View Single Post
stare 20.04.2005, 18:50   #2
dorothy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odc.2. Jeśli mnie chcesz- znajdź mnie!




Maks obudził się, gdy usłyszał gwałtowne pukanie do drzwi. Kilka krótkich godzin snu sprawiło, że rzeczywistość mieszała się w jego głowie z fikcją, w wyniku czego procesy jego logicznego myślenia uległy znacznemu pogorszeniu. Spojrzał na zegarek, następnie w sufit i już chciał złapać się za głowę, gdy jakiś głos odezwał się zza drzwi:

-Hej?! Śpisz jeszcze? Przyszłam zapytać, czy zejdziesz na śniadanie?- rzekła Marta stukając jeszcze mocniej w drzwi.

-Poczekaj, zaraz otworze.- odrzekł nerwowo wstając na nogi po czym szeptem dodał- Wy tu chyba nigdy nie śpicie... tragedia.

-Już?!

-Teraz możesz wejść.

-Jak tam noc minęła?- zapytała z zalotnym uśmiechem.


Maks przemilczał to pytanie. Jeśli te kilka godzin nazywali nocą, więcej nic nie mogło go zadziwić. Marta zobaczyła jego minę i postanowiła wykorzystać zaistniałą sytuację:
- Wiesz, jeśli będzie Ci się nudzić uwzględnij mnie w swoim terminarzu zajęć, ok?
-Ok.-odpowiedział Maks i poczuł, że obyczaje tego domu nie są mu już obce, gdyż rzeczywiście zaczynał używać coraz krótszych odpowiedzi.
-To idziemy? Nie wiem kto Cię oprowadzi bo ja zaraz muszę wyjść ale oczywiście nie na długo, rozumiesz? Dobra, pośpieszmy się bo wszystko wystygnie. Chciałabym jeszcze dodać, że bardzo Cię lubię i wiesz...

Maks niezbyt uważnie słuchał tego, co miała do powiedzenia dziewczyna. Jej chaotyczne wypowiedzi, na całe szczęście, przerwała jedna z pokojówek wychodzących z sąsiedniego pokoju. Gdy znalazł się w jadalni i ujrzał swoje odbicie w lustrach, które zakrywały przeciwległą ścianę, uświadomił sobie, że nie wygląda zbyt poważnie. Jego niemal chłopięce rysy rzeczywiście mogły sugerować, że jeszcze niewiele wie na temat życia.

Przy stole siedziała jedynie ciotka Lavouris, której teraz mógł przyjrzeć się uważnej. Z wielką niepewnością zajął miejsce na przeciwko a od jej spojrzenia, które można porównać do spojrzenia mściwej, niezrównoważonej psychopatki, wszystkie kwiatki w wazonie pochyliły się ku podłodze:
- Jak Ci się u mnie podoba?
- Bardzo...
- Joanna oprowadzi Cię po domu.
- A...
- Smacznego kawalerze.- syknęła i odłożyła sztućce udając się w bliżej nieokreślone miejsce.


Maks zupełnie stracił apetyt a makaron jakoś dziwnie ciągnął się i ciągnął. Jego głowę zalewały nowe, jeszcze gorsze myśli. Był przekonany, że nie wytrzyma tu następnego dnia, chyba, że zdarzy się cud co samo w sobie równało się z cudem. Joanna weszła akurat, gdy czoło mężczyzny powoli chyliło się w kierunku zimnego makaronu, co przypominało jakiś dziwaczny typ ukłonu:
- Dobrze się Pan czuje?- zapytała z rozczuleniem w głosie.
- Ja? A tak, tak. Wyśmienicie. Pyszna kolacja.- odpowiedział mężczyzna zrywając się z krzesła.


Pokojówka uśmiechnęła się nieznacznie i przybrała dobrze znany wyraz twarzy z lekka przypominający grymas ciotki Lavouris.
- Więc proszę za mną- rzekła- tutaj jest kuchnia, gdyby pan czegoś potrzebował proszę śmiało przychodzić, są tu tylnie drzwi gdyby zechciał Pan zaczerpnąć świeżego powietrza. Idziemy dalej. Tam znajduje się salon a obok jest gabinet Pani. Teraz chodźmy na pierwsze piętro... Te po lewej to pokoje dla służby a te po prawej są dla gości. Tutaj proszę nie wchodzić, ponieważ to pokój Pani Lavouris.- powiedziała z niezwykle surową miną.
- A te drzwi? Do kogo należy ten pokój?- zapytał i natychmiast zauważył na jej twarzy wielkie zakłopotanie.
- Może Pan przebywać we wszystkich pomieszczeniach na parterze, ale proszę pamiętać, że panują tutaj pewne zasady.


