją to przestraszyło. Nikogo wcześniej nie dopuściła tak blisko amuletu. Z drugiej strony nie lękała się go tak , jak lękałaby się kogo innego. Zamiast trzasnąć jego dłoń z całej siły, wzięła ją delikatnie i opuściła. Kurtis spojrzał na wisior. Był wykuty z dziwnego metalu, który dotykiem przypominał nieco jego Chirugai . był podzielony liniami na cztery części, w każdej z nich było wyżłobione cztery dziury, a na środku zaś wkomponowany był egipski krzyż Ankh.

-Tak, to to.

-powiedz coś więcej....


- Na początku był chaos... potem wynurzył się prapagórek a na nim powstały 4 żywioły; Ogień , Woda, Ziemia i Powietrze.

Najpierw żywioły ze sobą walczyły, ale nastały czasy pokoju. w tych właśnie czasach siły zjednoczyły się tworząc; Irianx- amulet zjednoczenia mocy- wisior składający się z 5 części: 4 ,,Hahr-ion" , części odpowiadajacych żywiołom i 1 krzyża Ankh; klucza łączącego te elementy. I wtedy ja zostałam powołana do życia, bym strzegła , by nie dopuścić Irianxu do rozpadu. Ta głosi legenda.

-Interesujące. A jak to się odnosi do Ciebie samej.

-Obowiązek przede wszystkim. A, teraz ty powiedz coś o sobie.

-hyh... w pewnym sensie jesteśmy podobni... też mam tutaj misję do wykonania...lecz nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać...

-O! Nie dziwię się... jest to pewnie dla Ciebie tak samo zagmatwane jak dla mnie....

-Możliwe jesteśmy tylko...

-tylko.....

-tylko ludźmi.

-NIE! Ja nie jestem człowiekiem! Ego Phoenix sum! Homos scalesti sunt!

-Mówisz po łacinie?

-Od urodzenia. Nigdy nie mów że jestem człowiekiem. Bo stracę cierpliwość.

-Czemu nie polecisz?

-Co?

-Jesteś ptakiem. Czemu ni latasz?

-Nie umiem. Moja moc nie jest jeszcze na tyle rozwinięta. Nie wiesz nawet jak bym chciała umieć latać...to cudowne uczucie...



-Też tak myślę.

-Umiesz latać?!

-Tylko za pomocą swej mocy lekko ,,unieść”.

-Co za wstyd. Ptak bez skrzydeł. Nie nadaję się do tego wszystkiego -Alex posmutniała.





-Mam inne zdanie na ten temat. Popatrz chociaż jak sprałaś tę osobniczkę <wskazał na Rillę>.

Widzę że jesteś silna... charakterek, dość stanowczy...

-Tu chodzi o coś innego. Jestem silna fizycznie, lecz nie wiem czy psychicznie. Moje zasady mi nie pozwalają aż TAK się przed kimś otwierać... a jednak zwycię... yyy ... już nic.

-Chciałaś powiedzieć że Cię zwyciężyłem? Nie prawda. Nakłoniłem Cię tylko, byś się trochę otworzyła....trochę.... bo wcale tak wiele o Tobie nie wiem.- i położył jej rękę na ramieniu. Ta sama czuła dłoń, która wcześniej ją pocieszyła.... tyle że teraz już znana... nie lękała się jej... no może trochę... ale już dla zasady.



Rozmawiali tak z parę godzin... od razu przypadli sobie do gustów.

-Nie jeste taki, za jakiego Cię uważałam.

-A widzisz?- I się serdecznie uśmiechnął. Ujął jej dłoń. Patrzyli sobie głęboko w oczy... niby obcy... a jakby znali się od zawsze... bwili się swymi dłońmi...

-wiesz...- zaczął Kurtis. Już miał wypowiedzieć następne słowo, gdy nagle....





.... nagle CDN



PS: Jeśli popełniłam gafę w którymś z tych zdań, to proszę, poprawcie mnie Miałam problem ze słowem geneza... gdyż nie było w słowniku....
  Odpowiedź z Cytatem