View Single Post
stare 17.04.2005, 18:46   #1
Sensiqúe
Guest
 
Postów: n/a
ThumbsUp Odcinek II

Oto po długiej przerwie, daje II odcinek mojego FS. Wiem, że może treść nie jest najlepsza, jak na mnie, ale uwierzcie mi, że tą część najparszywiej mi się pisało. Zapewniam, że następne odcinki będa lepszej treści
Za wszystkie błędy przepraszam, zapraszam do komentarzy


Odcinek II
-
"Biała pustynia"

Lot był długi. Johan przeglądał mapy, jednak jako zahartowany już podróżnik szybko pojmował to, co na papierze. Od czasu do czasu wzrok jego utkwił w oknie samolotu, widok z góry był imponujący, człowiek czuł się wtedy taki malutki, niczym mrówka. W kilka minut potem, Swenson przysnął, z tej drzemki obudził go pilot Jack.

-Panie Swenson, panie Swenson. –powiedział Jack, trącając Szweda.
-Co? Co? Coś się stało? –odpowiedział nieco senny Johan.
-Już jesteśmy na ziemi, czas aby pan poszedł te 3-3,5 kilometra pieszo..- tłumaczył pilot.
Johan wziął mapę, telefon i notes leżące na fotelu, pożegnał się z Jack’iem i wyszedł z samolotu.

-O ty, w mordę... –wyszeptał sam do siebie.
Biel śniegu i jesgo ilość zdumiała Szweda, przez chwilę myślał, że tutaj oszaleje z powodu ogólnej pustki. Zimny wiatr spędził mu tę chwilę słabości z głowy.
-Osz, jest zimniej niż myślałem. –ciągnął dalej.
-Halo, szefie to ja. –Johan posłusznie zadzwonił do swego pracodawcy.
-Swenson! Wreszcie dotarłeś na Syberię!. –odpowiedział Switch.
-Tak, owszem. Do wieczora skończę badać lochy, najdalej jutro rano, wziąłem jakis prowiant, więc proszę się nie martwić.
-Johan, o ciebie nigdy się nie boje, wiem że zawsze poradzisz sobie. A teraz wybacz, ale jem obiad z pewna piękną damą.., więc do widzenia Swenson. –szef skończył.
-Dow.., ech już się rozłączył. On i te jego „damy”, żal mi jego.- Johan schował służbową komórkę do kieszeni.
Johan spojrzał w bezkresną biel, otworzył mapę i ruszył samotnie w kierunku lochów Argahand. Syberyjska przyroda zachwycała, Szwed widziała w oddali majestatyczne i potężne góry, a pod nimi cichą rzeczkę, płynącą przez skupisko drzew iglastych.. Wkoło panowała kojąca cisza.
-Aj, gdybym mógł powspinać się na te szczyty... –Johan myślał na głos.
Jednak praca, to praca, wspinaczek nie obejmowała. Blondas przeszedł połowę obranej trasy, gdy nagle zwolnił kroku i wsłuchał się w przestrzeń...
-Ocy corne.. Hyp! Ocy strosne! Hyk! Haha! – z głębi drzew dochodziły czyjeś śpiewy (od autorki: jakby tak podsumować, to był to bełkot...).
Johan zmieszał się nieco, w końcu Syberia to nie miejsce oblegane przez turystów. Któż więc wydawał te pijackie przyśpiewki?! Spośród roślinności, przed Swensonem wyłoniła się postać dosyć wiekowego mężczyzny, zataczał się trochę, ale z twarzy wyglądał przyjaźnie.
-O bolijezni! Jaki krasny chłoptaś tu się kręci. Hyp! – powiedział emeryt, gdy ujrzał Johana.
Blondas posiadał w sobie dojrzałość i kulturę, choć chciał ominąć nieznajomego, to jednak wygrały w nim jego dobre cechy:
-Eee.., witam pana. –przywitał się.
-Nazywam się Johan Swenson, a pan kimże jest? –Szwed nie ukrywał zdziwienia.

-Hoho! Hyp! Jakie nazwisko, mimo iż lekko wstawiony jesteś, to przywitam się.. ja jestem, ee, chwilka.. –nieznajomy zamilkł nagle.
-Zaraz, hehe, bimber mojej roboty drogi Ho..Ho..Hohanie, to cudo! Daje takiego kopa, że nie pamiętam jak się nazywam! –pijak dostał napadu śmiechu.

