Evana Giant
Odcinek I.
Nazywam sie Evana. Evana Giant.
Stracilam rodzicow w wieku 3 lat, w wypadku samochodowym. Razem ze straza pozarna, przyjechal samochod z duzym rozowym napisem 'Dom dziecka imienia Andrzeja SimCieja'. Gdy strazacy zajeli sie ogniem, z samochodu wybiegla starsza kobieta, na oko miala prawie 40 lat. Wziela mnie na rece i rozplakala sie.
- Nie martw sie, juz jestes bezpieczna - Przytulila mnie. Ja wtulilam sie w nia, bez swiadomosci, ze to nieznajoma kobieta. Zabrala mnie do domu dziecka, mimo to prowadzilam spokojne zycie. Zawsze do zlej gry robilam dobra mine. Bylam zaprzyjazniona ze wszystkimi dziecmi z domu dziecka, i gdy jakas moja przyjaciolke zabierali nowi rodzice, bylam jednoczesnie: szczesliwa - bo bedzie miala rodzicow, swoj dom. Smutna - bo byc moze nigdy jej juz nie zobacze.
Mam zielone oczy, brazowe wlosy i delikatne poliki. Kazda kolezanka sadzi, ze w moich oczach 'czai' sie cos niezwyklego - po prostu tak sie czuje, gdy patrzy mi sie w oczy - mowia.
*~*~*~*~*
Trudno mi powiedziec, czy 15 lat to duzo, czy malo. W kazdym razie jestem coraz bardziej samodzielna, poznaje jeszcze wiecej nowych rzeczy - i nadal mieszkam w domu dziecka. Pani Knigthless mowi, ze jestem niezwyklym dzieckiem i dlatego mnie czesto bierze do pomocy, w ktorej jestem bardzo aktywna - pomagam w zajmowaniu sie malymi dziecmi, dokladnie w takim wieku, w jakim ja dostalam sie do domu dziecka. Raz jednak zadzwonil telefon, ktory zmienil moje zycie...
Drryyyn (

).
- Ja odbiore - Pani Knigthless od razu sie rzucila. - Halo?
Chwila ciszy.
- Tak, mam... Tak, bardzo mila... Sadze ze sie zgodzi... Ekhm, Ev, mozesz tu podejsc na chwile? (tak ja pani nazywac lubi ;d)
- Juz ide.
- Pani Oszoln poszukuje milej nastolatki, zeby zatrudnic ja jako sprzataczke. Placi na miesiac 500 $, to pewnie nie duzo, ale poki nie skonczysz osiemnastu lat powinno ci wystarczyc, bo dostaniesz tez swoje mieszkanie, kuchnie i lazienke. Zgadasz sie?
- Ja... hm... dobrze... nie ma sprawy - Usmiechnelam sie. - Jak pani Oszoln chce, moge juz dzisiaj przyjechac.
Jak powiedzialam, tak zrobilam. Gdy stanelam niesmialo przed domem i zamknelam drzwi taksowki, stanelam jak kamien. Ja mam sprzatac tak ogromna chate? No dzieki. Mimo wszystko lokaj pomogl mi wniesc walizki na gore, ale nie do mieszkania, a do jakiejs komorki...
- Ja mam tu mieszkac? - Gdy wokol nowoczesne, eleganckie korytarze, ja mam mieszkac w brzydkiej, starej komorce, gdzie ledwie miescila sie mikrofalowka, mala lodowka, zlew, prysznic i ciasne lozko.
- Tak - Lokaj prychnal i poszedl, rzucajac niedbale na male lozeczko walizke. Od razu uslyszalam sprezyny. "Ma racje. Powinnam sie cieszyc, ze dostalam jeszcze cos, co stoi..." - pomyslalam i otworzylam walizke, zeby wypakowac rzeczy. Gdy po kosmetykach przeszlam do ciuchow, rozejrzalam sie - gdzie ja mam je schowac? Najwyrazniej musza zostac w walizce...
- GDZIE JEST TA NOWA SPRZATACZKA? - Ktos wydarl sie na caly glos. Chyba w tej chwili nie bylo sensu myslec o rozpakowywaniu sie, wiec zbieglam szybko na dol.
- Dzien dobry - Wydyszalam i ustawilam sie w rzedzie 'nowych'. Znowu zobaczylam tego lokaja w okropnych wasikach. "Hiszpan" - Zachichotalam w duchu. No i na moje szczescie stanelam obok niezlego przystojniaka. Lokaj zaczal gadac i gadac, wcale nie sluchalam. Myslalam ze to nigdy sie nie skonczy. Jak mialam okazje, patrzylam sie na chlopaka obok mnie. Na oko mial siedemnastke...
Tak czekalam i czekalam, az wkoncu lokaj skonczyl gadac. Spytal sie ostatni raz: "ZROZUMIANO?!" - wszyscy krzykneli tak, chociaz wydaje mi sie, ze nie sluchali tak jak ja. No i co z tego, najwyzej sie zlamie jakis pkt regulaminu. Inni rozeszli sie, ja tez ruszylam w kierunku schodow, gdy nagle on do mnie zagadal.
- Czesc.
Zarumienilam sie, ale nie odwracalam glowy.
- Hej... - Rzucilam przez ramie.
- Wyglada na to, ze jestesmy najmlodsi.
- Tak...
- Ile masz lat?
- 15...
- Ja 17.
Usmiechnelam sie w duchu.
- Jak masz na imie?
- Evana... Ale mow na mnie Ev. - Teraz sie odwrocilam. Spojrzal w moje oczy, ale nie z zauroczeniem, tylko z ciekawosci (patrz opis Ev na poczatku odcinka - przyp. autorka ;d).
- Ja Ice... Ale nie jestem taki zimny - Zasmialismy sie razem.
- Co bys powiedziala na kawe, wieczorem w sobote?
- Nie ma sprawy.
Pobieglam szybko po schodach szczesliwa, zapominajac o beznadziejnym pokoju, glupim lokaju i o tym, ze nawet nie wiem, jaka bedzie dla mnie pani Oszoln.
-------------------
Wiem, ze ogolnie na poczatek dretwo i w ogole, ale ja nie mam talentu ;p
teraz oceniajcie, czy w ogole jest sens pisac dalej ;> ^^