Jej. Nie liczyłam na _aż taki_ odzew

Dziękuję
Sołogub jest Rosjaninem, ale przyznam się, że nic więcej o nim nie wiem. No może tylko tyle, że umarł dawno i nie grożą mi żadne procesy o naruszenie praw autorskich :grin:
Imię Agłaja ogromnie mi się podoba, pochodzi faktycznie z greckiego, ale nie od Agaue, tylko od Aglai, jednej z trzech charyt (Eufrozyne, Aglaja, Thalia), oznacza "blask, piękno".
Faktycznie na pierwszym zdjęciu Agłaja siedzi, jakby była w ciąży

Może to przez tę różnicę wzrostu? Musiała się trochę "przykurczyć", żeby Jakub mógł ją objąć
A teraz - ciąg dalszy. Jakie kropelki zaoferuje Jakubowi tajemniczy mężczyzna?
Sklepik wydał się Jakubowi dość niezwykły - stały tam i antyczne meble, i egzotyczne ozdoby, a w szafkach kryło się pełno tajemniczych buteleczek i szkatułek. Mężczyzna natychmiast zaczął szperać po szufladach, jednocześnie mówiąc do Jakuba:
- Tu mam eliksir w sam raz dla pana! Wystarczy wypić... i już się nigdy człowiek nie obudzi. No i po kłopocie, weźmie pan sobie nową żonkę, odpowiedniego wzrostu.
- Chyba pan oszalał! - obruszył się Jakub. - Czy ja wyglądam na mordercę?! Dziękuję bardzo za takie rozwiązania.
I już chwycił za klamkę, ale mężczyzna zawołał:
- Proszę jeszcze chwileczkę poczekać! Mam też inne krople, ale one są bardzo drogie...
- Ten eliksir zmniejsza człowieka. Jedna kropla - dwa kilogramy mniej. I co pan na to?
Jakub aż wstrzymał oddech z wrażenia, ale starał się nie dać tego poznać po sobie.
- No, nie wiem... A ile ten "cudowny" eliksir kosztuje?
- O, to drogie lekarstwo... jedna kropelka - 100 simoleonów.
Jakub zaczął szybko rachować w duchu. "Agłaja waży z 90 kilo, to gdyby tak zrzuciła 50, byłaby drobniutka kobietka, w sam raz dla mnie... czyli 25 kropelek, czyli 2500... uch, miesięczna pensja na to pójdzie. A co tam."
- Proszę dać 25 kropli.
- Dużo pan chce, źle będzie - pokręcił głową mężczyzna.
- To już chyba moja sprawa - prychnął niechętnie Jakub.
- No, jak pan chce.
- A co pan myśli, ja płacę, jak wymagam - Jakub już wyjął pieniądze, gdy nagle coś go tknęło. - A skąd ja właściwie mam wiedzieć, czy te kropelki to nie jakieś oszustwo?
- Nie no, oczywiście - roześmiał się mężczyzna. - Nikt nie chce kupować kota w worku.
I zadzwonił małym srebrnym dzwoneczkiem.
Natychmiast otworzyły się boczne drzwiczki i stanął w nich chłopiec lat około 10, o niezwykle jasnych oczach i dziwnym, lekko złośliwym uśmiechu. Mężczyzna odmierzył do kubka 5 kropli i podał chłopcu do wypicia.
Nie minęła nawet minuta i chłopiec zaczął się zmniejszać. W krótkim czasie mierzył nieco ponad pół metra - i wtedy zmniejszanie się zatrzymało.
- Czy to panu wystarczy? - zapytał mężczyzna.
- Tak, oczywiście - przyznał wstrząśnięty Jakub i zaczął przeliczać pieniądze.
- Doskonale - ucieszył się mężczyzna. Podał zmniejszonemu chłopcu jakąś buteleczkę i kazał wypić jeden łyk. Chłopiec natychmiast powrócił do dawnego wzrostu i opuścił pokój. Mężczyzna natomiast zwrócił się do Jakuba i powiedział:
- Jak się weźmie te krople bez niczego, to się człowiek zmniejsza natychmiast. Można też rozpuścić w herbacie, kawie albo soku i wtedy się powolutku zmniejsza, co dzień po troszku. Tylko z alkoholem nie mieszać, bo wyłysieje.
Następnego dnia po obiedzie Jakub zaproponował Agłai kawę - sam poszedł do kuchni i przygotował dwa kubki. Do kubka Agłai wlał tajemnicze kropelki.
- Oto twoja kawa, kochanie.
- Dziękuję - Agłaja była zachwycona, Jakub do tej pory nie wykazywał się aż taką troską.
- Och, ale zajęłam twoje ulubione miejsce na kanapie - zauważyła nagle Agłaja i przesunęła się na miejsce obok.
Jakub wzdrygnął się i błyskawicznie rzucił się zamienić kubki miejscami.
- Co ci się stało? - zdziwiła się Agłaja. - Przecież te kubki są jednakowe, co za różnica, z którego wypijesz?
- Aaa... no wiesz, kochanie... jak niosłem swój kubek z kuchni, to już trochę z niego upiłem... zostawiłem moje zarazki, hehe - zaśmiał się Jakub, w duchu mając nadzieję, że zabrzmiało to szczerze. Chyba tak, bo Agłaja powiedziała tylko:
- Aha - i roześmiała się wesoło.
Jednak kiedy tylko Jakub usiadł koło niej, zaczęła się rozglądać niespokojnie, po czym powiedziała:
- Zdaje mi się, że ktoś się kręci po naszym ogródku... Może to włamywacz? Bardzo cię proszę, sprawdź, czy ktoś tam jest!
- Ależ oczywiście, kochanie - Jakub był gotów spełnić każdą jej prośbę, byle tylko wypiła wreszcie tę kawę. Obiegł dom dookoła, ale nie dostrzegł nawet śladu włamywacza. To uspokoiło Agłaję, która (wreszcie!) wypiła swoją kawę.
Ale kiedy kubki były już puste, Agłaja zaczęła chichotać jak szalona.
- O co chodzi, złotko? - zapytał zdezorientowany Jakub.
- Zamieniłam nasze kubki - chichotała Agłaja. - Dobrze wiem, że nie lubisz, jak dużo jem. Pewnie za dużo na obiad zjadłam, co? I wsypałeś mi tam coś na wymioty albo na przeczyszczenie? No to teraz ciebie przeczyści - i zaśmiewała się do rozpuku.
Jakubowi aż się słabo zrobiło ze strachu. "Co robić, co robić?" Wybiegł do toalety i próbował wymusić wymioty (co utwierdziło Agłaję w jej domysłach), ale nic z tego! Nagle przypomniał sobie, że tajemniczy mężczyzna miał przecież odtrutkę. "Pewnie drogo sobie za nią policzy. Ale co tam pieniądze, byle tylko zapobiec działaniu leku!". I wybiegł z domu.