Nie jestem z tego zadowolona :\
Odcinek 3.
...Anastazja weszła powoli do pokoiku i stanęła naprzeciwko starszej siostry. Ta uśmiechnęła się do niej i wzięła głęboki wdech.
- Usiądź dziecko. Jesteś bardzo zmęczona. – rzekła kobieta -Nazywam się Svietlana, a ty kim jesteś? – siostra przyjrzała się Anastazji, zmrużyła oczy. Jej spojrzenie nadal utkwione było na dziewczynce.
- Anastazja. Anastazja. – zająknęła się – Jestem Anastazja.
- Witaj więc, Anastazja. Kilka spraw organizacyjnych. – zaczęła mówić Svietlana. Jednak Anastazja poczuła znudzenie już teraz – Po pierwsze, pamiętaj, że od dzisiaj do dnia bliżej nieokreślonego mieszkasz tutaj. Toteż, masz obowiązki. Musisz myć zęby o osiemnastej, a leżeć w łóżku o dwudziestej. Pobudka jest o szóstej, a śniadanie o szóstej trzydzieści...
Anastazja udawała zaciekawioną słowami siostry, ale po pewnym czasie Svietlana zauważyła znudzenie, malujące się na twarzy dziewczynki. Jednak mówiła jeszcze głośniej, naciskając na głoski. Dziewczynka kiwała głową, potakiwała głośno.

W końcu przemowa zakonnicy została przerwana wejściem młodej siostry zakonnej do pokoju. Stara wstała i zawołała do młodszej:
- Pukać cię nie nauczono?! – wrzasnęła – przy okazji, zabierz Anastazję do przebieralni.
- Dobrze, siostro – odpowiedziała jej wystraszona zaskonnica.
Podeszła do Anastazji i chwyciła ją za rękę. Szły przez opustoszałe korytarze, potykając się o nierównie wyłożoną wykładzinę. Wreszcie doszły do jakiegoś pomieszczenia na samym parterze. Było tam strasznie zimno, a jedyne ciepło, jak i światło dawała mała lampka nocna. W kącie stało łóżku. Anastazję przechodził dreszcz, za każdym razem gdy myślała o tym, kto mieszka w tym zimnym schowku. Usiadła na łóżku, które też było zimne. Zakonnica w tym czasie, otworzyła jakąś wielką skrzynię, wyjęła zwijek szmat i rozwinęła wszystko po kolei.
- Mów mi Marienna – powiedziała do Anastazji, po czym uśmiechnęła się.

Siostra poganiała ją, za każdym razem gdy zwalniała tempo rozbierania się. W końcu stała w samej bieliźnie i trzęsła się z zimna. Siostra Marienna podała jej coś, co przypominało ubranie. Biedna dziewczynka musiała założyć ten ciuch, nie wyprasowany i poplamiony kakao. Zakonnica rzuciła jej krótkie ‘Idę’ i tak uczyniła. Przemarźnięta Anastazja ubierała kubraczek cierpliwie, zapinała guziki i wiązała muchę. Wcale jej się nie podobał. Ciekawa była, co zrobią z jej suknią. Nagle usłyszała pukanie, po czym weszła do niej młoda blondynka, również zakonnica. Uśmiechnęła się promiennie. Anastazja nie wiedziała do końca, co ma teraz robić, ale zdała się na siostrę.

- Ładnie wyglądasz w tym kubraczku. Musimy już iść, zanim zamienisz się w kostkę lodu. – powiedziała do niej i zabrała ją na wyższe piętro. Znowu szły korytarzami, potykając się o pagórzastą wykładzinę. Anastazja już dzisiaj wiedziała, że nieraz się na niej przewróci. Gdy dochodziły do sporych, ciemnych drzwi, zakonnica odwróciła się do dziewczynki.
- Teraz zapoznasz się z innymi dziećmi. Bądź grzeczna i nie sprawiaj problemów. – wyszeptała Anastazji na ucho. Dziewczynka wzięła głęboki wdech i czekała aż siostra Svietlana zaprosi je do środka. Po chwili usłyszała głośne ‘proszę’.

