View Single Post
stare 20.12.2004, 20:06   #1039
Cocaine
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

odc. 7
Obudziłam się w szpitalnej sali. Moje ręce były pełne kabelków, a coś nade mną pikało tak wnerwiająco że postanowiłam to wyłączyć. Więc odłączyłam od siebie dwa kabelki - zielony i czerwony i usłyszałam ciągły sygnał., Przyszła do mnie pielegniarka.
- O, dzień dobry.
- Dzień dobry, jak długo spałam?
- Dwa dni. p- nie mogę uwieżyć@!! Dwa stracone dni, tylko i wyłącznie na to, żeby je przespać.
- Jestem bardzo wypoczęta. - skłamalam.
- Twoja mama tu leży prawda?
- Uhm...miała chyba atak wyrostka robaczkowego. - powiedziałam bawiąc się rureczką od kroplówki. Oczy pielęgniarki przybrały wielki rozmiar.
- Eee...z moich wiadomości wynika że leży na...eee ginekologi...
- Zaraz tam lecę. - postanowiłam, na satynową koszulkę wciągnęłam szlafroczek i poszłam pod tablicę informacyjną. Zjechałam na czwarte piętro. Całe szczęście że jest tu winda, byłam cała obolała. Głowa mnie bolała, bo pomimo kasku doznałam urazu czaszki. I dalej miałam ten wnerwiający gips na ręce. Ale teraz to już nawet na obojczyku.
- Dzień dobry. - powiedziałam do promiennie uś miechającej się za konutarem kobiety.
- Dzień dobry. Szukasz kogoś?
- Kate Blanchet. - odparłam bez wysiłku.
- Kate kate...ach tak, sala numer 14.
- Dzięki. - rzuciłam w przelocie i już byłam w drodze...13, o jest 14. Uchyliłam drzwi. Wśród białej pościeli w jasne pasy leżała moja matka.Dziwnie nie swoja. Blada. A koło niej siedział lekarz.
- To ciąża pozamaciczna. - usłyszałam tylko. Osunęłam się na zimie. Moja matka jest w ciąży. Pozamacicznej. Dziewię.ć lub osiem miesięcy leżenia w szpitalu, zero domowego obiadku, i,...zero funduszy na życie.
- Czy t oprawda? - zapytałam jej wprost przy lekarzu.
- Tak...- wyszeptała słabo mama spieczonymi wargami. Na jej widok zrobiło mi się przykro. Przecież chciałam jak najlepiej/
- {rze4praszam mamusiu. Poradzimy sobie. -powiedziałam głośno i przewierciłam oczami tego głupiego lekarza.
- Czy to coś poważnegO? - zapytała słabo.
- Tak. Musimy dokonać operacji..właściwie to zabiegu...- nie wiedziałam o co im chodzi, więc wyszłam wymigując się toaletą.
- Ja nie wiem panie psychiatro jak jej powiedzieć że chcę usunąć tą ciążę..- usłyszałam tuż za drzwiami. Zatrzymałam się w pół kroku.
- Wmówić jej, że pani poroniła. Jutro zabieg, musi pani coś z tym zrobić. - odparł on, a ja stałam tam przyciśnięta do ściany. W końcu weszłam.
- Co musisz z czymś zrobić? - zapytałam jak gdyby nigdy nic..
- A...wiesz zastanawiam się...bo pewnie jeszcze kilka dni tu poleżę i..
- Jak sobie poradzę?
- Spokojnie mamo, na pewno będzie oki.
- A co z obiadami, a co ze szkołą??
- Przecież też leżę w szpitalu,
- Nic o tym nie wiem. - zaniepokoiła się matka i usiadła między poduszkami.
- Marnie coś dziś wyglądasz...- spróbowałam sprowadzić rozmowę na inne tory.
- Powiedz mi co chciałaś zrobić, i co ci się stało..
- E tam...taki głupi wypadek...
- Ale ja chcę wiedzieć co się stało. Mam prawo?? Jestem twoją matką!! - już niemal krzyczała,.
_ Masz ale ja ci nie powiem!! - wykrzyczałam jej w twarz i prędko pobiegłam przed skiebie aż do windy. Wróciłam z czekoladkami w ręce. Podeszłam do jej łóżka.
- To na dowod że niby jestem "dobrą córeczką" p- powiedziałam cynicznie.
- Dziękuję złotko. - powiedziała. A kiedy chciała mnie ucałować odpechnęłam ją.
- Nie czas na czułości. - jęknęłam i obróciłam się.
- Ok. Twój wybór. Przyniesiesz mi papiery jutro. Mają cię wypisać. p- rzuciła mi na odchodzne. Poszłam ciemnym korytarzem. Zapadał już zmrok. Ale to co. Poszłam do windy i wsiadłam do niej. Kiedy nagle coś szarpnęło i winda zatrzymała się. Wcisnęłam przycisk drzwi ale nic z tego. Nie chciały się otworzyć. Było mi coraz bardziej słabo. I nagle, zanim wcisnęłam guzik z dzwoneczkiem, spadłam na płytki.
  Odpowiedź z Cytatem