A więc dzisiaj dodaję kolejny odcinek "Studenckiego Życia"...
ODCINEK 2
Był późny wieczór, gdy Amanda, Carly i pozostali uczniowie pierwszego roku powrócili do akademika. Na dworze było ciepło, wiał lekki, przyjemny wietrzyk, a dookoła wirowały liście w przepięknej gamie kolorów. Księżyc był w pełni i dookoła było jasno. Mandy wyszła na taras, usiadła na drewnianej ławce i popatrzyła w niebo.

„Jaki piękny wieczór” – pomyślała – „Idealna pora na randkę”
Takie marzenia i myśli snuły się w jej głowie. Zeszła na dół, aby spożyć kolację wraz z resztą studentów.
Następnie poszła do łazienki. Widząc dziewczyny, które wspólnie biorą prysznic zrezygnowała i usiadła na kanapie w salonie czekając aż studentki opuszczą łazienkę. Ułożyła się delikatnie i po chwili przysnęła. Nagle obudził ją głośny łomot. Okazało się, że dziewczyny z drugiego roku chcą się zabawić, włączając wierzę hi-fi na cały regulator. Mandy spojrzała na nie zaspanym wzrokiem. Popatrzyła na zegarek. Była godzina 22:30. Postanowiła się umyć i zaraz położyć spać. Weszła do – teraz – pustej łazienki i spojrzała w lustro. Ku jej oczom ukazała się smukła twarz o ciemnej karnacji. Poprawiła włosy.
Powoli zdjęła ubranie i zawiesiła je na wieszaku.
Po nagim ciele Amandy zaczęły lać się stróżki zimnej wody.

Zaczęła rozmyślać. Rozmyślać o pewnym chłopaku. Rozmyślać o Thomasie Castle. Mandy zastanawiała się czy coś do niego czuje. W pewnym sensie on zauroczył ją swoją osobą. Marzyła o tym, żeby być z nim, być z nim razem, żeby zostali parą. Amanda nigdy nie miała chłopaka i chciałaby wiedzieć jak to jest, gdy się go ma. Zapomniała już o tym, że Tom ma dziewczynę.
Ubrała się i wyszła z łazienki. Na kanapie siedział Tom i oglądał wczorajszy mecz Lam.
Blondynka chciała podejść do niego i usiąść bliżej. Gdy była już przy sofie uderzyła ręką o swoje czoło i powiedziała sobie w myślach:
„Idiotko! Co ty robisz?!” – zorientowała się, że Tom cały czas ją obserwował. W pewnym momencie zadał pytanie:
- Yyy... Mandy? Nic ci nie jest?
- Nie, nie... tylko trochę boli mnie głowa – odpowiedziała zmieszana sytuacją dziewczyna
- Lepiej idź się połóż do swojego pokoju. Dobranoc...
- Tak... dobranoc... – to powiedziawszy udała się w kierunku własnego pokoju. Gdy weszła trochę się zdziwiła, bo na jej łóżku siedziała Carly i malowała sobie paznokcie u stóp.
- Carly? Co ty tu robisz?
- Maluję paznokcie. Nie widać?
- Aha... faktycznie... przepraszam, że cię wyganiam, ale chciałabym się już położyć. Jestem cholernie zmęczona.
- No dobra. Chciałam sobie jeszcze z tobą pogadać, ale widzę, że zrobimy to jednak jutro. Dobranoc!
Carly opuściła pokój, a dookoła zrobiło się pusto.
„Nareszcie spokój” – pomyślała blondynka i nie przebierając się w piżamę poszła spać. Tej nocy wiatr się rozhulał. Cały czas gałęzie uderzały o szybę. Nagle trzasnęły drzwi. Amanda się obudziła. Zobaczyła, że jej pokuj jest otwarty. Powoli wyszła na korytarz.

Nikogo tam nie było, wszędzie pusto. Zobaczyła tylko uchylone okno.
„Pewnie silny wiatr musiał je otworzyć” – pomyślała i poszła zamknąć okno. Wróciła do swojego pokoju i z powrotem położyła się spać. Na dworze nadal panowała wichura, a na dodatek padał deszcz.
Wreszcie nastał koniec ulewnej nocy. Wszyscy studenci się zbudzili. Wszyscy za wyjątkiem Amandy. Ta wyszła ze swojego pokoju najpóźniej. W salonie panował wielki bałagan.

