Żeby nie było, że tylko krytykuję, a sama nic nie piszę:
Przedstawiam: fotostory na motywach opowiadania Fiodora Sołoguba "Malieńkij cziełowiek".
"Na motywach" oznacza, że opieram się na pomyśle, ale nie przepisuję tekstu, co więcej wiele wątków zmieniłam, wiele scen usunęłam a inne dopisałam, zmieniłam charaktery bohaterów, bo oryginalne koszmarnie mnie irytowały. No i dodałam zupełnie inne zakończenie...
Zresztą po co to piszę, założę się, że nikt nawet o tym opowiadaniu ani choćby autorze nigdy nie słyszał

Zaczynam:
Jakub i Agłaja byli kochającym się małżeństwem. Mieli piękny dom, Jakub dobrze zarabiał a Agłaja nie musiała nawet pracować.
Był tylko jeden mały problem...

Agłaja była prawie o głowę wyższa od Jakuba! I nie tylko wyższa, ale też potężniejsza i dość pulchna, podczas gdy Jakub był raczej chuderlawy. Niby nic takiego, ale Jakuba wprawiało to w zakłopotanie.

Zwłaszcza w miejscach publicznych czuł się bardzo zażenowany. Na ulicy starał się iść w pewnej odległości od Agłai - nie tak daleko, żeby pomyślała, że ma do niej jakąś urazę - ale na tyle daleko, żeby napotkani przechodnie mogli pomyśleć, że tylko przypadkiem idą obok siebie i że wcale nie są małżeństwem.

Jakub próbował też przekonać Agłaję, żeby jadła trochę mniej. Myślał sobie "Gdyby chociaż była chuda, nie wyglądalibyśmy razem aż tak dziwacznie. A co będzie, jeżeli z czasem jeszcze bardziej utyje? Olbrzymka i karzełek. Moglibyśmy w cyrku występować". Oczywiście nie powiedział tego głośno, próbował tylko delikatnie zwrócić uwagę, że trzecia porcja lodów nie jest najlepszym pomysłem... Ale Agłaja obraziła się tylko i zrobiła mu straszną awanturę. Popłakała się nawet, twierdząc, że Jakub pewnie już jej nie kocha, bo jest za gruba.

Jakub stawał się coraz bardziej spięty i nerwowy. W końcu którejś nocy przyśnił mu się koszmarny sen, w którym Agłaja stawała się coraz większa i większa, wypełniała swoim ciałem cały dom. Jakub, uwięziony w domu i przyduszony przez wielkie cielsko Agłai do ściany, nie mógł złapać tchu. Próbował krzyczeć, ale z jego gardła wydobywał się tylko cichy, niemal bezgłośny skrzek. Ogromna Agłaja powiedziała romantycznym i aksamitnym basem "Kocham cię, nigdy nie pozwolę ci odejść", a wtedy Jakub wrzasnął i...

...obudził się cały mokry od potu i zadyszany. "Jak mogło mi się coś takiego przyśnić, przecież naprawdę ją kocham" - jęknął w duchu, spoglądająć na żonę z czułością i troską. - "Nie wiem, co mam robić, ale coś z tym zrobić trzeba, inaczej skończę w domu wariatów". Spojrzał na zegarek - była dokładnie północ. "Godzina duchów" - pomyślał. Zupełnie nie myśląc o tym, co robi, ubrał się...

...i wyszedł z domu.

Szedł bezmyślnie ulicą, gdy jego uwagę zwrócił dziwnie ubrany mężczyzna, który stał przed bramą, jakby kogoś wypatrywał.

Mężczyzna zastąpił drogę Jakubowi i zapytał:
- Czego pan tak szuka po nocy? Może jakich ślicznotek? Może zaprowadzić?
"To przecież zwykły alfons" - pomyślał z niesmakiem Jakub i odpowiedział:
- Nie trzeba mi tego. Wystarczy mi kłopotów z jedną ślicznotką, którą mam w domu.
- O, czyżby jakieś problemy z żoną? - zainteresował się mężczyzna, a oczka zaświeciły mu się chytrze.
- Doprawdy, nie mam ochoty o tym rozmawiać... w każdym razie nie z panem - odparł szorstko Jakub.
- Proszę mi wierzyć, nie pytam z głupiej ciekawości - zastrzegł się mężczyzna. - Znam różne sposoby i środki na zaradzenie problemom, mogę panu pomóc...
Jakub wahał się, mężczyzna nie budził bowiem bynajmiej jego zaufania, z drugiej strony miał straszną ochotę opowiedzieć komukolwiek o swoim kłopocie... w końcu nie wytrzymał i zwierzył się nieznajomemu.

Mężczyzna najpierw roześmiał się
- Ajajaj, niedobrze, żona wielka a mąż maleńki. Do całowania trzeba drabinę przystawiać! Ale niech się pan nie martwi, mam rozwiązanie dla pana!

Poprowadził Jakuba w głąb bramy. Weszli na ciemne podwórko, gdzie świeciły się tylko okna małego sklepiku. Mężczyzna zaprosił Jakuba do środka...