Temat: N Jak NĘdza
View Single Post
stare 13.04.2005, 11:58   #19
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Smile

ok narazie ostatni odcinek dość wyczerpujący:

Romana wyszła na zewnątrz. Poczuła chłód. Szpitalne ubrania, które dostała były już zniszczone. Znów zaczęła się martwić, co z nią będzie. Ma mieszkać na wysypisku? Nagle zobaczyła czyjeś podłużne auto.
- Boże przecież to hrabia. – pomyślała.
Z samochodu wyszedł staruszek i podszedł do kobiety.

- Ale pan nie potrzebnie czekał. – zakłopotała się.
- Pani Romano, proszę pojechać ze mną do domu. Nie wiem, co ktoś pani nagadał. Przyrzekam, że to nie prawda. – oznajmił ze skruszoną miną.
- Ja nie wiem... – westchnęła.
- Proszę. – wskazał ręką auto.
Romana nie mogąc wykrztusić już ani słowa posłusznie, ale zarazem ostrożnie wsiadła do auta. Jadąc nikt poza kierowcą nie powiedział ani słowa. Pan Karol szofer hrabiego nucił jakąś piosenkę. W końcu dojechali. Karol chciał otworzyć drzwi dla Henryka i jego gościa, ale Nowicki dał znak, aby został w samochodzie. Sam wysiadł z auta i otworzył drzwi, z których zgrabnie wyszła Romana. Czuła się w niebie, po raz pierwszy od wielu lat. – Ostatni raz drzwi od samochodu otworzył mi mój mąż, gdy jechaliśmy syreną na wycieczkę. – zaśmiała się.

- Oto mój dom, miała okazje już pani go widzieć. – uśmiechnął się.
Romana westchnęła i razem ruszyli w stronę wejścia do willi. Hrabia przekręcił dwa razy klucz i wtem drzwi były otwarte. W salonie stała Joanna.

- Dobry wieczór. – powiedziała nieśmiało Romana.
- Heniu? Co ta pani tu robi! – krzyknęła, ale jakże miłym i czułym głosem.
- Od dziś będziemy mieszkać we trójkę. – oznajmił.
Asia zaśmiała się głośno i poszła na górę.
- Przepraszam za nią. – spojrzał na Romanę.
- Nic się nie stało ma prawo mnie nie lubić. – odpowiedziała.
- Dobrze, zaraz pożyczę pani jakieś ubranie od Joanny. – uśmiechnął się.
- Ja nie wiem. – zakłopotała się.
- Pani Romano! Proszę się czuć jak u siebie. – uśmiechnął się. – Co pani powie, na filiżankę kawy?
- Chętnie. – odpowiedziała i wraz z Henrykiem udali się do kuchni.
- O, Asia musiała pić bo woda w ekspresie jest jeszcze ciepła. Proszę. – powiedział i podał białą filiżankę dla Romany.

- Dziękuję. – uśmiechnęła się.
- Pani Romano myślę, że będzie nam swobodniej, gdy będziemy sobie mówili na ty. – zaproponował lekko się uśmiechając.
- Romana. – przytaknęła.
- Henryk. – uśmiechnął się i nieśmiało zbliżył się do kobiety. Zapanowała niezręczna sytuacja. Hrabia chciał pocałować kobietę w policzek, ale ta niebyła zbyt tego pewna. W końcu jednak podeszła do mężczyzny i nieśmiało go pocałowała. Romana i Henryk zaczęli się śmiać. Mężczyzna się zarumienił.

- Zaprowadzę panią... ciebie do pokoju. – poprawił się.
- Dobrze.
Wyszli z kuchni i po chwili znaleźli się w małym pokoiku.
- Proszę łazienka jest po prawej stronie, resztę domu pokażę ci jutro. Dobranoc. – uśmiechnął się.
- Dziękuję, dobranoc. – odpowiedziała, usiadła na fotelu i zaczęła nad czymś rozmyślać.

Romana, nie mogła zasnąć. Zegar wiszący na ścianie wskazywał 5:30. Bała się wstać z łóżka i wyjść z pokoju. – Pewnie wszyscy jeszcze śpią. – myślała.