Maks usłyszał jakiś drobny hałas. Miał wrażenie jakby ktoś ich obserwował. Zignorował to jednak i udał się z Joanną do kuchni, gdzie kucharka przewracała strony pełne przepisów szukając czegoś odpowiedniego na przyjęcie, które wkrótce miało się odbyć. Mężczyzna niezwykle szybko zyskał jej zaufanie i już po kilkunastu minutach mógł wyciągnąć od niej wszystko, łącznie z pysznym ciastem czekoladowym:



- Gdybyś młody kawalerze tyle lat spędził w kuchni co ja, to ho ho...
- Wspaniale Pani piecze.
- Och, dziękuję! Może skusisz się jeszcze na drugi kawałek?- powiedziała, gdy Maks zauważył jak coś mignęło za drzwiami.
- Co to było?- zapytał zaciekawiony.
- Co takiego? Jeśli to nikt z domowników to pewnie kot Panienki Rity. Gdyby go tylko Pani Lavouris zobaczyła... lepiej nie myśleć. Ona okropnie nie lubi kotów.
- To tu mieszka ktoś jeszcze?
- Tak, właściwie trudno powiedzieć czy mieszka.- zaśmiała się kucharka- Ostatnim razem widziałam ją miesiąc temu, ale jak widzę kota to wiem, że i panienka jest gdzieś w pobliżu. Gdzie to nie mam pojęcia! Według mnie może być wszędzie i nikt jej nie usłyszy. Od dziecka taka była, tylko że wtedy częściej widywałam ją przy stole.- zakończyła ze smutkiem.
- Nie wiedziałem, że ciotka ma córkę.
- Nie, źle mnie kawalerze zrozumiałeś. To córka jej zmarłej siostry.
- Acha, rozumiem.-odparł, nie rozumiejąc kompletnie nic, gdy do kuchni wbiegła właśnie Marta- Już jesteś?
- Szukałam Ciebie wszędzie.
- Jak miło.-powiedział Maks i nagle poczuł nieodpartą potrzebę bliższego zapoznania się z dziewczyną.

W pokoju panował półmrok. Oboje siedzieli na sofie. Marta dobrze wiedziała, że należy wykorzystać zaistniałą sytuację i zaczęła go kokietować. Maks początkowo zgadzał się na to wszystko, ale w porę odzyskał swój zdrowy rozsądek.
- Co ja wyprawiam! Ile Ty masz lat ?
- O co Ci chodzi? Powiedzmy, że niewiele mniej od Ciebie.
- Jestem zmęczony, idź już spać.
- Świetnie, za kogo Ty mnie uważasz?! Myślisz, że możesz robić co Ci się podoba a potem zrzucać winę na mnie? To Ci się nie uda! Nie ja pierwsza Cię podrywałam!

"I pewnie nie ostatnia, dziewczynko." pomyślał w pełni zadowolony z siebie mężczyzna, patrząc jak energicznie trzasnęła drzwiami.
Dopiero teraz był pewien, że postąpił słusznie. Nareszcie miał spokój. Odczekał chwilę i udał się do kuchni. Wszyscy chyba już spali, oczywiście nie wliczając niepokonanych i niezłomnych ochroniarzy, którzy stojąc nieruchomo wlepiali swoje oczy w podłoże, lub też wymachiwali w dość zabawny sposób bronią. Jak dla Maksa mogli nawet strzelać do pokojówek, oby tylko nie zaglądali do kuchni, gdzie liczył na chwilę spokoju.

Gdy tak siedział pijąc sok o bliżej nieokreślonym smaku, który już pewnie dawno temu stracił swój termin przydatności do spożycia, dostrzegł w pobliżu białego kota. Prawdopodobnie był on tym samym stworzeniem, które już wcześniej:
-Kici kici, chodź tutaj...-wyszeptał, kot jednak nie zamierzał wcale podchodzić. Niezwykle szybko przebiegł pod stołem i znikł gdzieś w mroku.

Tej nocy nie tylko Maks nie spał, chociaż jedynie on hałasował w kuchni przewracając się i potykając o rożne przedmioty, podczas gdy bezskutecznie próbował złapać kota, który bawił się świetnie skupiając na sobie całą jego uwagę. W tym czasie pani Lavouris siedziała w jadalni, zupełnie jakby na kogoś czekała. I doczekała się. Jasna postać przeszła przez korytarz niezauważona przez nikogo, tylko oczy ciotki zdążyły ją dostrzec. Po kilku tygodniach poszukiwań zobaczyła swoją siostrzenicę, która znikała zawsze jeśli miała na to ochotę i nikt nie wiedział gdzie tak naprawdę przebywała. Tylko starsza kobieta przypuszczała, że nawet jeśli nikt jej nie widział mogła znajdować się w pobliżu... ale i ona sama nie była pewna swojej teorii.

Ostatnio edytowane przez dorothy : 29.06.2005 - 14:03
  Odpowiedź z Cytatem