View Single Post
stare 19.12.2004, 20:40   #1034
Cocaine
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

dziex Magi twoja tez coraz lepsza
"sennik" odc. 5
- Panienki do wyjścia i do dyrektora. - zarządziła. No pewnie, teraz mi tylko brakuje wywalenia ze szkoły artystycznej....matka mnie zatłucze.
- Gdzie? - zapytała Lana stając przed nią i trzepocząc rzęsami.
- Takie małe drzwi na samym dole. Dotarło??? - krzyknęła w końcu i popchnnęła nas obydwie. Wpadłam na twarde drzwi i obiłam solidnie nos,. Podtarłam go i zobaczyłam na placu krew, Zakręciło mi się w głowie, jak zwykle na widok krwi i....upadłam. Kiedy się obudziłam leżałam na czymś twardym a nade mną stała zatroskana psychiczna.
- Wreszcie się obudziłaś. - powiedziała. Na głowie miałam ręcznik tak zimny ze az mnie wzdrygnęło. Obejrzałam swoje palce. BYły całe w zaschniętej krwi.
- Była u ciebie szkolna pielęgniarka. - dopowiedziała Lana.
- Ale powiedziała że to nic groźnego. Chcesz się zwolnić? - zapytała troskliwie.
- Nie, dziękuję za trosklę ale zsoatnę.
- Dobrze. 0- powiedziała i wróciła za biurko. Wpisała na karteczkę co się stało i skinęła na mnie ręką.
- Zanieś to do sekretariatu. - na słowo "sekretariat" znów zrobiło mi się słabo. co znowu się z tobą dzieje?? - opieprzyłam się w duchu i poszłam na dół. Im niżej schodziłam tym gorzej się czułam. Delikatnie czułam nacisk na moje zatoki, potem na nos, zanim dotarłam do sekretariatu byłam kompletnie wyczerpana.
- Blada jesteś....- powiedziała sekretarka.
- Kiepsko się czuję. - odparłam opierając się o biurko.
- To znowu ci się coś stało?
- Tak..no...- i nie dokończyłam bo już zbierając się do wyjścia znów opadłam na ziemię. Tym razwem obudziłam się w domu. Tuż koło mnie siedziala mama z herbatką. I papierami!! "O fak" pomyślałam.
- Myślę że powinnaś być ostrożniejsza w szkole.
- Nic złego nie zrobiłam. - odparłam delikatnie podnosząc się do góry. Nagle poczułam cos ciężkiego na mojej ręce.
- Co to jest>? - zapytałam odsłaniając rękaw koszuli.
- Gips. - powiedziała bez chwili zastanowienia.
- AAAAA!!!Dałaś mi to założyć!!!- krzyczaąłm na nią, wiedząc że mam o wiele większe szanse w walce na słowa z nią.
- Dałam. Twoja kość inaczej się nie zrośnie. - poszła i i wybiegła z pokoju. Szła po schodach, kiedy usłyszałam huk tłuczonego kubka.
- Nika!! Nika!! - krzyczała moja mama. Nim doszłam siedziała na schodach i trzymała się za brzuch. Kałuża krwi wokół niej powiększała się,.
- Mamo, boli cię brzuch?
- I to jak...- wyszeptała blednąc. Pełna przeczuć pobiegłam po miskę. Podstawiłam ją mamie akurat w tym momencie kiedy zwymiotowała...
- Dziękuję...- powiedzialam sarkastycznie zbierając okruchy ceramiki ze schodów. Ona znów zachłysnęła się wymiocinami.
- Mamo...mamo...- wyszeptałam patrząc jak się dusi.
- Bez słowa zastanwioenia bez bez - wzeptałam bez ładu i składu do słuchawki czekając na połączenie.
- Karetka słucham? - spytał miły kobiecy, głos.
- Karetka na ulicę kwiatową 168!! Szybko proszę!! - dłuższą chwilę kiedy mama jeszcze wymiotowała ja zmagając się z gipsem przyniosłam jej zimny okład i usiadłam tuż za nią, żeby mogła się oprzeć.
- Czy to tu?? - usłyszałam głos lekarza zza drzwi.
- wezwałaś karetkę córeczko...- wyszeptała i opadła bezsilnie na złączenie schoda.
  Odpowiedź z Cytatem