Henryk siedział w kuchni myśląc o Romanie. Z jednej strony bał się do niej iść myśląc, że śpi, a z drugiej chciał ją zobaczyć. Gdy była blisko niego czuł niezwykłe ciepło.
- Muszę cię zobaczyć. – westchnął i wstał z krzesła.
- Może nie śpisz, muszę cię zobaczyć. – w tej samej chwili Romana wstała z łóżka.
Szli razem w tą samą stronę. Patrzyli się na podłogę, nie patrząc przed siebie.
- Aaa! – przeraziła się Romana wpadając na hrabiego.
- Romana, przepraszam miałem iść na górę i na ciebie wpadłem. – zaczerwienił się czując obok siebie ciało Romany. Było mu bardzo przyjemnie, chciał aby ta chwila trwała wieczność.
- To ja przepraszam zagapiłam się, chciałam pójść do łazienki. – zakłopotała się, chociaż tak naprawdę marzyła, aby go zobaczyć.
Henryk nieśmiałym ruchem rąk przytulił kobietę. Romana chciała się wyrwać, ale czuła się tak bezpiecznie przy mężczyźnie, że nie mogła go odepchnąć. Ich twarze były coraz bliżej siebie. Romana delikatnie dotknęła jego ust. Zaczęli się namiętnie całować...

Zegar w gabinecie hrabiego wskazywał godzinę 9:00. Mężczyzna leżał w łóżku z Romaną po upojnych chwilach z nią spędzonych. Otworzył oczy i się uśmiechnął.
Ucałował kobietę w policzek i podszedł do szafy. Zgrzyt komody obudził Romanę.

- Przepraszam muszę iść do pracy. – odwrócił się w stronę kobiety.
- Dobrze. – uśmiechnęła się.
- I tak pewnie są na mnie źli. Powinnaś coś sobie znaleźć w lodówce do jedzenia. A na krześle leży sukienka powinna na ciebie pasować. – powiedział.
- Nie martw się poradzę sobie. – powiedziała i została sama w gabinecie, ponieważ mężczyzna zbiegł na dół.
Romana czuła się głupio, ona kobieta po pięćdziesiątce, ale była też bardzo szczęśliwa. Po pięciu minutach była już w kuchni. Zajrzała do lodówki i coś z niej wyjęła.
- Dzień dobry pani Romano! – krzyknęła Asia.

- Dzień dobry. – uśmiechnęła się.
- Jak się spało, chyba dobrze aż do 9. – zakpiła.
- Tak dobrze dziękuję. – powiedziała nie zwracając uwagi na kobietę.
- Ładna sukienka wydaje mi się, że moja. – warknęła.
- Henryk mi ją dał przepraszam. – zakłopotała się.
- Ależ Romano czy ja coś mówię. – zaśmiała się. - Możesz chodzić w moich rzeczach, możesz jeść z mojej lodówki i możesz spać na moim łóżku! Ale wiedz, że ja ci tego nie daruję. – podeszła do blatu kuchennego i rzuciła się z nożem na Romanę.

- Boże! Nie! – krzyczała próbując wyrwać się Joannie. – Pomocy! Ratunku!
Nagle do kuchni wbiegł hrabia. – Matko boska! Zostaw ją! Aśka postradałaś zmysły! – krzyczał i rzucił się na kobietę. Wyrwał jej nóż z ręki.- Romana! Kochanie słyszysz mnie?
Dzwoń na pogotowie! – Wrzasną w stronę Joanny.

- A ni mi się śni! Uwolniłam cię od niej. Wyjedźmy, żyjmy razem szczęśliwie. Kocham cię! – krzyczała zrozpaczona.
- Jesteś chora! – krzyknął i wyjął swój telefon. – Pogotowie... Kobieta raniona nożem... Szybko! Słoneczka 15... – odłożył słuchawkę.

Hrabia był roztrzęsiony, nie wiedział co ma robić. Po kilku minutach usłyszał sygnał karetki. – Dzięki bogu są!

Romanę położono na nosze i wraz z hrabią pojechali do szpitala. Od razu po przyjeździe kobieta trafiła na stół operacyjny. Hrabia czekał z niecierpliwością na koniec operacji.

Minuty stawały się godzinami. W szpitalnym korytarzu rozległ się dźwięk telefonu. – Co, tak to na pewno ona! Macie ją? To dobrze, dziękuję. – Henryk był zrozpaczony teraz już wiedział, że Joanna była fałszywa.

On jej tak ufał. Nigdy by się nie spodziewał, że to ona... Nagle drzwi do sali operacyjne otworzyły się.
- Doktorze! Co z nią? – spytał drżącym głosem podbiegając do lekarza.

- Przyszedł i zawiadomił pan karetkę w porę wszystko jest w porządku.- uśmiechnął się.
- Boże dziękuję jest pan kochany! – krzyknął.
- Panie Henryku, aż tak nie musi mi pan być wdzięczny. – zaśmiał się.
- Gdzie ona jest? – spytał podekscytowany.
- Zaraz przewieziemy ją do sali, proszę poczekać. – uśmiechnął się i poszedł dalej.
Henryk cały spocony ze stresu udał się do sali Roberta.
- Cześć! – krzyknął do chłopca stojącego przy łóżku.