Wszyscy stali w salonie skupiając się na jednym punkcie, który znajdował się gdzieś na podłodze. Mandy podeszła bliżej, bo chciała zobaczyć co się tam dzieje.
Dywan był cały zabłocony, a ślady prowadziły tuż w kierunku schodków pożarowych.
- Ktoś musiał się tu włamać. – stwierdził Jack
- Faktycznie. Te ślady muszą należeć do jakiegoś złodziejaszka... – powiedział Tom – O Mandy! Witaj! Może ty coś o tym wiesz? – spytał i wskazał na zabłoconą podłogę.
- Wczoraj w nocy obudził mnie jakiś trzask. Drzwi do mojego pokoju były otwarte i to okno na korytarzu także – blondynka usiłowała sobie przypomnieć więcej szczegółów, ale wczoraj tak ją bolała głowa, że nie mogła nic zapamiętać.
- Może ten ktoś, kto tu był wczoraj w nocy włamał się do twojego pokoju? – zasugerowała jedna ze studentek, Jessica – lepiej sprawdź czy wszyst... – nie zdążyła skończyć, a Mandy była już w swoim pokoju. Nagle dało się słyszeć przeraźliwi krzyk...
- O NIE!!!
- Co tam się stało? Zapytał Jack i wszyscy mieszkańcy akademika pobiegli do pokoju Amandy.
- Zniknęła cała moja biżuteria, moje wszystkie pieniądze i co najgorsze moje dokumenty! – krzyknęła blondynka po czym się rozpłakała.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. – powiedział Tom troskliwym głosem. – Kate idź zadzwoń do dyrektorki.
Gdy dziewczyna Toma wybiegła, ten przytulił do siebie Mandy i otarł łzy, które spływały po jej pięknych i delikatnych policzkach. Odczuł miękkość jej aksamitnej skóry. Była gładka i piękna niczym jedwab. Poczuł się miło. Jej skóra była tak miła w dotyku. Lecz, smutek Amandy nie pozwolił mu się cieszyć.
Po chwili wszyscy opuścili pokój blondynki i udali się do salonu. W tym czasie Mandy rozmyślała co teraz będzie i czy odzyska swoje rzeczy. Spojrzała na Toma. Nagle zapomniała o wszystkich smutkach i poczuła się jak w niebie. Jego wspaniałe ramiona obejmowały jej ciało. Przytuliła się do niego mocniej. Poczuła świeży zapach konwaliowego mydła, którym Tom mył się na co dzień. Było jej tak przyjemnie... czuła się wniebowzięta. Te przyjemności przerwał wrzask Katie.
- Tom?! Co ty tu robisz?
- Nic. To nie to o czym myślisz.
- Mam nadzieję. Tym razem Ci wybaczam, ale następnym już nie – to powiedziawszy wzięła swojego chłopaka pod rękę i wyciągnęła z pokoju blondynki. Tamta znowu posmutniała.
Po kilkunastu minutach wszyscy słyszeli głośny dzwonek do drzwi. Jessica powiedziała:
- To pewnie pani Carter. Pójdę otworzyć, a wy poczekajcie...
Następnie zbiegła po schodach na dół i ruszyła do przedpokoju, aby wpuścić dyrektorkę do środka.
- Dzień dobry pani. Zapraszam do salonu na górę. Tam wszyscy czekają. – zaprowadziła starszą kobietę na piętro. Faktycznie wszyscy siedzieli w ciszy skupieni na kanapie. Pani Alexandra zapytała:
- Proszę mi wszystko wyjaśnić. Najlepiej niech to zrobi Amanda. Gdzie ona jest? – zapytała dyrektorka i wszyscy zaczęli rozglądać się dookoła. Przeszukali cały dom, lecz nigdzie, ani śladu po blondynce.
- Może wyszła na miasto? – zasugerował Jack
- A co by tam robiła?
- Kto wie... – powiedziała Katie i uśmiechnęła się szyderczo.
A więc grupka studentów wybrała się do miasta. Poszukiwania trwały bardzo długo. Szukali wszędzie W klubie, w sklepach, na uczelni, a także w różnych bractwach czy w świetlicy. Tak jakby rozpłynęła się w powietrzu. Ta sytuacja wszystkich zaniepokoiła. Bo do późnego wieczora nie było żadnych skutków poszukiwań. Wreszcie wszyscy zmęczeni i głodni wrócili do akademika z nadzieją, że Mandy będzie siedziała przed telewizją, oglądając „happy thre friend” i przy okazji zajadając się pizzą z salami.
Ale nie zaskoczył ich fakt, że jej tam nie było, bo to mało prawdopodobne.
Nazajutrz sprawą zajęła się policja, ale nawet oni nie odnaleźli żadnego śladu, który wskazywałby, że Amanda jest w pobliskim miasteczku. Studenci wykończeni wczorajszymi poszukiwaniami obudzili się bardzo późno po czym jeszcze w piżamach udali się na śniadanie.
Prze jednym stoliku w samym kącie stołówki usiadł Tom wraz z Mike’iem. Zaczęła się ich rozmowa...
- Jak myślisz? Czy znajdą tą niunię? – zagaił Mike
- Na pewno. Strasznie się o nią martwię. Ciekawe co mogło się jej przytrafić.
- Ty kolo, lepiej uważaj. Bo Katie podejrzewa cię o zdradę z tą lalką.
- Co?!
- Mnie nie pytaj ziom. Tak usłyszałem od Jess.
Chłopcy skończyli jeść śniadanie. Udali się na górę do salonu, w którym wszyscy kochali przebywać. Thomas włączył telewizor i usłyszał w następujący komunikat:
„Wczoraj po południu zaginęła osiemnastoletnia studentka pierwszego roku z Uniwersytetu Simowego o imieniu Amanda Simphson. Tamtej nocy okradziono ją także z cennej biżuterii, pieniędzy oraz najważniejszych dokumentów. Więcej szczegółów dziś w wiadomościach o godzinie 15:00. Dowidzenia!” – głos spikera ucichł i pojawił się ciąg dalszy „Happy thre friends”. Tom chciał wyłączyć telewizję, gdy usłyszał głos Mike’a:
- Ej ziooom! Zostaw! To mój ulubiony serial! – wydał z siebie zduszony okrzyk i rzucił się na pilota.
- Spokojnie stary... – odpowiedział Thomas i oddał dżojstika koledze.
Chłopak nie był obecnie w nastroju do śmiechu i żartów. Chciał udać się do swojego pokoju by tam odpocząć od codzienności, od ludzkiej rzeczywistości i od problemów. Jednak nie zrobił tego, bo spotkał po drodze swoją dziewczynę, Katie...
- Cześć misiaczku – powiedziała delikatnym, uwodzicielskim głosem – Co ci się stało? Jesteś jakiś przygnębiony ostatnio. Zaczynam się martwić.
- Zostaw mnie w spokoju Katie!
- Oj nieładnie się tak złościć – rzekła słodziutkim głosikiem, po czym podeszła do swojego chłopaka. Przytuliła go do siebie i chciała pocałować...
- Zostaw mnie rozumiesz? Nie dociera to ciebie? Nie jestem w nastroju do żartów! – był tak zdenerwowany że musiał krzyknąć
- Hmm... domyślam się dlaczego. Tej dziwce Mandy odechciało się tu mieszkać?
- Nie nazywaj jej tak!
- Bo co? Czyżbyś ją kochał? – zapytała i szyderczo się roześmiała
- Ty... ty... szmato! – chłopak wkurzył się nie na żarty i uderzył kobietę prosto w twarz.

