Odc. 5 - list
-Bravo wyłaź! - Nasz bohater usłyszał jakiś głos.
- Kosmici atakują! - krzyknął nagle spadając pod siedzienie taksówki.
- Bravo! Wyjdź z auta! - Głos nadal krzyczał. Johny spojrzał w stronę drzwii...
"Recepcjonistka", a zarazem ich "opiekunka" stała przed lekko uchylonymi dzwiczkami pojazdu, zatykając nos.
- No co? - spytał Johny nie zwracając uwagi na prowadzącą taksówkę lasencję.
- Bravo! Bys się wstydził. Ośrodek musi teraz zapłaci grzywnę za...zasmrodzenie taksówki! Bravo, ja z tobą już w tym ośrodku nie wytrzymam! - krzyknęła i poszła w stronę domu. Johny powoli wysiadł.
-Fu... Bravo, ty wstydu nie masz! - Johny zauważył jedną z Hawajskich lasek. Ona także zatykała nos.
-Ohoh...Lasencja coś nie tak? - Bravo próbował zgrywać pakera.
-Ech...kadzidup - mruknęła arogancko pod nosem i odpechnęła go. Johny zrezygnowany wrócił na górę, do swojego pokoju.
Klika dni [tygodni] później
Mijały dni, tygodnie, a Johny nadal był „nieudanym Casanovą”. Nie mógł znaleźć swojego miejsca, ani „bratniej” duszy.
Johny obudził się nagle wyrwany krzykiem swojej współlokatorki.
-Ej, laska, co się tak denerwujesz? – spytał przecierając oczy.
-Bravo, co ty za rzeczy przez sen gadasz? W ogóle chrapiesz! Bravo! Ty się ślinisz i moczysz w gacie! – krzyknęła wymachując mu przed oczami żółtym prześcieradłem.
-Skąd ty to masz, kotku? – spytał, usiłując utrzymać postawę wielkiego Dżentelmena.
-Wiesz, gdy się sprząta w tym pokoju, to zanosi się także brudne prześcieradła do pralni! Trudno było by nie zauważyć. – tu zrobiła skwaszoną minę i wyszła z pokoju.
-Ech, te kobiety… - westchnął, migiem założył okulary i pobiegł na dół, aby zadzwonić po pizzę. Znów wyjął z kieszeni „podręczną instrukcję wzorowego przedszkolaka – jak zadzwonić”.
-Mmm…Tak, piątka jest chyba tu… - Johny powoli wyciskał cyfry. W końcu, po wybraniu numeru połączył się.
-Halo? Pizza? Dawać mi tu natychmiast dwie paki, ale już! - krzyknął do słuchawki.
-Już jedziemy - odmruknęła kobieta w "telefonie". Johny. po dłuższym zastanowieniu odłożył słuchawkę.
-Bravo! - Johny ngle usłyszał swoje nazwisko. Okazało się, że wołała go Kalia (

).
Zbiegł po schodach na dół.

-No co kotek? - spytał wyciągając do niej ręce - czy chesz spędzić resztę życia w objęciach amora? -w tym momencie zalotnie uśmiachnął się.

-Ech...Bravo... - dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną.
-Tak?
-Bravo...był... - zaczęła Kalia...
...Ale nie dokończyła...
-Nieee!!!!! - Johny powoli spadał na ziemię. Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdziwioną miną.
-Eee... - chiała się odezwać, ale była bardzo rozśmieszona, a zarazem przerażona, jak jej wpółlotkator może mieć taki niski poziom inteligencji? Z tego co było widać, bezmuzgi paker mógł mieć z 5 IQ...
Bravo zobaczył jej wyraz twarzy. Natychmiastsię podniósł.
-No więc Bravo...Był listonosz i miał dla ciebie list. Jest w skrzynce. Nie dotykałam go - Powiedziała czarnoskóra kobieta donośnym głosem, poczym szepnęła do siebie "bo nie chciałam się zatruć".
-Już mogę krzyczeć? - spytał nasz bohater trochę głupkowato.
-Eeee...a po co?
-No nie wiem...A wiesz może, gdzie jest ta krzynka? - zapytał po dłuższej przerwie. Ponieważ Kalia poszła do ośrodka, Johny wyjął mapkę. Jak zauważył, do szkrynki był tylko 10 cm. "Ale daleko" pomyślał.
Johny powoli, starranie zbliżał rękę do skrzynki. Wreszcie wyjął list. Przeczytał go na głos:
Drogi Johnysiu!
Tu twoja mamusia, ustaliłam z dokotorem, że do domu wracasz jutro! Więc pakuj się! No papa...całuski od mamusi.
P.S. Johny, nie zapomnij włożyć świerzych majtek!
-Eeee...- Johny zaniemówił
----
Co się stanie kolejnym odcinku??
Dowiecie się już wkrótce!
---
P.S. Wiadomość dla fanów : będą jeszcze Dwa odcinki! Fs zmierza do końca!

I tak zrobię po tym nowe

---