- Cześć wujek, gdzie ciocia? – spytał wesoło.
- Ciocia też leży w szpitalu. – odpowiedziała.
- Co się stało?
- Nic skarbie nie bój się. – powiedział miłym głosem. W tym samym momencie do sali weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry panu, cześć Robert. – uśmiechnęła się.

- Dzień dobry. – odpowiedział hrabia.
- Cześć Ala! – krzyknął chłopiec.
- Jutro wypisują cię do takiego domu gdzie będziesz miał dużo przyjaciół. – powiedziała podając tabletki dla Roberta.
- To super! – krzyknął połykając pigułki.
- Mogę panią prosić. – powiedział dyskretnie do pielęgniarki.
- Ok. – odpowiedziała.
- Robuś, zaraz wracam. – oznajmił dla chłopca i wyszedł na korytarz.
- To już? Dajecie chłopca do domu dziecka? – spytał zdziwiony.

- Tak widzi pan, że czuje się dobrze. Będzie musiał tylko zażywać leki. – odpowiedziała.
- Cóż... dziękuję. – zamyślił się.
- Panie Henryku, może pan już iść do pani Romany. – powiedział lekarz podchodząc do mężczyzny.
- Tak to wspaniale, dziękuję. Może pan powiedzieć dla Roberta, że wrócę później?
- Ok. Niech pan idzie do pani Romany, sala numer 14. – uśmiechnął się.
Henryk podbiegł do drewnianych drzwi. Po chwili był już w środku.
- Romana! – krzyknął rozradowany.

- Heniu. – odezwała się po cichu.
- Już nic ci nie grozi, Joannę aresztowano. – podszedł do kobiety.
- Gdyby nie ty. – powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Nie myśl już o tym jesteś bezpieczna. – uśmiechnął się.
- O boże! Przecież Robert na nas czeka, idź do niego! – krzyknęła
- Już byłem. Jutro zabierają go do domu dziecka. – oznajmił.
- Muszę go zobaczyć, pomóż mi wstać. – powiedziała próbując wstać z łóżka.
- Romana, powinnaś odpoczywać poczekaj! – krzyknął i wybiegł z sali.
- Wariat! – zaśmiała się. Po chwili do sali wszedł Henryk i Robert.
- Skarbie. – uśmiechnęła się do chłopca.

- Ciocia. – podbiegł do kobiety.
- Mają mnie zabrać do domu gdzie będzie dużo dzieci. – powiedział ze smutkiem. – Będzie fajnie, ale jak znajdę Anie. Poza tym ja chce być z wami.
- Nie martw się coś wymyślimy. – uśmiechnęła się Romana...
Starsza dostojnie ubrana kobieta siedziała na krześle, obserwując mężczyznę i chłopca pływających w basenie. Promienie słońca spadały prosto na jej twarz. Chwyciła do ręki białą kartkę i stalowe pióro, zaczęła pisać.

... Gdy wyszłam ze szpitala moje życie obróciło się jakby o 360 stopni. Henryk, nie pozwolił aby zabrano Roberta do domu dziecka. Poprosił opiekunów, aby na czas wakacji zamieszkał z nim. Tak też się stało. Ja po powrocie ze szpitala zamieszkałam u Henryka. Wkrótce wzięliśmy ślub. Chcieliśmy adoptować Roberta, ale się nie udało przecież mamy po 60 lat. Na początku chciałam walczyć ale pomyślałam, że to nie ma sensu. Nie mamy już tyle sił co młode małżeństwa. Jedyne, co mogliśmy zrobić to szukać siostry chłopca. Szanse były minimalne, ale pewnego dnia trafiliśmy na bardzo miłą parę, która kilkanaście lat temu przygarnęła jakąś dziewczynkę. To była ona. Zadbana, czysta. Robert był tak szczęśliwy, pokochał małżeństwo... Adoptowali i go. Ja i Henryk odwiedzamy ich w weekendy bawimy się razem, wspominamy tak jak i dziś. Nie zapomniałam też o Natalce. Odwiedzam ją kiedy mogę, zastępuję matkę. Pierwszy chłopak, szminka, stanik. Zwierza się mi ze wszystkiego. Joanna najpierw trafiła do szpitala psychiatrycznego, potem na policję, odsiaduje teraz dwa wyroki, podpalenie i próbę zabójstwa... Myślę, że poczułam co to jest szczęście. Wiem jedno nigdy nie wolno tracić nadziei...
THE END
  Odpowiedź z Cytatem