W sali, na niebieskim dywanie siedziała trójka dzieci, pozostała stała obok sióstr. Anastazja nigdy nie widziała takiej grupy dzieciaków – zawsze odwiedzały ją pojedyncze kuzynki. Jej uwagę zwróciła jedna z dziewczynek – miała czarną skórę. Dawno temu, Namarine opowiadała o kraju czarnych ludzi, wiecznie ciepłej krainie, obfitującej w dzikie zwierzęta. Może ta mała czarnulka była dzika? Nie umiała mówić, gryzła i pluła – tak jak kuzynka Olga. Nagle, ni stąd ni z owąd, dzieci wstały i krzyknęły ‘Witaj w sierocińcu Anastazja’. Dziewczynka wystraszyła się poważnie, bo wiedziała, że zostanie tu na zawsze. Oficjalne powitanie, uzupełnianie papierów u siostry Svietlany... nagle, po jej policzku spłynęła łza. Szybko wytarła kropelkę i czekała, aż coś się stanie. Stara zakonnica wzięła głęboki wdech i zakasłała swoim głośnym, chropowatym kaszlem, Anastazję aż przeszedł dreszcz.
- Poznajcie się, bo nowa dziewczynka zostanie z wami na dłużej. No, poznajcie się – przemówiła Svietlana, popędzając dzieci.
Anastazja niechętnie stawiała kroki, idąc do dzieci. Czas był taki wolny, nogi ciężkie. Zanim zdążyła dojść do grupy, przybiegła do niej jakaś dziewczynka, przedstawiając się swoim piskliwym głosem.
- Jestem Madzialena! Cześć!
- Cześć – odpowiedziała niechętnie Anastazja, patrząc na rudą grzywę dziewczyny, opadającą na czoło. Nigdy nie lubiła rudych włosów, przypominały jej kuzynkę Odetę
- Pójdziemy pobawić się na podwórzu? Nasza grupa idzie. – zaproponowała Madzialena
- Dobrze, pójdziemy – odpowiedziała jej cicho Anastazja. Ruda złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą. Szły znowu koło zimnego pokoju, na szczęście nie wchodziły do środka. Dziewczynki założyły buciki i wybiegły na dwór. Bawiły się w piaskownicy, ganiały za sobą, innymi dziećmi. Anastazja zapomniała już prawie o dzisiejszym dniu, o losie jaki ją spotkał. Koniec końców, nie miała innego wyjścia. Mogła spróbować uciec, ale wiedziała jak to się dla niej skończy. Poddała się i przeczekała do wieczoru. Tak jak mówiła siostra Svietlana, której Anastazja wcale nie słuchała, o dziewiętnastej jest wielkie mycie. Ściemniło się już na podwórzu, więc siostry zebrały grupę i zaprowadziły do środka. Na wielkiej tarczy zegara, który wisiał w holu dziewczynka dostrzegła strzałę koło dziewiętnastej. Usiadła i zdejmowała buty, kiedy to siostry liczyły dzieci. Po przebraniu się, od razu zaprowadziły ich do wielkiej łazienki, w której miały się myć. Anastazja niechętnie weszła do miski pełnej wody, ale bądź co bądź – musiała. Woda była przyjemna. Obok leżało mydło z wstążką ‘Anastazja N.’. Dziewczynka nie miała pojęcia co może oznaczać to N.. Po skończonej kąpieli, przebrała się w piżamę, która leżała na półeczce. Była za ciasna, niewygodna i brzydka, ale udało się w nią wcisnąć. Gdy tylko wyłoniła się z łazienki, siostra porwała ją i wpakowała do łóżka.
- Pomódl się i idź spać. – powiedziała do dziewczynki, gdy ta już leżała.
Mimo, że było przed dwudziestą, Anastazja nie protestowała. Nie chciała. Gdy zakonnica weszła, dziewczynka zamknęła oczy i szybko zasnęła.
Jednak jej sen nie trwał długo – po jakimś czasie obudziła się i wypełzła z łóżka, przeszła na palcach korytarz. Co chwilę rozglądała się, czy nikt jej nie widzi. Czuła się bezpieczna, gdy przesuwała zamek w drzwiach. Wolna! Tak, teraz będzie wolna! Nikt już jej nie zatrzyma. Wróci do pałacu i zastanie tam babcię! Anastazja po wyjściu podskakiwała radośnie. Ogrodzenie sierocińca też przeskoczyła jednym susem, mimo, że miało koło dwu i pół metra. Czuła się jak konik. Gdy doskakała się do parku, zauważyła w nim babcię. Stała przy drzewie, a na ziemi leżała jakaś książka. Radość ją rozpierała, na myśl o wspólnej podróży do Paryża.

- Babcia! Babcia! – krzyczała do carycy Anastazja, wciąż podskakując. W pewnej chwili przestała skakać, a stała w miejscu. Słyszała muzykę pianisty ze Stulecia, dźwięk pozytywki i płacz kota. Nagle ogarnął ją strach, wszystko stało się ciemniejsze niż było. Właściwie nie widziała niczego, poza babcią i książką. Kot nadal płakał, pozytywka grała, a pianista się śmiał... Jednak babcia poruszyła się! Wykonała kilka kroków w tył, podskoczyła i jęczała głośno. Dziewczynka myślała, że może coś jej się stało.
- Babciu! Co ci jest! – zapytała Marię, jednak w odpowiedzi usłyszała jeszcze gorszy, dramatyczny jęk. Babcia zaczęła biec w kierunku Anastazji. Stanęła prosto przed nią.

Oczom dziewczynki ukazał się potworny widok – popękana twarz potwora, cała w bliznach i szwach. Nie była to babcia! Potwór biegł do Anastazji, machając rękami i skrzecząc. Dopiero teraz nogi dziewczynki znowu były zdolne do ruchu. Wnet zerwała się i skakała dalej, uciekając przed stworem. Zauważyła cztery postaci, stojące do niej tyłem. To była Lola, Namarine, ojciec i Dymitr!
- Hej, czekajcie! Nie uciekajcie ode mnie! – zawołała do nich.
Ci odwrócili się i zauważyła ich zmasakrowane, zupełnie inne twarze. W tej chwili zakręciło się jej w głowie, chciała uciec, ale znowu nei mogła. Ciężkie nogi były niezdolne do biegu. Wszyscy czterej rzucili się na nią i wysysali z niej życie. Anastazja czuła ból, a potem stała się taka jak oni – brzydka i zła. Biegła naprzód, szukając złota. Koty dalej płakały, pianista grał i śmiał się, a pozytywka ucichała...
Anastazja nagle pojawiła się w łóżku, w sierocińcu. To był tylko sen...
C.D.N...