Temat: Obcy ptak
View Single Post
stare 02.04.2005, 21:24   #4
Raija
 
Avatar Raija
 
Zarejestrowany: 18.02.2005
Skąd: Miasto Grodu Króla Kraka =p
Płeć: Kobieta
Postów: 49
Reputacja: 10
Domyślnie

Małe pocieszenie...dam dzisiaj nowy odcinek. Chcę skończyć to fotostory co
wcale nie oznacza, że teraz będę to robić byle jak. Po ostatnim odcinku zrobie
sobie dłuższą przerwę. Przede wszystkim potrzeba mi ona a po drugie być może
poświęcę ją na storzenie nowego FS. Ale nie gnębie was już dłużej. Daje nowy
odcinek. EDIT: Przepraszam za literówki i inne błędy. Efekt mego rozkojarzenia.


Wpatrywała się w okno myśląc, że nadal widzi obrazy z dawnych lat i, ze postać
Angusa za moment wyciągnie ręce, aby ja przytulić…jakże bardzo się zdziwiła,
gdy „wspomnienie” zastukało w szybę…ponownie.
Ingerid odskoczyła do tyłu…wpatrywała się z niedowierzaniem w mężczyznę…
mrugnęła oczami, uszczypnęła się lekko w środkowy palec dłoni. Jednak, kiedy
zobaczyła zniecierpliwienie na twarzy Angusa podbiegła do okna i wpuściła
przybysza do pokoju. Stali naprzeciw siebie nie odzywając się i wpatrując się
sobie w oczy…

W końcu, gdy po policzku Ingerid spłynęła łza Angus podszedł do niej i objął ją…
ona wtuliła się w jego ramię…czuła przyjemny, delikatny zapach, którym od
zawsze pachniał Angus…
- Tęskniłam za tobą – Wyszeptała kobieta wsuwając swą dłoń w dłoń Angusa…
tak wspaniale się czuła mogąc znów znaleźć się w jego ramionach…chciała, aby
ta chwila trwała wiecznie…żeby wszyscy ludzie na świecie zniknęli i zostawili ich
samych… - Obiecałeś, że nic nas nie rozdzieli…
- Przepraszam Ingerid.- Powiedział mężczyzna przytulając kobietę mocniej.
-Czasem nawet największe obietnice zostają porwane przez wiatr…
musieliśmy się rozstać…i obydwoje doskonale o tym wiemy. Lecz ja nadal…ja
nadal…- Zamilkł. Zawsze miał problem z wypowiedzeniem słów „Kocham Cię”.
Jednak Ingerid nie przejmowała się tym…wiedziała o jego uczuciach…ciepłe
spojrzenie jego oczu, delikatność ruchów, gdy przytulał ją i całował…wszystko
mówiło samo za siebie…

- Wiem.- Ingerid wyślizgnęła się z objęć ukochanego i ujęła jego twarz w
dłonie.- Nie spodziewałam się tu Ciebie…- Łzy nie przestały wydobywać się z jej
oczu…
- Nie płacz…błagam Cię…Ingerid.- Angus przełknął ślinę…Miał jeden główny
powód, dla, którego znalazł się w tymczasowym miejscu pobytu Ingerid. Nie
chciał mówić jej tego…lecz musiał…
- Uspokój się…proszę…ja przybyłem po to…
- Co się stało?- Ingerid bała się…bała się tego co za chwile usłyszy od
mężczyzny…- Angus…Opowiedz…
- Ingerid…Postanowiliśmy wyzwolić królestwo spod władzy Stixów…Może to
być moja ostania walka…a ta chwila może być naszym pożegnaniem…
Ingerid nie mogła…nie chciała uwierzyć w słowa wypowiedziane przez Angusa…
- Nie…- Odsunęła się od niego kilka metrów z łoskotem uderzając o ścianę.
- Powiedz, że to nieprawda! Ze wygraliście bitwę o nasze królestwo! Nie chcę
Cię stracić…Angus…Ja nie mogę Cię stracić!

Mężczyzna nie odpowiedział…Wpatrywał się błękitnymi oczami w zapłakaną
twarz Ingerid. Wiedział, ze jej reakcja będzie taka. Było mu jej tak bardzo żal…
nie chciał patrzeć na jej zaczerwienione od płaczu oczy…podszedł do niej…
Chciała uciec, ale nie miała gdzie. Angus niemalże przyciskał ja do ściany.
- Niepotrzebnie tu przychodziłem…był to mój ogromny błąd. Gdybym tu nie
przybył siedziałabyś tu teraz spokojnie przygotowując się do snu i martwiąc się
tylko tym, aby wojownik cię nie znalazł…
- Przestań!- Krzyknęła półgłosem Ingerid.- I miałabym tu żyć spokojnie,
podczas gdy Ty ryzykowałbyś swe życie w obronie królestwa? MOJEGO
królestwa, którego JA powinnam bronić…ale nie, ja oczywiście musiałam uciec…
zachowałam się jak zwykły…
- Cii…- Angus przyłożył palec dłoni do ust Ingerid.- Rozumiem Cię…gdybyś
została w królestwie Ciebie, jako następczynie tronu traktowanoby z niezwykłym
okrucieństwem…
- A ojciec?
- Nie martw się…żyje…to właśnie on ma dowodzić armią, która ma walczyć ze
Stixami. Ingerid…muszę już iść…