Dziewczynę aż zatkało.
Przez długą chwilę panowała błoga cisza. Przechodząca obok Jess z Mike’iem wpatrywali się w nich z niepokojem. Oczy Katie napełniły się łzami. Wydała przeraźliwy jęk i pobiegła do swojego pokoju.
- Ziooom... co ty zrobiłeś? – zapytał Mike, ale Tom nie miał zamiaru nikomu nic tłumaczyć, obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku swojego pokoju.
W salonie przed telewizorem siedziała Carly dokładnie wsłuchując się w wiadomości o swojej najlepszej koleżance. Przysiadła się do niej Jess. Katie była idolem tej dziewczyny. Jessica za wszelką cenę chciała ją naśladować i upodobnić się do niej. Wprawdzie stałą się jej najlepszą przyjaciółką. Obie mają chytry i złośliwy charakter. Dzieliły ludzi na lepszych i gorszych. Oceniały po majątku, jaki posiadają oraz jak się ubiera i czesze. Carly, która nie tolerowała takiego zachowania nie odzywała się do dziewczyn. Wiedziała, że one nie lubią jej i Amandy, dlatego, że nie są takie jak one lub dlatego, że gorzej się ubierają. Nagle Jessica zagadała...
- Mam nadzieję, że ta kretynka już tu nie wróci. – w Carly aż się zagotowało nie mogła się powstrzymać. Musiała jej coś powiedzieć.
- Ty skończona debilko! Jak możesz tak mówić! Jesteś bezczelna! Nienawidzę Cię! Nienawidzę was obie! Jesteście największymi i najbardziej zarozumiałymi idiotkami na całym świecie! Wredne, ohydne szmaty! – wypaliła, aż cały dom się zatrząsł
- Licz się ze słowami niunia! – powiedziała Jess, a Carly tak się zdenerwowała, że rzuciła się na nią z pięściami i zaczęła się bijatyka.

Wtedy nadbiegł Mike i Andy, którzy usłyszeli tek krzyki.
- Laski spokojnie! – krzyczał Mike i próbował je powstrzymać. – Normalnie przemoc w rodzinie! Pomóż mi ziooom! – powiedział do Andy’ego. Chłopakom udało się odciągnąć od siebie dziewczyny. Obie opadły na podłogę ze zmęczenia.
- Jeszcze zobaczysz – krzyczała Carly bez opamiętania, a chłopcy nadaremnie próbowali ją uciszyć.
Nastał wieczór. Wszyscy byli już po zajęciach. Amanda nie pokazała się dzisiaj na wykładach.
Tuż po kolacji Katie podeszła do Thomasa i powiedziała:
- Wiesz Tom? Chyba trochę dzisiaj przesadziłam. Przepraszam Cię. Wybacz mi proszę – mówiła błagalnym głosem
- Ok. Wybaczam, ale proszę cię. Nie mówi nigdy tak o Mandy i nie posądzaj mnie o związek z nią.
- Dobrze... – powiedziała cichym, jedwabistym głosem. Para się przytuliła i zaczęła namiętnie całować. Jess patrzyła nich z satysfakcją i cieszyła się, że wszystko się udało. Tak samo Mike, bo w końcu to najlepszy kumpel Toma.
Dzień się skończył i wszyscy poszli do pokojów, aby wreszcie usnąć. Prawie wszyscy...