Ok. Daje. Wiem, że ten odcinek jest lekko przytępawy, bo tylko ten chłopak, no na końcu jest coś innego, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Acha, bardzo przeparaszam, że są tylko cztery zdjęcia, w tym dwa takie same, dopiero teraz to zauważyłam, a to dlatego, że z innej rodziny dołączyłam jeszcze chłopaka Monique, bo zapomniałam zrobić i jego całkowicie zbędną matkę...
- Znooowu…? – Jęknęła Monique.
- Co znowu?
- No, znowu przyprowadziła jakiegoś faceta. Mam nadzieję, że to nie jest nasz nocny przyjaciel – powiedziała Monique, po czym się zaśmiała.
- Hmm…. Moni? Co oni będą ROBIĆ? – Zapytała Deborah z wyraźnym akcentem na słowo „robić”.
- Nie, spoko, najwyżej pogadają… Mama nigdy nie przychodzi podpita.
- Uff… Już się przestraszyłam…
Następnego dnia, a raczej tego samego dnia, tylko troszkę później, Monique postanowiła kupić coś zjadliwego. I przy okazji wyrzucić obecną zawartość lodówki oraz szafek. Jak postanowiła, tak zrobiła. Przed starym sklepem, jeszcze chyba sprzed II wojny światowej, nieco odremontowanym… 30 lat temu… spotkała Mathiasa. Przypominam, że był on chłopakiem Monique. Spotkała Mathiasa z… no tak. Tego można się było spodziewać: z Catherine – taką rudą, zielonooką dziewczyną.
- Och… Mathias, nie przeszkadzam ci? – Powiedziała Monique do swojego chłopaka – widzą, że jesteś zajęty…
- MONIQUE?! Ja nie.. nie.. tego…
- Nie spodziewałeś się, że cię zobaczę? – Podpowiedziała złośliwie Monique
PLASK!
Monique go spoliczkowała. Biedny chłopak… cała szkoła wiedziała, że jak Monique kogoś wlanie z plaskacza, to ten ktoś nie będzie mógł, mówić przez co najmniej miesiąc… Więc tam raczej nie miała wrogów… Teraz Mathias przez co najmniej miesiąc nie będzie mógł dotknąć policzka.
PLASK!
O, drugiego też raczej nie.
- Ty… ty…
- TY IDIOTO – dokończyła Monique, po czym weszła do sklepiku.
Później usłyszała:
- TO TY MASZ DZIEWCZYNĘ?! – to była Catherine – ona nie była typem podrywaczki – jeśli chłopak ma dziewczynę, to papa.
PLASK! – Rozległo się po raz trzeci.
- Ja... ja nie wiedziałam… Nie powiedział mi… Przepraszam.
- Ok., nie ma sprawy. I tak przyjdzie do mnie za miesiąc pod balkon i zacznie się drzeć. A ja mu wybaczę, nie będzie wyjścia, bo on tam będzie stał całą noc. I wrzeszczał. Sąsiedzi mogą przyjść…
- Nie wybaczaj mu. Jest cham i tyle…
- Wiesz, sama się nad tym zastanawiam. Nie wiem.
- Och, muszę iść. Pa
- Z T Ą rudą?! – Prawie wrzasnęła Deborah – Z Catherine?
- Taak. A tam. Znajdę innego, ciekawa jestem, co on powie.
Monique tylko udawała taką twardą. W rzeczywistości bardzo kochała Mathiasa i chyba nie potrafiłaby się z nim rozstać.
- Mamo…?
- Tak, tak córeczko, jestem… - jęknęła Sana.
- Mamo? Ty masz kaca?
- Ja?! No co ty… Tak. Chyba mam kaca.
- Ale nigdy nie miałaś…
- Ale dzisiaj… Taaaki fajny facet postawił mi drinka. A potem jeszcze jednego… A potem chyba już sama sobie kupowałam… A potem… nie pamiętam… – powiedziała Sana i zrobiła zbolałą minę.
- I ty jesteś niby dorosła…. Eeh… - mruknęła Monique pod nosem i poszła do pokoju.
Dzisiaj o 15.00
pod sklepem.
Proszę, przyjdź.
Od Mathiasa.
„Ooo, czyżby wymyślił sobie nowy sposób na pogodzenie się? A może nie pójść? Tak, nie pójdę, niech ma nauczkę…” – pomyślała. Po chwili zaś twierdziła, że jednak pójść po prostu wypada. I poszła.
- Monique?
- Tak. Co, już mnie nie rozpoznajesz? – Odpowiedziała wrednym tonem Monique.
- Ja… ja… przepraszam.
- Oj, jaki ty jesteś skruszony… - powiedziała złośliwie dziewczyna
- Ale.. Proszę... Daj mi ostatnią szansę…
- A jakie mam ku temu powody? Hm?
Mathias nie odpowiedział, tylko ją pocałował. Długo, romantycznie. No, w każdym razie pewnie o to mu chodziło.
- Zostaw mnie! – Wrzasnęła
- Ale…
- Nie ma żadnego ale! Idź sobie do swojej dziewczyny!
- Ale… ja nic do niej nie czuję
Monique poczuła się jeszcze gorzej, niż z świadomością, że ona mu się podoba. A teraz, uważała, że Mathias to zrobił po prostu złośliwie.
- To po co ją podrywałeś? Na poważnie zastanów się, czy chcesz ze mną być... – Rzuciła na odchodne i poszła.
- MONIQUE!!! MONIQUE!!!!
Dziewczyna wyszła na balkon. Kto tam stał? No jasne. Mathias.
- ZAMKNIJ SIĘ! Pogadamy jutro o przyzwoitej porze, myślisz, że to jest romantyczne? Nie dość, że mnie zbudziłeś, to jeszcze zaraz zbudzisz sąsiadów! Pogadamy jutro!
Zamknęła szczelnie okno. Po godzinie zasnęła.
Monique szła przez długi korytarz… Niekończący się korytarz…. Ale tylko pozornie…
Skończył się…
„wreszcie” – pomyślała.

– sorka, że to w bmp, nie widziałam tego wcześniej!
Na końcu stała, w tym śnieżnobiałym korytarzu, postać… Jakby Egipska...
- NIEEEE! – Dziewczyna obudziła się zlana potem