Miałam takiego ślicznego, milutkiego, żółtego smoczka (tym razem odejście od reguły)

. Pyritie się nazywał. Jak zaczął gryźć, to dałam mu gryzaka i wszystko było w porządku

. Jadł kwiatki (miał wszystkie rodzaje do wyboru). Bawił się z mojim kotkiem w berka. Ale potem znów zaczął gryźć i nic się już nie dało zrobić :1smutny: . Musiałam go uwolnić. Czy możecie służyć radą i powiedzieć jak zapobiec skutecznie takim napadom wściekłości? :?:
PS. Nie śledziłam wszystkich stron, bo musiałam wyłączyć komputer, a potem to nie było sensu przewijać tych 30 stron. Ustalono w końcu, czy zielone smoki istnieją?