- Nn..nie puszczę Cię.- Kobieta ścisnęła mocniej jego rękę.- Lub Pojdę z Tobą.
- Nigdzie nie pójdziesz…- Angus próbował wyrwać swa rękę z uścisku Ingerid
jednak ona coraz mocniej wbijała mu paznokcie w skórę.- Puść mnie, Ingerid.
Zostaniesz tu…Wiesz co by Cię spotkało gdybyś wróciła?
-Nie obchodzi mnie to…Chcę być przy Tobie, przy ojcu…przy ludziach, którzy
czekają na mnie. To ja powinnam teraz tam być i buntować ich przeciwko
Stixom….Gdybym tylko mogła cofnąć czas…
- Nic już nie mów…- Angus odszedł w stronę drzwi.- Przeszłości nie da się
zmienić…czasami nawet na przyszłość nie mamy wpływu. Odchodzę…jeśli
wygramy…przybędę po Ciebie a jeśli przegramy a ja nie będę w stanie cię
powiadomić zostaniesz poinformowana przez kogoś innego…Żyj spokojnie,
uważaj na siebie…i czekaj na wiadomość…
- Angus…w porządku…ale wiedz, że jeżeli TY tutaj nie przybędziesz zjawię się
w królestwie, aby pomścić Cię osobiście.
Angus zaśmiał się.
- No kto by pomyślał, że moja delikatna, uczuciowa i niewinna Ingerid gotowa
jest wziąć miecz do ręki, aby…
- Nie kończ!- Krzyknęła kobieta.- Nic się nie stanie…wszystko będzie dobrze…
- Myśl o mnie Ingerid…miej nadzieję, że zwyciężymy a ty zasiądziesz na
tronie.
- Będę o tym pamiętać o każdej chwili dnia i nocy. Mimo iż nie będzie mi dane
towarzyszyć Ci ciałem moja dusza i serce nie opuści Cię. Idź Angusie…Kocham
Cię…
- Ja Ciebie też.

Mężczyzna odszedł od drzwi, aby ponownie objąć Ingerid. Patrzyła na niego
licząc się z faktem, że może go już nigdy nie zobaczyć…
Pochylił swe usta ku jej miękkim, delikatnym wargom…
Po parunastu sekundach, które były dla nich najważniejszym momentem w
dotychczasowym życiu.
Angus odszedł w kierunku drzwi, przekręcił klucz w zamku, położył rękę na
klamce, lecz zanim zniknął za drzwiami spojrzał jeszcze raz na Ingerid.
- Żeg…- zaczął, lecz dziewczyna nie pozwoliła mu skończyć.
- Do zobaczenia.
Mężczyzna spojrzał w jej ciemnozielone oczy. Zobaczył w nich blask…blask
wcale niewywołany przez łzy, które dopiero parę minut temu przestały
wydobywać się z jej oczu. Te iskry przepełnione były nadzieja…żałował teraz, że
kazał jej wierzyć w lepszą przyszłość…wzbudził w niej to uczucie…on sam
wiedział, że są niewielkie szanse na wygraną…Stix mieli dużą ilość wojowników…i
ogromną siłę, którą pokazali zdobywając królestwo. Ojciec Ingerid miał
opracowany plan działania, ale Angus podejrzewał, że on się im nie przyda. Mieli
coraz mniej rycerzy…większość została wzięta w niewolę a tych
najodważniejszych, którzy zdecydowali sprzeciwić się Stixom skazano na śmierć.

- Tak…do zobaczenia.- Powtórzył bezbarwnym głosem Angus. Wyszedł na
zewnątrz a Ingerid wybiegła za nim chcąc popatrzeć jak odchodzi…widziała jego
sylwetkę aż do czasu, kiedy zniknął w zaroślach prowadzących do lasu. Oparła
głowę o ścianę domu, z której tynk powoli opadał już. Po jej policzkach znów
pociekły łzy…

**************************



Angus przedzierał się przez krzaki. Gałęzie lekko drapały go w twarz. Przed nim
była długa droga…musiał dojść do jaskini. Przejścia do Krainy Nocy.
Wiedział doskonale, którędy ma iść. Jego pamięć nigdy nie szwankowała…
wreszcie zobaczył wydeptaną ścieżkę wznoszącą się do góry…

- A kogóż my tu mamy?- Angus rozejrzał się na około lecz nikogo nie
zobaczył. Dopiero, gdy zza drzewa wyszedł mężczyzna, którego twarz pokryta
była pomarańczową skórą rozpoznał jednego ze Stixów.- Czyżby ukochany
przyszedł do swojej królewny?
Wojownik podszedł bliżej. Światło księżyca padło na jego postać…w prawej ręce
zabłysnęło ostrze miecza…


***************************
Już miałam nie dawać tego odcinka...ale juz wszystko było prawie gotowe więc
dałam. Módlmy sie wszyscy za Jana Pawła II aby w niebie pod opieką Boga zaznał
szczęscia i spokoju.
*Roxi* Wpatrująca się w ekran telewizora i ocierajaca łzy z policzków.
__________________
Pewnego dnia uwierz we mnie...




W górach...^^

Ostatnio edytowane przez Raija : 04.04.2005 - 06:58
Raija jest offline   Odpowiedź z Cytatem