-Wiem! Jestem Vladimir Nazlukin, Rosjanin, emeryt.
Swenson chciał roześmiać się z nieudolności wędrowca, jednak kultura znów wzięła górę.
-Miło mi, ale co pan tutaj robi? – spytał Johan.
-Hoho! A ty co, dziennikarz? –Vladimir zachwiał się –Achh cóż, że mam dobry humor to opowiem..
Nasz Szwed nie miał zbytniej ochoty na wysłuchiwanie pijaka, jednak z drugiej strony wstyd mu było zostawić starca, tak na środku białej pustyni.
-Miałem synku dobrą pracę. –Rosjanin uszczknął bimbru –Ale, że czas na emeryturkę przyszedł, robota się urwała. Mogli mi dać jeszcze jedno zadanie, ale niema. Pracowałem w Moskwie, w pewnej stacji badawczej różne strony świata. Nie chcę... Hyp! Nie chcę stać się starym i bezużytecznym, więc obrałem sobie jeden cel. Hyk! Znaleźć takie jedne lochy po ruinach Argahand, no i obadać je. Po prostu pragnę udowodnić sam sobie, że jestem u szczytu sił! I że potrafię jeszcze wiele! Hyp! Tylko trochę przez mój alkohol, no zgubiłem się.. –Nazlukin skończył objaśniać.
Johan uznał gadanie starego za złudne marzenia, choć trzeba przyznać, że Rusek miał w sobie żyłkę podróżnika.
-Widzi pan, bo ja aktualnie pracuję w amerykańskiej organizacji odkrywców. Tez szukam tych lochów, musze na polecenie szefa dokładnie je przejrzeć. –Szwed opowiadał.
-Oh! Mapę masz nawet, ja tam w domu, tyle co do atlasu spojrzałem, a ze sobą tylko bimber wziąłem. Hyp! –Vladimir zaciekawił się ekwipunkiem nieznajomego.-To co chłoptasiu? Może pomożesz mi, dzięki twoim papierom dotrzemy na miejsce raz, dwa! –mówił dalej.
Szwed już w gorszej sytuacji znaleźć się nie mógł. Z jednej strony taki włóczęga to ciężar, a z drugiej.. sumienie nie pozwalało na obojętność.
Jasne już było, że obaj mężczyźni zawędrują do lochów Argahand wspólnie. Nie minęło pięć minut, a Nazlukin zaczął opowiadać jak najęty, a to o wojnie, o Stalinie i pędzeniu bimbru. Johan ledwo mógł skupić się nad mapą, w odpowiedzi na bełkot starca mówił krótkie „ehe”. Tak szli i szli.., gdy dotarli prawie do celu, Vladimir oznajmił:
-Widzisz tę kłodę? Daj odpocząć mym starym kulasom, usiądźmy. Z rana pójdziemy dalej...
-Że co?! Ale zostało nam niewiele ponad pół kilometra! –powiedział z pretensją Szwed.
-Nie. Na noc zostajemy tutaj, ja rozpalę ognisko, mało tu śniegu więc dam radę. –odpowiedział Rusek.
Blondas bez zbędnych sprzeciwów, przycupnął na konarze. W parę minut później grzał ręce ze swym kompanem przy ogniu. Gwiazdy tej nocy świeciły jasno...

Siedzieli tak razem w ciszy, gdy nagle .. Vladimir zbliżył nos do Johana i powąchał jego ubranie..
-Ej panie! Co pan robisz?! –Swenson wściekł się.
-Oj już, już! –uspokajał go Rosjanin.
Znów zapadła cisza.
-Ładnie pachną ci ubrania, albo masz żonkę ci je pierze, albo sam jesteś na tyle zdolny.. –Nazlukin przerwał to milczenie.
Blondas nie odpowiadał.
-Masz żonę? –ciągnął dalej.
-Miałem, popełniła samobójstwo cztery lata temu. –Szwed odezwał się wreszcie.
-Nie wiedziałem, przykro mi.. –starcowi zrobiło się głupio. –Masz, to ci nastrój poprawi. –po czym podał Johanowi flaszkę.
Swenson nie pił, co najwyżej okazyjnie, lecz teraz gdy na myśl wróciła mu Aneta, wychłeptał jednym pociągnięciem pół butelki. W parę minut później stwierdził:
-Ale to już przeszłość, mieszkam z siostrą mojej byłej żony, Do twojej informacji: to ona mi pierze ciuchy. –lekko uśmiechnął się.
Vladimir poklepał po przyjacielsku blondasa, po czym ułożył się na konarze i zasnął. Szwed jeszcze długo nie mógł zmrużyć oka. Uświadomił sobie, że brak mu Baśki –jej ciepła, słów i czułością jaką go darzyła. Myślał, że jakoś nigdy wcześniej tego nie zauważał. Johan spojrzał w rozgwieżdżone niebo, wolałby mieć tu Baśkę, a nie pijaka.. Po chwili Szwed usnął..

Następnego ranka:
Podróżnicy szli dalej. Choć Swenson miał lekkiego kaca, to prędko zauważył powiewająca flagę od jego organizacji.
-To tu! Tu! Jesteśmy na miejscu! –krzyczał zadowolony.
-No wreszcie! –odpowiedział Rusek.

Satysfakcja Szweda była wielka, razem ze swym towarzyszem nie tracąc czasu, zeszli na dół do lochów. Mimo, że na zewnątrz świeciło słońce, to im niżej schodzili, tym ciemniej było...
-Patrz blondas! Hyp! Widze tam dalej światło! –powiedział Nazlukin.
-Faktycznie.. – odpowiedział z ciekawością Szwed.
Razem, potykając się o nierówną podłogę (od autorki: podłoże było płaskie i różne niczym deska do prasowania, ale po sporej dawce bimbru niejednemu wydawało się wszystko nierówne). Szli tak w kierunku jasnego promyka, gdy nagle.. zza rogu wyszła postać mężczyzny...

-Hej! Jestem Mandolin, a wy to kto he?! –spytał dziwny nieznajomy.

C.D.N............................................. .................................................. ...........................

Kim jest Mandolin?
Czemu nieznajomy ma taki dziwny wygląd?
Czy ktoś ukradnie Vladimirowi bimber?!

To i o wiele więcej w następnym odcinku, który ukaże się najdalej w czwartek

PS: Musiałam dać coś głupawego w FS.., chodzi o imię Mandolin Wzięłam je od książki "Stary człowiek i morze" Hemingway'a, jest tam chłopiec Manolin, więc po przekręceniu jego imienia wyszedł..Mandolin

Zapraszam do komentarzy
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.