Powoli kroczyła za Michałem. Chciała wszystko sobie ustawić w głowie, przemyśleć, zdecydować.
Przy okazji rozglądała się dookoła. Droga z polany do domu chłopaka była bajeczna. Coś przyciągało ją do tej natury... Coś rozkazywało iść tam, do jego domu. Tam musiało być coś.
Spojrzała w niebo, przypomniały jej się słowa matki, które mówiły, że gdy nic się nie udaje, wszystko się wali u stóp... że trzeba wierzyć, w siebie, i w innych. I w to, co nastąpi, czymkolwiek miało to być.
- Dziewczyno! Mówię do ciebie!
Karolina ocknęła się, i zdziwiona spojrzała na odwróconego Michała.
- Zamyśliłam się...
Po kilku minutach stali już przed domem. Była to mała drewniana chatka obrośnięta wokół krzewami. Po prawej stronie rozciągał się ogromny ogród dzikich kwiatów, nie pielęgnowany przez mieszkańców domu. Trochę dalej Stara, kamienna studnia, drewniana huśtawka dla dwóch osób, altanka ze stolikiem, przy którym można usiąść w ciepłe wieczory...
Wszystko było takie malownicze... Nic, tylko rozsiąść się na trawie, wziąć płótno, kilka farbek, pędzel... Zacząć malować...
Dom był w typowym wiejskim stylu. Nie to, co u pani Teresy – nowoczesne drzwi, ogromne okna... A ogród? Ona nie pozwoliłaby jednemu mleczowi rosnąć Nie-tam-gdzie-jest-jego-miejsce...
A tu pełna naturalność...
Na werandę wyszła młoda kobieta, lat może dwadzieścia pięć, piękne, brązowe, falujące włosy...
Ten jej uśmiech...
Karolina ciągle patrzyła na twarz kobiety, ona na nią... W końcu, gdy była już przy niej krzyknęła:
- Weronika! To ty – rzuciła się na szyję szatynce – Całe wieki cię nie widziałam! Kiedy to ostatnio było? Może 15 lat temu!
- Karolina, tak się zmieniłaś, zupełnie wyładniałaś od tego czasu, co z tobą? Co robiłaś przez ten czas?
- Ah, tyle, żeby opowiedzieć! Jak dobrze, ze się w końcu zobaczyłyśmy! – podekscytowane kobietę skakały w objęciach
- E... Przepraszam, Weronika znasz Karolinę? Jak to możliwe, czegoś tu nie rozumiem... – wtrącił się mężczyzna
- Michał! Zaraz ci wszystko opowiemy, idź zaparzyć herbatę – powiedziała Michałowi - Wolisz zieloną, czerwoną, czy zwykłą?- tu zwróciła się do Karoliny
- Może być niebieska, albo jeszcze lepiej „siki Weroniki” – popchnęła przyjaźnie kumpelkę
- Oj, dostanie ci się później! Chodź do środka, zaraz wszystko mi opowiesz, co się z tobą działo, jak żyjesz... – Kobiety weszły do przedpokoju
- I mi wyjaśnicie, o co chodzi, i skąd się znacie – rzucił Michał – Werka, pomóż mi w kuchni, salon prosto, na końcu korytarza na lewo.
- A może w czymś pomóc? – zaproponowała Karoliny
- Nie, idź do pokoju, rozgość się i czuj jak u siebie
Pokoik nie był duży. Dokładnie kwadratowy i dokładnie kwadratowe meble w nim. Żadnej nowoczesności. Oczywiście nie licząc bezprzewodowego telefonu leżącego na polce przy książkach.
----------------------------------------
I koniec, nie zrobiłam tego, co chciałam, mam dość już tego pisania fotostorow <lol> pewnie mi teraz powiecie ze w ogóle beznadziejna jestem, ale trudno, miałam za mało czasu i za mało chęci na dokończenie tego, ten fragment wyżej to był pisany już dość dawno, wiec go przytoczyłam, a niech będzie

Gdybym dokończyła te FS to byłby 1 odcinek i zakończenie. W tym pierwszym byłoby to, co wyżej, Karolina opowiedziałaby o wszystkim Weronice i Michałowi, i byłby fragment ich ‘życia’ czyli gdzieś mniej-wiecej opisany miesiąc z ich cudownego życia :-) Michał bardziej zaprzyjaźnił się z Karolina i zauroczyliby się sobą :-)
Zaś Karol miał się zakochać w Anecie, już byłby wrzesień – wszyscy wracaliby do domów... Karol miał oświadczyć się Anecie, ale ta- jako wielka pani romansów – miała już przy sobie jakiegoś seksownego mięśniaka

Blondyn miał rozumieć ile strącił kłócąc się z Karoliną, i do niej wrócić. Ale za późno i u niej :-)
W zakończeniu Karolina sadzi przez swoim domem krzew. Jest to kalina :-) Drzewo ma symbolizować życie – wspólne życie Michała i Karoliny.
I tak miało mniej-wiecej wyglądać, no, ale zabrakło mi chęci i czasu. W każdym razie – sorry. Najwyżej w wakacje zajmę się jakimś SENSOWNYM fs, bo teraz... Ah lepiej nie mówić.
Pozdrawiam!